Trekking wokół Monte Pelmo

Trekking wokół Monte Pelmo

To był piękny dzień! Kto był ze mną na tej późno wrześniowej eskapadzie ten wie… Drugi trekking podczas tegorocznej wyprawy w Dolomity prowadził wokół bardzo malowniczej grupy Monte Pelmo. Autokar serpentynami dowiózł nas na przełęcz Staulanza, powyżej miejscowości Palafavera, gdzie przebiega granica dwóch regionów: Wenecji Euganejskiej i Trydentu- Adygi. Stoi tu klimatyczne schronisko Rifugio Staulanza, skąd mieliśmy rozpocząć naszą wędrówkę, by po zrobieniu pętli powrócić na parking. Już po drodze mogliśmy obserwować cudne widoki na słynną grupę skalną Civetty. Z samej przełęczy panorama o poranku też była wyśmienita. Uwagę zwracały majestatyczne zerwy i urwiska Monte Pelmo, którą to mieliśmy obchodzić dookoła. Jak się okazało z pozoru łatwa wycieczka dostarczyła sporo emocji z powodu trudności szlaku.

Rifugio Staulanza

Wyruszyliśmy zwartą grupą, która z biegiem czasu rozciągnęła się dość mocno. Ruszyłem początkowo z przodu, by później przejść na tyły i móc nieskrępowanie robić zdjęcia. Pierwszym celem było małe schronisko, genialnie wprost położone na płaskowyżu, skąd rozpościerała się kapitalna panorama na grupę Civetty oraz w oddali Marmoladę, najwyższy szczyt Dolomitów. Rifugio Citta di Fiume świeciło pustkami, za to nieopodal pasło się bydło, zapewne należące do sąsiedniej bacówki, czyli malgi. Bardzo zachęcająco wyglądała też stąd nasza dalsza trasa, łagodnie pnąca się w górę. Ale to była ułuda, bo po szybkim dojściu na siodełko Forcelli Forada i zgubieniu szlaku, który jak się okazało skręcał tam ostro w prawo i trawersował zbocza Monte Pelmo, weszliśmy w szeroki żleb, którego nastromienie rosło proporcjonalnie do wysokości. 

widok na grupę Civetty

Podejście było ostre, ale bardzo przyjemne, a widoki robiły się coraz rozleglejsze. Końcówka żlebu była nawet ubezpieczona klamrami i stalową liną. Po pokonaniu tych trudności wyszliśmy na szerokie plateau u stóp dwóch wyniosłych gór Cima Forada i Cima di Val D’arcia. Prezentowały się one z bliska bardzo groźnie, jak niedostępne ściany. Po drugiej stronie dojrzeliśmy obniżenie doliny Val D’arcia, którą pierwotnie mieliśmy podchodzić. Natomiast patrząc w kierunku naszego podejścia panoramy sięgały bardzo daleko wgłąb pasma. Zrobiliśmy tu dłuższy odpoczynek po wspinaczce, a potem już po kilku krokach ukazał się nam nasz najwyższy tego dnia cel –  wysoko położona Forcella D’Arcia. Ta wąska przełączka leży na wysokości 2476 m. Do wyboru mieliśmy dwie drogi, z lewej i prawej strony doliny, wybraliśmy tę u podnóży przepaścistych ścian Monte Pelmo. 

ścieżka Sentiero Flaibani u stóp Crode di Forca Rossa

Przyznam szczerze, że widok wąskiej ścieżyny wytyczonej na stromych piargach wyglądał jak wyzwanie, ale wędrówka okazała się bardzo przyjemna. Za to widok na przybliżającą się przełęcz, oddzielającą dwie potężne góry, to był po prostu majstersztyk. W takich miejscach można poczuć prawdziwą mistykę gór i docenić ich wyniosły majestat! Każdy szedł swoim tempem, więc mogłem delektować się do woli z przebywania w takim magicznym krajobrazie – to był prawdziwy górski raj. Na siodełku nastąpił zasłużony odpoczynek i sesja fotograficzna. Jak popatrzyłem na szlak zejściowy to stwierdziłem, że to będzie dopiero prawdziwe wyzwanie… ścieżka była bardzo zniszczona, a piargi bardzo ruchome, wszystko wyjeżdżało spod stóp. Trzeba było uważać na każdy krok i schodzić powolutku, by uniknąć błędu, który groził kilkusetmetrowym zjazdem po piargach w dół.

