Zimowa Babia Góra po raz n-ty

Zimowa Babia Góra po raz n-ty

Na Babiej Górze, najwyższym szczycie Beskidów byłem wiele razy, że sam się już gubię w rachubach. Jednak ta góra jest wyjątkowa z racji panoramy najlepszej w całej Polsce i z powodu swego klimatu. Widoki tam trafić jest bardzo ciężko, bo inna jej nazwa to „Matka niepogody” i na dwanaście chyba wejść tylko parę razy pogoda była super i panoramy też, zazwyczaj jest odwrotnie. Ale na górę, zwaną także „Królową Beskidów” zawsze warto wejść. W końcu w Beskidach nie ma większego wyzwania. Tym razem wybrałem się tam w marcową pogodę z moją niezawodną grupą przyjaciół i górskich kompanów, czyli Gorlicką Grupą Górską. Pogoda dopisała, nie licząc podmuchów wiatru na grani szczytowej, który momentami chciał nas zepchnąć z podejścia na wierzchołek. Niestety będąc już na samym Diablaku szczyt przykryła chmura, która zamknęła nam możliwość podziwiania widoczków.

zoomik na Sokolicę z Kępy

Ale nie narzekaliśmy na nie w czasie podejścia, jak i zejścia. Jeśli było widać pobliskie Pilsko, Cyla, Mosorny Groń i Policę oraz również w oddali Wielkiego Chocza, Skrzyczne, Zalew Orawski i Jezioro Żywieckie , to znaczy, że nie było źle. Najbardziej dawał się we znaki bardzo mocny wiatr, który przewiał nas na wylot. Ponadto widok na ukochane Tatry też był bardzo ograniczony. Tam wisiała ciemna chmura halnego, który w tym okresie buszował nad Podhalem. Świetnie ten wał chmur wiatrowych widać na zdjęciach. Cały pomysł wyjazdu na najznakomitszą perłę Beskidów zrodził się w mojej głowie, aby uczcić Święto Kobiet-  8.03. Pomału tradycją GGG stają się wypady górskie w tym czasie, by świętować wspólnie z piękniejszą połową naszej grupy ich święto.

widok z Sokolicy na partie szczytowe Babiej Góry

Wynajęliśmy nawet dwa busy, by w składzie 23 osobowym dotrzeć na Krowiarki, gdzie był start naszej wędrówki. Pogoda na dole była wspaniała, więc po chwilowych trudnościach z zakładaniem raczków żwawo ruszyliśmy w kierunku szczytu. I tak tego dnia najważniejsze było doborowe towarzystwo, jakie zebrałem wokół siebie. Sami weseli, pozytywnie nastawieni do świata i głodni gór ludzie! Podejście upływało szybko i wesoło i już wkrótce mieliśmy pierwszą kulminację przed sobą, czyli Sokolicę. Stąd już doskonale było widać nasz cel, czyli wierzchołek Diablaka, ale i inne okoliczne wzniesienia. Parliśmy dalej do przodu, mimo coraz silniejszego wiatru. Na wierzchołku Kępy było jeszcze fajnie i pokazały się ładnie Tatry, jednak po mozolnym dojściu na Gówniak huraganowy wiatr zaczął dawać się coraz bardziej we znaki.

nieśmiały widok na Tatry i Podhale

Ostatnie podejście na Diablaka to już była walka ze swoimi słabościami, ale wszyscy bezpiecznie dotarliśmy na szczyt. Warunki śniegowe były tego dnia bardzo dobre, raki, czy mini raczki się przydawały, ale dało się wejść nawet bez. Niestety dojście w partie szczytowe Babiej Góry odbyło się już we mgle… po prostu weszliśmy w chmurę, którą przykryła na ten czas Diablaka. Tak więc zrobiliśmy kilka grupowych fotek i zaczęliśmy zejście na przełęcz Brona. Już po dojściu do krzyża na Pośrednim Grzbiecie ukazały się naszym oczom kolejne widoczki, zwłaszcza Mała Babia Góra wyglądała wspaniale. Schodzenie szło sprawnie i przyjemnie, bo wiatr po tej stronie góry był słabszy. Po kilku minutach byliśmy na siodle przełęczy, po drodze podziwiając piękne nawisy śnieżne na grani między Lodową Przełęczą, a Kościółkami. Największe jak zawsze były na „Bronie”, ale zejście do lasu ułatwiał tor do „dupozjazdu”. Bardzo szybko dotarliśmy więc do schroniska na Markowych Szczawinach.

