Poszukiwanie złotej polskiej jesieni na Smereku i bieszczadzkich połoninach

Poszukiwanie złotej polskiej jesieni na Smereku i bieszczadzkich połoninach

Po trzech tygodniach niebywałej październikowej słoty w końcu zapowiadał się słoneczny weekend. Mimo dużego błota na szlakach nie mogłem usiedzieć w domu i wyruszyłem w poszukiwaniu oznak złotej, polskiej jesieni w Bieszczady. Przecież od dawna wiadomo, że tam jesień najpiękniej pokazuje swoją paletę barw. Chociaż ja uważam, że każde góry najlepiej się prezentują w jesiennych kolorkach, no może z wyjątkiem gór typu alpejskiego, gdzie zimowy wygląd dodaje im największego uroku. Tak więc korzystając z cudnej niedzieli wyjechałem rano w stronę bieszczadzkich połonin. Już podczas jazdy samochodem mogłem zaobserwować w kilku miejscach ładne poranne mgiełki.

uroki babiego lata

uroki babiego lata

Wczesnym rankiem dotarłem do Zatwarnicy, miejscowości zagubionej gdzieś na końcu świata. Leży ona nad Sanem i jej dopływami, po drugiej stronie pasma połonin, które turyści obserwują przeważnie z drogi Cisna – Ustrzyki Górne. Wieś przechodziła typową, związaną z wojenną zawieruchą na tych terenach historię. W roku 1946 została kompletnie spalona przez sotnię UPA, a ludność miejscowa wysiedlona w ramach wymiany ludności na radziecką Ukrainę. Po wojnie w Zatwarnicy rozpoczęły działalność ośrodki wypoczynkowe, leśniczówki BdPN oraz Lasów Państwowych. Stąd to właśnie, pozostawiwszy auto na parkingu przy muzeum Chata Bojkowska na samym końcu wioski ruszyłem na szlak. Znałem już te tereny, więc mój plan zakładał częściowo sentymentalny powrót w znane mi miejsca.

Zatwarnica i początek szlaku na przełęcz Orłowicza

Zatwarnica i początek szlaku na przełęcz Orłowicza

Wyruszyłem żółtym szlakiem, który bardzo długo prowadził wygodną leśną drogą wzdłuż potoku Głębokiego. Wkrótce doszedłem do budynków ośrodka Terenowej Stacji Edukacji Ekologicznej BdPN, gdzie jest kasa biletowa i trzeba było zapłacić za wstęp na teren parku. Dowiedziałem się od kasjerki, że można tutaj skorzystać z noclegu w miarę wolnych miejsc. To może być przydatna informacja dla spóźnionych turystów szukających możliwości noclegu. Już w tym miejscu otworzyły się widoki na główny grzbiet połonin, a zewsząd otaczały mnie cudowne barwy lasu. Trochę wyżej dotarłem do miejsca, gdzie jeszcze kilka lat temu stało harcerskie schronisko w Suchych Rzekach. Teraz nawet fundamenty, które pozostały po jego rozbiórce zostały zarośnięte przez chaszcze. Czuję wielki sentyment do tej lokalizacji, gdyż wiele lat temu spędziłem tu klimatycznego Sylwestra z grupą fajnych ludzi gór. Potem jednak parkowcy postanowili rozebrać stary budynek, ze względu na azbestowy dach.

budynek BdPN w Suchych Rzekach

budynek BdPN w Suchych Rzekach

Wędrowałem zatem dalej, zagłębiając się w kolorowy las. Genialnie prezentowała się cała usłana wielokolorowymi liściami ścieżka. Wznosiłem się szybko coraz wyżej, bo sam mogłem nadawać sobie takie tempo jak lubię, czyli dość mocne, ponieważ lubię szybko wyjść ponad las, by potem iść powoli i delektować się każdym górskim szczegółem, z których składa się to coś, co nazywamy magią gór. Choć jesienny las też czarował, jak o żadnej, innej porze roku. Minąłem nową wiatę turystyczną, których ostatnio tyle pobudowano w Bieszczadach i po chwili byłem już ponad lasem. Nad głową zobaczyłem błękit nieba i palące słońce, a dookoła wspaniałe widoki na okoliczne upstrzone wszystkim możliwymi barwami góry. Wielokolorowe lasy na połoninach, które miałem już w zasięgu rzutu beretem i falujące, suche trawy dopełniały tego obrazu raju.

