W górach Žiar – wejście na Chlieviská i Zniev
Dziś chciałem przybliżyć Wam kolejne pasmo górskie Słowacji – Žiar. To niewielkie góry w centralnej części tego kraju, ale jak każde mają swoje atrakcje. A ja jako odkrywca słowackich tajemnic muszę do wszystkich dotrzeć. Choć głównym celem było oczywiście wejście na najwyższy szczyt, czyli Chlieviská mierzące 1024 m, by kontynuować zdobywanie Korony Gór Słowacji. Góra położona jest w północnej części pasma (w masywie Sokoła). Cała grupa górska leży w Karpatach Zachodnich i zaliczana jest w skład tzw. Obniżenia Nitrzańsko-Turczańskiego. Jej łańcuch ciągnie się z północnego zachodu na południowy wschód łagodnie wygiętym łukiem długości ok. 30 km i szerokości 6-7 km. Na północy sąsiaduje z nią tzw. Luczańska część Małej Fatry, a na południowym wschodzie na krótkim odcinku Góry Kremnickie.
Żar dzieli się na cztery mniejsze jednostki (licząc od północy): Sokol, Vyšehrad, Horeňovo i Rovne. Moim celem były północne, najwyższe rejony masywu Sokol. W górach tych są tylko dwa szlaki turystyki pieszej. Głównym szlakiem jest czerwono znakowana Cesta hrdinov SNP biegnąca przez południową część Żaru. Natomiast z miejscowości Kláštor pod Znievom poprowadzono zielono znakowany szlak turystyczny do zamku Zniew, który oczywiście także musiałem odwiedzić! Jednak by zdobyć kulminację tych gór musiałem wspinać się leśnymi drogami i ścieżkami, gdyż na Chlieviská nie prowadzi żaden szlak. Z okolicznych miejscowości wychodzi ich wiele, a wierzchołek nie znajduje się na obszarze chronionej przyrody. Mimo porośnięcia lasem z niektórych miejsc (skały, wiatrołomy) roztaczają się ładne widoki na Kotlinę Turczańską, Wielką Fatrę i Małą Fatrę.
Jednak zdecydowanie lepsze panoramy zobaczymy z sąsiedniego szczytu Zniev, gdzie jest kilka punktów widokowych i ruiny zamku. Na ten łatwo dostępny masyw trafiłem zresztą już po raz drugi, bo pierwszy atak na Chlieviská był nie udany. Wtedy pogubiłem się wśród niezliczonych leśnych dróg, a deszczowa pogoda także odbierała ochotę na dalsze poszukiwania i kluczenie na dziko pośród nieznanych lasów. Za drugim podejściem już byłem lepiej przygotowany i zaatakowałem górę z przeciwnej strony, co się zakończyło powodzeniem! Tego razu, końcem kwietnia 2019 roku przebywałem kilka dni w kurorcie Turčianske Teplice i miałem pasmo Żaru niejako pod nosem. Na start wycieczki wybrałem wieś Abramová znajdującą się trochę na północ od wspomnianego kurortu przy głównej drodze.
A dokładnie dojechałem do przysiółka zwanego Polorieka, nad potokiem o tej samej nazwie. Większość domów jest wykorzystywana tutaj obecnie jako domy letniskowe. Bardzo ładnie położone miejsce u podnóża tych malowniczych gór. Wybiega stąd droga rowerowa w kierunku Kláštoru pod Znievom, którą miałem zaplanowany powrót. Mój wybór padł na początek wędrówki z Polorieki, gdyż dowiedziałem się, że poprowadzono stamtąd ścieżkę dydaktyczną do ruin zamku Zniev. A to bardzo ułatwiło mi poruszanie się w nieznanym terenie. Ruszyłem więc tą trasą, najpierw w stronę szczytu Žiar, przez polanę nazwaną „Pod lúky”, a potem już przez las. Moja leśna droga w pewnym momencie przecięła droga bita, która po chwili doprowadzała do jakiegoś zakładu, ale teren był ogrodzony, więc nie zagłębiałem się.
Szedłem dalej swoją ścieżką, znakowaną na drzewach na biało- zielono, mijając jakiś domek leśników z zadaszonym gankiem, gdzie mogłem chwilkę odpocząć. Leśnych dróg było tam co niemiara, bo teren jest użytkowany niestety na wyręby, więc musiałem mocno uważać, by się nie pogubić. Jednak „Naucny chodnik” zrobiono z głową, odnajdywałem na drzewach napisy kierujące. I dzięki temu zobaczyłem strzałkę, która pozwoliła mi odkryć wspaniały punkt widokowy, tzw. ” Ondrášovské skaly” . To wypiętrzenie skalne zakończone widokowym urwiskiem. Na półce skalnej postawiono tam uroczą ławeczkę, z której można podziwiać panoramę Kláštorskiej doliny i zamykających ją gór od południa. Skorzystałem z okazji by zjeść drugie śniadanie i zarazem nacieszyć oczy, choć widoczność tego dnia nie powalała na kolana…
Po powrocie na prowadzącą mnie ścieżkę, gdyż wspomniane skałki były na uboczu z prawej, zszedłem dość znacznie na dno doliny, gdzie odnalazłem kolejną leśną drogę, którą wywożono ścięte drzewa. Po sprawdzeniu w aplikacji Mapy.cz okazało się, że już jestem całkiem blisko najwyższego szczytu. Wystarczyło wspiąć się ostro w górę leśnym żlebem pełnym starych liści, mijając po drodze ambonę strzelecką, by trafić na główny grzbiet pasma. Gdy już tam byłem zorientowałem się, że w lewo na szczyt Chlieviská prowadzi wydeptana ścieżynka. Dojście na wierzchołek ze słupkiem triangulacyjnym to była chwila. Zobaczyłem tam nazwą szczytu na kartce papieru na drzewie i zrozumiałem, że ktoś na Słowacji podchwycił już mój pomysł o KGS i zaczął znakować najwyższe szczyty, nawet te niedostępne szlakami. Później podobne przypadki trafiały mi się w innych górach. W 2020 zrobiono tam już metalową tabliczkę przez KŠT.
