Pikuj – najwyższy szczyt Bieszczad zdobyty majową porą

Pikuj – najwyższy szczyt Bieszczad zdobyty majową porą

Drugi dzień mego majowego wyjazdu na Ukrainę, w ramach wycieczki oddziału PTTK Sanok upłynął na zdobywaniu Pikuja, najwyższego szczytu całego pasma Bieszczad. Pogoda na ten drugi dzień wędrówki od rana nadal była znakomita, choć prognozy zapowiadały popołudniowe burze. Po noclegu w dość przyjemnym hotelu w mieście Wołowiec, leżącym u stóp pasma górskiego Borżawy wyjechaliśmy wcześnie rano w kierunku Pikuja. Autokar dowiózł nas do miejscowości Biłasowica, skąd ścieżką znaną tylko naszemu przewodnikowi Panu Markowi wyruszyliśmy w góry. Szlak na szczyt rozpoczyna się przy głównej drodze Użgorod- Lwów, tzw. „olimpijce”. Podejście w bardzo ładnej scenerii łąk i pól uprawnych nie było zbyt wymagające. Z polan ponad wioską roztaczały się piękne widoki w stronę pasma Borżawy oraz Beskidów Skolskich. Łagodnymi wzniesieniami zdobywaliśmy wysokość wchodząc w pewnym momencie do lasu, który dał nam trochę ochłody od palącego słońca. Tak weszliśmy na Wielyki Menczył, skąd widać było część Łuku Karpat, którym szliśmy dzień wcześniej.

widok na część Łuku Karpat z okolic Wełykiego Menczyła

widok na część Łuku Karpat z okolic Wełykiego Menczyła

Na szczyt Pikuja było już stąd blisko, było troszkę stromo na podejściu w malowniczym jałowcowym gaju, ale po niecałych trzech godzinach wędrówki zdobyliśmy koronę Bieszczad! Pikuj bardzo ładnie prezentował się już z dołu, widziany z różnych miejsc na podejściu, ale widok samego wierzchołka zwieńczonego kamiennym obeliskiem i drewnianym krzyżem pośród wielu malowniczych skałek, porozrzucanych wśród soczystej wiosennej zieleni robił naprawdę mega wrażenie.  Wierzchołek jest bardzo rozłożysty, miejsca na nim dość nawet dla dużej grupy jaką weszliśmy na górę. Panorama dookoła ze szczytu jest niesamowita, widać nie tylko pobliskie szczyty Bieszczad Wschodnich, ale także leżące w oddali wierzchołki polskich Bieszczad. Doskonale prezentuje się także nieodległa Połonina Równa, czy Ostra Hora. Zobaczyć możemy też  dalsze pasma górskie Karpat Ukraińskich, jak Borżawa, Beskidy Skolskie, czy Góry Sanocko-Turzańskie. Wyśmienicie widać również zakończenie Łuku Karpat.

widok z Pikuja na koniec Łuku Karpat i Borżawę

widok z Pikuja na koniec Łuku Karpat i Borżawę

Spełniło się w końcu jedno z moich marzeń, zdobyłem najwyższy szczyt Bieszczad, wyższy o 42 metry od Tarnicy. Nie jeden raz stałem na najwyższym wierzchołku polskich Bieszczad patrząc w stronę Pikuja, w ten dzień było w końcu odwrotnie. Spędziliśmy tu długi czas delektując się pięknem, dzikością i spokojem tego miejsca. Mnie zwłaszcza cieszyło, że byłem tutaj w gronie przyjaciół, którzy także kochają górski świat. W tym miejscu dziękuję Natalii, Agnieszce, Joasi, Mariuszowi i Waldkowi za ten wspólny dwudniowy wyjazd. Oczywiście cieszy mnie również poznanie mnóstwa nowych, serdecznych górołazów. Niektórych spotkałem na Ukrainie już po raz drugi. Specjalne podziękowania dla naszego przewodnika z PTTK, Pana Marka Kusiaka , który dobrym tempem nas prowadził po nieznakowanych ścieżkach. Dzięki temu zobaczyliśmy bardzo dużo nowych terenów górskich.

