Wybierz stronę

Pielgrzymka i odpust w Dolinie Chochołowskiej w 30 rocznicę pobytu Błogosławionego Jana Pawła II

Pielgrzymka i odpust w Dolinie Chochołowskiej w 30 rocznicę pobytu Błogosławionego Jana Pawła II

W niedzielę 23 czerwca odbył się odpust w Dolinie Chochołowskiej na Uroczystość Narodzenia św. Jana Chrzciciela. Tego dnia minęło dokładnie 30 lat od pobytu w Dolinie Chochołowskiej bł. Jana Pawła II. Pielgrzymka rozpoczęła się z Siwej Polany od Krzyża Papieskiego gdzie o godz. 8.00 złożono wiązanki okolicznościowe. Następnie wyruszono Doliną Chochołowską aż do Doliny Jarząbczej, w czasie wędrówki modlono się o rychłą kanonizację naszego papieża. Suma odpustowa została odprawiona o godzinie 13.00 w kaplicy św. Jana Chrzciciela na Polanie Chochołowskiej, której przewodniczył ks. Henryk Skórski salezjanin. W ten szczególny dzień, uczestnicy pielgrzymki oraz Mszy Świętej Odpustowej mogli wjechać samochodem osobowym na Polanę Huciska.

Przy tej okazji na stronie kościelisko.com.pl opublikowano bardzo ciekawą relację z wizyty papieża przed 30-stu laty i jego spotkania z Lechem Wałęsą, widzianą oczami kierowniczki schroniska na Polanie Chochołowskiej w tamtym czasie. Materiał pochodzi z I części 4 tomu „Ukochanych gór” autorstwa Andrzeja Matuszczyka. Zapraszam do tej wyjątkowej lektury, zawsze przechodząc tamtędy ciekawiło mnie jak wtedy wyglądała ostatnia wędrówka po ukochanych Tatrach Jana Pawła II. Przebiegałem tamtędy wiele razy, a teraz znalazłem odpowiedź na pytanie jak to było kiedyś…

„Jan Paweł II na Polanie Chochołowskiej

Oto relacja byłej kierowniczki schroniska PTTK na Polanie Chochołowskiej w Tatrach, Janiny Pawłowskiej, z pobytu Ojca Świętego właśnie tutaj, w czerwcu 1983 roku. Jest to dokument o znacznej wartości historycznej, który udało mi się uzyskać dopiero ponad pięć lat po obecności Jana Pawła II na Chochołowskiej.

Przybycie Papieża do schroniska PTTK na Polanie Chochołowskiej poprzedzało wiele działań zarówno ze strony rządowej i wojskowej, których celem była ochrona Ojca Świętego oraz zapewnienie odpowiednich warunków pobytu i wypoczynku dla Papieża i jego gości. Wszystkie te działania otaczała ścisła tajemnica.

Bardzo często schronisko wizytowały wysoko postawione osoby z kręgów administracji państwowej, wojska, kontrwywiadu oraz Biura Ochrony Rządu. Miało też miejsca kilka wizyt ze strony kierownictwa OZGT PTTK w Nowym Sączu, które musiało zabezpieczyć, zaopatrzyć oraz przygotować obiekt do remontu.

Remont schroniska odbywał się w bardzo krótkim czasie (14-19.VI.1983) a prowadzony był przez brygadę Wojsk Ochrony Pogranicza z Nowego Sącza z włączeniem się do tego dzieła całej załogi. Prace trwały dzień i noc a wojsko skierowało do nich 45-osobowy zespół osób, na każdą zmianę.

Nasza załoga pomagała w pracach także i w nocy: m.in. sprzątaliśmy szyjąc firanki i zasłony. Specjaliści wojskowi sprawdzali działanie urządzeń, instalacji p.poż. i elektrowni. Sam remont jednak ogromnie przydał się schronisku, obiektowi bardzo wyeksploatowanemu, zaś podczas wielodniowych prac zawiązały się przyjacielskie stosunki.

Równolegle z tymi wyczerpującymi działaniami w całej Dolinie Chochołowskiej miały miejsce zakrojone na bardzo dużą skalę ćwiczenia wojskowe. Wojsko przez dzień i noc obstawiało wszystkie okoliczne szczyty, co odbywało się w czasie wyjątkowo fatalnej pogody (zimno deszcze, duża mgła). Dopiero od 21 czerwca zaczęło się z wolna wypogadzać.

Na Polanie Huciska brakowało miejsca wśród wielkiej rozmaitości pojazdów wojskowych. Na samej polanie i w okolicy nieustannie pracowały wykrywacze min. Helikoptery ciągle krążyły nad doliną, prowadzono też próby lądowania śmigłowców na samej polanie.

