Na Łysej Górze, czyli pierwszy raz w czeskich górach

Na Łysej Górze, czyli pierwszy raz w czeskich górach

W planie na tegoroczny weekend majowy było poznanie czeskich gór. Na pierwszy raz poszło pasmo Beskidu Śląsko – Morawskiego, jako naturalne przedłużenie polskich Beskidów, które zdążyłem przez ostatnie dwudziestolecie poznać dość dobrze. Trzeba więc szukać nowych celów górskich, z dala od domu. Preludium do wjazdu do Czech było odwiedzenie Trójstyku trzech granic: Polski, Czech i Słowacji, co opisałem już wcześniej tu. Drugi dzień długiego weekendu został przeznaczony na zdobycie najwyższego szczytu tego pasma, będącego zarazem najwyższym wzniesieniem Śląska Cieszyńskiego.

Po noclegu w Cieszynie ruszyłem ze swoją ekipą w głąb Czech. Poprzez Frydek-Mistek i Frydlant nad Ostravici dotarliśmy do wsi Ostravice, gdzie rzeka Ostravice wpada do zbiornika wodnego Sance. Tam zaczyna się niebieski szlak piękną doliną potoku Mazak. Spływający z góry żwawym nurtem potok tworzy malownicze pejzaże, zwłaszcza dzięki licznym kaskadom i naturalnym mikrotamom. Na południowych zboczach rozciąga się rezerwat przyrody Mazacky Grunik. Zresztą cały masyw Łysej Góry znajduje się na terenie Obszaru Chronionego Krajobrazu Beskidy. Idąc w górę utwardzoną drogą mijamy odnogę do gospodarstwa konnego Muchovice, omijamy okresowy bufet na polanie z boku szlaku, aż dochodzimy na Butorankę. To siodło, gdzie dołącza czerwony szlak, po chwili wchodzimy na obszerną polanę, gdzie zbudowano mnóstwo altanek letniskowych. Czesi tutaj spędzają weekendy, do swoim posesji dojeżdżają nawet terenowymi autami.  Z tego miejsca możemy podziwiać już ciekawe panoramy na sąsiednie szczyty Beskidu Śląsko-Morawskiego.

Prognozy na ten dzień nie były dobre, miało się przejaśniać dopiero popołudniu, i właśnie tutaj to nastąpiło. Stąd miałem okazję zobaczyć że te czeskie Beskidy, niczym nie ustępują naszym…Dalsze podejście na Luksinec nadal nie było zbyt wymagające. Dopiero potem po wejściu na główny grzbiet góry zaczęły się dość mozolne schody. Na szczęście szlak zawijał się wieloma zakosami. To co mi utkwiło szczególnie w pamięci to bardzo liczne krzyże przy drodze, upamiętniające turystów, którzy zginęli tragicznie w tych górach. W żadnych innych nie widziałem tylu krzyży. Są też kopczyki z kamieni, więc swojsko jak w naszych górach. W końcu wychodzimy na grań szczytową, od tego miejsca idzie się już łatwiej i widoki znowu się robią ładne, bo kończy się las. Przed samym szczytem spotykamy duży krzyż upamiętniający wszystkich, którzy zginęli na tej górze. To jakaś pechowa górka, czy fatum jakieś, nie miałem kogo zapytać, choć Czechów na szlaku było wielu.

Po prawie trzech godzinach podejścia doszedłem na wierzchołek. I tu spotkała mnie bardzo przykra niespodzianka, gdyż wszystko spowiła gęsta mgła. Akurat teraz, co za pech! Ledwo udało się mi obejrzeć osobliwości na wierzchołku. O panoramach, które są stąd przecież znakomite mogłem zapomnieć…a przy dobrej pogodzie widać nawet część polskiego Górnego Śląska. Znajduje się tu potężna wieża radiowo – telewizyjna, mająca 78-metrów, widoczna z bardzo daleka, baza Horskiej Służby, czy obserwatorium meteorologiczne. Istnieje też schronisko Chata Kamenak, która jednak nie udziela noclegów. Reszta noclegowni na szczycie spłonęła, obecnie trwają tam prace nad budową nowego wielkiego kompleksu turystycznego. Ogólnie to jeden wielki plac budowy, podobnie jak na Chopoku w Niżnych Tatrach. Na nocleg można jeszcze liczyć w obszernym Domu Narciarza, a posilić się w prowizorycznym bufecie. W najwyższym punkcie szczytu stoi kamienny pomnik ku czci hokeisty i trenera Ivana Hlinki wzniesiony w 2004 roku. Na wierzchołek prowadzi też droga jezdna, z drugiej strony góry, ulubiona przez rowerzystów, których tutaj jest cała masa. Klub Czeskich Turystów, który prowadzi ten bufet na szczycie, zbiera pieniądze na odbudowę spalonego schroniska – Bezrucovej Chaty.

Zjedliśmy tutaj popularną cesnokovą zupę i wypoczęci rozpoczęliśmy odwrót. Ponieważ zrobiło się już późno zmuszony byłem zmienić plany i wracać tą samą trasą. Przy zejściu na podszczytową polanę oczywiście szczyt odsłonił się, mgły zaczęły opadać, taki to pech nieraz dopada turystę w górach. Powrót w dół nastąpił bardzo szybko, bo chcieliśmy zdążyć przez zmrokiem, a jeszcze musieliśmy znaleźć nocleg. Próbowałem załatwić go również na wierzchołku, ale wszystko było zajęte przez grupę Czechów. Udało się jednak zdążyć przed nocą, z pewnymi przygodami, gdyż córka zgubiła się na szlaku i nawet nocleg znalazłem przed zmrokiem. Kolejny dzień miał przynieść dalsze poznawanie czeskich gór. Kolejne szczyty Beskidu Śląsko – Morawskiego czekały w kolejce, ale o nich przeczytacie w kolejnym odcinku mej opowieści. Jak zawsze na koniec zapraszam na poglądową galerię zdjęć z tego regionu górskiego. Z górskim pozdrowieniem

Marcogor

 

O autorze

marcogor

Bloger z Gorlic, górołaz opisujący swoje górskie wyprawy, zakochany w Tatrach, miłośnik górskich wędrówek i wszystkiego piękna natury. Góry to moja pasja i mój drugi dom.

3 komentarze

  1. helena

    Marek wielkie dzięki wirtualnie byłam

    Odpowiedz
  2. Witek

    Panie Marku przypomniał mi Pan wyprawę, w tamte strony, którą odbyłem 6 lat temu. Aż mi się łezka zakręciła oglądając zdjęcia i czytając opis wyprawy. Zazdroszczę i pozdrawiam z Puszczy Białowieskiej.

    Odpowiedz
  3. misia

    Moja pierwsza wycieczka na Łysą Górę wygłądała całkiem podobnie – poza mgłą nie było nic widać. Nawet wierza znajdująca się na górze nie była widoczna. Szczerze mówiąc wtedy nawet nie wiedziałam, że poza bufetem i wierzą jest tam coś jeszcze. Dopiero druga wycieczka w to miejsce ujawniła całe piękno. Na szczycie pojawiła sie wierza i inne budynki wraz z tarasem widokowym noooo i przepiekny widok na słowackie tatry, jesennik , Frydek Mistek, Ostrave i polskie miejscowości 🙂 Było warto!!! POLECAM WSZYSTKIM

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź Witek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TURYSTYKA – GÓRY – PODRÓŻE – BLOG ISTNIEJE OD II.2012

POSTAW KAWĘ MARKOWI

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pasma Górskie

Translate »