Zimowa przygoda w Tatrach Wysokich, wyjście do Doliny Pięciu Stawów Polskich i na Gęsią Szyję

Zimowa przygoda w Tatrach Wysokich, wyjście do Doliny Pięciu Stawów Polskich i na Gęsią Szyję

W styczniu odbyło sie dlugo oczekiwane spotkanie Małopolskiego oddziału Grupy Górskiej. Termin udalo się ustalić dopiero zimowy-17.18.01.2009. Wybierałem sie na ten zlot już któryś raz , ale dopiero za trzecim razem sie udało. Tym razem nic nie staneło na przeszkodzie i w piatek 16.01 wyjechaliśmy na spotkanie przygody w Tatry razem z moimi długoletnimi towarzyszami górskich wędrówek- Amelką i Arashem. Przed 22h zameldowalismy się w schronisku na polanie Glodówka, po drodze zabierając z Białki starego znajomego Lukiego i Agę z Warszawy.

Okazalo sie,ze czesc ludzi juz czeka na nas w jadalni schroniska.Tam tez sie udalismy-nastapilo gorace powitanie ze znajomymi i nieznajomymi:Smieszka,Mariuszem,Jedrusiem,Matim,Swistakiem i Darkiem.Tutaj to w luznej atmosferze przy zimnym browarku ustalilismy,ze w sobote wyruszamy do „Piatki”,bo reszta grupy miala przybyc dopiero wieczorem.Przyznaje,ze niewiele chodzilem w zimie po Tatrach,wiec plan wyprawy do Doliny Pieciu Stawow Polskich zrobil na mnie duze wrazenie.Do tej pory wedrowalem zima po Tatrach zachodnich i raczej dolinach.Nastawialem sie na Morskie Oko,ale postanowilem zdac sie na doswiadczonych kolegow na czele z Mariuszem.Po rozejsciu do pokoi w „Drewniaku” okazalo sie,ze o spaniu nie ma mowy,bo chec pogadania z tak milymi ludzmi trwala do poznych godzin nocnych.

Pobudka tym samym się opoznila, ale po szybkim sniadaniu i porannym podziwianiu przecudnej panoramy Tatr z jakiej slynie Glodowka, w tym zjawiska rozszczepienia slonca o 9h udalo sie wyjechac do Palenicy calą jedenastką na trzy auta. Niestety sympatyczny pies Jędrusia musial pozostac w schronisku. Z parkingu razno wyruszylismy na szlak, aut bylo niewiele, ale jak sie okazalo turystow nie brakowalo. Wielu kibicow Malysza wykorzystalo piekna pogode na spacer nad Morskie Oko. Widocznosc byla tak wysmienita, ze pierwszy raz zobaczylem wszystkie szczegoly na przystanku nr. 1 sciezki dydaktycznej na wlasne oczy-cala dolina Bialej Wody wraz z otaczajacymi ja szczytami na czele z Gerlachem odslonila sie naszym oczom.

Po krotkim postoju nad zamarznietymi Wodogrzmotami Mickiewicza skrecilismy na szlak w doline Roztoki. Tutaj rozpoczelo sie pierwsze stromsze podejscie, ale wszyscy swietnie dawali sobie rade wspomagajac sie kijkami trekingowymi, ktore mozna wypozyczyc w schronisku. Czas plynal monotonnie na lesnej przedeptanej sciezce, ale schodzacy turysci zachecali nas, ze warto sie potrudzic, bo u gory jest pieknie. Ale to kazdy z nas wiedzial, przeciez przyjechal tutaj delektowac sie pieknem przyrody. Po wyjsciu na polane Roztoka zrobilismy maly biwak,kilka fotek i poszlismy dalej.W koncu dotarlismy do rozejscia szlakow powyzej wyciagarki linowej ,z ktorej korzysta schronisko.Widok na gorne pietro doliny Roztoki i prog doliny Pieciu Stawow Polskich wraz z okalajacymi szczytami byl przepiękny!