Prowadzone ćwiczenia wojskowe obfitowały także w sytuacje komiczne. Oto oficerowie BOR-u uczyli się kręcić serki w szałasach w przebraniu. Inni znowu próbowali zaganiać owce po polanach, które były tym wielce zdziwione. Na moje pytanie, skąd się wzięło naraz tylu czystych i ostrzyżonych juhasów odpowiedziano mi krótko: …Owce jak owce a juhasi nasi…”. Wieczorem w lesie nad Grzesiem ukazywały się jakby gwiazdy. Wszyscy cieszyliśmy się, że to nasze czerwcowe gwiazdeczki.

Kilka dni przed przybyciem Papieża odwiedził Chochołowską znany pilot Tadeusz Augustyniak, który latał już poprzednio z Ojcem Świętym. Był także na lotnisku tego czerwcowego dnia gdy Papież wylądował w Krakowie.
Opowiadał, że nie mógł powiadomić nawet własnej żony, gdzie ma się udać Jan Paweł II. Powiedział więc tylko przez radio: …Janek jedzie do Janki Pawłowskiej na imieniny… No i rzeczywiście była to prawda.

Personel schroniska dostał początkowo specjalnie przeze mnie wydane zaświadczenia, aby mógł przedostać się do Zakopanego przez strzeżoną przez wojsko “krzyżówkę” u wylotu doliny. Już wtedy nikogo poza nami nie wpuszczano na Chochołowską.

W fazie końcowej przygotowań całe schronisko opróżnione zostało z turystów i personelu a dolina całkowicie zamknięta. 23 czerwca 1983 roku wszyscy otrzymali suchy prowiant i nie wolno nam było wychodzić na zewnątrz. Poprzedniego dnia wieczorem BOR przejął wszystkie klucze od pomieszczeń, schronisko zostało odcięte od świata.

22 czerwca wieczorem zajechało pod schronisko wiele samochodów z personelem z Biura Ochrony Rządu, również z własnym zaopatrzeniem, laboratorium, chłodnią itp. Wcześnie rano (po godzinie 5.00 23 czerwca) powiadomiono mnie, że ja będą mogła witać Papieża, nie wyrażając zgody na udział personelu, co wcześniej było zagwarantowane. Nie było także zgody na wywieszenie przygotowanych przez nas flag: państwowej oraz PTTK-owskiej.

Towarzyszyły temu poważne kontrowersje, bo ja uważałam, że Papieża witać będzie nie prywatna osoba lecz kierownik reprezentujący całą załogę i obiekt. Trudne także było do pojęcia, dlaczego skoro cała Polska wita Jana Pawła II biało czerwonymi flagami, tutaj na Chochołowskiej nie będzie to możliwe…

Wskutek trwających długo kontrowersji próbowano mnie zastąpić kimś innym (działo się to na pół godziny przez przybyciem Papieża), ale ponieważ nic z tego nie wyszło, w końcu oświadczono, że zgadzają się na te flagi. Wobec tego zebrano flagi, rzeźbę, kwiaty (21 róż), oscypek na drewnianym talerzu z gałązką limby a ja pod obstawą trzech panów z BOR-u znalazłam się przed wejściem do schroniska, przed schodami. W ostatniej dosłownie minucie flagi rzucono bezceremonialnie za ladę recepcji. Nie było już czasu na następny sprzeciw a personel także nie mógł wyjść.

Znacznie później, po wyjeździe Papieża z kraju dowiedzieliśmy się, że na 45 minut przed przybyciem Ojca Świętego do schroniska, tym samym co Papież samochodem przyjechał na Chochołowską Lech Wałęsa z żoną Danutą i czworgiem dzieci. Gdy my witaliśmy Ojca Świętego pod schroniskiem czekał na Papieża na I piętrze.

W otoczeniu panów z obstawy, BOR-u, kontrwywiadu, jako jedyny przedstawiciel schroniska, ubrana w czerwony GOPR-owski sweter z drewnianym talerzem w ręku, na którym leżał pokrojony oscypek witałam Ojca Świętego po godzinie 11.00. Powiedziałam:
…Szanowny i Drogi nasz Ojcze Święty oraz wielce dostojni goście. Spotkał mnie zaszczyt i szczęście powitania Was w progach naszego schroniska w imieniu naszej załogi oraz wszystkich schronisk tatrzańskich i dyrekcji Polskiego Towarzystwa Turystyczno Krajoznawczego. Wita Was najserdeczniej cała Dolina Chochołowska, dzieląc się z Wami tym góralskim oscypkiemi całym sercem…

Papież wziął kawałek oscypka i podzielił się z nim z kardynałem Franciszkiem Macharskim. Ja uklękłam i pocałowałam pierścień. Kardynał mocno uścisnął mi rękę i rzekł: …Bardzo ładnie to Pani zrobiła…

Dolina Chochołowska cała zalana była letnim słońcem a na Polanie pasły się owce. Towarzyszyła temu zupełna cisza. Ojciec Święty przyjechał samochodem z Siwej Polany, gdzie lądował helikopter (stoi tam obecnie pamiątkowa tablica). Był w towarzystwie ks. kardynała Franciszka Macharskiego, kilku duchownych oraz obstawy rządowej.

