Zimowo na Kralovą Holę

Zimowo na Kralovą Holę

Byłem już tutaj dwa razy, ale widoki z tej góry są tak wspaniałe, że postanowiłem znowu się tam wybrać, tym razem zimową porą. Styczeń mieliśmy mroźny i piękny, co gwarantowało, że znowu będę mógł się zachwycać urzekającym krajobrazem. Tak więc po wiosennej i letniej wyprawie na Kralovą Holę odbyłem w końcu długo odkładaną zimową. Zebrałem swoją ekipę, której pomysł się także spodobał i ruszyliśmy na podbój Niżnych Tatr. Bowiem to tam leży ten widokowy szczyt. Jest pierwszym, licząc od wschodu, wybitnym halnym szczytem w tej grupie górskiej i jednocześnie najwyższym we wschodniej części tych gór, zwanej czasem Kráľovohoľskimi Tatrami. Obok tatrzańskiego Krywania to druga narodowa góra Słowaków, uwieczniona w wielu legendach i opowieściach.

Podobnie jak ostatnio poprzez Poprad dojechałem do wioski Sumiac, gdzie rozpoczyna swój bieg droga jezdna na wierzchołek. I właśnie tą trasą planowałem zdobyć górę. Zatem inaczej niż dwa lata temu, gdy szedłem za szlakiem. Uznałem, że za drogą będzie najłatwiej i się nie pomyliłem. Od samego dołu, przez całą długość trasa była częściowo odśnieżona, a reszta śniegu wyratrakowana. Szło się więc znakomicie, tylko te jedenaście kilometrów troszkę się dłużyło. Auto zostawiliśmy w centrum wsi, gdzie są parkingi. Stamtąd też startuje szlak i droga na szczyt Kralovej Holi, czyli Królewskiej Hali.

parking w centrum wsi Sumiac

Trasa prowadziła bardzo łagodnie, bardzo długimi zakosami, więc nie było gdzie się zmęczyć. Podchodząc coraz wyżej widoczki były coraz rozleglejsze i ładniejsze. Zimowa aura zrobiła swoje, a jej artystyczne wytwory co chwilę zachwycały mą duszę. W miejscu zwanym Skalicka zrobiliśmy sobie przerwę, by zapozować do fotek na wychodni skalnej z widokiem na Sumiac i okoliczne górki. W pewnym momencie doszliśmy do ostatnich stacji drogi krzyżowej, która dochodziła tu z wioski inną trasą. Drewniany krzyż i kamienne stacje bardzo ładnie komponowały się z górskim otoczeniem. Idąc dalej kilka razy przekraczaliśmy niebieski szlak, który krzyżował się z drogą prowadząc większość czasu na krechę, prosto pod górę. Zejście nim pozostawiłem sobie na potem, by nie powtarzać nużącego przejścia pod górę. Szlak był także przedeptany i świetnie ubity.

Chata pod Kralovą Holą na Precnym sedle

Tak dotarliśmy niepostrzeżenie na Precne sedlo. Tutaj, na tym dość dużym wypłaszczeniu czekała nas niespodzianka. W miejscu, gdzie dawniej były garaże na ratraki, powstało pierwsze w tym rejonie Niżnych Tatr schronisko! Mała, ale przytulna Chata pod Kralovą Holą. Jak się dowiedziałem od sympatycznej gospodyni otwarcie nastąpiło zaledwie miesiąc wcześniej. Będzie zatem można tutaj zjeść coś ciepłego, wypić piwo, czy kawę, a nawet przenocować, choć pokój jest tylko jeden 6-osobowy, ale za to z prysznicem i toaletą. Przypuszczam, że w lecie obiekt ten będzie oblegany. Nam się udało wszystko zobaczyć, bo byliśmy sami. Już z tego miejsca jest ładna panorama na południe, a na szczyt pozostaje tylko 40 minut.

miejsce zwane Skalicka

Dłuższą posiadówkę zostawiliśmy sobie na powrót i szybko wznosiliśmy się coraz wyżej, by w końcu dreptać po czarnym asfalcie. Tak! Powyżej górnej granicy lasu słońce wytopiło większość śniegu i całe otoczenie wyglądało bardziej na jesienną porę, z powodu wyschniętych, pożółkłych traw. Gdy do drogi dołączyły ponownie szlaki z Sumiaca i także z Telgartu postanowiliśmy skrócić sobie ostateczne podejście i zdobyliśmy szczyt szybciej, choć końcówka to była już niezła stromizna. Ale skoro narciarze dawali radę pod górę to my też… Wkrótce naszym oczom ukazała się olbrzymia kubatura budynku radiowo – telekomunikacyjnego z wysokim masztem, dzięki któremu górę tę możemy rozpoznać z dalekich odległości.

wierzchołek Kralovej Holi

Naszym oczom ukazały się w końcu majestatyczne Tatry, widziane w całej okazałości oraz wiele innych gór, aż po widnokrąg. Jednak najpierw udaliśmy się na werandę budynku, aby się wysuszyć i posilić. Ten mały przedsionek jest cały czas otwarty dla turystów i służy jako miejsce, gdzie można przeczekać zawieruchę, czy zimową kurniawę. Szybko jednak wyszliśmy stamtąd, by delektować się boskimi widokami… Tak, przy takiej mroźnej, zimowej aurze panorama ze szczytu jest najdoskonalsza. Całe Tatry jak na dłoni, od Zachodnich, aż po Bielskie, Niżne Tatry z ostrym gniazdem Dziumbiera, czy Mała Fatra z Rozsutcami, to był raj dla oczu! Przecież te góry nie były dla mnie obce, na większości szczytów z tych pasm byłem już kiedyś… A przecież było widać też Wielką Fatrę, Wielkiego Chocza, pasma beskidzkie, czy Rudawy Słowackie. Gdzie nie spojrzałem, tam zobaczyłem morze szczytów. Te najwyższe, zaśnieżone wspaniale kontrastowały z pomniejszymi, gdzie dominowały jesienne barwy…

grań kralowoholska Niżnych Tatr oraz gniazdo Dziumbiera z tyłu, z lewej pasmo Wielkiej Fatry