Okazalo sie,ze turystow tego dnia na szlaku jest mnostwo,wiec szlak jest dobrze przedeptany.Skrecilismy na szlak wprost do schroniska w „Piatce”.W wersji zimowej poprowadzony jest on na wprost ,bez zakosow i jego stromizna zrobila na mnie niezle wrazenie.Nachylenie siegalo pewnie miejscami 70 stopni,a wiekszosc z nas nie miala rakow ,ani czekanow.Mimo koniecznosci wyrabywania stopni butami poszlo nam calkiem sprawnie.Po jakichs 2,5h stanelismy wszyscy na progu doliny Pieciu Stawow Polskich!Widoczek jaki sie przed nami otworzyl na doline i zamykajace ja szczyty nie zapomne do konca zycia.Zadna chmurka nie przeslaniala tego wspanialego widoku,wiec napawac sie moglismy nim do woli.Uroku temu miejscu dodal jeszcze ladujacy przy schronisku helikopter.Zadyma jaka przy tym zrobil wygladala bardzo efektownie.

Po zrobieniu pamiatkowych fotek zeszlismy na zasluzony posilek do schroniska.W srodku bylo gwarno i wesolo,kazdy odbudowal spalone kalorie i po godzinie rozpoczelismy odwrot.Trudno jednak bylo rozstac sie z ta niezwykla panorama,wiec na progu doliny spedzilismy jeszcze wiele niezapomnianych chwil.Troche obawialem sie zejscia po stromym stoku,ale okazalo sie,ze sloneczko na tyle rozmiekczylo snieg,ze przy zejsciu zapadalismy sie w nim na tyle,ze bylo bezpiecznie.Powrot poszedl bardzo szybko i juz po 16h bylismy na parkingu.Nadeszla pora powrotu na Glodowke,zeby przygotowac sie na wieczorne spotkanie z reszta grupy i wziecie udzialu w slajdowisku przygotowanym przez Agatę.

Kolacja i toaleta zlecialy szybko i okazalo sie,ze juz sie zjechali kolejni ludzie.Po kolei witalismy sie wiec z grupa Krakusow na czele z Agatą,Bubamarą i Jarkiem,oddzialem Vikinga,zespolem warszawskim i ekipa Sibiego.Na pokaz slajdow z Zambii,ladnie rozreklamowany w obrebie schroniska dotarli rowniez Mpik i Smyk,trudno tutaj wymieniac wszystkich,ktorzy zechcieli przyjechac na ten piekny medialno-integracyjny wieczor.Niestety nie wszyscy zapisani grupowicze dotarli.Pokaz niestrudzonej Agatki byl bardzo szczegolowy,dobrze obrazujacy wiele aspektow zycia w tym kraju.Jestem pelen podziwu dla trudu jaki musiala wlozyc w przygotowanie tego happeningu,bo to nie tylko zdjecia,ale takze pamiatki z Zambii,wystroj sali kominkowej,a nawet poczęstunek.

Pokaz byl dlugi ,wiec wielu wykorzystywalo momenty mniej dla siebie interesujace do prowadzenia rozmow ze wspoltowarzyszami,ale przeciez integracja grupy byla jednym z celow spotkania. Milo pogadac w takim gronie wspanialych ludzi-pasjonatow gor,gdzie kazdy mowi zrozumialym dla siebie jezykiem,o tym co kochamy najbardziej.Prawdziwym wodzirejem na imprezie okazal sie Viking-dusza towarzystwa,czym zaskoczyl mnie bardzo,gdyz nie znalem go od tej strony…byl bardzo pomocny przy prezentacji pamiatek z Afryki.Na spotkaniu odebralismy takze naszywki GG i przecudne kalendarze.Duze zamieszanie robil w trakcie spotkania przyjazny kotek,ktory musial wszystkiego dotknac i polasic sie do kazdego…Czas mijal przyjemnie,ale w koncu trzeba bylo sie rozstac,bo niedziela tez byla pelna planow.Oczywiscie rozmowy w mniejszych gronach przeniosly sie z sali kominkowej do pokojow,wiec nastepna noc zostala zarwana.

