Zielono mi, czyli malowniczym szlakiem przez Połoninę Krasną, z Kołaczawy na Topas

Zielono mi, czyli malowniczym szlakiem przez Połoninę Krasną, z Kołaczawy na Topas

Po dwóch latach udało mi się powrócić na zieloną Ukrainę. Jak piękny to kraj przekonał się każdy, kto tam już bywał. Olbrzymie rozległe pasma Karpat Ukraińskich robią kolosalne wrażenie. Udało mi się być teraz w samym sercu tych gór. Karpaty o tej porze roku, majową porą są zielone, wilgotne i gorące, jak rajski ogród. Spotkałem tam wszystkie odcienie zieleni, słońce i deszcz, przedeptałem cudne, niekończące się połoniny. Spróbowałem swych sił na stromych podejściach, bo przewyższenia są tam znaczne, zobaczyłem niezliczone ilości dzikich, rzadko odwiedzanych szczytów. Obejrzałem także odcięte od cywilizacji wioski i miejscowości, w których czas jakby sie zatrzymał w minionej epoce. Te sielankowe krajobrazy przypomniały mi lata dzieciństwa, gdy wszystko było takie proste, a także prymitywne, co oznaczało pełną prostotę i beztroskę życia.

zielone Karpaty Ukraińskie

zielone Karpaty Ukraińskie

Tęsknimy obecnie za takim nieskomplikowanym światem, bez stresu, pośpiechu i niepotrzebnego zgiełku. A górskie pejzaże, jakie dane mi było dojrzeć dzięki dobrej pogodzie i widoczności sprawiły, że zakochałem się w nich na zawsze. Praktycznie dziesięć procent Karpat leży na Ukrainie i wiem, że to będą me tereny łowieckie na lata. Tam łatwo o dzikość serca i zapomnienie, ucieczkę od cywilizacji, a to ważny aspekt mego górskiego wędrowania. Cóż poradzić, jak pierwsza miłość Tatry schodzona już wzdłuż i wszerz. Poza tym ten boom i zgiełk tamże skłania mnie ku pustym, nieuczęszczanym szlakom i bezdrożom ukraińskim. Dodam jeszcze, że nawet drogi dojazdowe tam poprawiają, jakby zrozumiano, że warto stawiać na turystykę. Więc jedźcie na zieloną Ukrainę, póki karpackie ścieżki są jeszcze puste, a nieraz trzeba poczuć się jak prawdziwy odkrywca i wytyczać własne. Zawsze o tym marzyłem, a tam to jeszcze jest możliwe, choć już zapewne niedługo, bo znakowanych szlaków przybywa mnóstwo. Ale wróćmy do pierwszego dnia wędrówki w czasie mej czterodniówki podczas długiego weekendu.

koliba w Kołaczawie, na końcu wsi, początek naszego szlaku

koliba w Kołaczawie, na końcu wsi, początek naszego szlaku

Tego dnia dotarłem wraz z wycieczką z PTTK Sanok, w otoczeniu samych wspaniałych ludzi, górołazów, którzy zdeptali w dużej części znaczne połacie Karpat do wsi Kołaczawa, będącej bramą do górskiego raju. Stąd wychodzi bardzo wiele szlaków turystycznych, czy nieoznakowanych ścieżek w Gorgany, czy na Połoninę Krasną. Ale wszystkie znał nasz doskonały przewodnik – Marek . Autokar dowiózł nas na sam koniec bardzo długiej wioski, gdzie rozpoczęła się nasza przygoda. Mieliśmy ruszyć w kierunku Połoniny Krasnej i tak się stało.

początek szlaku z Kołaczawy na przełęcz Przysłup

początek szlaku z Kołaczawy na przełęcz Przysłup

Początkowo trasa przebiegała drogą wzdłuż potoku lub jego środkiem, ale dało się przejść lawirując między kamieniami. Malownicza droga pośród urzekającej zieleni wyprowadziła nas szybko na przełęcz Przysłop, gdzie stoi kamienny krzyż, kilka ławek, nawet wiata turystyczna oraz drogowskaz. Tu miała rozpocząć się prawdziwie górska extrema, ale wcześniej syciłem swe oczy genialnymi widokami na góry we wszystkich odcieniach zieleni. Ach te łąki umajone, jak kobieta upiększone!

