Roháčka i Čierna hora, czyli odkrywanie najdzikszego pasma Rudaw Spiskich
Od zawsze ciekawią mnie nowe pasma górskie. Takie, gdzie moja noga nigdy nie stanęła dotąd. W ostatni weekend odkryłem właśnie jedno z takich miejsc, dzikie, nieznane, gdzie mało, który turysta z Polski się zapuszcza, bo po prostu nie wie jak tam jest pięknie. Słowacja to taki mój konik, dlatego postanowiłem poznać dokładnie jej górskie oblicze. Polska regionalizacja wyróżnia na Słowacji 40 pasm górskich, więc po tej wycieczce pozostało mi już tylko 18 do odkrycia. Udałem się więc na wschodni skraj słowackich Rudaw, w okolice miejscowości Margecany, gdzie leży niewielkie pasmo Čiernej Hory, wciśnięte między Góry Wołowskie i pasmo Braniska. Ten niewielki masyw charakteryzuje się stosunkowo dużymi wysokościami względnymi, co dotkliwie odczułem w czasie stromych podejść oraz licznymi utworami skalnymi. Masyw jest również bardzo cenny pod względem przyrodniczym.
Żeby zdobyć najwyższy szczyt pasma do Korony Gór Słowacji dojechałem do malowniczej wsi Margecany, zagubionej gdzieś między górskimi szczytami, a zbiornikiem wodnym Ružín. Jadąc od strony np. Nowego Sącza wystarczy kierować się na Bardejów, a potem Preszów, by dotrzeć do tej wioski w historycznej krainie Spisz. Margecany położone są więc w Rudawach Spiskich, w głębokiej dolinie u zbiegu Hornádu i Hnilca, które łączą się tu właśnie w zbiorniku zaporowym Ružín. Margecany są także ważnym kolejowym węzłem komunikacyjnym. Zbiegają się tu ważne linie kolejowe (Koszyce – Żylina) i (Margecany – Czerwona Skała), działają też zakłady naprawy taboru kolejowego. Stukot pociągów nosi się daleko po górach. Z okolicznych wzniesień fenomenalnie prezentują się zabudowania wsi z wieżą kościoła na tle zbiornika wodnego i dominującej zieleni dookoła. Równie fotogeniczna jest wijącą się tu gęsto sieć torowisk.
Powierzchnia lustra wody zbiornika Ružín to 3,9 km², a objętość zbiornika to 45,3 mln m³. Ale ja wybrałem się tutaj w góry, więc wyruszyłem na poszukiwanie szlaku prowadzącego na najwyższy szczyt, który zaczyna się nieopodal stacji PKP. Stąd żółto znakowana trasa miała mnie wyprowadzić na kulminację Čiernej Hory, czyli wierzchołek Roháčki (1028 m). Początkowo szlak prowadzi ulicą osiedla, więc można podjechać autem pod sam las, gdzie rozpoczyna się strome podejście „na krechę” na szczyt. Droga ta poprowadzona praktycznie na wprost, bez żadnych zakosów dała mi w kość, ale jest naprawdę męcząca, z powodu nie kończącej się stromizny! Po prostu na odległości 3 km trzeba pokonać 700 m przewyższenia. To była dla mnie dobra zaprawa przed długim tegorocznym sezonem górskim, który dopiero na dobre się przecież zaczyna.
Ścieżka doprowadziła mnie najpierw na Holy Hrbok (678m), gdzie stoi maszt przekaźnika, potem na Gruń ( 900m), by po chwilowym obniżeniu na przełęcz pod Rohaćką wspiąć się ostatecznie na szczyt Roháčki. Tuż przed siodłem przełęczy stoi kamienny mur, jakby pozostałość historycznego grodziska, albo wału kultowego. Wcześniej niespodziewanie natknąłem się na wóz, jakby prosto z cygańskiego taboru, i to wszystko w środku lasu! Do tego im wyżej, tym więcej różnej wielkości głazów i olbrzymich ostańców skalnych. W końcu na szczycie stoi trójróg oraz metalowy słupek z książką wejść na szczyt. Te księgi wpisów stają się pomału standardem na Słowacji! Po zasłużonym odpoczynku i sesji na wierzchołku wziąłem się za studiowanie mapy. Zauważyłem, że poniżej szczytu, na niebieskim szlaku, który dołączył tu od strony kamieniołomu Klenov ( bliższa opcja wejścia tutaj) są rozległe polany, a sąsiednia kulminacja pasma, nazwana również Čierna Hora ( 1024m) ozdobiona jest krzyżem. Mając nadzieję na widoki, bo ten wierzchołek był zupełnie zalesiony udalem się tam i to był strzał w dziesiątkę.
