Wybierz stronę

Przez Połoninę Piszkonia na Negrowiec i dalej przez manowce Gorganów

Przez Połoninę Piszkonia na Negrowiec i dalej przez manowce Gorganów

Drugi dzień ukraińskiej przygody tego pamiętnego maja to było spotkanie z pasmem Gorganów, podobno najdzikszych gór Ukrainy. Tym razem udaliśmy się do miejscowości Synevir w pobliżu Kołaczawy, gdzie rozpoczyna swój bieg czerwony szlak na Połoninę Piszkonia, jedną z najurodziwszych i najrozleglejszych, jakie widziałem do tej pory. Samych kulminacji na jej grzbiecie było kilka, z najwyższą na szczycie Negrowca – 1709m. Teren chroniony jest tutaj przez Park Narodowy „Synevir”, mający chronić przede wszystkim największe jezioro Karpat Ukraińskich. Ale także niezwykle piękne tereny górskie o charakterze w dużej mierze połoninnej. Choć Gorgany jak nazwa wskazuje to przede wszystkim tereny występowania rumowisk skalnych (lokalnie zwanych gorganem (stąd nazwa), grechotem, maliniakiem).

Połonina Piszkonia

Połonina Piszkonia

Tak w ogóle Gorgany to pasmo górskie w południowo-zachodniej części Ukrainy, wchodzące w skład Beskidów Wschodnich, a dokładniej Beskidów Lesistych będąc ich najdzikszą częścią. Zbudowane są z fliszu, głównie z piaskowców. Charakterystyczne dla Gorganów są duże różnice wysokości względnych; poszczególne grupy górskie oddzielone są od siebie głębokimi dolinami rzek. Stoki gór są porośnięte gęstymi lasami bukowo-jodłowymi i świerkowymi, powyżej górnej granicy lasu – szczególnie silnie rozwinięte jest piętro kosodrzewiny, w partiach szczytowych natomiast występują pola złomisk, rumowisk skalnych, rzadko połoniny. Mi w ten dzień dane było przejść tę cudną część z Połoniną Piszkonia na czele.

na wierzchołku Jasenowca

na wierzchołku Jasenowca

Obszar ten od zawsze odznacza się niewielką gęstością zaludnienia, brak jest większych osad. Gorgany uważane są za jedne z najdzikszych gór Europy. Sporym utrudnieniem podczas wypraw są wysokie łany kosodrzewiny, które występują na większości szczytów. Brakuje tu również zagospodarowania turystycznego – z 30 przedwojennych polskich schronisk dzisiaj nie funkcjonuje ani jedno, tu i ówdzie pozostały tylko ich ruiny. Dopiero od niedawna zaczęto znakować szlaki turystyczne, mimo to jednymi z najlepszych punktów orientacyjnych pozostają przedwojenne słupki graniczne (biegła tu granica Polski z Czechosłowacją, a w 1939 r. z Węgrami).

połoninna część Gorganów

połoninna część Gorganów

Właśnie długi grzbiet Piszkonii oraz olbrzymi masyw Strimby naprzeciwko stanowi najbardziej oryginalną, a zarazem najwyższą grupę południowo-zachodniej, zakarpackiej części Gorganów. Ich wyniosłe i rozległe połoniny w niczym nie przypominają innych gorgańskich wierchów, których szczyty pokrywają rumowiska skalne i wielkie połacie kosodrzewiny. Grzbiet Piszkonii wyrasta znad doliny Terebli (na północ od Synewiru) i wznosi się stopniowo, początkowo w kierunku południowo-wschodnim, osiągając najwyższy punkt na szczycie Negrowca. Dalej grzbiet obniża się łagodnie ku wschodowi, aż do miejsca, gdzie nagle skręca na południe i wspina się na wierzchołek Jasnowca (1600 m n.p.m.), a następnie ciągnie się łagodnym łukiem na południowy zachód.

opad deszczu zbliża się do Negrowca

opad deszczu zbliża się do Negrowca

Ale po kolei,  moja trasa zaczęła się na moście w Synewirze, który nad rzeką Tereblją wprowadzał mnie w tereny parku narodowego. Stąd długa, ale łagodnie pnąca się w górę droga leśna prowadziła mnie wraz z grupą PTTK Sanok na czele z przewodnikiem przez znaczny okres czasu. Mijaliśmy odbicia ścieżek do nieciekawego Dzikiego Jeziora i  muzeum lasu i spławu drzewa. W pewnym momencie wygodna droga się skończyła i wyszliśmy z lasu na zbocze połoniny. Wiedziałem, że dopiero teraz się zacznie cudowna wędrówka… I tak było, po przystanku pod wyrosłym tu nagle krzyżem, który ładnie wkomponował się w tę uroczą polanę, szybko dotarliśmy nadal wygodnym czerwonym szlakiem na grzbiet Połoniny Piszkonia. Tabliczka na szczycie wskazywała, że osiągnęliśmy wierzchołek Piszkonii. Rozpoczęła się najprzyjemniejsza, graniowa część wycieczki. Któż by nie chciał iść, ciągle iść rozległą połoniną, z widokami na wszystkie strony…

