











Tego dnia zapowiadała się pogoda petarda i mega warunki w Tatrach. Decyzja była więc szybka, zbieram ekipę i jadę pożegnać zimę w Tatrach Zachodnich. W końcu tęskni się już za wiosną, ale w Tatrach zimowo najpiękniej. Pogoda się sprawdziła, zatem była to bardzo udana wycieczka, tym bardziej radosna dla mnie, że w ten sposób uczciłem swe kolejne urodziny. Trasę obrałem sobie wyrypiastą i okazało się, że ja czterdziestolatek wciąż mogę… Współtowarzysze z GGG także tryskali humorem i umilali mi moje święto. Ale największy prezent zrobiła mi natura! To co zobaczyłem w górach tego dnia było mistyczne. Majestat i niezwykłe piękno pozwoliło przeżywać metafizyczne przeżycia. Takie dni są wyjątkowe i cenne, gdy całym sobą, wszystkimi zmysłami odczuwamy wyjątkowość miejsca, w którym się znajdujemy. Cuda zimowych Tatr, cały czar dzieł Matki Natury wzbudzał mój zachwyt i długotrwałe zauroczenie, które trwa do dziś… Ale po kolei!
„Oto Tatry opętane mitologią. Tu nie mają nic do roboty sprawy ludzkie”. Jalu Kurek
„Góry dają radość. Ale pod jednym warunkiem,
że się je szanuje, że się ich nie lekceważy,
że pamięta się o żywiole, w obcowaniu z
którym obowiązują ściśle określone prawa.
Łamanie tych praw, skracanie dróg, brak
rozwagi, kosztuje bardzo drogo. Ceną jest
często ludzkie życie”.
Ryszard Jaśko
Czytaj dalej»Ta niedziela nie miała być zbyt pogodna, ale dla prawdziwego turysty to nie powód, by siedzieć w domu. Aktywny człowiek, który wie, że kto podróżuje, żyje dwa razy zawsze znajdzie dla siebie jakiś ciekawy cel. Nie trzeba od razu zdobywać K2, by miło i ciekawie spędzić dzień. Wybór tego styczniowego dnia padł na Hrebienok po słowackiej stronie Tatr Wysokich i Dolinę Zimnej Wody, która słynie z największego w Tatrach zgrupowania wodospadów, które zimową porą zamieniają się w lodospady. Od dawna chciałem je zobaczyć i w końcu wcieliłem w życie swoje zamierzenie. Na Hrebienok, czyli popularne Siodełko ciągła mnie również chęć obejrzenia lodowych rzeźb, które od pięciu już lat przyciągają rzesze turystów. Zobaczyłem je zatem i ja, ukryte w olbrzymich konstrukcjach typu igloo zwane Tatrzańskim Domem, ale wróćmy do początku wyjazdu…
Prawdziwa miłość do gór jest wieczna. To prawda. I czy nie jest to dziwne, że osoby chodzące po nich to silni ludzie, bo przecież potrzeba sił, aby sprostać, a zarazem bardzo romantyczni. O tym mówi ich poezja. Zatem pora na kolejny wiersz o tej miłości zakochanej w Tatrach autorki…
Już nasz wieszcz tak pisał o nich: ” Tatry mają pozostać na wieki jako twór nietykalny, wielki oddech ziemi i żywa pieśń wieczności. Tatry są niczyje – ani moje, ani twoje, ani nasze, ale Boże, święte.” Stefan Żeromski
Czytaj dalej»Każdy z nas ma marzenia i dąży do tego, by choć kilka z nich zrealizować. Warto starać się o to mimo upływu czasu. Niedawno korzystając z okna pogodowego i mega dobrych warunków w Tatrach udało mi się wejść na najwyższy szczyt będący w całości położony w Polsce. Czekałem na to wiele lat i nagle nastąpiła ta chwila triumfu i radości. Wszystko zagrało tak jak powinno i niespodziewanie dla samego siebie zrobiłem to. Nadmienię, że nie jestem jakimś taternikiem, ani wielkim turystą zimowym, więc dla mnie to było wyzwanie, zwłaszcza, że młody już nie jestem… Ale pogoda i warun był taki, że ostatniej niedzieli każdemu kto chciał udawało się zdobyć Kozi Wierch, bo o nim mowa. Tego pamiętnego dnia niebo było błękitne, mróz odpowiedni, by dobrze się szło, ludzi mnóstwo, którzy podobnie jak ja wylegli na szlak korzystając z wyjątkowej aury tego dnia. W ten sposób na wymarzony wierzchołek wydeptana była autostrada, a twardy, ubity śnieg dawał znakomite warunki do wspinaczki. Również zagrożenie lawinowe było nikłe, zatem idealne okoliczności dla zimowej wędrówki dla laika takiego jak ja…
Zainspirowały mnie dzisiaj słowa kolegi, blogera, taternika, podróżnika i górołaza, który tak pięknie napisał o swojej pasji, że muszę go zacytować, bo jakże podobnie myślimy o górach… Cytat z Tygodnika Podhalańskiego, autor Łukasz Mucha:
Czytaj dalej»„Zastanawialiście się kiedykolwiek, co jest integralnym elementem tożsamości Waszej osoby? W moim przypadku odpowiedź nasuwa się sama, a odbywa się to w czasie części tysięcznej sekundy. Są nim góry. Na co dzień stają się skrzydłami, które umożliwiają mi latanie. Raz wyżej, raz niżej. Einstein twierdził, że najpiękniejsze doświadczenie, jakie możemy mieć, to doświadczenie nieodgadnionego. Zawsze mam w głowie to zdanie, kiedy pakuję plecak. Choć po raz kolejny wspinam się na górę dobrze mi znaną, to za każdym razem pokazuje ona inne, dotąd mi nieznane oblicze. Nigdy nie wiem, co zastanę na miejscu.” Łukasz Mucha, 24tp.pl
Tatry Bielskie to najpiękniejsza dla mnie część Tatr. Jedyna zbudowana z wapieni murańskich, porośnięta wapieniolubną roślinnością, a przez to wyraźnie kontrastująca z szaro-burymi szczytami pobliskich Tatr Wysokich. Przypominają mi włoskie Dolomity, zwłaszcza ich najhorniejsze, zadziorne wierzchołki, jak Hawrań, Murań, czy Płaczliwa Skała. Udało mi się zdeptać trochę tamtejszych ścieżek i jestem zakochany w tych miejscach. Już poeci w XIX w zachwycali się tymi zakątkami. Dziś próbka poezji na ten temat…
Czytaj dalej»Kolejna bezsenna noc i następna książka z mojej górskiej biblioteczki została skonsumowana… Tym razem, by się odstresować wybrałem sobie lekkie opowiadanie słowackiego publicysty i taternika Ivana Bajo, pt.” Śmiech na linie”. Bajo jest autorem kilku nowych dróg i kilku przejść zimowych w Tatrach. Wspinał się też na Kaukazie i w Alpach. Jest autorem licznych artykułów, humorystycznych opowiadań i rysunków o tematyce górskiej, które ukazały się w różnych czasopismach. Ta książka jest zbiorem jego humorystycznych opowiastek o wspinaniu i nie tylko. Ivan Bajo dzieli się swoją radością życia i wspinaczkową pasją. I robi to doskonale, groteskowo i humorystycznie.
Czytaj dalej»Pora powrócić do mej opowieści z wędrówki przez słowackie Tatry Zachodnie, a konkretnie ostatnim mym pobycie na Siwym Wierchu podczas pokonywania drogi z Chaty Zwierówka na zachodnie krańce Tatr. Zostawiłem was na szczycie Siwego Wierchu, o czym przeczytacie tutaj, teraz pora wyruszyć dalej ze swoimi wspomnieniami. Pisałem już tam, że to jeden z najcudowniejszych szczytów Tatr, ale najwspanialsze piękno było dopiero przede mną. Idąc dalej na zachód musiałem przejść przez niezwykłe skalne miasto, prawdziwy raj pełen turniczek, wieżyczek, iglic, fantazyjnych wapiennych skałek o niesamowitych kształtach, z których wiele zostało nazwanych trafnie przez turystów. Przy słonecznej pogodzie, która dopisywała do pewnego momentu ten skalny raj ukazywał mi swe nieskalane piękno i czar. Czułem się tam niczym zagubiony książę w krainie baśniowego świata. Smaku memu wolnemu spacerowi wśród tych bajkowych formacji skalnych dodawał fakt, że prawie nie spotkałem tam ludzi! Po co tłoczyć się gdzieś na zatłoczonych polskich szlakach, gdy można odkrywać takie cuda natury i delektować się nimi w niezmąconej ciszy. Szedłem tą trasą drugi raz, po dziesięciu latach i znowu czułem się jak w raju…
Lato w pełni, to i sezon na Tatry w pełni. Ten rok ustanowiłem dla siebie rokiem Tatr, więc staram się bywać tam więcej, niż w poprzednich latach, w których nastawiłem się bardziej na odkrywanie nowych pasm górskich. Mam jednak w Tatrach kilka brakujących ścieżek do przejścia, by móc powiedzieć, że przeszedłem wszystkie znakowane szlaki w całych tych górach. W tym roku na pewno to się stanie, brakuje mi przecież zaledwie kilka łącznikowych odcinków. Wszystkie dostępne szczyty i przełęcze mam zaliczone, niektóre po kilka razy, przeszedłem też już wszystkie tatrzańskie doliny i ich pomniejsze odnogi, jeśli prowadzą tam znakowane ścieżki. W tym celu wybrałem sobie powtórkowy szlak na Brestową od Chaty Zwierówka, by przejść brakujący mi odcinek, przez Małą Brestową do przełęczy Palenica i dalej na Siwy Wierch. Ten ostatni szczyt uważam za jeden z najpiękniejszych w całych Tatrach, więc atakowałem go już czwarty raz…
Najnowsze komentarze