Odkryłem kolejny już górski raj! Już podczas przejścia między szczytami zwróciły mą uwagę liczne skały, jakby gołoborza, pełne głazów i ostra skalista grań biegnąca grzbietem, zastępująca stopniowo las. Po kwadransie dotarłem na polanę pod Čierną Horą, gdzie na wierzchołku góry zobaczyłem wielki metalowy krzyż, z olbrzymią figurą Chrystusa, a obok figurę Matki Boskiej. Słowacy zbudowali to w 2008 r. i przyznaję, że nigdy nie spotkałem w górach takiej wielkości figury Jezusa. Ze szczytowych skałek oczywiście otwierały się doskonae widoki, zwłaszcza, że pogoda po rannych zamgleniach zrobiła się wyśmienita. Mogłem podziwiać panoramy nie tylko pobliskich pasm Bachurena, Braniska, czy Slanskich Wierchów, ale także przygranicznych Beskidów i Cergova.
To miejsce zrobiło na mnie niezatarte wrażenie i na zawsze zostanie w mej pamięci, jako jeden z cudów GÓR, tym bardziej byłem zachwycony, że niespodziewałem się takich atrakcji tutaj. Długo trwałem w zadumie zapatrzony w piękno, które objawiło się przed mymi oczyma i inne bodźce do mnie nie docierały. Dopiero po pół godzinie reszta mej ekipy przekonała mnie, że pora wracać. Pozostało nam tylko zejście po własnych śladach do samochodu, więc nie musiałem się śpieszyć! Niestety czas nie pozwalał na rozpatrzenie innych wariantów powrotu. I znowu czekało mnie strome zejście i me kolana ponownie poczuły ból, ale człowiek wiele jest w stanie znieść w imię miłości…a GÓRY to przecież miłość ma największa!
Zszedłem zatem do Margecan fotografując jeszcze raz cudny zalew Ružín w popołudniowym słońcu i niezwykłym otoczeniu natury. To był długi dzień, bo do południa zwiedziłem inną część Słowacji, co być może wkrótce Wam opiszę tutaj. Do domu zostało mi przejechać tylko 130 km, a po drodze wypiłem jeszcze kawkę w przydrożnym barze na przedmieściach Preszowa. To był bardzo udany dzień, jeden z tych, które pamieta się na długo, a rano nie zapowiadało się, że będzie tak pięknie. Prognozy były takie sobie, ale po raz kolejny okazało się, że trzeba robić swoje i nie oglądać się na złudne i często mylne zapowiedzi różnych pogodynek. Zresztą obejrzyjcie na koniec w galerii zdjęć, jak było pięknie w tym dzikim, nieuczęszczanym przez turystów paśmie Rudaw Spiskich, niedaleko od granicy Polski. Dziękuję wspaniałej ekipie za dodawanie otuchy na ciężkim wyjątkowo tego dnia dla mnie podejściu. Z górskim pozdrowieniem
Marcogor
fajne strony..:) z jakiej mapy Pan korzystał?
Zachęcona Pana relacjami z Gór Lewockich chciałam sie wybrać w tamte strony. Przymierzam się do zamowienia mapy i waham się pomiędzy Góry Lewockie i Braniska, a Spisz i Góry Lewockie. Czy może inną lepiej byłoby kupić żeby opisany teren też na nich był?
VKU Harmanec, ale bardzo przydtana w tamtym rejonie jest mapa rowerowa, bo to teren do niedawna poligonu, więc wyłączony turystycznie, teraz powstało tam wiele tras dla cyklistów
Piękne zdjęcia oraz ciekawe góry, sam kiedyś będę musiał się spakować i wyjechać na Słowację.