Wybierz stronę

Przez Gampen i Kapall na Bacherspitze oraz Malatschkopfa w Alpach Lechtalskich

Przez Gampen i Kapall na Bacherspitze oraz Malatschkopfa w Alpach Lechtalskich

Kolejną wycieczkę po Alpach rozpocząłem w miasteczku St.Anton am Arlberg. To miała być kolejna przygoda i odkrywanie nowych zakątków Alp Lechtalskich. Ta gmina położona jest na zachodzie Austrii, w kraju związkowym Tyrol, w powiecie Landeck. Leży poniżej ujścia Moosbachu do Rosanny, blisko granicy z krajem związkowym Vorarlberg. Zarazem jest jednym z największych ośrodków narciarskich tego regionu Austrii. Miejscowość rozwinęła się z przystanku na trakcie przez przełęcz Arlberg. Od 1824 przez przełęcz prowadziła utwardzona droga, a w latach 1880-1884 wybudowano linię kolejową (Arlbergbahn). W St. Anton am Arlberg rozegrane zostały Mistrzostwa Świata w Narciarstwie Alpejskim w 2001 r.. W ramach przygotowań poczyniono liczne inwestycje infrastrukturalne, m.in. wybudowano nowe obiekty sportowe i kolejki. Do zabytków należą kościół pw. Matki Boskiej Wspomożenia Wiernych (Mariahilf) z roku 1691, z zabytkowym wyposażeniem, rozbudowany w 1932 r., Thöni-Haus – dawna komora celna, najstarszy budynek w gminie oraz pomnik Juliusa Lotta, budowniczego Arlbergbahn. Dowiedziałem się także, że urodził się tu słynny narciarz zjazdowy Karl Schranz.

St.Anton am Arlberg

Przeszedłem przez miasteczko z parkingu dla autokarów chłonąc po drodze te informacje. Minąwszy kilka stacji kolejek dotarłem wraz z moją grupą pod wyciąg Gampen, jednak okazało się, że tego dnia nie kursuje i z podwózki wyszły nici. Ucieszyłem się, bo nie lubię takich atrakcji i mogłem z buta zrobić całe podejście. Ścieżka po ukwieconych łąkach, pośród pasącego bydła wyprowadziła nas szybko do górnej stacji kolejki Gampen. Ładnie stąd prezentowała się dolina z miastem i górujące nad nią szczyty. Niestety pogodowy niefart trwał nadal i górne partie gór były niewidoczne, a powyżej 2000 m leżał świeży śnieg, który pokrzyżował nasze optymistyczne plany. Wygodną ścieżką udałem się wyżej w kierunku wierzchołka Kapalla 2330 m, na którą oczywiście prowadził też wyciąg. Przed samym szczytem doszliśmy do budynku Kapallhaus, który również był zamknięty. Tu zaczynała się strefa śniegu.

ośnieżone szczyty z Gampen- 1850 m

Nasz przewodnik podjął bardzo odważną decyzję i postanowił, że idziemy trawersem u podnóża najwyższych szczytów w stronę schroniska Leutkircher Hutte. Tak też uczyniliśmy mimo niesprzyjających warunków. Mokry śnieg, chwilami woda i wszędzie ślisko, do tego wiele widocznych świeżych lawinisk. Nie martwiłem się o siebie, ale obawiałem, czy wszyscy w grupie dadzą sobie radę. Jak się okazało niepotrzebnie, to byli sami twardziele i nikomu krzywda się nie stała, ale przejście było bardzo emocjonujące i pełne przygód. Nie mieliśmy przecież sprzętu zimowego, bo nikt się nie spodziewał ataku zimy w środku lata. Już na siodle przełęczy Kapallsattel skręciliśmy w prawo, by iść w miarę na równej wysokości pokonując jednak liczne żleby, a potem wspiąć się na przełączkę pod Bacherspitze. Ja oczywiście nie mogłem sobie odmówić wejścia na sam wierzchołek na 2391 m, który był oznaczony słupkiem triangulacyjnym.

niełatwy trawers po świeżym śniegu z przełęczy Winterjochl

Po zejściu czekało na mnie jeszcze długie przejście do schroniska szerokim i wygodnie ułożonym z kamieni szlakiem. Minąłem budynek służb meteorologicznych i ładny krzyż na przełęczy Almajurjoch i dość szybko znalazłem się w wielkim kamiennym domu, czyli  Leutkircher Hutte, gdzie zrobiliśmy sobie dłuższy postój na obiad i rozgrzanie się. To duże schronisko ma fajny klimat i jest bardzo przytulne, zatem nie chciało się nam potem z niego wychodzić. Zwłaszcza, że czekał nas najtrudniejszy fragment trasy do przejścia. Od siodełka Winterjochl szliśmy bardzo blisko popod szczytami Hirschplejskopfa, Stanskogela i Bergleskopfa. Małe lawiniska, jeszcze świeże wzbudzały we mnie duże obawy, ale pocieszałem się, że śniegu jest niewiele i następne nie zejdą. Zwłaszcza strome podejście na kolejną przełęcz Schindlesattel, miejscami ubezpieczone dostarczyło mi dużo wrażeń. Stąd zejście na drugą stronę wydawało się jeszcze trudniejsze, więcej śniegu w bardzo pofałdowanym terenie, a wiadomo, że schodzi się trudniej. Trzeba było być bardzo skupionym, aby nie popełnić błędu. 