Kilka fotek na moim następnym trofeum z listy i zbiegłem na przełączkę poniżej. Odnalazłem ponownie ścieżkę dydaktyczną i żwawo ruszyłem w kierunku Hradu Zniev. Po kilku minutach dróżka zamieniła się w szerszą drogę leśną. Na jednej z polan zobaczyłem w końcu skalisty wierzchołek Znievu, gdzie już kiedyś byłem. Moja trasa trawersowała teraz wierzchołek z prawej, prowadząc popod skałami. Stoki góry są w większości strome lub bardzo strome, porośnięte lasem. Jednak będąc już na wierzchołku, schodząc trochę w dół przepaści przekonałem się, że jest możliwe dojście na szczyt bezpośrednio z tej polany, którą minąłem przed trawersem. Odkryłem nawet drewnianą drabinę, która umożliwiała tę wspinaczkę! W kierunku północno-wschodnim i południowo-wschodnim spod szczytu opadają ostre grzbieciki, najeżone licznymi skałkami.
Sam Zniev jest najbardziej na północ wysuniętym szczytem grupy Sokol, a więc i całego Żaru. Wysokim progiem dominuje od zachodu nad wsią Kláštor pod Znievom i całą środkową częścią Kotliny Turczańskiej. Z prawej dołączyła do mojej trasy utwardzona droga leśna i wkrótce byłem już na rozdrożu, gdzie dochodził zielony szlak ze wspomnianej wsi. Odbiłem na chwilę w lewo, by zajrzeć do znanej już sobie z poprzedniej wędrówki małej jaskini i ruszyłem w kierunku ruin zamku Zniev. I tak po 4 godzinach znowu byłem pośród ruin średniowiecznego zamku w historycznym regionie Turiec. Do dziś zachowały się dość dobrze ruiny dolnego zamku. Zabudowania zamku górnego czytelne są jedynie z konfiguracji terenu. Ale miejsce ma swój urok, tablice informacyjne przybliżają historię tego miejsca. Dodatkowo z ruin mamy interesującą panoramę Kotliny Turczańskiej i otaczających ją pasm górskich.
Z zamku na południe prowadzi ścieżka na kulminację szczytu Zniev, który mierzy 985 m. I warto tam podejść, gdyż roztacza się z niego najpiękniejsza panorama w całym tym paśmie! Pięć minut i jesteśmy na progu skalnego urwiska, które efektownie opada w kierunku przebytej przeze mnie drogi. Wapienny wierzchołek jest dość rozległy i można na nim wygodnie się rozłożyć, by kontemplować piękno natury i widoki. Klimat tej miejscówki jest naprawdę niezwykły i spędziłem tu dobre pół godziny na odpoczynku i delektowaniu się chwilą! Potem musiałem zawrócić do ruin i wędrować dalej zielonym szlakiem w stronę Kláštoru pod Znievom.
Klucząc po czarownym lesie, pośród efektownych dzikich jarów droga doprowadziła mnie do tzw. Kláštorskiej vyhliadki. To kolejny ładny punkt widokowy, tym razem na północ, a zatem ukazujący grzbiety Małej i Wielkiej Fatry, a na pierwszym planie wioskę, gdzie kończył się zielony szlak. Zobaczyłem też klimatyczny kościółek w lesie na wzgórzu nad wsią, który już też kiedyś odwiedziłem. Ale szlak prowadził w dół w jego pobliżu, więc odbiłem tam ponownie. Wcześniej jednak odkryłem inne miejsce kultu upamiętniające świętą mistyczkę i stygmatyczkę kościoła Margite Uhorská. Po polsku znana jako Małgorzata Węgierska żyjąca w XIII w córka króla Węgier Beli IV, która wstąpiła do zakonu dominikanek. Nie udało mi się doczytać jak była związana z tym miejscem.
Natomiast wspomniany barokowy kościół sv. Kríža z 1728 roku położony na zalesionym wzgórzu nad wioską jest zakończeniem drogi krzyżowej, która wiedzie tutaj z Kláštoru pod Znievom. Otoczony murami był licznie odwiedzany przez ostatnie stulecia przez pątników. Obecnie odnowiony jest atrakcją turystyczną. