Tam gdzie historia miesza się z pięknem natury, czyli różne oblicza Beskidu Niskiego

Tam gdzie historia miesza się z pięknem natury, czyli różne oblicza Beskidu Niskiego

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Zatem od czasu do czasu trzeba wrócić na swoje beskidzkie szlaki i w rodzinne strony Beskidu Niskiego. Ostatni weekend właśnie tak się stało, pogoda nie rozpieszczała, ale była w sam raz na nostalgiczne wędrówki po dobrze znanych sobie terenach, gdzie piękno natury miesza się z historią tego regionu, a ponadto wszędzie widać pozostałości kultury łemkowskiej. Za cel wybrałem sobie dobrze znane miejsca, które jednak ze względu na swoją dzikość zawsze przyciągają takich obeżyświatów jak ja. Postanowiłem odwiedzić znowu cudną dolinę Regietowskiego Potoku, gdzie kiedyś istniała prężna wieś Regietów Wyżni. Swoją trasę rozpocząłem w Koniecznej, by zakończyć wędrówkę w sąsiedniej wiosce Zdyni.

W Koniecznej kończy swój bieg, prowadząca z Tarnowa, droga wojewódzka nr 977. Docierają tu autobusy z Gorlic. We wsi znajduje się prawosławna cerkiew pod wezwaniem św. Bazylego Wielkiego z początku XX wieku, otoczona cmentarzem i dwa cmentarze wojenne. Część cmentarza cerkiewnego stanowi zaprojektowany przez Dušana Jurkoviča właśnie cmentarz wojenny z I wojny światowej. Ja dotarłem na przejście graniczne, by granicznym szlakiem dotrzeć na drugi cmentarz położony na zboczach Beskidka. Cmentarz położony jest na południowy zachód od wsi Konieczna, w partii szczytowej wzniesienia Beskidek po jego północno-wschodniej stronie, około 800 m na północny zachód od Przełęczy Beskidek (Dujawa), gdzie wystartowałem. Obok cmentarza po południowo zachodniej stronie przebiega polsko-słowacka granica państwowa.

Na cmentarzu znajduje się 6 grobów zbiorowych, oraz 48 grobów pojedynczych. Pochowano w nich 303 żołnierzy poległych w styczniu i lutym 1915: 168 żołnierzy austro-węgierskich i 135 rosyjskich. Cmentarz o powierzchni 2047 m² zaprojektowany przez Dušana Jurkoviča zbudowany jest na planie zbliżonym do krzyża łacińskiego, ogrodzony jest płotem z drewnianych sztachet łączących prostopadłościenne słupki, wymurowane z kamienia łupanego i zwieńczone gontowym daszkiem. Wejście tworzy drewniana dwuskrzydłowa furtka. Główny element cmentarza stanowi dwukondygnacyjna, dwudziestometrowa kamienna wieża stojąca na kamiennym tarasie. Nakryta jest wysokim gontowym dachem zwieńczonym żelaznym krzyżem z nałożonym nań symbolem solarnym. Na czterech elewacjach górnej kondygnacji umieszczone są drewniane krzyże łacińskie. Na północnej, wschodniej i południowej elewacji kondygnacji dolnej umieszczone są tablice z inskrypcjami w języku niemieckim. Jedna z nich w wolnym tłumaczeniu głosi : ,,Tu, wśród ciemnych lasów, ziół pachnących i gór błyszczących w dali. Dzielni żołnierze pokonawszy wroga na spoczynek się udali”. Pola grobowe żołnierzy austro-węgierskich zwieńczają drewniane, rzeźbione krzyże łacińskie a żołnierzy rosyjskich rzeźbione krzyże patriarchalne. 

Byłem tu drugi raz w życiu, za pierwszym razem cmentarz był w rozsypce, teraz po renowacji prezentuje się doskonale. Lubię odkrywać takie miejsca, gdzie w leśnej głuszy jest kawałek historii świata. Ruszyłem dalej wygodną, szeroką ścieżką wzdłuż granicy, by po minięciu siodła Dierocky rozpocząć mozolną wspinaczkę na szczyt Jaworzyny Konieczniańskiej. Kto nie chodził po Beskidzie Niskim, ten nie wie jakie strome i uciążliwe potrafią być niby małe beskidzkie podejścia. A one dają naprawdę wycisk… Nie miałem jednak problemów, by w dobrym czasie wspiąć się na zalesiony wierzchołek. Jest tu metalowa tablica objaśniająca panoramę, ale aktualna była bardzo dawno temu, zanim szczyt nie zarósł prawie zupełnie. Obecnie jedynie na północ widać kawałek zalewu Klimkówka i otaczających go gór. Wiało tu niemiłosiernie, więc szybko zebrałem się i zszedłem na Przełęcz Regietowską.

Tam jest rozejście szlaków, można iść dalej do Wysowej Zdroju, ale ja skręciłem do mojej ulubionej beskidzkiej doliny. Po wyjściu z lasu ukazała się ona moim oczom. Tereny dawnej połemkowskiej wsi Regietów Wyżni. Kawał historii naszego kraju i wspaniałej kultury, która nie zaginęła tylko dzięki dobrym ludziom, którzy ją kultywują i udostępniają turystom. Obecnie pozostały tam tylko pozostałości dawnych sadów, podmurówki domostw, studni, a w dole resztki murów dawnej cerkwi i cmentarz. Wszechobecne są tylko cudne łąki, gdzie teraz wypasają się konie huculskie z hodowli w Regietowie Niżnym. Można tu przez chwilę poczuć się jak na pastwiskach Rumunii. Z boku utwardzonej drogi płynie Regietowski Potok wijący się licznymi wąwozami i dzikimi jarami. Całość dzikiego krajobrazu przypomina mi pejzaż kosmiczny. I gdy byłem tu pierwszy raz wiosenną porą, gdy wszystko budziło się do życia, myślałem, że jestem na Marsie. I nadal nic się nie zmieniło i ulegam urokowi tego miejsca.

Dawniej były to dwie wsie – Regietów Wyżny i Niżny, które zostały całkowicie wysiedlone po II wojnie światowej w ramach Akcji „Wisła”. Później w Regietowie Niżnym powstał PGR i wieś została ponownie zasiedlona, podczas gdy Regietów Wyżny pozostaje do dziś niemal bezludny (spośród pojedynczych zabudowań, warta uwagi jest znajdująca się tutaj prawosławna czasownia Przeniesienia Relikwii św. Mikołaja). W Regietowie Niżnym znajdują się zaś dwie prawosławne cerkwie pod wezwaniem św. Michała Archanioła: zbudowana w latach 30. XX w. (obecnie nieużytkowana) oraz zbudowana w latach 2008–2012. Moja trasa prowadziła najpierw do drewnianej dzwonnicy, gdzie można odpocząć na zadaszonych ławeczkach, by chwilę potem zaprowadzić mnie do wymienionej czasowni. Obok niej jest stary cmentarz prawosławny, gdzie są też nowe nagrobki. Ale to stare kamienne krzyże robią największe wrażenie. Łemkowie byli dobrymi kamieniarzami i do dziś pozostało wiele ich kamiennych prac. Świątynię zbudowano w I połowie XVIII w. Początkowo była to kaplica cmentarna. Po wysiedleniu miejscowej ludności w obiekcie urządzono owczarnię. Budynek – po odzyskaniu przez prawosławnych – został rozebrany i zrekonstruowany (2001). Obecnie służy jako czasownia.

Idąc dalej w dół wioski drogą, którą kilka lat temu od tego miejsca została wyasfaltowana dotarłem na wzgórze, gdzie kiedyś stała cerkiew. Obecnie zobaczyć można tam tylko rumowisko, ale sąsiadujący cmentarz jest zadbany i jest na nim kilka ciekawych, starych nagrobków. Bardzo piękne są krzyże z metalowymi rzeźbami na końcu cmentarza, gdzie pochowano dzieci. Zrobiło się sentymentalnie, ale wycieczka przez tą dolinę nie może być inna, tyle tu się przeplata wydarzeń z nieodległej przecież przeszłości. Po przejściu przez kładkę dotarłem do pierwszych zabudowań Regietowa Niżnego. W lewo odbijała droga na kolejny cmentarz z I wojny św. Ale ja skierowałem się do bazy namiotowej SKPB Warszawa u stóp Rotundy. Baza położona przy czerwonym Głównym Szlaku Beskidzkim jest czynna w lipcu i sierpniu, ale mi udało się zastać chatkowego i działającą bazę jeszcze we wrześniu. Dzięki temu mogłem ogrzać się przy ognisku bazowym.

Później pozostało mi kolejne żmudne podejście, tym razem na szczyt Rotundy. Kiedyś widokowy, obecnie zalesiony, ale kryjący na swym wierzchołku niezwykłe budowle. Ten austriacki cmentarz z I wojny światowej o nr. 51 zaprojektował jak większość na tym terenie Dušan Jurkovič. Pochowano tu 42 żołnierzy austro-węgierskich oraz 12 rosyjskich poległych w lutym i marcu 1915 roku. Obiekt na planie koła otoczony jest kamiennym murkiem. Pierwotnie stało na cmentarzu 5 wysokich drewnianych wież – krzyży utrzymanych w stylistyce łemkowskiej – centralna o wysokości 16 metrów i 4 poboczne, 12 – metrowe. W maju 1979 wszystkie wieże były jeszcze oszalowane. W osiemdziesiątą rocznicę Operacji Gorlickiej (maj 1915) w 1995 roku rozpoczęto przy pomocy Austriackiego Czarnego Krzyża oczyszczanie i zabezpieczanie terenu cmentarza. Z inicjatywy SKPB w Warszawie zawiązano Stowarzyszenie Społeczny Komitet Odbudowy Cmentarza Wojennego na Rotundzie. I teraz doczekałem, że odbudowano wszystkie pięć niesamowitych gontyn, bo o nich pisałem na początku. Obecnie trwają jeszcze prace nad rekonstrukcją ogrodzenia z kamienia. A jak tu byłem kilka lat temu gotowe były dopiero trzy…

widok na szczyt Rotundy sprzed 100 lat, rycina

Na kamiennej tablicy inskrypcyjnej z wykutym krzyżem maltańskim odnajdziemy czterowiersz w języku niemieckim, autorstwa Hansa Hauptmanna. W tłumaczeniu brzmi on:

Nie płaczcie, że leżymy tak z dala od ludzi,
A burze już nam nieraz we znaki się dały –
Wszak słońce co dzień rano tu nas wcześniej budzi
I wcześniej okrywa purpurą swej chwały.

Rotunda to niewysoki szczyt, bez widoków, ale z racji wydźwięku tego miejsca i gontyn zrobi wrażenie na każdym. Mi pozostało tylko zejście leśnym szlakiem do przysiółka Ług, a potem samej Zdyni, gdzie zakończyłem swoją wycieczkę. To była nostalgiczna eskapada po znanych terenach, jednak takie wędrówki po latach też mają swój urok. We wsi stoi prawosławna cerkiew Opieki Matki Bożej, co roku odbywa się tu Święto Kultury Łemkowskiej – „Łemkowska Watra”. Jako ciekawostka dodam, że ze Zdyni pochodził Maksym Sandowycz – święty, męczennik prawosławny, którego grób znajduje się na cmentarzu parafialnym. Wraz z końcem dnia pogoda się popsuła zupełnie i choć wcześniej nie było rewelacji widokowych to na wieczór rozpadało się na dobre, co wykluczyło następny wypadzik po Beskidzie Niskim kolejnego dnia. Ale co się odwlecze, to nie uciecze… mam przecież rzut beretem w moje góry!

Na koniec chciałem Wam jeszcze polecić ofertę biura jaworzyna.com.pl, które prawdopodobnie organizuje najlepsze polskie kolonie dla dzieci. Atrakcyjne miejsca wypoczynku zarówno w Polsce, jak i w najpiękniejszych zagranicznych kurortach, wspaniała atmosfera oraz umiejętnie opracowane programy stanowią o sukcesie ich letnich i zimowych wyjazdów, które nieustannie zyskują nowych zainteresowanych. Ich wysiłki i osiągnięcia nie pozostają niedocenione – na swoim koncie mają już kilka wyjątkowych nagród oraz tytułów. Zarówno polskie, jak i zagraniczne wycieczki organizowane przez Jaworzyna Tour są w pełni bezpieczne, a swoim podopiecznym gwarantują wyłącznie dobrą zabawę! W ich ofercie znajdują się zarówno polskie kolonie i wycieczki, jak i obozy zorganizowane poza granicami naszego kraju – dla dzieci i młodzieży w wieku od 7 do 18 lat. Posiadają także atrakcyjne propozycje dla studentów i dorosłych, a wśród nich między innymi szkolenia dla firm, czy wycieczki organizowane na zamówienie. Z górskim pozdrowieniem

Marcogor

 

 

O autorze

marcogor

Bloger z Gorlic, górołaz opisujący swoje górskie wyprawy, zakochany w Tatrach, miłośnik górskich wędrówek i wszystkiego piękna natury. Góry to moja pasja i mój drugi dom.

2 komentarze

  1. Waldemar

    Mała uwaga Marku: na cmentarzu nr 46 pochowano 315 żołnierzy wg zapisów źródłowych Oddziału Grobów Wojennych C. i K. Komendantury Wojskowej w Krakowie – 164 Austro-Węgrów, 148 Rosjan oraz 3 o nieustalonej przynależności armijnej.

    Odpowiedz
  2. Michał Bielawa

    Dzięki za polecenie tego biura, bo właśnie szukałem jakiejś sprawdzonej firmy organizującej kolonie letnie dla dzieciaków.

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź Waldemar Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TURYSTYKA – GÓRY – PODRÓŻE – BLOG ISTNIEJE OD II.2012

POSTAW KAWĘ MARKOWI

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pasma Górskie

Translate »