przełęcz Schindlesattel

Wszystkim udało się znowu bezpiecznie zejść, a gdy odwróciłem głowę zobaczyłem piękny wierzchołek Schindlekopfa, obok którego przechodziliśmy w śniegu po kostki, teraz cudnie wypiętrzony. Jeszcze kawałek przejścia granią i zobaczyłem w dole budynek kolejnego schroniska Kaiserjochhaus. Jego otoczenie jest naprawdę cudne, wróciła tu zieleń i skały o fantazyjnych kształtach na hali poniżej. Do tego genialny wierzchołek Malatschkopfa 40 minut drogi ze schroniska zwieńczony krzyżem, który bardzo przypominał mi nasz Giewont. Od razu zapragnąłem go zdobyć, a chwilę wahania rozgoniła szybko niezawodna koleżanka Ela, która pierwsza wyrwała się w jego stronę. Podejście było szybkie i ubezpieczone w końcowym fragmencie łańcuchem. Widok z góry, która górowała znacznie nad otoczeniem przyprawiał o zawrót głowy… Tuż obok potężne masywy Griesskopfa i Kreuzkopfa, nad malutkim stąd schroniskiem olbrzymy: Stanskogel i Fallesinspitze, a po drugiej stronie doliny wybitny wierzchołek Zwolferkopfa. W oddali zaś majaczyły najwyższe Roggspitze i Valluga, nasz niedoszły dzisiejszy cel.

schronisko Kaiserjochhaus pod masywem Griesskopfa

Było bosko i przepięknie na koniec tego dnia, to szczytowanie wynagrodziło nam dzisiejszy trud i nieznośną pogodę. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy i trzeba było po serii różnorakich sesji fotograficznych rozpocząć odwrót. W końcu czekało nas jeszcze zejście najkrótszym szlakiem w dolinę, ale to i tak było dwie godziny drogi. Okazało się, że reszta grupy wciąż przesiaduje w schronie, bo tylko w dwójkę zdobyliśmy najpiękniejszy szczyt tego dnia. Zatem był czas na gorąca czekoladę i ze zdwojoną energią rzuciłem się w końcu w pogoń za grupą. Schodziłem trasą wzdłuż biegu potoku Zelasbach, na którym co chwila tworzyły się ładne kaskady. Uwielbiam bystre górskie potoki i wszelakie wodne progi, gdzie nagle strumień przyśpiesza i wiruje. Dotarłem na koniec trochę zmęczony, bo trasa była tego dnia długa i męcząca do miejscowości Pettneu am Arlberg, czyli wioskę wcześniej niż był nasz start.

Pettneu am Arlberg

Pettneu am Arlberg leży w dolinie Stanz, przez którą przepływa Rosanna, pomiędzy pasmem Alp Lechtalskich na północy a pasmem Verwallgruppe na południu. Na południe od gminy góruje szczyt Hoher Riffler (3168 m n.p.m.), który wspaniale wyglądał w popołudniowym słońcu. Przez Pettneu przebiega Arlberg Schnellstraße (droga ekspresowa S16), z węzłem Pettneu. Nią tu dotarliśmy rano i mieliśmy wracać. Trzeba było jednak poczekać na wszystkich członków ekipy. Zatem wolnym krokiem udałem się na miejsce zbiórki zwiedzając miejscowość. Godne uwagi były trzy budynki: parafialny kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (Mariä-Himmelfahrt) z XIV wieku, wotywny kościółek na górze Kalvarienberg z 1784 i kaplica św. Sebastiana.

Malatschkopf dumny niczym Giewont

Również bardzo mi się podobały miejscowe budynki w stylu tyrolskim. Wiele domów z własnymi nazwami, jak w polskich uzdrowiskach. Na końcu wylądowałem w fajnej knajpce, gdzie z ochotą wypiłem lokalne piwo, które było jak miód dla strudzonego wędrowca. Ludzie z grupy w końcu się odnaleźli i mogliśmy potwornie zmęczeni odjechać na nocleg. Ten dzień choć fantastyczny dał nam popalić, ale nie żałuje ani jednej chwili. Powoli Alpy urzekały mnie tak jak nasze Tatry… Na koniec zapraszam do obejrzenia obszernej fotorelacji z wypadu i zachęcam do czytania poprzednich części alpejskiej sagi. Wkrótce będą następne, pozdrawiam również jak zawsze współtowarzyszy wyprawy. Z górskim pozdrowieniem

Marcogor

 

O autorze

marcogor

Bloger z Gorlic, górołaz opisujący swoje górskie wyprawy, zakochany w Tatrach, miłośnik górskich wędrówek i wszystkiego piękna natury. Góry to moja pasja i mój drugi dom.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TURYSTYKA – GÓRY – PODRÓŻE – BLOG ISTNIEJE OD II.2012

POSTAW KAWĘ MARKOWI

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pasma Górskie

Translate »