autor na szczycie Pikuja

autor na szczycie Pikuja

Kiedyś trzeba było ruszyć dalej, w dół. Zeszliśmy na Połoninę Szerdowską, skąd mogłem obejrzeć Pikuja z drugiej strony. O pewnego czasu w oddali widzieliśmy oznaki burzy i deszczowe chmury, które otaczały nas. W tym momencie opady zbliżyły się do nas na tyle blisko, że przewodnik podjął decyzję o schodzeniu w dół do wioski, mimo, że wcześniej w planach było przejście jeszcze kawałka Łuku Karpat. To była dobra decyzja, gdyż niedługo po wejściu przez naszą grupę do lasu rozpętała się prawdziwa ulewa, połączona z wyładowaniami, co zmusiło nas do szukania schronienia w lesie przed burzą. Jak się okazało opady miały mieć charakter ciągły przez najbliższe kilka godzin, dlatego ruszyliśmy w dół, po przeczekaniu najgwałtowniejszych oznak burzy. Prowadziła nas wyraźna droga, więc czuliśmy się pewnie. Zejście po błotnistej, mokrej i śliskiej ścieżce nie należało do łatwych. Deszcz cały czas moczył nas z góry, a w dole największą przeszkodą były wezbrane nagle potoki. Kilka razy musieliśmy przekraczać ich nurty, co normalnie dałoby się uczynić suchą stopą, a w ten dzień musieliśmy robić to wpław, brodząc po kolana w potoku. Wiele razy moje buty zostały poddane działaniu wody, z każdej strony. Niektórzy próbowali omijać, przeskakiwać, ale nie zawsze się dało, gdyż idąc coraz dalej potoki były coraz większe.

górska przygoda, czyli przejście przez górski potok po ulewie

górska przygoda, czyli przejście przez górski potok po ulewie

Z takimi to przygodami dotarliśmy w końcu do schroniska „Zastawa Pikuj”, które okazało się niestety nieczynne, w trakcie przebudowy. W międzyczasie przeżyliśmy akcję szukania dwójki turystów, którzy zawieruszyli się gdzieś w trakcie zejścia. Wszystko dobrze się skończyło i tak dotarliśmy do wsi Husne Wyżne, gdzie czekał na nas autokar. Przemoknięci do suchej nitki, ale szczęśliwi i radośni, z wykonania planu, przebraliśmy się w suche ciuchy i rozpoczęliśmy drogę powrotną do Polski. To był już prawdziwy koniec naszej dwudniowej górskiej przygody z Bieszczadami Ukraińskimi. Dla mnie osobiście drugie już spotkanie z pięknymi górami po drugiej stronie granicy. Dzikość, cisza, brak tłumów turystów, nieznane ścieżki, odkrywanie na nowo, przemawiały do mnie bardzo skutecznie i skutkują zakochaniem w Karpatach Ukraińskich. Wiem, że do takich urokliwych miejsc będę powracał zawsze kiedy się tylko da. W ten drugi dzień przeszliśmy ponad 20 km przez „cudne manowce”, jak w piosence SDM. Nawet potężna ulewa, która nas dopadła przy zejściu nie zepsuła wesołego nastroju i przeżytego szczęścia. Oby były następne takie przygody. Z górskim pozdrowieniem

Marcogor

O autorze

marcogor

Bloger z Gorlic, górołaz opisujący swoje górskie wyprawy, zakochany w Tatrach, miłośnik górskich wędrówek i wszystkiego piękna natury. Góry to moja pasja i mój drugi dom.

6 komentarzy

  1. Artur

    Ładnie tam. Tereny mi zupełnie nieznane, zresztą polskie Bieszczady to też dla mnie zupełna nowość będzie jak w nie pojadę.

    Odpowiedz
  2. hotelferdynand

    Ja wybieram się dopiero w Bieszczady w Lipcu 😉

    Odpowiedz
  3. Marek K.

    Dzięki Marek 🙂 Za trzy tygodnie powtórka z tej trasy. A tydzień temu wróciłem z Czarnohory.

    Odpowiedz
  4. des ero

    Bardzo ciekawy opis. Gratuluję wycieczki. Zdjęcie też bardzo fajne. Polecam wynająć i posiedzieć kilka dni nad jeziorem. Warto tez zapoznać się z historią tego miejsca – dodatkowo poczuje się lepszy klimat

    Odpowiedz
  5. ewa

    Przeglądam ,czytam, wspominam. Piękno tych gór ujęte w słowa i obrazy. Trzeba wrócić. Dziękuje

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź Marek K. Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TURYSTYKA – GÓRY – PODRÓŻE – BLOG ISTNIEJE OD II.2012

POSTAW KAWĘ MARKOWI

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pasma Górskie

Translate »