Mimo tego dzielnie wstalismy rano,zeby udac sie na polane Wiktorowki do cudownej kaplicy Matki Bozej Jaworzynskiej na msze w intencji śp.Radyjka.Niestety niektorzy juz rano musieli sie z nami rozstac,ale wiekszosc sposrod 26 osob obecnych na zlocie wybrala sie z nami.Roznymi drogami i w roznym czasie dotarlismy na polane,gdzie zaplonely znicze przy symbolicznym miejscu spoczynku śp.Radyjka na takimz cmentarzu okalajacym kaplice.Msza i kazanie gloszone przez dominikanina z Krakowa zrobilo na mnie duze wrazenie,bylo jakby skierowane wprost do serc ludzi gor…Po nabozenstwie skierowalismy sie na Rusinowa polane,gdzie w cudnej scenerii zimowej,z niezwyklą panoramą Tatr spedzilismy uroczo czas.Byly wspolne fotki,zabawy na sniegu,lepienie balwana i serdeczne rozmowy.

Czas plynal nieublaganie i wiekszosc ludzi musiala juz wracac do domow.Nadeszla wtedy smutna pora pozegnan,jakze trudno sie rozstac z takimi cieplymi,serdecznymi ludzmi,ktorzy rozumieja nasza pasje jak nikt!
My,malą 8-osobowa grupka postanowilismy zostac dluzej i wspiac sie jeszcze na Gesia Szyję, aby przedłuzyć ten cudowny czas obcowania z cudami natury…Pogoda zachecala do dalszej wedrowki,wiec ci co mogli zostac wykorzystali to.I znowu po ladnie przedeptanym szlaku podchodzilismy coraz wyzej.Ludzie,ktorzy pozostali w dole robili sie coraz mniejsi,a widoki przed nami byly coraz rozleglejsze .Mpik jak zazwyczaj wybral swoj wlasny wariant podejscia,w koncu nie bylby soba,gdyby nie wykorzystal okazji do przecierania szlaku po swojemu.

Mati smigal przodem na swych rakietach snieznych i my rowniez po niecalej godzinie bylismy na szczycie.Widoki stamtad naleza do najpiekniejszych w Tatrach,o czym pisal juz Tytus Chalubinski!Sloneczko przypiekalo,w gorach inwersja temperatury trwala nadal,wiec delektowalismy sie pieknem gor do woli.Nic nas nie gonilo,do zmroku daleko,a do domu stosunkowo blisko,wiec napawalismy sie kazda chwila.Do tego towarzystwo wyborne,a wiadomo,ze to jeszcze poteguje radosne doznania,bo wiedzielismy,ze kazdy czuje podobnie…Dopiero zblizajacy sie wieczor zmusil nas do powrotu,ale starczylo jeszcze czasu na proby chodzenia w rakietach snieznych,dzieki zachecie Jedrusia i ostatnie fotki na Rusinowej polanie.Na parking w Wierchporoncu zeszlismy jako jedni z ostatnich turystow,ktorych nigdy nie brakuje na tych latwych,widokowych trasach.

Później pozostal nam powrot na Głodówkę na cieply posilek,przepakowanie bagazy i wyjazd do domu.Jeszcze zdazylismy nacieszyc sie zachodem slonca nad Tatrami, by po ostatnich pozegnaniach z tymi, którzy wytrwali z nami do końca- Śmieszką, Dariuszem, Matim, Świstakiem, Jędrusiem i jego ciepłym psiakiem wyruszyć do domu. Mpik zabrał się z nami, wiec aż do Nowego Sącza mogliśmy cieszyć się jego obecnoscia i niesamowitymi opowiesciami przygod jakie przeżył w minionym roku górskim. Do Gorlic nasza trojka- ja, Amelka i Arash dotarła szczęśliwie późnym niedzielnym wieczorem.
To byl niesamowity wyjazd, niezwykle spotkanie, pełne cudownych ludzi gór w górach…Oby do następnego razu! Dziękuję wszystkim za niezapomniane przeżycia. A tutaj przebieg naszego zimowego szlaku przez Tatry.

                                                                Marcogor

O autorze

marcogor

Bloger z Gorlic, górołaz opisujący swoje górskie wyprawy, zakochany w Tatrach, miłośnik górskich wędrówek i wszystkiego piękna natury. Góry to moja pasja i mój drugi dom.

1 komentarz

  1. Mariusz /włóczęga/

    Miło przeczytać i powspominać. Może jeszcze kiedyś ….

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TURYSTYKA – GÓRY – PODRÓŻE – BLOG ISTNIEJE OD II.2012

POSTAW KAWĘ MARKOWI

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pasma Górskie

Translate »