zejście z siodła Forcella D’Altro

Okoliczności przyrody, które nam towarzyszyły i kapitalne, ciągle zmieniające się pejzaże nie pomagały w koncentracji. Ale udało mi się pogodzić bezpieczeństwo z robieniem fotek, dzięki czemu możecie je obejrzeć w galerii. Dopiero po ponownym dojściu do zboczy masywu zrobiło się lżej, a ścieżka była w kilku miejscach ubezpieczona żelastwem. W końcu szlak doprowadził nas na malutkie siodełko, skąd dostrzegliśmy nasz następny cel, kolejne schronisko – Rifugio Venezia. Po tej stronie Monte Pelmo oczy przykuwał potężny masyw Monte Antelao. Zejście z siodełka było początkowo strome, a potem prowadziło znowu po piargach, tym razem w miarę poziomo. Tak doszliśmy dość zmęczeni do schroniska, po drodze mijając odbicie drogi na wierzchołek Monte Pelmo. Podobno normalna trasa, ale bardzo przepaścista, może kiedyś będzie okazja się z nią zmierzyć… Cała ta eksponowana droga, którą przeszliśmy nazwana jest Sentiero Flaibani.

W Rifugio Venezia był czas na posiłek i kawę, okazało się, że czeka nas jeszcze spory kawałek marszu. Tym razem już w łatwym terenie, ale z kilkoma hopkami. I czekała nas ostatnia atrakcja tego dnia – ślady dinozaurów! Tak tak, jest takie miejsce, gdzie przed tysiącami lat biegały sobie te zwierzątka i zostawiły nawet odciski stóp! Miejsce to na mapie figuruje jako Orme Dinozauri. Należy zboczyć ze szlaku na przełęcz Staulanza i podejść do skał u podnóży wierzchołka Pelmetto. Jest tam tablica informacyjna, a śladów różnej wielkości całkiem sporo. Z Rifugio Staulanza można tu dotrzeć w półtora godziny, odbicie pod skały z odciskami znajduje się w miejscu zwanym Pala de le Dee. Stąd już była tylko niecała godzinka zejścia górnym piętrem doliny Val D’Agnel. Szło się bardzo spokojnie obserwując coraz to nowe odsłony panoram dolomitowych szczytów, spowodowanych przez przewalające się chmury nas niebie.

Orme dinosauri

Ostatecznie wszyscy dotarliśmy bezpiecznie na parking na przełęczy, gdzie czekał autokar. Oczekując na ostatnich z grupy był czas na zimne piwko w schronisku, które smakowało jak… ale to każdy turysta, który poił się takim nektarem po zejściu z gór chyba dobrze wie… Zmęczony, ale szczęśliwy, że wszystkim udało się bezpiecznie zejść pomału dawałem upust radości, że udało mi się zobaczyć kolejne odsłony raju – doskonałego świata gór, który to ideał ( subiektywny, ale mój) wydawał się być tu w Dolomitach najdoskonalszy! Następna grupa skalna została odkryta, a jaka jest piękna możecie zobaczyć w fotorelacji z wycieczki. Zatem na koniec zapraszam do obejrzenia właśnie galerii zdjęć. Wkrótce ukażę Wam dalsze cuda tych gór… a zapewniam, że jest co! Zaglądajcie też na wcześniejsze wpisy o tym pasmie górskim. Z górskim pozdrowieniem 

Marcogor

O autorze

marcogor

Bloger z Gorlic, górołaz opisujący swoje górskie wyprawy, zakochany w Tatrach, miłośnik górskich wędrówek i wszystkiego piękna natury. Góry to moja pasja i mój drugi dom.

1 komentarz

  1. Ela

    Żałuję tylko że nie mogłam być. No cóż. Życie 🙁 To nie tylko wyjazdy.
    Zdjęcia i opis wspaniałe.

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TURYSTYKA – GÓRY – PODRÓŻE – BLOG ISTNIEJE OD II.2012

POSTAW KAWĘ MARKOWI

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pasma Górskie

Translate »