











Mijający sezon zimowy w Tatrach wypadł dla mnie kiepsko. Może dlatego, że zima była do niczego, a jak już się zrobiła, to przeważnie w weekendy lubiła się pogoda wybitnie zepsuć. Jeden z weekendów w czasie ferii spędziłem w Zakopanem. Był to ten tragiczny weekend, gdy śmierć zebrała swoje żniwo wśród górołazów. Wiał wtedy bardzo mocny halny, więc po przyjeździe do zimowej stolicy Tatr i zobaczeniu na własne oczy jak łamią się drzewa w centrum miasta i poczuciu, że wiatr przewraca wszystko na ulicach, wiedziałem, że swój górski plan będę musiał zweryfikować. Sobotni dzień spedziłem więc na mieście oraz zrobiłem sobie wyjazd na Gubałówkę, żeby choć z daleka poobserwować bajeczne widoki na ukochane Tatry. Potem była integracja z grupą w lokalnej karczmie, bo jak zwykle nie pojechałem tam sam, tylko z całą swoją ekipą. Na niedzielę prognozy były już lepsze, więc postanowilismy wspólnie, że spędzimy ją już typowo wysokogórsko.
Czytaj dalej»Każdy z nas ma swoją ulubioną górę, na którą powraca raz po raz. Szczyt, który przyciąga, choć znamy go jak własną kieszeń. To jak wspomnienie z dzieciństwa, gdzie też mieliśmy ulubione zabawki. W dorosłym życiu nieraz powracamy do dobrych wspomnień. Takim pozytywnym, górskim wspomnieniem jest dla mnie Babia Góra – królowa Beskidów, najwyższy szczyt w całej Polsce, poza Tatrami. To miejsce, gdzie lubię powracać, po własnych śladach, bo wiem, czego się tam spodziewać. Bajecznych widoków i kontaktu z nieskazitelną przyrodą i zawsze niesamowitej przygody. Przedeptałem masyw Babiej Góry od każdej możliwej strony, każdym dostępnym szlakiem i to nie jest zwykły beskidzki szczyt. Babia Góra, zwana również Matką Niepogody potrafi być groźna i pokazywać niszczycielskie żywioły, które chronią jej tajemnice przed nierozważnymi śmiałkami. Jej masyw jako jedyny w Beskidach w zimie stwarza zagrożenie lawinowe, a w lecie potężny wiatr i zamglenia potrafią przysporzyć wiele kłopotów turystom.
Czytaj dalej»W górach najbardziej lubię oglądać wschody i zachody słońca. Pewnie bardziej zachody, z racji tego, że jestem leniuszkiem i nie lubię wstawać w środku nocy. Widowiska, jakie wtedy możemy zobaczyć w górach należą do najwspanialszych spektakli, jakie oferuje nam natura. Dlatego znowu wybrałem się żeby podziwiać zachodzik, tym razem w Pieninach, a dokładniej na Trzech Koronach, najwyższym szczycie Pienin Właściwych i zarazem najwybitniejszym szczycie całych Pienin. Wyjechałem z domu w samo południe do Sromowców, skąd wybiega najkrótsza trasa na tę górę. Słońce zachodziło wtedy tuż przed 17 godziną, więc czasu było w sam raz. W raz ze mną wybrała się niezawodna ekipa Gorlickiej Grupy Górskiej. Pieniny to bardziej znana i bardziej wybitna część wschodnia Pienińskiego Pasa Skałkowego.
Czytaj dalej»Po trzech dniach wędrówki przez szczyty Wielkiej Fatry pora było opuścić gościnne progi Wyżnej Revucy i ruszyć na południe w stronę skalnej części tego pasma. Nasze autko z niezawodnym kierowcą Mariuszem przejechało przez znany ośrodek narciarski Donovaly i dalej w kierunku Bańskiej Bystrzycy, by skręcić na zachód i po minięciu miejscowości Horny Harmanec, słynącej z produkcji map VKU Harmanec, z których często korzystam na Słowacji wjechało na kręte serpentyny, by w końcu dotrzeć do miasteczka Blatnica, nieopodal Martina. Ostatni odcinek drogi prowadził znowu na północ do miejscowości, gdzie swój wylot mają dwie potężne doliny: Błatnicka i Gaderska. Blatnica to niewielka gmina, w której przy wejściu do Doliny Gaderskiej znajduje się pole biwakowe z chatkami, zwane „Chatova osada Gader”. Istnieje więc tam możliwość noclegu i tam też podjechaliśmy na parking, aby zostawić bezpiecznie samochód. Z tego miejsca rozchodzą się szlaki, którymi mieliśmy wędrować tego ostatniego dnia pobytu w tych górach. Długi weekend majowy pomału się kończył, ale najwspanialsze doznania były jak się wkrótce okazało dopiero przed nami! Los tak zrządził, że najlepsze zostawił nam na koniec naszego pobytu tutaj.
