Marcowa zima na Połoninie Wetlińskiej
Zdarzyło się kilka lat temu, że zima była ostra i długa. Dawała się we znaki wszystkim i ciągła niemiłosiernie. Postanowiłem wtedy pojechać w Bieszczady, żeby zobaczyć z bliska słynną bieszczadzką zimę. Sam dojazd do Wetliny drogą przez Komańczę był nie lada wyzwaniem, bo długie odcinki drogi były śnieżnobiałe. Jechałem więc z duszą na ramieniu, ale dojechałem szczęśliwie. Ale najbardziej emocjonujący był wyjazd autem na Przełęcz Wyżnią, leżącą między Wetliną, a Berehami Górnymi. Jechałem serpentynami do góry, jak w tunelu śnieżnym. Na górze musiałem wykopać sobie łopatą miejsce parkingowe przy drodze, bo cały parking był zasypany i nieodśnieżony. Knajpa nad przełęczą też oczywiście nieczynna. Po bezpiecznym ulokowaniu autka ruszyłem ze swoją ekipą najkrótszą trasą na Połoninę Wetlińską.
Na samej przełęczy od 2000 roku, przy początku żółtego szlaku znajduje się pomnik w kształcie bramy, postawiony ku czci wielkiego piewcy gór, Jerzego Harasymowicza. Jego prochy rozsypano nad bieszczadzkimi połoninami, a symboliczny grób stanowi własnie ten pomnik. Z jego poezji zrodził się także projekt muzyczny: W górach jest wszystko co kocham. Na przeciwko pomnika stoi Galeria nad Berehami – miejsce z ludową rzeźbą. Z przełęczy, która oddziela pasmo Działu od Połoniny Wetlińskiej w ciągu godziny doszliśmy do schroniska pod Hasiakową Skałą. To jedna z pięciu kulminacji Połoniny Wetlińskiej. Szlak w górę był przetorowany przez skutery śnieżne, więc szło się łatwo. Po drodze podziwialiśmy ze współtowarzyszami bajeczne leśne kompozycje ubrane w zimowe szaty. Jak fantastyczne kształty potrafi stworzyć zimowa aura wie każdy kto był zimą w lesie. Wyżej, ponad lasem wykorzystuje każdy punkt zaczepienia, żeby bawić się w tworzenie jeszcze cudowniejszych zimowych postaci.
Chociaż zimowa aura raczej nie sprzyja wędrówkom, to wszystkim wytrwałym turystom wynagradza bajecznym pięknem jakie potrafi wytworzyć, właśnie tam, gdzie nic nie krępuje dzikiej natury. Przyroda skulona, zmarznięta, schowana, zdaje się bezpiecznie pod śniegiem służy zimie na robienie różnych figli i niespodziewanych wytworów w górskim krajobrazie, jakich nie powstydziła by się wyobraźnia największego artysty. Zimowe psoty niestety nieraz komplikują również życie turyście. Tak było tym razem. Po wyjściu z lasu na połoninę rzucił się na nas huraganowy wiatr, jakby chciał zawrócić intruzów w tej niezwykłej krainie czystego piękna. Zamieć śnieżna, jaka przy tym powstała chwilami skutecznie zasłaniała nam szklistobieliste zimowe pejzaże. Mimo mroźnej wyżowej pogody zadymka i siła wiatru spowodowała, że ledwo dobrnęliśmy do bezpiecznego schronu. Przenikliwe zimno rekompensowały nam genialne widoki na masyw Połoniny Wetlińskiej oraz sąsiedniej Połoniny Caryńskiej.
Schronisko, czyli popularna Chatka Puchatka, to najwyżej położony taki obiekt w Bieszczadach. Budynek wybudowało wojsko, dopiero w 1956 roku został przejęty przez PTTK. Całe szczęście, że jest otwarte obecnie przez cały rok, więc mieliśmy gdzie się schronić na chwilę przed wiatrem. Wejście do środka nie było jednak takie proste, gdyż w połowie zostało zasypane przez śnieg. Dobrze, że komin było choć widać, a do drzwi prowadził przekopany tunel. Muszę przyznać, że będąc tam wiele razy, nigdy tak bardzo nie spodobała mi się ta chatka, jak w stroju mocno zimowym. Z dwóch stron zaspy z nawianego śniegu prawie zupełnie zamaskowały budynek. Jak to dobrze, że w jednej części tego przyjaznego schronu zerwano podłogę i wybudowano kominek. Bardzo miło posiedzieć przy gorącym, trzaskającym ogniu. Po ogrzaniu się i rzuceniu czegoś na ruszta wyszliśmy na leżącą nad schroniskiem Hasiakową Skałę.
To najdalej na wschód wysunięta kulminacja tej połoniny, będąca świetnym punktem widokowym. Przebiega tędy także Główny Szlak Beskidzki, kończący się już niedaleko stąd w Wołosatem. Wtedy nie dopisało nam szczęście na tyle, żeby oglądać rozległe panoramy. Ale wrażeń i tak było co niemiara. Zima w takim miejscu, przy takiej prawdziwie zimowej aurze dostarcza niezapomnianych przeżyć. Same zimowe widoczki są wspaniałe. Na połoninie czułem się jak w bezkresnej krainie lodu i śniegu. Zejście z powrotem na parking było już bardzo szybkie, skąd znowu trzeba było pokonać mocno zakręconą trasę, żeby dojechać do trochę lepszych dróg. Wycieczka była krótka, gdyż silny wiatr zmusił nas do rezygnacji z planów przejścia całej Połoniny Wetlińskiej. Ale i tak było warto przejechać te 150 km, żeby przez parę godzin znaleźć się w innym bajkowym świecie. Dzięki temu jeszcze za dnia wróciłem do domku. Na wycieczce byli ze mną Amelka, Madzia, Daniel oraz Łukasz.
Zapraszam do przeczytania opowieści z przejścia w zimie Połoniny Caryńskiej, albo z letniej wędrówki przez Połoninę Wetlińską. Tutaj zobaczycie graficzny opis wycieczki do Chatki Puchatka. Na koniec zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć z tego wypadziku, zimowe fotki są naprawdę urocze. Zagłosujcie też w ankiecie poniżej, po jakich górach lubicie najbardziej chodzić, można wybrać dwa pasma. Jeśli to co zobaczycie w fotorelacji się spodoba piszcie komentarze, lajkujcie, udostępniajcie dalej, a może polubcie tę stronę. Mile widziane też wpisy do księgi gości u góry. Z górskim pozdrowieniem
Marcogor
przepiekna wyprawa,ktora przedstawia wasza udana pelna emocji i wrazen opowiesc przez ciebie Marku oposana i przedstawiona na twoch pieknych fotkach…
-utkwily mi dwie wyjatkowo to malutkie drzewko miedzy duzymi drzewami majace wsparcie i to samo drzewko ,ktore dalej jakby musi juz samo zaczac walczyc o przetrwanie…
….brawo za caloksztalt !!!
wiesia..
Wyprawa idealna w każdym calu, od pogody zaczynając (idealny kontrast pomiędzy bielą śniegu i błękitem nieba :]), a na samym szlaku kończąc… Bajka. Nic tylko wędrować!
Byłem tam dwa razy latem. Ta relacja wzmocniła mnie w planach zimowego przejścia na turach choćby częścią połoninnej trasy… Niestety, nie w tym roku…Pozdrawiam
Czytając poczułam skrzypienie śniegu pod butami,zmroziło dłonie i policzki.
Ale to nieważne,w termosie mam ciepłą herbatę:)
Poezja Zimy.I zachwyca to,co latem nie specjalnie poruszyło serce.
cudownie 😉