masyw Małej Babiej Góry w pełnej krasie

Jak pisałem, wysokość i wybitność masywu Babiej Góry była przyczyną, że w XIX w. nadano jej nazwę Królowej Beskidów, z powodu bardzo zmiennej pogody nazywano ją też Matką Niepogód lub Kapryśnicą, a ostatnio mieszkańcy Orawy nazywają ją także Orawską Świętą Górą. Północne, skaliste stoki charakteryzują się wyjątkowo dużym nachyleniem (do 70°), południowe są znacznie bardziej łagodne. Partie wierzchołkowe pokrywa największe w całych polskich Beskidach Zachodnich rumowisko skalne zwane Rumowiskiem Babiej Góry. Turyści już w XVIII wieku zaczęli wychodzić na jej szczyt. W 1995 roku gminy po polskiej i słowackiej stronie Babiej Góry utworzyły Stowarzyszenie Gmin Babiogórskich, którego celem jest zachowanie ludowej kultury, folkloru i tradycji tego obszaru i mieszkających tu Babiogórców (Górali Babiogórskich), a także rozwój turystyki pod Babią Górą.

kamienny wiatrochron na wierzchołku Diablaka

Szlaki piesze prowadzą na szczyt również od strony Słowacji – to właśnie z Orawskiej Półgóry poprowadzono w 1894 r. pierwszy znakowany szlak turystyczny na szczyt Babiej Góry – wytyczył go Beskidenverein (wówczas był to szlak w granicach Węgier). Rok później BV poprowadził szlaki od strony polskiej (wówczas galicyjskiej) – są to jedne z pierwszych szlaków w polskich Beskidach Zachodnich. Najwyższy wierzchołek, Diablak, odznacza się wybitnymi walorami widokowymi. Roztacza się z niego panorama na wszystkie strony, obejmująca Beskid Żywiecki, Śląski, Mały, Makowski, Wyspowy, Gorce, Kotlinę Orawsko-Nowotarską, Tatry oraz góry Słowacji, jak Wielki Chocz, czy pasmo Małej Fatry. Wyższe partie masywu znane są z bardzo zmiennej i kapryśnej pogody, która była wśród turystów i narciarzy przyczyną wielu zabłądzeń i wypadków, w tym śmiertelnych. Latem szczególnie niebezpieczne są gwałtowne burze na jej szczycie, zimą śnieżne huragany, w niektórych partiach szlaków turystycznych istnieje zagrożenie lawinowe, a na odkrytych szczytach i przełęczach często wieją silne wiatry. Tak więc nie lekceważcie jej i uważajcie na siebie!

cudne śnieżne nawisy na Diablaku

W schronisku na Markowych Szczawinach urządziliśmy sobie długą biesiadę, w końcu przyjechaliśmy tutaj świętować! Ale ten temat może przemilczmy… wszyscy dobrze się bawili i to wystarczy. Jako ciekawostkę dodam, że pierwszym schronem w tym rejonie był powstały na Babiej Górze już w 1806 – schron dla arcyksięcia Józefa Habsburga. Funkcjonował krótko, zniszczyła go wichura. Stał prawdopodobnie w miejscu, w którym dzisiaj wznosi się pomnik z 1876 r. W połowie stulecia stanął schron turystyczny z prawdziwego zdarzenia, tzw. Losertówka. Powstał w 1852 z inicjatywy hr. Filipa Saint Genois – właściciela dóbr makowskich, Zawoi i Babiej Góry. Schron na planie kwadratu o boku 4 metrów zbudowany był z miejscowego kamienia, przykryty spadzistym dachem krytym gontem. Miał niezamykane otwory okienne i otwór wejściowy. Brak zamykanych okien i drzwi sprawił, że schron po kilku latach padł ofiarą burz oraz porywistych wiatrów.

