Wybierz stronę

Biwak na polanie Glavoi oraz w letniej rezydencji Boga

Biwak na polanie Glavoi oraz w letniej rezydencji Boga

Pora na kolejną część rumuńskiej opowieści. Po przejściu wąwozu Galbenei, co opisałem tutaj, a zobaczyć możecie dodatkowo na filmiku dobrze obrazującym trudności na szlaku, zamieszczonym poniżej,  mój kompan – przewodnik zabrał nas do miejscowości Satul de vacanta Boga. W wolnym tłumaczeniu to wakacyjna siedziba Boga i rzeczywiście to brama do raju, jaki miałem za chwilę zobaczyć.


Wjechaliśmy w boczną drogę, wgłąb wioski, ciągnącej się wzdłuż potoku Boghii, która doprowadziła nas do małego jeziorka. Tutaj droga kończyła się, a dolina zwężała, wyjście z niej ograniczały wyniosłe skały, zgrupowane z trzech stron, tworząc jakby mityczny amfiteatr. Niebotyczne, zdawałoby się grupy skał zamykające dolinę zwane są wyniośle, ale na pewno nie na wyrost Amfiteatrul Boga ( Amfiteatr Boga). Następnego dnia było mi dane stanąć na jednej z tych skał, będącym genialnym punktem widokowym, więc mogłem podziwiać piękno tejże doliny także z góry. Mowa o skale Boghii ( Boga ), gdzie można łatwo wejść czerwonym szlakiem z Cantonu Padis, tj. pensjonatu leżącego w pobliżu drogi Pietroasa – Rachitele, czyli w samym centrum płaskowyżu. Wrażenia niezapomniane, zwłaszcza jeśli wcześniej stało się na dole i oglądało, zdawać by się mogło nieosiągalne skały, bliżej nieba i Boga, niż ludzkich możliwości…

na polanie Ponor

Ale wróćmy do dnia poprzedniego i pobytu w dolinie Boga! Naprzeciwko jeziorka, z prawej strony, z pobliskich skał opada przez trzy progi skalne potok Oselu, tworząc w ten sposób niezwykle piękny wodospad – Cascadę Oselu. Piękna, cicha dolina, usłana kobiercem bujnej zieleni, stojąca i płynąca z łoskotem woda, niebotyczne skały i górskie krajobrazy dookoła oraz jaskinia Dracului w pobliżu spowodowały, że nie dziwiłem się, że Bóg wybrał właśnie te okolice na swoją „letnią rezydencję”. Niestety nie prowadzi tędy żaden szlak, a ścieżka doprowadza tylko do jaskini Draculi. Zawróciliśmy więc nasyciwszy oczy i serca widokami. W tym miejscu naprawdę było czuć magię i niezwykłość. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że góry to najpiękniejsze zakątki świata.

Cascada Oselu

Powróciwszy do centrum wsi, skręciliśmy koło pensjonatu Perla Boghii na krętą górską drogę, która miała nas doprowadzić nas do celu dzisiejszej podróży, czyli na Glavoi – polanę na płaskowyżu, gdzie mieliśmy rozbić swe namioty na dwa dni biwakowania. Dojazd jest bardzo dogodny, świeżo wyasfaltowaną drogą, która prowadzi do centrum regionu, tzn. rejonu Sesul Padis. My skręciliśmy jednak na przełęczy Saua Scarita w boczną, ale utwardzoną drogę, w prawo, która zaprowadziła nas przez tereny uwału Uvala Balileasa na rozległą       wypasaną łąkę, którą nazwano Glavoi. To tu miałem zobaczyć kolejne cuda Rumunii. Rozbiliśmy namiot w pobliżu samochodu i potoku, oprócz nas było całkiem sporo innych turystów. Nie tylko namioty, ale i przyczepy kempingowe oraz auta stanowić miały schronienie na chłodne noce. Na polanie wypasały się konie, co wyglądało niesamowicie, choć było też zagrożeniem stratowania namiotu pod naszą nieobecność. Jak się okazało jednak na weekend konie były przepędzane na inne pastwisko. Oprócz nich pasły się tu też krowy, ale z drugiej strony łąki.

