Przez przełęcze Dolič i Luknja do Tržaškiej Kočy i Doliny Vrata

Przez przełęcze Dolič i Luknja do Tržaškiej Kočy i Doliny Vrata

Po wypoczynku w Domu Planika po zejściu z Triglava rozdzieliłem się z ostatnim współtowarzyszem, który postanowił nocować tutaj wysoko w górach i ruszyłem sam w kierunku schroniska Tržaška koča na Doliču. To był mój pierwszy raz, gdy zostawałem sam na sam z Alpami, więc czułem olbrzymi dreszczyk emocji. Miałem sam spędzić w tych odległych górach kilka najbliższych godzin. Czułem euforię i radość, że to się dzieje naprawdę! Schodziłem lekko w dół, trawersując zbocze kolejnego górskiego olbrzyma Rjavca. Z każdym kolejnym krokiem, gdy ludzi było coraz mniej czułem narastające szczęście i w końcu, gdy zostałem zupełnie sam poczułem bez reszty smak prawdziwej przygody. Sam, w Alpach Julijskich, prawie tysiąc kilometrów od domu, bez dokładnej mapy, można było poczuć smak wolności… no, ale przecież dlatego między innymi chodzimy po górach! 

Velska Dolina z Domem Vodnika na zbliżeniu

Velska Dolina z Domem Vodnika na zbliżeniu

W kilku trudniejszych miejscach pojawiła się stalowa lina, choć ja trudności żadnych tam nie poczułem. Cały czas spoglądałem na wierzchołek Triglava, którego obchodziłem już z trzeciej strony. W pewnym momencie zniknął za potężnym masywem Rjavca, ale ukazały się moim oczom inne równie piękne panoramy, nieznanych jeszcze dla mnie szczytów. Nad otoczeniem górowała kopuła Smarjetnej Glavy, góry o fantazyjnych kształtach. Natomiast w dole cały czas kusiła mnie głębia cudnej Doliny Velskiej, gdzie pośród soczystej jeszcze zieleni wybijało się ładnie położone na wypłaszczeniu doliny schronisko Vodnikov Dom, gdzie udał się mój druh z wyprawy. A nad nimi górowało surowe oblicze strzelistego masywu Tosca, który podobno jest świetnym punktem widokowym na Triglava i jego najbliższe otoczenie. Z Tosca można dojrzeć trzy wierzchołki Trójgłowego ( Triglava ), tj. szczyty Triglav, Mały Triglav i Rjavec w odpowiedniej kompozycji i układzie, tak że wyglądają jak jedna trójwierzchołkowa góra.

trawers masywu Rjavca z Domu Planika

trawers masywu Rjavca z Domu Planika

Nagle doszedłem na skraj kotliny, gdyż mój szlak niespodziewanie zaczął się znacznie obniżać. Wkrótce dotarłem na dno kotliny otoczonej ze wszystkich stron olbrzymimi górami. Przez chwilę zdawało mi się, że znalazłem się w miejscu bez wyjścia i będę musiał zawrócić. Ale najpierw delektowałem się niezwykłością tej lokalizacji. Otaczały mnie cudowne strzeliste szczyty, nad nimi górowało błękitne niebo z gorącym cały czas słońcem. Gdzieś z prawej strony majaczyły partie szczytowe Triglava, mej dumnej zdobyczy z tego właśnie dnia. A sama kotlina była też niezwykła. Cała wypełniona setkami napisów ułożonych z kamieni, zapewne przez wielu turystów z fantazją.

niezwykła kotlina między masywem Rjavca, a Šmarjetnej Glavy

niezwykła kotlina między masywem Rjavca, a Šmarjetnej Glavy

Odszukałem w końcu dalszy przebieg szlaku i właśnie z podejścia w górę najlepiej było widać mozaikę przeróżnych kamiennych napisów. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego, a chodzę przecież po górach 25 lat… Znowu więc musiałem się dość sporo wznosić do góry, co mnie zaskoczyło, w końcu miałem za sobą już 1800 m podejścia i trochę zejścia rozłożonego na dwa dni. Dałem jednak radę, nie trwało to ostatecznie długo, po kilku minutach znowu rozpoczął się długi trawers po prawie płaskim terenie. Moja droga i tak górowała nad wijącą się w dole Velską Doliną. Tamtędy też wiodła ścieżka w kierunku schroniska Tržaška koča. Dolinę zamykały wspaniałe kolosy: Mišeljski Konec (2464m), Mišelj vrh (2350m) i Miseljska Glava (2273m). Między nimi wiła się stroma ścieżka wyprowadzająca na przełęcz wieloma zakosami. Zamarzyłem w tamtej chwili, żeby kiedyś tu powrócić i wspiąć się tam, prosto pod niebo.