połączenie szlaków poniżej przełęczy Orłowicza

połączenie szlaków poniżej przełęczy Orłowicza

Dotarłem na Przełęcz Orłowicza, gdzie spotkałem tłumy turystów, podążające tu z każdej strony. Tylko na moim dotychczasowym szlaku było pusto, minąłem tam zaledwie cztery osoby. Tutaj ludzie dochodzili z Wetliny, Smereka i Połoniny Wetlińskiej. Jest to szerokie siodło oddzielające Smerek od Szarego Berda w masywie Połoniny Wetlińskiej. Przełęcz Orłowicza jest jednym z najniżej położonych miejsc występowania połoniny w polskich Bieszczadach.

przełęcz Orłowicza i Smerek

przełęcz Orłowicza i Smerek

Po krótkim odpoczynku wystartowałem w dalszą drogę, by móc podziwiać jeszcze lepsze panoramy górskie. Im byłem wyżej, tym widoki, zwłaszcza na najbliższą Połoninę Wetlińską stawały się coraz wspanialsze. To był prawdziwy raj dla oczu, kto widział jesienne Biesy w pełnym, południowym słońcu, ten wie… Podczas podejścia na szczyt Smereka moją uwagę zwróciła dwójka ludzi, w mundurach z czasów pierwszej wojny. Okazało się, że to byli moi krajanie z Gorlic i miasta królewskiego Krakowa, odtwarzający cesarsko – królewski pułk strzelców górskich (kk. Landesschützen Regiment Nr 1 Trient, którzy zrobili sobie historyczny rajd. Ich ekwipunek był dokładnie taki, jak żołnierzy armii austro – węgierskiej z czasów I wojny św.

szwejkowie na szlaku

szwejkowie na szlaku

Mieli chłopaki co nieść w tym upale, ciężkie karabiny, plecaki, surduty i kije do podpierania. Mimowolnie stali się oni ulubieńcami tłumów. Prawie każdy chciał zrobić sobie z nimi pamiątkową fotkę. W końcu do rzadkości należą spotkania z cesarsko-królewskimi wojakami na górskim szlaku, w dodatku z jednostki, która na przełomie lat 1914-15 walczyła na połoninach tej właśnie góry Smerek. Ale to nie koniec niespodzianek tego dnia… Doszło też do dwóch spektakularnych spotkań z dawno nie widzianymi znajomymi górołazami. No ale podobno świat jest mały! Pozdrawiam koleżankę Elę i kolegę Jacka. Z takimi to przygodami wszedłem ostatecznie na wierzchołek Smreka – 1222 m. Udało mi się to już po raz trzeci. Pamiętam, że za pierwszym razem wiał tu niemiłosierny wiatr, który porywał ludziom odzież.

na wierzchołku Smereka - 1222 m

na wierzchołku Smereka – 1222 m

Tym razem było prawie spokojnie. Wiatr miał dotrzeć w te góry dopiero następnego dnia. Rozsiadłem się tu na długie chwile, rozsmakowując w boskich widokach. Zresztą, gdzie miałem się spieszyć? Nie miałem nic do roboty, poza krótkim dojściem do schroniska na nocleg. Smerek jest przedłużeniem na zachód grzbietu Połoniny Wetlińskiej. Na północ odbiega z wierzchołka długi grzbiet, który między innymi poprzez Wysokie Berdo, Siwarnę, Połomę i Tołstą ciągnie się aż po Jezioro Solińskie, wcinając się pomiędzy doliny Sanu i Solinki. Tędy właśnie miałem schodzić. Smerek ma dwa wierzchołki. Oddzielone są trawiastym obniżeniem, które przez miejscową ludność nazywane było dawniej Dołyną, zaś bardzo stromy północny stok Smereka – Ścianą. Północny, wyższy wierzchołek jest oddalony o kilkadziesiąt metrów od południowego i występuje w nim tzw. szczelina tensyjna. Na udostępnionym dla turystów wierzchołku południowym znajduje się żelazny krzyż w miejscu, gdzie piorun zabił turystę. Połoniny znajdujące się na północnych stokach Smereka jeszcze do lat 40. XX wieku stanowiły własność Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo w Rajskiem.

