Na Połoninie Bukowskiej

Na Połoninie Bukowskiej

Bieszczady to jedne z najpiękniejszych gór i zapewne zgodzą się z tym wszyscy, którzy odwiedzili je choć raz. Niestety przedzielone żelazną kurtyną, granicą polsko – ukraińską, którą strach przekroczyć nielegalnie. Stojąc na polskich szczytach i spoglądając w kierunku Ukrainy, od zawsze marzyłem, żeby móc zobaczyć z bliska Bieszczady Wschodnie i powędrować chociażby po paśmie granicznym, gdzie nie ma szlaków. Z Przełęczy Bukowskiej widać doskonale przepiękne pasmo Połoniny Bukowskiej, ciągnące się, rzec by można wzdłuż słupków granicznych. Jesienią tego roku udało mi się spełnić marzenie i pojechać w końcu na Ukrainę. Nie rozczarowałem się ani trochę. To piękny kraj, pełen miłych, przyjaznych ludzi, przepiękne, dzikie, jeszcze nie zadeptane pasma górskie, wspaniała kultura i piękne kobiety…poczułem się jak w przedsionku raju, bo czegóż chcieć więcej? Obraz ten psuje tylko koszmarne przekraczanie granicy i masakryczne drogi, a raczej ich brak! 

Ale po kolei… na wyjazd na Ukrainę załapałem się z wycieczką PTTK, która w czasie weekendowego pobytu oferowała poznawanie pasma granicznego Bieszczad. Czyli to, na co czekałem! Udało mi się zapisać rzutem na taśmę i w piątek w nocy wyjechaliśmy autokarem z Jasła. Na przejściu granicznym w Krościenku nie było tak źle, tylko 40 minut czekania, głównie dzięki kontaktom naszego znakomitego pilota i przewodnika, znawcy Ukrainy, ale o nim później. Za granicą pierwsza niespodzianka, w postaci wymiany waluty w tak zwanym lotnym kantorze, czyli prosto z auta cinkciarzy, którzy tylko czekają na polski autokar. Potem były oczywiście pierwsze zakupy i jazda po bezdrożach tego kraju. Musieliśmy dojechać 130 km do Użanskiego Parku Narodowego, utworzonego nie tak dawno na terenie Bieszczad wsch. i paśmie granicznym połonin. Napisze krótko, dróg na Ukrainie zach. nie ma i tyle…są dziury, coś co kiedyś było asfaltową drogą, ale nie remontowano wieki.

początek szlaku na Połoninę Bukowską z Wierchowyny Bystrej

Po dojeździe na miejsce, czyli do wioski Verchovina Bystra nasza trzydziesto osobowa grupa ruszyła na szlak. Dodam, że zebrała się na tym wyjeździe ekipa samych wytrawnych turystów, z wielu miejsc Polski, byłem zaszczycony mogąc poznać tylu wspaniałych ludzi, nieraz znawców tych stron. Miałem się od kogo uczyć i chłonąłem tą wiedzę o Ukrainie bardzo chętnie. Prawdziwą kopalnią wiadomości był nasz przewodnik, jeżdżący w te strony od dwudziestu lat. Przytoczę tu jeden z jego zabawnych wierszyków:

” Podejście to taki element wyprawy
co w istocie posiada niewiele z zabawy
bo gdy idziesz bez przerwy od drzewa do drzewa
to wymyślasz wszystkiemu bo krew cię zalewa
i z rozkoszą wspominasz rodzinną chałupę
no bo cóż moi drodzy wyjście daje w … dupę !!! ”

Jurek Tomaszkiewicz

Zanim wyruszyliśmy w góry czekało nas trochę formalności. Chodzenie w strefie przygranicznej nie jest takie proste. Wycieczkę należało zgłosić w odpowiednim okręgu wojskowym, który przydzielił nam żołnierza do eskorty! Również Użański Park Narodowy oddelegował nam swojego strażnika, więc mieliśmy dwóch miejscowych przewodników, którzy prowadzili nas jak na sznurku. Pierwszy raz spotkałem się z czymś takim, niestety Ukraina to ciągle głęboka komuna. Potwierdza to też posterunek graniczny na Przełęczy Użockiej, gdzie także zostaliśmy poddani kontroli. Tak w ogóle, to pojedynczy turyści nie dostaną zgody na wędrówki w tym pasie przygranicznym. Ukraińska Straż Graniczna wydaje je tylko grupom zorganizowanym. Tak więc dopiero po odebraniu naszych ukraińskich przewodników mogliśmy ruszyć na szlak, a raczej leśną ścieżkę, znaną zapewne tylko pogranicznikom, którą wyprowadzono nas w piękne i malownicze pasmo graniczne Połoniny Bukowskiej.