przełęcz widziana ze szlaku do schroniska Koča na Doliču

przełęcz widziana ze szlaku do schroniska Koča na Doliču

Zapatrzony w niezwykłe piękno wapiennych skał dotarłem niepostrzeżenie do schroniska, zwanego też  Koča na Doliču. Leży ona właśnie tuż nad siodłem przełęczy Dolič, a w górze wznosi się nad nim zdawać by się mogło niebotyczny wierzchołek Kanjavca (2569m). Tržaška koča na Doliču leży zaś na wysokości 2151 m i otworzona jest tylko w sezonie letnim. W dole wiła się zielona Dolina Zadnjica , która zachęcała do zanurzenia się w jej ciepłym, kolorowym wnętrzu, ale moje plany były inne. Obejrzałem dom, bardzo schludnie utrzymany, a zarazem oblężony przez turystów i ruszyłem dalej. Przede mną była jeszcze daleka droga do noclegu. W prawo rozpoczynał się stromy szlak na Triglav, a ja rozpocząłem szybkie zejście w dół doliny.

schronisko Tržaška koča na Doliču

schronisko Tržaška Koča na Doliču

Co chwila oglądałem się za siebie, by podziwiać coraz mniejszy budynek schroniska położonego na skraju urwiska, czyli, stromego siodła Dolič. Przechodziłem wąskimi ścieżkami, tuż nad urwiskami opadającymi nagle do doliny. Nieraz była ona przyklejona wprost do skał, a czasami drogę ułatwiały metalowe mostki przykryte żwirem. Z mojej trasy genialnie prezentowały się podcięte, ostre ściany Vršaca nad Zadnjico (2194m). Schodziłem coraz niżej, a jej wapienne zbocza cieszyły niesamowicie me oczy. Mijałem nawet turystów, którzy tym późnym popołudniem podchodzili na nocleg w chacie powyżej. Z prawej strony cieszył oko poszarpany i poprzecinany wieloma żlebami masyw Vrha Zelenica.

niesamowita sceneria drogi zejściowej z przełęczy Dolic

niesamowita sceneria drogi zejściowej z przełęczy Dolić

W pewnym momencie doszedłem do monotonnych zakosów, które długimi odcinkami prowadziły po nieciekawym żwirku. Jako, że były tam skróty skorzystałem z kilku by przyspieszyć zejście. I to był mój olbrzymi błąd! W ten sposób minąłem odbicie szlaku na przełęcz Luknja! Zorientowałem się, że coś jest nie tak będąc już w lesie na wysokości 1300 m. Zapytałem o drogę turystów schodzących w dół jak ja i oni potwierdzili moje przypuszczenia! Byłem już naprawdę bardzo zmęczony, kończył mi się zapas wody, a tu okazało się, że muszę podchodzić ponownie 400 m w górę na przełęcz. Do tego doszło niemiłosierne słońce, które przypiekało zachodnie zbocza, którymi przyszło mi wędrować w górę. Dopadł mnie pierwszy tego dnia kryzys. Szczerze muszę przyznać, że resztkiem sił udało mi się dotrzeć na siodło Luknja leżące na wysokości 1758 m. Bardzo pomógł mi w tym pewien sympatyczny turysta z Włoch, który też zmierzał w tę samą stronę. Okazał się znawcą tych gór, które bardziej cenił niż zatłoczone Dolomity. Dojścia na przełęcz broniły nawet oberwane niedawno żółte skały. Ale udało się minąć i tę przeszkodę.

niesamowite zakosy na zejściu do Doliny Zadnjica

niesamowite zakosy na zejściu do Doliny Zadnjica

Na przełęczy uspokoiłem się, że nie będę musiał spać w górach, gdyż zobaczyłem mój cel –  Aljażev Dom, gdzie zamierzałem dotrzeć na nocleg. Posiliłem się resztkami prowiantu, by nabrać sił przed stromym, niebezpiecznym zejściem po niekończących się piargach w dół. Wiedziałem jednak, że muszę to zrobić, choćbym nawet musiał schodzić po zmroku. W plecaku miałem przecież czołówkę, jak zawsze zresztą… turysta nigdy nie może być pewien, co go spotka w górach i jakie przygody mogą mu się przydarzyć, zwłaszcza w samotnej wędrówce. Podziwiałem jeszcze chwilę widok na wznoszący się nad przełęczą szczyt o wdzięcznej nazwie Bovški Gamsovec, by rozpocząć ryzykowne zejście. Dodam tylko, że z tej góry rozpościera się boska panorama na Triglav i jej słynną, północną ścianę. Z siodła wiódł także najtrudniejszy szlak na Triglava, via ferrata dla wprawnych, zwana Plemenice. Zobaczyłem zatem Triglav od czwartej, ostatniej strony.