Połonina Wetlińska w pełnej krasie

Połonina Wetlińska w pełnej krasie

Z połonin Smereka rozciągają się szerokie panoramy widokowe. Z najwyższego punktu góry roztacza się dookólna panorama Bieszczadów i Gór Sanocko-Turczańskich, dlatego też nie mogłem sobie odmówić wejścia na te widokowe skałki.  Widać stąd Połoninę Wetlińską, pasmo graniczne z Wielką Rawką i Rabią Skałą, Pasmo Łopiennika i Durnej, Wysoki Dział z Wołosanią a także miejscowości Wetlina oraz Smerek. Widoczność tego dnia była tak wyśmienita, że mogłem dojrzeć nawet ukraińskie pasma, na czele z Pikujem, najwyższym szczytem całych Bieszczadów.

malownicze skałki Smereka i grzbiet zachodni

malownicze skałki Smereka i grzbiet zachodni

Po godzinnym szczytowaniu zszedłem z powrotem na siodło przełęczy, by zwrócić się w kierunku czarnego szlaku, który obchodził szczyt w drugiej strony. Po długim trawersie wierzchołka zagłębiłem się ponownie w lesie, od czasu do czasu ciesząc się z kolejnych panoram z licznych tu polan. Moja trasa wijąca się w mieszanym bieszczadzkim lesie pozwalała zapomnieć o całym świecie. Pod nogami szeleściły miliony brązowych, albo pożółkłych liści, które wyglądały jak drogocenny perski dywan, który natura rozwinęła przed mną. Czułem się jak w krainie baśni, albo bajkowym świecie. Nie wiadomo kiedy leśna dróżka wyprowadziła mnie na Wysokie Berdo, mało wybitny szczyt, który rozpoznałem tylko dzięki tabliczce na drzewie. Szedłem wciąż na północ, obniżając się łagodnie, by dotrzeć na kolejny niewybitny wierzchołek, zwany Krysową.

leśny dywan i rozejście szlaków na Krysowej

leśny dywan i rozejście szlaków na Krysowej

Tutaj czekała na mnie następna wiata turystyczna, gdzie ubawił mnie do łez napis wyryty na jednej z ław. Zacytuję go w całości, abyście też mogli się pośmiać! Brzmiało to tak…: „Jak jest ochota to i chłop chłopa wyłomota”, podpisane równie frywolnie: Reymont! Myślę, że to jednak nie ten Reymont, ale autor fantazję miał trzeba przyznać. Miałem ochotę z tego miejsca zaatakować jeszcze kolejne szczyty: Siwarną i Bukowinę, ale zwyciężył rozsądek, bo wyliczyłem sobie, że braknie mi dnia. Rozpocząłem więc zejście do Jaworca, gdzie moim celem była tamtejsza bacówka. Po chwili natrafiłem na tabliczkę informującą o ścince drzewa, a później to już była masakra…

zejście do bacówki Jaworzec, nie polecam tego błotka

zejście do bacówki Jaworzec, nie polecam tego błotka

Cały szlak zejściowy był zniszczony przez traktory, wszędzie błoto i tylko błoto, miejscami po kolana i bardzo ciężko było je obejść. Zatem totalna porażka… przypomniała mi się wyprawa sprzed lat, także w Bieszczady, w pasmo Otrytu, gdzie było podobnie. Pozłościłem się trochę na panów leśników, że zawsze niszczą szlaki, nie zważając, że komuś służą. Ale potem uznałem to za kolejną przygodę górską. Choć moje zdanie jest takie, że inaczej powinna wyglądać gospodarka leśna! Jeśli muszą robić zrywkę drewna, powinni się trzymać z daleka od szlaków turystycznych! Chcą zwozić drzewo niech robią sobie drogi, ale Lasy Państwowe to państwo w państwie, a PTTK zapewne nie ma nic do gadania… a gdyby tak płacili odszkodowania, to byłyby pieniądze na remont wysłużonych bacówek…

bacówka PTTK Jaworzec

bacówka PTTK Jaworzec ciągle w remoncie

Ulajdany po kolana dotarłem w końcu do mego noclegu, czyli bacówki PTTK w Jaworcu. Czekali tam na mnie mili gospodarze, którzy jak się okazało z końcem tego miesiąca kończą swą pracę tam. A przez chwilę bałem się, że mnie wpuszczą do środka za wygląd… Schronisko zostało zbudowane w latach 1974–1976 jako pierwsza bacówka w Bieszczadach. Bacówka wyposażona jest w węzeł sanitarny oraz bufet, ale nie jest zelektryfikowana; po zmroku uruchamiany jest agregat prądotwórczy. Niestety jest w trakcie niekończącego się remontu. Widać, że brakuje tu ręki prawdziwego gospodarza. Nie ma za to tłumów, bo docierają tu raczej tylko prawdziwi miłośnicy ciszy i spokoju. Tutaj naprawdę można uciec od cywilizacji i zgiełku świata. Kto nie boi się niewygód to miejsce dla niego.

