
Dotykajmy nieba… w górach!

„I była Litworowa – jeszcze śniegami skrząca się w słońcu,żółtymi kaczeńcami pachnąca niemal słodko. A za muru gór skraj Galerii Gankowej – na który oczy wspinały się dziko…
Kaskady potoków wezbrane w warkocze śmiało przecinały ledwo widoczną drogę. Upadek? Wypadek? Taka chwila,słabość,zrządzenie losu,fatum. Ciemność i błysk jak flesz – kwiatki płyną wzdłuż potoku wśród czerwonych wstążek,których coraz więcej.Więc – przymusowy biwak pod niebem. A noc już nie czeka i jak czarny ptak rozpościera swe wielkie pióra nad tatrzańskim światem…
Płomień z ogniska i …
głosy z zaświatów.
Nawoływania,płacz,śmiech,niestrudzony dźwięk wbijanych haków,szum liny,dzwonienie ekspresów…
I wszystko – w takt najdziwniejszej,najbardziej niezwykłej muzyki zmierza ku bramie gdzieś w Żelaznych Wrotach…
Dwa cienie szemrają,że wystarczyłoby tylko przejść na drugą stronę rzeki…
Po powrocie lekarz nie ma wątpliwości – lekki wstrząs mózgu. A głosy,obrazy,muzyka i magia? – tłumaczy coś zwolnionymi reakcjami mózgu.I że uratowały zaledwie dwa centymetry szczęścia.
Dziś blizna nad skronią i myśl – wrócić tam i sprawdzić czy kaczeńce znowu kwitną tak żółto ?”
Monika Procner
A czy ktoś z Was miał „niezwykłe ” zdarzenie kiedy dotykając nieba otarł się o to co nienazwane, magiczne, irracjonalne?
Ja wierzę, że dusze tych, którzy kochali Tatry zostają w nich na zawsze…
Tam jesteś najbliżej nieba….
Najbliżej nieba….a może to mgielna zasłona utkana z ludzkich westchnień? a może niesiona na skrzydłach Anioła?
To wszystko jest dla mnie inne , dla jednych proste – są chmury i za chwilę nie ma. Prawda!
Ale jak bardziej się wsłuchasz, przyjrzysz niebu nie masz wrażenia, że nie jesteś sam ?
Wyobraźnie płata figle …owszem:)
Jak wytłumaczyć , że będą c w Górach mam wrażenie, nie, nie mam wrażenia…odczuwam silniej Jego obecność . I nie tylko Jego…. Mój śp. Tatko wędruje ze mną, czasem do bólu czuję Jego zapach. Rozmawiam z Nim i słyszę odpowiedzi…czasem myślę , że jestem stuknięta .Przecież to nienormalne ! tak ? hm…a KOCHAĆ TATRY, tak zwyczajnie nadzwyczajnie to normalne?
Kiedy zaczynam moją wędrówkę , tak z rana, kiedy większość pięknie śni ….mgła otula Ziemię, jest wilgotno, cicho a jednak nie za cicho…czasem myślę, to świst wiatru , skrzydła ptaka wirujące wysoko…a może wtedy te szczęśliwe Dusze wędrują w mgielnej pierzynce ? może to właśnie One czasem mnie strofują i milczę wtedy zachłannie….może to One ustawiają na mej drodze tych wyjątkowych ludzi Gór, którzy tak pięknie potrafią opowiadać o swojej przygodzie z nimi?
Przypominam sobie Polanę na Stołach, ludzi niewielu , często tak mam, że obcuję z Tatrami w zacisznym gronie. Przysiadam na trawie i…..gdzieś w oddali widzę postać Karłowicza, słyszę w trawie nutki grające…jakbym przeniosła się w XIX wiek. Szałasy nabierają barw, życia….
Wiem, że jest „coś” , co nas ciągnie w Góry…wiem, że dotykając skał odbieram Ich cząstkę ….wierzę, że taka miłość po fizycznej śmierci nie umiera.
Ona wałęsa się po graniach , szczytuje , dotyka tafli stawów i przysiada tuż obok każdego z nas na kamieniu…
Dusza opakowana w człowiecze uczucie-miłość nieskazitelną. Tak silną, że pokonała śmierć. Nie pierwszy raz zresztą 🙂
Czasem wystarczy szerzej otworzyć oczy , nastawić uszy i zrozumieć , co mówi do nas….. kto?
Jeśli tylko uwierzysz, usłyszysz ten głos….a może nosisz go w sobie ? ten głos mówi wieloma językami , otwórz drzwi serca-niech Cię wypełni 🙂
Irracjonalne i nazbyt romantyczne ? głupie?
– może tak….
ale wielu usłyszało, zatem …..