ten wał chmur przysłonił nam Diablaka i Tatry, ale widać Zalew Orawski

Potem było niemieckie schronisko na południowej stronie szczytu, które znajdowało się na wysokości 1616 m. Było pierwszym tego typu obiektem w Beskidzie Żywieckim. Zakończyło swoją działalność po II wojnie światowej, a w  1949 uległo zniszczeniu w pożarze. A powstało w latach 1904–1905 – solidny, jednopiętrowy murowany budynek z oszkloną werandą z widokiem na Tatry, Małą Fatrę i Orawę. Dlaczego tyle ładnych schronisk już spłonęło w górach? Zawsze jak widzę gdzieś ruiny to wracam do historii tych miejsc i czuję głęboki sentyment! Jakże byłoby wspaniale, gdyby nadal istniały, jak to tam i można by napić się piwa w stuletnim budynku pod szczytem… A ono miało nawet z pobliskiego stałego źródła „Głodna Woda”  grawitacyjny rurociąg doprowadzający wodę dla potrzeb mieszkańców obiektu i turystów.

obecne schronisko na Markowych Szczawinach

Po długim odpoczynku w naszym, polskim schronisku, a raczej obecnie hotelu górskim ruszyliśmy z powrotem na Krowiarki, gdzie miały czekać nasze busy. Wybraliśmy drogę przez Górny Płaj, czyli starą drogę myśliwską na północnych stokach góry, która służy też jako droga transportowa do schroniska. Trasa mijała szybko, przy ciągłych wybuchach śmiechu, ale wszystkim przecież dopisywały humory, po wspaniale spędzonym dniu i wygranej walce z górą! Zatrzymaliśmy się jeszcze przy Mokrym Stawku, by obejrzeć taflę lodu na nim i przed zmrokiem doszliśmy na parking. Osuwiskowy Mokry Stawek to największy naturalny zbiornik wodny w masywie babiogórskim. Po dojściu do celu pozostało nam tylko pożegnać się i wyruszyć w podróż powrotną do domu. To był dobrze spędzony czas, dziękuję wszystkim współtowarzyszom wędrówki za udział w tej przygodzie górskiej i zapraszam za rok! Na powtórkę, a jako, że już wkrótce wiosna, to liczę na kolejne wspólne wypady już wkrótce.

nasza wspaniała GGG w pełnym składzie przy schronisku

A Wam drodzy czytelnicy polecam obejrzenie na koniec galerii zdjęć z wypadu. Bardzo dobrze spisały się także moje nowe buty zakupione w sklepie http://1but.pl/. Polecam wszystkim, jest w czym wybierać, od butów sportowych, po trekkingowe, dla każdego, w każdym wieku. Liczne promocje i wyprzedaże, przekonajcie się sami. Graficzny opis naszej trasy odnajdziecie na mym profilu Endomondo. Z górskim pozdrowieniem

Marcogor

O autorze

marcogor

Bloger z Gorlic, górołaz opisujący swoje górskie wyprawy, zakochany w Tatrach, miłośnik górskich wędrówek i wszystkiego piękna natury. Góry to moja pasja i mój drugi dom.

2 komentarze

  1. Kris

    Świetna relacja

    Odpowiedz
  2. Jurek Tyrol

    Piękne zdjęcia i doskonała relacja. Miło się czyta 🙂

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź Kris Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TURYSTYKA – GÓRY – PODRÓŻE – BLOG ISTNIEJE OD II.2012

POSTAW KAWĘ MARKOWI

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pasma Górskie

Translate »