wiata turystyczna na Krysowej

wiata turystyczna na Krysowej

Klimat tu jest jak za dawnych pionierskich lat turystyki. Samo położenie na terenie nieistniejącej wsi Jaworzec w dolinie Wetliny też dodaje uroku i tajemniczości lokalizacji bacówki. Choć od strony Cisnej i Kalnicy prowadzi tu normalna droga. Poznałem tu sympatyczną parę turystów z Warszawy, których serdecznie pozdrawiam. Reszta dnia minęła mi na czyszczeniu odzieży i obuwia. Musiałem to zrobić przy dziennym świetle. Potem była kolacja przy świecach… tak, tak, innego oświetlenia w bufecie brak i szybkie pójście spać. Chyba nigdy w życiu nie poszedłem tak wcześnie spać, ale cóż było począć jak nocowała nas tam trójka. Ja i parka… Dobrze, że miałem przy sobie niesamowitą lekturę, „magisterkowalski.blog historia przerwanej miłości”, którą mogłem poczytać przy zapalonych świecach, aż mnie oczy rozbolały.

jesienny las w Bieszczadach

jesienny las w Bieszczadach

To historia dwójki młodych, niezwykłych ludzi, nagradzanych sportowców i podróżników, kochających życie ponad wszystko, którzy spotykają się i zakochują w sobie. Facet to Tomek Kowalski, który zginął na Broad Peaku w 2013 r. A dziewczyna to Agnieszka Korpal, która opisała tę niesamowitą historię ich miłości, przeplatając swą opowieść wspomnieniami z jego bloga. To nie jest kolejna książka o Broad Peaku, lecz historia, jak piękne może być życie. To relacja o dwójce fantastycznych ludzi, którym góry zabiły miłość! Polecam na długie, zimowe wieczory. Książkę możecie zdobyć w wydawnictwie Stapis, które specjalizuje się w lekturach górskich.

płonące lasy i trawy Bieszczadów

płonące lasy i trawy Bieszczadów

Jutro zaś miałem poznawać tajemnice tej historycznej już wsi Jaworzec i kilku innych, ale o tym przeczytacie w kolejnych mych opowieściach. Na koniec zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć z wycieczki. Fotki udały się wyjątkowo cudnie, ale natura sama z siebie zaprezentowała mi całą swą rozległą paletę barw. To było bardzo miłe 15 km na górskim szlaku. Kolejny dzień miał przynieść większą wyrypę i znacznie więcej mniej przyjemnych emocji. Zapraszam też do czytania mych wcześniejszych bieszczadzkich opowiadań, jak np. o poprzednim wejściu na Smerek, czy też inne. Z górskim pozdrowieniem

Marcogor

 

O autorze

marcogor

Bloger z Gorlic, górołaz opisujący swoje górskie wyprawy, zakochany w Tatrach, miłośnik górskich wędrówek i wszystkiego piękna natury. Góry to moja pasja i mój drugi dom.

6 komentarzy

  1. Landesschütze Adalbert

    Czołem!
    Za tego Szwejka to powinniśmy się obrazić, bo Szwejk to był pijak i dezerter, a my jesteśmy tylko pijaki 😉 Żart oczywiście. A tak na serio to wolelibyśmy żeby mundur cesarsko – królewskiego piechura (i to górskiego w dodatku) nie kojarzył się tylko ze Szwejkiem i CK Dezerterami … Czas to wreszcie zmienić!

    Odpowiedz
  2. Landesschütze Adalbert

    Zapomniałem dodać, że blog bardzo mi się podoba, piękne zdjęcia! Na pewno będę tu często zaglądał 🙂

    Odpowiedz
  3. ela

    koleżanka ela pozdrawia i cieszy się ze spotkania ,do następnego 🙂

    Galeria piękna i pięknie opisana 🙂

    Odpowiedz
  4. Stanisław

    Ogniste jesienne Bieszczady… można „spłonąć” z wrażenia :-).

    Odpowiedz
  5. Estera

    Świetny wpis o Bieszczadach. Te góry zachwycają o każdej porze roku jednak jesień jest naprawdę magiczna co widać na pięknych zdjęciach :). Pozdrawiam

    Odpowiedz
  6. Thomas

    Ohh. jesień i Bieszczady… to najwspanialsze połączenie. Wszystkie góry o tej porze roku są najpiękniejsze 🙂

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TURYSTYKA – GÓRY – PODRÓŻE – BLOG ISTNIEJE OD II.2012

POSTAW KAWĘ MARKOWI

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pasma Górskie

Translate »