na szczycie Negrowca-1709 m

na szczycie Negrowca-1709 m

Przede mną pojawiały się dość szybko kolejne kulminacje łagodnego, trawiastego grzbietu, miejscami okraszonego płatem śniegu. Najpierw wszedłem więc na Małą Gropę, a kilka minut później na Jasenowca, z widocznym z daleka krzyżem. Panoramy były doskonałe, ale pogoda zaczęła się psuć i pokropiło mnie pierwszy raz tego dnia. Zatem dość żwawym tempem zdobyliśmy jeszcze Wielką Gropę, by równie szybko stanąć na Negrowcu, najwyższej zdobyczy tego dnia. Niestety burza, która od pewnego czasu nas okrążała dopadła nas w tej najgorszej chwili- podczas szczytowania. Musieliśmy salwować się szybką ucieczką w dół, w strugach deszczu, na przełęcz przed kolejnym szczytem. Z tego powodu ominęliśmy potężny masyw Horba, który nęcił i pociągał swoim pięknem. Szlak trawersował jego zbocze i łatwo, mimo ulewy dotarliśmy na siodło przełęczy.

kolosy Horba i Negrowca

kolosy Horba i Negrowca

Tu opady ustały, a ja mogłem podziwiać niezwykle, przeorane żlebami i uskokami oraz rowami zbocza potężnego Negrowca. W dole cudnie prezentowały się podobnie jak dzień wcześniej zielone doliny i nieliczne wioski tej dzikiej krainy. Ścieżka prowadziła nas dalej na wierzchołek Barwinoka, gdzie musiałem pożegnać niesamowite widoki i stromo zejść lasem w dół. Tutaj dopiero rozpoczęła się zabawa. Błotnisty po deszczu szlak dał się nam we znaki i wielu z nas zaliczyło tu upadki! Po nieciekawym, stromym zejściu dotarliśmy na polanę, skąd świetnie widać było rumowiska skalne, słynne gorgany, rozrzucone na górskim zboczu. Dalsza część wędrówki była już łatwiejsza. Schodziliśmy rozległymi polanami i łąkami Mykulovca, aż obniżyliśmy się wygodnie na tereny uprawne wsi Kołaczawa, którą już poznałem wcześniej.

Połonina Krasna z Topasem z łąk nad Kołaczawą

Połonina Krasna z Topasem z łąk nad Kołaczawą

Na koniec pozostała nam przeprawa przez pastwisko z bykiem w roli pilnującego stado krów oraz tradycyjnie przez potok, który po opadach rozlał się po całej szerokości kamienistej drogi. Ale za to do samego końca towarzyszyły nam genialne widoki na Połoninę Krasną, którą już poznałem i potężny masyw Strimby, którą miałem poznać kolejnego dnia wyprawy. Ale o tym przeczytacie w następnej odsłonie mej ukraińskiej opowieści. Na dole, we wsi czekał na nas autokar, który miał nas zawieźć do hotelu. Na koniec zapraszam do obejrzenia także fotorelacji z tego wypadu. Mimo krążącej burzy było rewelacyjnie, a widoczki fenomenalne. To się nazywa prawdziwie górska przygoda. Wszystko ma swój urok w górach, nawet chmury i obłoczki oraz deszcz, no może poza mgłą, która nie leży pod nami, tylko przed nosem… Z górskim pozdrowieniem

Marcogor

 

O autorze

marcogor

Bloger z Gorlic, górołaz opisujący swoje górskie wyprawy, zakochany w Tatrach, miłośnik górskich wędrówek i wszystkiego piękna natury. Góry to moja pasja i mój drugi dom.

1 komentarz

  1. Stefania

    Jak zwykle- niezwykle poetycko o pięknych i dzikich miejscach na Ukrainie. Z niecierpliwością czekam na część trzecią. Spodziewany dreszczyk emocji związany z wszechotaczającą burzą.

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź Stefania Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TURYSTYKA – GÓRY – PODRÓŻE – BLOG ISTNIEJE OD II.2012

POSTAW KAWĘ MARKOWI

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pasma Górskie

Translate »