w przygranicznym paśmie Połoniny Bukowskiej

Ta cudna połonina, widziana nieraz od polskiej strony, w końcu została przeze mnie zdobyta. Byłem bardzo szczęśliwy, choć trochę zły, gdyż nie poprowadzono nas na Przełęcz Bukowską i dalej przez niesamowity szczyt Czarnej Wilchy, tylko prosto na Kińczyk Bukowski, kulminację tej połoniny. Na szczycie stoją słupki graniczne, są również ślady po okopach z I wojny św., a panorama jaka się stąd roztacza jest genialna. Oprócz Bieszczad wsch. i ukraińskich Karpat, widać także Góry Sanocko-Turzańskie, Beskidy Skolskie, nade wszystko zobaczyć można prawie całe polskie Bieszczady przygraniczne, na czele z gniazdem Tarnicy, Wielką Rawką, Haliczem i Rozsypańcem. Jakże to miły dla oka widok, sercu bliskie nasze Bieszczady oglądane z nietypowej strony. Polecam każdemu, warto się o to postarać, na szczęście pogoda dopisała i fotki z tego niezwykłego miejsca możecie obejrzeć w galerii.

Pliszka i Czarna Wilcha w centrum widziane z Kińczyka Bukowskiego

Po wielu cudnych chwilach na tym szczycie, w tak doborowym towarzystwie, ruszyliśmy w końcu dalej wzdłuż słupków granicznych, pod czujnym okiem naszych opiekunów. Kolejnym naszym celem był pobliski szczyt Rozsypańca Styńskiego. Widoki na okolicę cały czas były cudne, majestatyczna Połonina Bukowska, cała w przepięknych, jesiennych kolorach  otumaniała nas wszystkich swym nieziemskim powabem. Aparaty raz po raz szły w ruch i utrwalały te nieskazitelne uroki dzikiej natury. W dole, gdzieś w dolinie rzeki Uż była nasza baza i nasz autokar. Powoli zeszliśmy prowadzeni przez niestrudzonego, sympatycznego żołnierza na przełęcz Beskid Żydowski, żeby stamtąd rozpocząć niestety zejście w dół. Doszliśmy tak do wsi Serbin, ale to nie był koniec naszej przygody, gdyż tu nastąpiło tylko przekazanie nas w ręce kolejnego pogranicznika, tym razem z innego okręgu wojskowego! Takie to chore przepisy tam mają, musieliśmy zejść z granicznej grani, żeby zmienić sobie przewodnika! Ale o zdobyciu kolejnego szczytu przeczytacie już w następnej części tryptyku ukraińskiego.

panorama z Rozsypańca Styńskiego

Moje pierwsze zetknięcie z ukraińskimi Bieszczadami było mega pozytywne, nie licząc trudności z racji położenia w pasie  granicznym. Widziane od Polski pasmo graniczne, dotychczas zakazany owoc, dane było mi „liznąć” i zasmakować. Muszę przyznać, że te ukraińskie Karpaty posmakowały mi wybornie i zamierzam tam powracać jak najczęściej. W sumie mam blisko, tylko ta chora granica odstrasza, bo normalnie swoje można tam odczekać. Ale góry są cudne, dzikie, rozległe, niezmierzone, niezadeptane pasma. Czekają na mnie, tylko czy czasu starczy i życia? Wkrótce napisze o swoich kolejnych zdobyczach, po tej stronie Bieszczad. Na koniec zapraszam do zapoznania się z obszerną fotorelacją z pokonanej trasy, naprawdę warto, bo widoki i kolory wyjątkowe. A tu czeka druga część opowieści. Z górskim pozdrowieniem

Marcogor

 

 

 

O autorze

marcogor

Bloger z Gorlic, górołaz opisujący swoje górskie wyprawy, zakochany w Tatrach, miłośnik górskich wędrówek i wszystkiego piękna natury. Góry to moja pasja i mój drugi dom.

15 komentarzy

  1. wpogonizapieczatka.pl

    Im więcej widzę różnych wpisów z Bieszczad, tym bardziej żałuję, że jeszcze tam nie byłam. Spokój, sielskość, dużo zieleni (tutaj już z domieszką jesieni) – pięknie 🙂

    Pozdrawiam, C.

    Odpowiedz
  2. Marek

    Marek -bardzo dziękuję za wspaniałą relację z naszej wyprawy.Do zobaczenia w Górach.

    pozdrawiam

    Marek Maczuga

    Odpowiedz
    • marcogor

      ciesze się Marku, że się podobało…dasz rady zamieścić linka na stronie PTTK?

      Odpowiedz
  3. weekendwmalopolsce.pl

    Te tereny jeszcze przed nami. Mam nadzieję, że uda nam się je kiedyś odwiedzić. Niesamowite zdjęcia:)

    Odpowiedz
  4. Tomasz

    Przyznam szczerze, że maszerowałem samotnie pasmem granicznym po stronie ukraińskiej. Oczywiście kilka razy byłem kontrolowany , między innymi na Przełęczy Użockiej. Kawałek dalej trafiła mi się niemiła przygoda z pogranicznikami, jednak wybrnąłem z opresji. Bieszczady, zarówno polskie jak i ukraińskie to góry ekscytujące. Mam to szczęście że mieszkam stosunkowo niedaleko od tych wspaniałych miejsc. Z chęcią zaproszę na wędrówkę jeśli ktoś ma czas i ochotę.
    Pozdrawiam 🙂