Czytaj dalej»Trzeci dzień pobytu w górach Wielkiej Fatry według prognoz miał być deszczowy. Dlatego postanowiłem zdobyć tylko jeden poważny szczyt, a przez resztę dnia zwiedzać ciekawe doliny pełne wodospadów i przełomów na dzikich, bystrych potokach. Liczyłem też na to, że może trafi się nam jakieś okno pogodowe w czasie zdobywania zaplanowanej górki. Tego trzeciego dnia mieliśmy z kumplami wędrować „Liptowską” odnogą tego pasma. W tym celu zjechaliśmy naszym autkiem do Liptowskiej Osady, a dokładnie do miejsca na obrzeżach tej wioski, zwanego na mapach „Haj pred Teplou Dolinou”. Tam znajduje się mały parking nieopodal leśniczówki, wiata dla turystów i swój wylot ma właśnie dolina, którą rozpoczęliśmy wędrówkę. Weszliśmy w bardzo intrygującą Dolinę Ciepłą. Początkowo prowadziła nas szosa, a przy kolejnej wiacie zamieniła się ona w utwardzoną drogę leśną.
Czytaj dalej»Pobyt w górach Wielkiej Fatry to była odskocznia od codzienności, ucieczka od problemów tego świata, ale po to człowiek wyjeżdża z domu na długie weekendy. Mimo niepewnej pogody w czasie mego pobytu tam, nie marnowałem ani chwili, wychodząc z założenia, że w nowym miejscu zawsze jest coś do zwiedzania, zobaczenia, odkrywania. Drugi dzień rozpoczął się w naszej kwaterze w Wyżnej Revucy wcześnie rano, bo w planie było przejście długiej trasy, mającej zapoznać nas z kolejnym fragmentem tego pasma, tym razem z częścią „Turczańską”. Na początek wybrałem żółty szlak rozpoczynający się przy małej kaplicy w środku wsi, gdzie na małym placyku zostawiliśmy auto. Trasa prowadzi stamtąd zboczem Magury, wyprowadzając po krótkiej wędrówce na szczyt Magury. Już po kilku minutach podejścia i wzniesieniu się ponad wieś naszym oczom ukazały się ładne widoczki na Rewucką Dolinę i grań Niżnych Tatr, po drugiej stronie dna doliny.
Czytaj dalej»Jednym z moich celów na rok 2014 było poznać jak najwięcej pasm górskich i to nie tylko w Polsce, gdzie finalizowałem projekt Korony Gór Polski, ale także w krajach ościennych. Do moich ulubionych miejsc wypadowych jest bliska mi z racji mego zamieszkania, a także ze względu na wyjątkową górzystość – Słowacja. Do tego stopnia pokochałem tamtejsze góry, których jest więcej niż w Polsce i są bardziej dzikie, mniej uczęszczane, że postanowiłem również zdobyć koronę górską tego kraju. Wielkim krokiem zrobionym w minionym roku był mój wyjazd z grupą przyjaciół w góry Wielkiej Fatry. Od dawna marzyłem, żeby poznać to rozległe pasmo górskie, pełne wysokich szczytów, rozległych hal, pięknych polan i dzikich łąk. Gdzie turystów nie tak dużo, jak w innych, bardziej popularnych górach Słowacji, a niezmierzonego górskiego piękna pod dostatkiem. Hasło: „Witaj przygodo, witajcie nieznane ziemie” miało znowu ożyć w czasie tej wycieczki.
Czytaj dalej»Korzystając z wolnego dnia i ładnej pogody skrzyknąłem swoją górską ekipę i zaprosiłem ich na przyjemny zimowy spacer przez ścieżki pobliskiego Beskidu Niskiego. Na krótką, rodzinną wędrówkę wybrałem popularny ostatnio wśród turystów szczyt Jaworza, w pobliżu Grybowa. Odkąd wybudowano tam wysoką na prawie trzydzieści metrów wieżę widokową zwieńczoną krzyżem trafia tutaj wielu turystów. Najbliżej dostać się tu możemy z przełęczy nad Binczarową, a najłagodniej niebieskim szlakiem z Ptaszkowej. I tę właśnie trasę wybrałem, mimo, że jest najdłuższa, ale mogłem dłużej cieszyć się piękną, mroźną scenerią zimową. Tak zaplanowałem czas eskapady, żeby dojść na górę przed zachodem słońca. I ten plan się powiódł, po półtoragodzinnej wędrówce stanąłem z częścią ekipy na tarasie widokowym na wieży. Zachód słońca może nie był oszałamiający, ale panorama na pobliskie szczyty Beskidu Niskiego na czele z Lackową, czy pasmo Jaworzyny Krynickiej wyśmienita. Nie zobaczyłem Tatr, ale zimowe krajobrazy w bajkowym lesie oglądane po drodze naładowały skutecznie moje wewnętrzne akumulatory. I do tego ciepłe promienie słońca jeszcze bardziej dodawały uroku dzikiej beskidzkiej krainie.
Czytaj dalej»
To była dawno zaplanowana wyprawa. Zawsze chciałem spędzić sylwestrową noc w klimatycznym miejscu w górach. Wybrałem gorczańskie schronisko, pięknie położone na widokowej polanie, żeby zobaczyć ukochane Tatry i fajerwerki na Podhalu. Pogoda tego ostatniego dnia roku dopisała wyśmienicie, więc wszystkie te zamierzenia spełniły się. Cudowna mroźna zima, boskie widoki i wesoła gromadka współtowarzyszy to wszystko było mi dane. A ostatnia noc roku miała być wypełniona szampańską zabawą w gronie przyjaciół z Gorlickiej Grupy Górskiej. Schronisko pod Turbaczem wypełnione było po brzegi górołazami i miłośnikami uroków natury i dobrej zabawy. Fajnie było poznać wielu z nich w czasie sylwestrowej imprezy. Ale po kolei…
Czytaj dalej»
Najnowsze komentarze