biwak na polanie Glavoi

Na tym polu biwakowym obowiązują pewne ograniczenia, jak na każdym innym. Stoi tu kilka prowizorycznych bufetów-sklepików, gdzie można coś zjeść lub kupić, np. piwo. Te rumuńskie są całkiem dobre, choć zależy to oczywiście od marki, polecam np.Ciuc. Nie brakowało również innych alkoholi, ja zakupiłem przede wszystkim mapę regionu i wieczorem już mogłem planować kolejne wycieczki. Decydujący głos miał w tym Tomek, który poznał ten rejon jak własną kieszeń. Miejscowi, którzy prowadzili tu swoje lokalne biznesy byli bardzo życzliwi i przyjaźni, częstowali nas i co wieczór zapewniali rozrywkę przy mołdawsko-rumuńskiej muzyce z odtwarzacza, albo na żywo, dzięki gitarowym grajkom. Dodam, że na weekend zjechało się tutaj dość dużo miejscowych mieszkańców, którzy właśnie raczej przyjechali tu odpocząć i pobiesiadować. Było więc co wieczór wesoło, mimo tego i zimnych poranków spało się całkiem dobrze w naszym trzyosobowym namiocie. Dobrze jest także mieć gdzie rozwiesić kawałek sznurka, żeby było można suszyć mokre rzeczy.

namiot naszej trójki na polu biwakowym Glavoi

Mi spodobała się szczególnie lokalna taksówka, tj. wóz konny, zaprzęgany w razie potrzeby przez gospodarza tej krainy. Na polanie stoi też budynek SALVAMONTU, czyli rumuńskiego GOPR-u, gdzie w sezonie często przebywają ratownicy. Dane mi było poznać jednego, który był bardzo pomocny w udzielaniu informacji o stanie miejscowych szlaków. Na wieczór niezawodny Tomek wyciągnął kociołek i przyrządził wywar z wkładem mięsnym, a nawet z nazbieranymi tego dnia grzybami. Zmęczeni całonocną podróżą szybko udaliśmy się na spoczynek, gdyż w kolejny dzień miało na nas czekać mnóstwo nowych atrakcji. Zrobiłem jeszcze tylko obchód całego pola biwakowego, przy każdym bufecie było zadaszenie i palono ognisko. Ogień zamknięty w stalowej feldze bardzo długo oddawał swe ciepło i ten wynalazek bardzo przypadł mi do gustu, gdyż można było się ogrzać w zimne wieczory, czy wysuszyć po ulewie w górach.

Na koniec jak zawsze zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć, które uzupełnią me opowiadanie materiałem fotograficznym. Wkrótce oczywiście opowieści z kolejnych dni rumuńskich przygód. Z górskim pozdrowieniem

Marcogor

 

 

 

O autorze

marcogor

Bloger z Gorlic, górołaz opisujący swoje górskie wyprawy, zakochany w Tatrach, miłośnik górskich wędrówek i wszystkiego piękna natury. Góry to moja pasja i mój drugi dom.

4 komentarze

  1. Iza

    Ajj, jak tam pięknie! 🙂

    Odpowiedz
  2. natalia

    pięknie, najpiękniej! Marzenie, taki wypad 🙂

    Odpowiedz
  3. daria

    Uwielbiam te zdjęcia. Jestem zachwycona.

    Odpowiedz
  4. Erika

    Helló M.
    Valóban gyönyörű Erdély, és Pádis. A Glavoj rét egy nagy sátortábor. Mindig sokan táboroznak ott. Sajnos sok a szemét. 🙁 Ez a szépséghibája. Az emberek hazamennek és rengeteg szemetet ott hagynak a réten, és a rét fölötti erdőben. Sajnos. Fáj a szívem a Glavojért…
    Az igazi természet barátok, mint például Te meg Én szeretjük és tiszteljük a természetet. Vigyázunk a környezetünkre. Védjük a nagy kincset aminek a neve Föld. 🙂
    Üdvözlet: Erika (Hungary)

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź daria Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TURYSTYKA – GÓRY – PODRÓŻE – BLOG ISTNIEJE OD II.2012

POSTAW KAWĘ MARKOWI

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pasma Górskie

Translate »