Po powitaniu wszedł do schroniska, zbliżył się do stolika, na którym leżała księga pamiątkowa i podpisał się w niej a następnie przeniósł ją osobiście pod okno na drugi stolik. Potem mnie kazano wyjść. Podobno Papież rozmawiał z Lechem Wałęsą a holu, w tym samym miejscu, gdzie podpisywał się w księdze. Rozmowa ponoć odbywała się bez świadków, jedynie z rodziną Wałęsów oraz w miejscu, gdzie prawdopodobnie nie można było założyć podsłuchu. Potem Wałęsowie zaraz odjechali.

W pomieszczeniu przeznaczonym na salę konferencyjną Papież ubrał się w buty turystyczne i w towarzystwie swoich najbliższych przyjaciół z kręgów duchowieństwa (obstawa szła w pewnym oddaleniu) udał się na spacer do Doliny Jarząbczej. Wszystko to trwało około 1,5 godziny.

Po powrocie w czasie obiadu Jan Paweł II zażądał, żeby mu oddano oscypek. Odpowiedź obstawy była krótka i zdecydowana: …Teraz może Ojciec Święty tylko na niego popatrzeć, ale jadł będzie dopiero w Rzymie… Poza tym pokrojonym oscypkiem ofiarowałam Ojcu Świętemu jeszcze drugi, spakowany. Chodziło zapewne o to, że każda potrawa podana na papieski stół musi być najpierw laboratoryjnie zbadana.

W drodze powrotnej z Doliny Jarząbczej Papież wszedł do najbliższego szałasu, w którym czekał na niego prawdziwy stary baca – Zięba Gal z Witowa. Uścisnął bacę za szyję i przeszedł się z nim aż pod schronisko.

Przed samym wyjazdem Ojca Świętego zawiadomiono personel, że możemy wyjść z domu obok schroniska aby zobaczyć Papieża. Wpuszczono nas na schody (przed dawnym drugim wejściem do obiektu) i tam machaliśmy na pożegnanie. Zauważył to kardynał Macharski – mówiąc: …Patrzcie! Oni mają tam dzieci!… Wtedy Papież po prostu uciekł całej obstawie, podszedł do nas, wziął jedno dziecko za rękę (Ewunię Truchan), uśmiechnął się do nas i powiedział: …Ja tu jeszcze do Was przyjadę w spokojniejszym czasie! …

Wszedł do samochodu z naszymi kwiatami, które sam niósł i długo machał nam ręką na pożegnanie. Byliśmy bardzo wzruszeni a to niespodziewane całkiem bliskie spotkanie stało się w jednym momencie najwspanialszą nagrodą za wszelkie poprzednie niepokoje i zmartwienia.

Dla nas wszystkich była ta wizyta przeogromnym i na zawsze niezapomnianym przeżyciem. Niestety nie wolno było robić żadnych zdjęć. Wiemy z pewnością, że szereg zdjęć, także z nami wykonał na Chochołowskiej osobisty fotograf Ojca Świętego Arturo Mari z Watykanu. Część
personelu otrzymała potem kolorowe zdjęcie Papieża z jego własnoręcznym podpisem: POKÓJ TOBIE POLSKO OJCZYZNO MOJA.

Na bramie Chochołowskiej (obok tablicy Andrusikiewicza) ktoś umieścił dobrej klasy portret z metalu wyobrażający naszego Ojca Świętego.

Wzdłuż trasy spaceru Ojca Świętego Jana Pawła II z Chochołowskiej do Jarząbczej wytyczony został pierwszy w polskich górach szlak papieski w kolorze żółtym. Przebiega tak jak szlak czerwony na Trzydniowiański Wierch a kończy przy pamiątkowej tablicy w miejscu, do którego Ojciec Święty dotarł.”

Artykuł pochodzi z tomu 4 – część I książki autobiograficznej „Ukochane góry”. Andrzej Matuszczyk – październik 2010

 źródło: www.kościelisko.com.pl

O autorze

marcogor

Bloger z Gorlic, górołaz opisujący swoje górskie wyprawy, zakochany w Tatrach, miłośnik górskich wędrówek i wszystkiego piękna natury. Góry to moja pasja i mój drugi dom.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TURYSTYKA – GÓRY – PODRÓŻE – BLOG ISTNIEJE OD II.2012

POSTAW KAWĘ MARKOWI

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pasma Górskie

Translate »