    Odpowiedz
    • marcogor

      Tomasz zdradź nam jak wybrnąłeś z opresji? Był jakiś cash…

      Odpowiedz
  5. Mateusz

    Fajna wędrówka 🙂 Super opis i śliczne zdjęcia. Szkoda, że takie są problemy na granicy i nie ma szans na samotną wędrówkę po ukraińskiej stronie, bo to zawsze inaczej niż w grupie, a do tego z żołnierzem i strażnikiem parku. Pozdrawiam 🙂

    Odpowiedz
  6. Natalia

    Marku! paszport już mam! Bieszczady ukraińskie są nasze w przyszlym roku! 🙂

    Odpowiedz
  7. Tomasz

    Do Marcagor 🙂
    Opis tej wyprawy możesz znaleźć na moim blogu 🙂

    Odpowiedz
  8. Sławek G.

    Szkoda ze nie mówiłeś Marku ze jedziesz na Ukrainę to bym pojechał z tobą. 🙂

    Odpowiedz
  9. leszek

    Witam, Od jakiegos czasu realizuje przejscie glownego szlaku beskidzkiego ale tego pelnego przedwojennego.
    Zaczalem juz dosc dawno wypadami kilkudniowymi i tam gdzie skonczylem nastepnym razem ruszalem dalej i tak dotarlem do Wolosatego gdzie obecnie konczy sie szlak. Udalo mi sie ruszyc dalej.
    Po naszej stronie szlak biegnal po granicy az do Piniaszkowego gdzie przechodzi przez Uzok i biegnie w strone Pikuja itd.
    Faktem jest ze ukraince robia problemy i kroluje u nich biurokracja, potrzeba troche upartosci. Ja wedrowke ukrainska zaczalem prawie tu gdzie skonczylem po str polskiej. Do samej granicy doszedlem z pogranicznikiem ten wyjasnil mi kiedy doczepia sie do mie a kiedy nie i zostawil mnie prawie na granicy i poszedlem dalej.
    Obecnie jestem juz daleko od granicy w glebi ukrainy.
    Zostalo mi juz niewiele do przejscia, nie wiem co bedzie pod granica rumunska bo moj finish chcialbym zrobic na stohu ktory jest na samej granicy, jesli sie nie uda to nie bede sie zalamywal.
    Cala trase wedruje sam z namiotem.
    Widoki sa niesamowite i zapieraja dech w piersiach ciagle. Mijam ruiny naszej obecnosci i dziesiatki slupkow naszych, co niektore nawet atom nie ruszy takie wygladaja solidne. Wspomagam sie mapami wig i obecnymi plus GPS
    Najblizszy wypad planuje jak tylko zawita wiosna.
    Potem jesli kiedys znajdzie sie ktos to z checia przejde calosc jeszcze raz bo tym sie nie da znudzic. Nie chce tylko samemu bo to troche niesie za soba jakies tam ryzyka.
    Pozdrawiam i zapraszam wszystkich do wedrowania po tej dziczy ukrainskiej bo jest super, czuje sie tam jak w Polsce lat trzydziestych.
    Pozdrawiam hej hej

    Odpowiedz
    • Tomasz

      Jeśli idziesz na Stocha graniczącego z Rumunią, to postaraj się o pozwolenie u komendanta pograniczników w Szybenem. Jest to malutka osada ukryta wśród gór Czarnohory. Można się tam dostać jadąc marszrutką z Werchowyny w stronę granicy z Rumunią, lub wędrując grzbietem głównym Czarnohory, zejść w okolicach Popa Ivana do tej osady. Z uzyskaniem pozwolenia problemów mieć nie powinieneś, ewentualnie możesz przynieść podarki, np. papierosy :). Polecam Ci mapę wydawnictwa Ruthenus Czarnohora. Bardzo przydała mi się podczas wędrówek po tej części Karpat 🙂

      Odpowiedz
    • marcogor

      Leszku dziękuję za komentarz, może kiedyś się rzeczywiście uda razem powędrować, byłoby super!

      Odpowiedz
  10. Karolina

    Panie Marku z całym szacunkiem i sympatią do Pana proszę nie pisać takich rzeczy, że pojedyncze osoby nie dostają zgody na wędrowanie tymi pasmami bo to są bzdury. Albo Pana ktoś wprowadził w błąd, albo Pan powtarza takie informacje, które są na wielu stronach w Internecie. Osoby prywatne dostają pozwolenia, z reguły nie ma z tym w ogóle problemu. Jestem tego dowodem ja i wiele innych osób.

    Odpowiedz
    • marcogor

      dziękuję za komentarz, informacje takie uzyskałem od naszego przewodnika, o trudnościach z pozwoleniami

      Odpowiedz

Zostaw odpowiedź weekendwmalopolsce.pl Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TURYSTYKA – GÓRY – PODRÓŻE – BLOG ISTNIEJE OD II.2012

POSTAW KAWĘ MARKOWI

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pasma Górskie

Translate »