Krokusy w Dolinie Chochołowskiej i wycieczka szlakiem papieskim
Tradycją już się stał mój wyjazd do Doliny Chochołowskiej w czasie wiosennego wysypu tam krokusów. Kolejny już raz z rzędu udałem się więc tam na polowanie na te piękne i wyjątkowe kwiaty. To jest zazwyczaj także pożegnalny wyjazd w Tatry przed nastaniem lata. W tym roku wypad ten pozostawił pewien niesmak z racji, że ta dolina stała sie tak komercyjna i modna, że w tę pierwszą ciepłą niedzielę, gdy tam zawitałem, uczyniło to również 25 tysięcy innych turystów. Pobity został zatem rekord wejścia na teren TPN w jednym miejscu. Te wszechobecne reklamy, zapraszanie ludzi przez media społecznościowe, telewizje i radio spowodowało, że pobyt tam i fotka z krokusem stało się trendy. A, że wielu Polaków idzie za modą to słynąca z tych kwiatów Polana Chochołowska stała się miejscem pielgrzymek tłumów ludzi. Auta praktycznie na każdym wolnym skrawku trawy, kolejki do wszystkiego itp sprawiły, że wycieczka tam w weekend przestała być dobrym pomysłem.
Każdy ma prawo zobaczyć te niezwykłe fioletowe dywany na własne oczy, ale ja lubię jednak w górach spokój , puste szlaki i błogie delektowanie się tatrzańską przyrodą w ciszy. Postanowiłem, że więcej się nie skuszę na wyjazd tam, gdy ta dolina jest tak oblegana. Nie będę się rozpisywał o samej wycieczce, którą po raz trzeci z rzędu odbyłem z moją grupą górską, bo tę trasę opisywałem już tutaj i tu. Tym razem różniła się tym, że zamiast wyjścia w wyższe partie górskie obrałem sobie za cel dodatkowo przejście żółtym szlakiem papieskim, z racji tego, że właśnie mijała kolejna rocznica śmierci polskiego papieża Jana Pawła II. Po nacieszeniu się krokusami, czyli szafranem spiskim, który występuje tylko w Karpatach Zachodnich ruszyłem dalej w górę. W Polsce szafran spiski najliczniej występuje w Tatrach i na Wzniesieniu Gubałowskim. Rośnie także na Pilsku, Wielkiej Raczy (Beskid Żywiecki), Gorcach, w Beskidzie Wyspowym i na Leskowcu (Beskid Mały). Przy niekorzystnych warunkach pogodowych kwiaty zamykają się.
Krokusy kwitną tak wczesną wiosną, że często w czasie ich kwitnienia spada śnieg. Niezapylone kwiaty zwijają się wówczas ciasno w pąki i rozwijają ponownie, gdy stopnieje śnieg. Czasami nawet przebijają śnieg wydzielanym ciepłem i kwitną w śniegu. Zapylone kwiaty po zasypaniu śniegiem marnieją, ale zalążki w zalążni rozwijają się i dojrzewają w nasiona. W Tatrach sięga do 1600 m n.p.m., głównie jednak rośnie na polanach w reglu dolnym. W Polsce od 2014 r. gatunek objęty jest ochroną częściową. Jego siedliska to łąki, hale, gatunek charakterystyczny dla koszonych lub wypasanych łąk. Często tworzy bardzo liczne zbiorowiska, całe łany (słynie z tego zwłaszcza Polana Chochołowska).
Położona jest na wysokości 1090–1150 m n.p.m. Jest to największa polana w polskich Tatrach i jedna z największych w całych Tatrach. Dawniej była jednym z głównych ośrodków pasterstwa w Tatrach, wchodziła w skład Hali Chochołowskiej. Była koszona i wypasana, pasiono tutaj owce i bydło. W 1930 r. stało na niej 60 różnego rodzaju budynków; szałasów, szop, stodół z sianem. Służyły one nie tylko celom gospodarczym, ale były również bazą noclegową dla kłusowników, przemytników i taterników. Nadal na polanie istnieje jeszcze spora grupka szałasów, bufet góralski i prowadzony jest kulturowy wypas owiec.
Ja udałem się do Wyżniej Jarząbczej Polany, gdzie spotkałem zaledwie kilkoro ludzi, a zatem odnalazłem spokój, co wydawało się niemożliwe w tym zgiełku nieopodal schroniska. Z polany rozpościerały się widoki w południowym kierunku na szczyty Tatr Zachodnich: Jarząbczy Wierch, Łopatę i Wołowiec. Było to jedno z ulubionych miejsc Karola Wojtyły w Tatrach. Bywał tutaj wielokrotnie. W czerwcu 1983 roku już jako papież Jan Paweł II odbył tędy wycieczkę, po której spotkał się z Lechem Wałęsą. Podobnie jak papież dotarłem na skraj równi zwanej Jarząbcze Szałasiska, gdzie odnalazłem obelisk upamiętniający ostatnią tatrzańską wędrówkę JPII i kapliczkę. Tutaj szlak papieski się kończy, dokładnie nad brzegiem Wyżniego Chochołowskiego Potoku. Zapaliłem znicz, oddając część największemu z turystów i po chwili zadumy rozpocząłem odwrót.