na przełęczy Przysłup, z Kołaczawą w dole

na przełęczy Przysłup, z Kołaczawą w dole

Rozpoczęło się bardzo strome podejście, praktycznie na „krechę” na grzbiet połoniny, utrudnione dodatkowo nieokiełznaną przyrodą, która wprost zarosła i tak wąską ścieżkę. Ale przecież takie wyzwania kształtują nasze górskie charaktery. Za to po wyjściu z lasu na szeroką drogę, która prowadziła mnie już na sam szczyt ukazały się dookoła mej głowy tak urzekające widoki, że szybko zapomniałem o bólu nóg! A z każdym metrem podejścia na szczyt pogłębiały się one i objęły w końcu panoramę gór, zdawać by się mogło, ciągnące się kilometrami dookoła. Na przełęcz szliśmy żółtym szlakiem, potem stamtąd zielonym, a teraz miał nas prowadzić czerwony po grani głównej Połoniny Krasnej. W lewo szło się na najwyższą jej kulminację, my poszliśmy w prawo, by już łatwo i przyjemnie osiągnąć wierzchołek Topasu- 1548m. Jest on z daleka widoczny, bo stoi na nim olbrzymia metalowa wieża, nikt nie wie po co… Przewodnik pokazał nam widoczne szczyty z każdej strony świata, po raz pierwszy dojrzałem Howerlę i Popa Iwana oraz  Pikuja zdobytego dwa lata wcześniej. Poczułem się jakbym był w sercu ukraińskich Karpat, ponieważ było widoczne, aż 18 pasm górskich!

na szczycie Topaza

na szczycie Topasa

Długo trwała biesiada na szczycie i podziwianie widoków. Zrobiłem niezliczoną ilość zdjęć, które możecie podziwiać w galerii z wyprawy. Później rozpoczęło się przyjemne zejście długim ramieniem połoniny, cały czas wśród euforystycznych pejzaży górskich i sielankowych krajobrazów. Szliśmy, szliśmy zdaje się bez końca wśród tych jakby malowanych widoczków, by dotrzeć na niski wierzchołek Krasnego Wierchu. Za mną było strome podejście i 500m łagodnego zejścia oraz najprzyjemniejsza wędrówka grzbietem Połoniny Krasnej. Do Kołaczawy zeszliśmy ostatecznie dziką, stromą ścieżką, do tego bardzo błotnistą, gdzie niestety doszło do kilku upadków i drobnej kontuzji nadgarstka koleżanki z grupy, która była jednak bardzo dzielna. Zatem w dobrej formie cała nasza wielka ekipa zeszła do wsi, gdzie czekał autokar i zimne, upragnione piwo! Kto się wygrzał na górskim szlaku, wie jak smakuje taki napój… zwany wtedy po wzmożonym wysiłku nektarem bogów.

grań Połoniny Krasnej z widoczną wieżą na Topazie

grań Połoniny Krasnej z widoczną wieżą na Topasie w środku

To był już koniec fantastycznej wycieczki. Pogoda dopisała, widoki były niesamowite, poznałem wielu wspaniałych ludzi, którzy przemierzyli znacznie więcej gór ode mnie i ciesze się, że mogłem odbyć z nimi wiele konstruktywnych rozmów, gdzie warto jechać i co zwiedzić. Bardzo jestem radosny, że powróciłem na zieloną Ukrainę, póki tam spokojnie myślę tam powracać. W chwili obecnej nie ma czego się bać, ludzie też bardzo przyjaźni, drogi coraz lepsze, szlaki wytyczone. Wkrótce przeczytacie kolejne odsłony mej ukraińskiej opowieści. Narazie zapraszam do obejrzenia fotorelacji z tego szczęśliwego dnia. I dziękuję przewodnikowi za dobrą wyrypę i piękną trasę. Pozdrawiam także wszystkich uczestników wycieczki, z różnych stron kraju. Oby do następnego razu. Możecie zajrzeć również do innych tekstów o Ukrainie tutaj i tu. Z górskim pozdrowieniem

Marcogor

wierzchołek Topaza-1548m, Połonina Krasna

wierzchołek Topasa-1548m, Połonina Krasna

PS. Przepraszam czytelników za dłuższą ciszę na blogu, ale maj to taki cudny miesiąc, że spędzałem go w górach do utraty sił!

 

 

 

O autorze

marcogor

Bloger z Gorlic, górołaz opisujący swoje górskie wyprawy, zakochany w Tatrach, miłośnik górskich wędrówek i wszystkiego piękna natury. Góry to moja pasja i mój drugi dom.

2 komentarze

  1. Asia

    Bardzo podobają mi się zdjęcia krajobrazów jakie zrobiłeś!

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź Asia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TURYSTYKA – GÓRY – PODRÓŻE – BLOG ISTNIEJE OD II.2012

POSTAW KAWĘ MARKOWI

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pasma Górskie

Translate »