zejście z przełęczy Luknja do Doliny Vrata

zejście z przełęczy Luknja do Doliny Vrata, w dole widać dach biwaku

Przyznam, że nigdy nie szedłem po takich olbrzymich polach piargów. Ścieżka wijąca się zakosami w dół, później rozchodziła się na kilka odnóg. Widocznie każdy schodził jak mu było lepiej. W pewnym momencie pojawiło się nie wiadomo skąd stadko dzikich kozłów, które jak pędziwiatry przebiegły po rumowiskach skalnych, na których ja zjeżdżałem jak dziecko. Szlak był naprawdę bardzo sypki i ruchomy, a moje siły na wyczerpaniu. W pewnym momencie minąłem znajdujący się po lewej biwak pod Lunkją, schowany w lesie, w który się zagłębiłem. Tutaj z kolei było dla odmiany cholernie ślisko na licznych korzeniach drzew, gdyż promienie słońca przestały tu już operować. Ostatecznie dotarłem do wygodnej drogi na skraju potoku Bistricy, gdzie trasa była już łatwiejsza i bardziej płaska.

strome, piarżyste zejście z przełęczy Luknja

strome, piarżyste zejście z przełęczy Luknja

Zapewne, gdyby nie ogromne zmęczenie po dwóch dniach wędrówki z olbrzymimi przewyższeniami, nie uważałbym tego przejścia za wymagające. Ale mnie po dwunastu godzinach drogi stopy odmawiały posłuszeństwa. Końcówka mej trasy była na szczęście już łagodna i tuż przed zmrokiem udało mi się dotrzeć na nocleg do schroniska Aljażev Dom. To miejsce było mi już znajome i jakże bezpieczne dla mego zmęczonego ciała. Na dodatek czekał tu na mnie współtowarzysz wycieczki, który zszedł z Triglava najkrótszą drogą. Mogłem w końcu wyciągnąć nogi i wypić piwo, aby uczcić sukces. W końcu szczęśliwie zakończyła się moja przygoda ze zdobywaniem najwyższego szczytu Alp Julijskich.

super warunki w pokojach w Aljażev Dom

super warunki w pokojach w Aljażev Dom

W tym schronisku warunki były jak się patrzy. Mogłem wziąć w końcu kąpiel, choć trzeba było zapłacić osobno za ciepłą wodę. Zjadłem też gorącą kolację i poczułem, że wracają mi siły. Została mi jeszcze do zrobienia higiena stóp i byłem znów gotów na kolejne wyzwania… Niestety to był koniec tej alpejskiej przygody, przed południem mieliśmy wracać do kraju. Po drodze zwiedzaliśmy kilka interesujących miejsc, ale o tym może napiszę kiedyś. To było moje pierwsze tak poważne spotkanie z Alpami i dziękuję wszystkim, dzięki którym się tu znalazłem. Współtowarzyszom wyprawy za zaproszenie i wspólną walkę z własnymi słabościami. Pogoda dopisała, bo wstrzeliliśmy się w okienko pogodowe i było cudownie. Mam tylko nadzieję, że tu kiedyś powrócę, bo wapienne góry są najpiękniejsze.

boski widok na zerwy Vrsaca nad Zadnjicą

boski widok na zerwy Vrsaca nad Zadnjicą

Na koniec zapraszam Was drodzy czytelnicy do obejrzenia obszernej galerii zdjęć z wypadu. Zdjęcia znajdziecie też w osobnych albumach w zakładce w menu głównym. Zachęcam również do przeczytania wcześniejszych, trzech części mej opowieści o zdobywaniu najwyższej góry Słowenii. Jest tu cudnie, naprawdę warto się wybrać, choć droga daleka z Polski, to szczyt fantastyczny i praktycznie w zasięgu każdego wprawnego turysty, który tylko nie ma uczulenia na ekspozycję. Oczywiście dobra kondycja to podstawa, bo 1800 m podejścia na wierzchołek to już jest wyzwanie dla organizmu. Było mega cudnie, ale się skończyło. Pora wrócić w krajowe, niższe góry, górki i pagórki. Wkrótce więc następne opowieści, bo wszystkie góry świata są cudne. Z górskim pozdrowieniem

Marcogor

O autorze

marcogor

Bloger z Gorlic, górołaz opisujący swoje górskie wyprawy, zakochany w Tatrach, miłośnik górskich wędrówek i wszystkiego piękna natury. Góry to moja pasja i mój drugi dom.

2 komentarze

  1. ela

    Pieknie opisane i pokazane 🙂 dzięki 🙂

    Odpowiedz
  2. Aga

    Szczerze zazdroszczę Ci tego Triglava! Dawno, dawno temu będąc przejazdem w Jesenicach, zrobiliśmy sobie wycieczkę z Mojstrany na Luknję. Do dziś pamiętam zachwyt (i respekt), który wzbudziły w mnie te niemal pionowe ściany. Nasze Tatry przy tych olbrzymach wydawały się takie… kieszonkowe;-) Pozostał żal, że te 20 lat temu nie było cyfrówek, a w aparacie zostało nam jedynie 5 klatek. 5 klatek na Alpy! w dodatku takiej sobie jakości. Dlatego dzięki Ci za te przepiękne zdjęcia! Pozdrawiam, Aga

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TURYSTYKA – GÓRY – PODRÓŻE – BLOG ISTNIEJE OD II.2012

POSTAW KAWĘ MARKOWI

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pasma Górskie

Translate »