Tą samą trasą wróciłem na Polanę Chochołowską, gdzie ludzi jeszcze przybyło więcej. Poddałem się zachowaniom wycieczkowiczów i idąc za ich przykładem oddałem się błogiemu wypoczynkowi na hali w promieniach przygrzewającego słońca. Potem pozostał tylko powrót do samochodu na Siwej Polanie wsród falującego , kolorowego tłumu. Pięknie popołudniową porą prezentował się pobliski Bobrowiec i potężny masyw Kominiarskiego Wierchu. Dobrze widoczne były też ostre turnie Chochołowskich Mnichów. W drodze powrotnej zaliczyłem jeszcze Źródło Chochołowskie, na odwiedzenie którego zawsze brakowało czasu. To jedno z największych wywierzysk w Tatrach i ma postać stawku. Jego wydajność przy niskim i średnim stanie wody wynosi 300-600 l/s. Wywierzysko stanowi wypływ części Potoku Chochołowskiego, niknącego 1,5 km wyżej w ponorach i szczelinach sklanych.
Zakupiłem też i spałaszowałem oscypki na Polanie Huciska. Przed wojną istniało tutaj prywatne schronisko gazdy z Ratułowa, tzw. schronisko Bukowskich. Zostało spalone przez Niemców w styczniu 1945 r. – jego fundamenty czasem mylnie brane są za pozostałości zakładu hutniczego. Obecnie polana Huciska jest końcową stacją kolejki turystycznej „Rakoń”, dowożącej turystów z Siwej Polany. Mieści się też tutaj pośredni punkt wypożyczalni rowerów, którymi można dojechać do leśniczówki TPN. Na polanie znajdują się także szałasy i ławki dla turystów oraz góralski bufet, gdzie można nabyć naprawdę dobre serki.
Po dojściu do auta na Siwej Polanie, która znajduje się w odległości 1 km od skrzyżowania dróg w Roztokach, przez które przebiega droga Zakopane – Witów – Czarny Dunajec pozostał mi tylko powolny powrót wraz z moją grupą z powodu olbrzymich korków do domu. Siwa Polana była niegdyś samodzielną polaną (tzn. nie należała do żadnej hali). Podczas drugiej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski 23 czerwca 1983 r. na Siwej Polanie lądował helikopter papieski. Na pamiątkę tego górale odnowili istniejący wmurowany w kamień krzyż żelazny z początków XIX wieku i zamieścili na nim tabliczkę upamiętniającą to wydarzenie. Znajduje się on na środku polany, po lewej stronie drogi. Na Siwej Polanie zachowało się kilka oryginalnych budynków będących pozostałością dawnego pasterstwa; szałasy, stodoły, stajnie, letnie domki. Dawniej była tutaj cała „letnia wieś”. Obecnie powstało wiele nowych drewnianych budowli.
Na polanie jest płatny parking, końcowy przystanek busów, wypożyczalnia rowerów górskich, bufety, karczma, sklepik, kolejka „Rakoń” i punkt sprzedaży biletów wstępu do parku narodowego. Bilety sprzedaje tutaj nie TPN, lecz Wspólnota Leśna Uprawnionych Ośmiu Wsi z siedzibą w Witowie, do której należy obszar Doliny Chochołowskiej i Lejowej. Już tutaj, jak i na innych polanach przy drodze dojazdowej kwitną krokusy i zakwitają wcześniej niż w głębi Doliny Chochołowskiej, gdyż Siwa Polana położona jest na wysokości 910–935 m n.p.m. Tu właśnie rozpoczęła się i zakończyła moja wycieczka, wśród jakże cudnych okoliczności przyrody i wyśmienitej pogody. Kiedyś tutaj wrócę, ale jeszcze nie wiem kiedy… dziękuję całej wspaniałej ekipie GGG za wesołe towarzystwo, było bardzo miło! Link do graficznej oprawy szlaku znajdziecie jak zawsze tutaj. Z górskim pozdrowieniem
Marcogor
Ja też tam wtedy byłem i nie dowierzałem na własne oczy z tego względu że bywam tam co roku i to co sie działo w tym roku na polanie to jakaś paranoja__podobno reszta szlaków w polskich Tatrach była puściutka__tłum jak na pielgrzymce. Ale na szczęscie powyzej schroniska są miejsca gdzie panuje cisza i spokój. Wniosek nasuwa sie sam__99 % ludzi tam idących zasugerowało sie własnie reklamom w mediach