Tak, tam gdzie śnieg zeszedł, wyłoniły się jesienne trawy i szaro-bure lasy. Wszystko razem wyglądało przecudnie, dlatego mój aparat raz po raz był w użyciu, czego efekty możecie dzisiaj obejrzeć. Oj, było co fotografować, dookólne panoramy, poszczególne pasma górskie, czy zbliżenia na konkretne szczyty Tatr. Mogłem wybrać sobie Łomnicę, Gerlacha, Wysoką, czy Krywań i wszystko ustrzelić, tak doskonała była widoczność! Dla takich chwil warto żyć i łazić po górach… ale tego nie muszę wam tłumaczyć. Przez długą godzinę czułem się jak w niebie, bo byłem przecież blisko niego. Na południu wciąż, mimo południowej pory unosiły się mgły, czy też niskie chmury, co jeszcze bardziej dodawało kolorytu pejzażom, jakie czarowały moje oczy.

mgiełki na południu Słowacji

Cudownie prezentowały się wylenione spod śniegu trawy, jakby czas się tu zatrzymał. Dotarło do mnie, że nie byłem tutaj nigdy jeszcze jesienią i ten błąd na pewno nadrobię. Nad Tatrami wypatrzyłem nawet balony meteorologiczne, żałowałem tylko, że nie wziąłem lornetki, bo mógłbym wypatrzyć ludzi na tatrzańskich szczytach. Posiedzieliśmy jeszcze na skałkach nieopodal wierzchołka, by rozpocząć odwrót. Mimo popołudniowej pory, ludzi na szczycie wciąż przybywało. Wielu chciało wykorzystać takie okno pogodowe, jak tego dnia! Jak pisałem schodziliśmy w dół niebieskim szlakiem, co było ułatwione przez to, że powyżej lasu nie było śniegu. Początkowa stromizna nie była więc nam straszna. Z tej perspektywy okazale prezentowała się Kralova Skała, którą kiedyś poznawałem z bliska, bo przez nią prowadzi zielony szlak z Telgartu. Być może niektórzy czytali o tej wędrówce tutaj.

panorama Tatr ze szczytu

Zbiegaliśmy szybko w dół, a słoneczko wciąż opalało nasze blade twarze. W nowej chacie zatrzymaliśmy się na dłużej, by wypić kawę, a nawet piwo i porozmawiać z uroczą chatarką. Prowadzi schronisko z mężem i dopiero rozkręcają interes, ale już pierwszego sylwestra tu przeżyli. Do wioski mieliśmy blisko, więc się nam nie spieszyło, po drodze zwiedziłem jeszcze bardziej skrupulatnie polanę ze stacjami drogi krzyżowej. Ostatnio budowa ich stała się modna, nawet nasi bracia Słowacy chrystianizują się na nowo. W końcu tą samą uliczką dotarliśmy do Sumiaca. Na koniec przeżyliśmy jeszcze chwilę emocji obserwując dzieciaki zjeżdżające na sankach wzdłuż szlaku, dosłownie na łeb, na szyję…

widok na Kralovą Holę z drogi do Sumiac, z prawej Kralova Skała

W tej małej miejscowości w kraju bańskobystrzyckim w powiecie Brezno zakończyło się moje kolejne udane spotkanie z Niżnymi Tatrami. Jakże piękne i wciąż dzikie to góry oraz bardzo rozległe wiedzą ci, którzy porównali ich powierzchnię do chociażby Tatr. Może nie takie wysokie, ale za to możemy tutaj wędrować długimi godzinami bez spotkania żywej duszy. Oczywiście z wyjątkiem najbardziej popularnych szczytów, czyli Dumbiera, Chopoka i Kralovej Holi. W tym roku muszę na poważnie wziąć się za ich pełniejsze odkrywanie. Wycieczka na długo pozostanie w mej pamięci, bo takie wzniosłe przeżycia trudno zapomnieć, a zdjęcia z tej zimowej eskapady będą zapewne zdobić mój pulpit przez resztę zimy. Zresztą oceńcie sami oglądając fotorelację z wyprawy. Te 18 km w nogach to był dobry trening, w końcu wiosna coraz bliżej, a tam nie będzie taryfy ulgowej, tylko co weekend w góry! Więc do zobaczenia na szlaku… Z górskim pozdrowieniem

Marcogor

O autorze

marcogor

Bloger z Gorlic, górołaz opisujący swoje górskie wyprawy, zakochany w Tatrach, miłośnik górskich wędrówek i wszystkiego piękna natury. Góry to moja pasja i mój drugi dom.

3 komentarze

  1. Marcin

    Cenna informacja o tym nowym schronisku, nawet na mapach internetowych jeszcze go nie ma 😉

    Odpowiedz
  2. a cappella

    Kralova zawsze piękna i atrakcyjna! 🙂

    Odpowiedz
  3. Łukaswz

    A jak się tam wybieram w ten czwartek po raz pierwszy.. z Nowego Sącza startuje. Oby widoczność była podobna. Dzięki za info. Pzdr.

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź Marcin Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TURYSTYKA – GÓRY – PODRÓŻE – BLOG ISTNIEJE OD II.2012

POSTAW KAWĘ MARKOWI

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pasma Górskie

Translate »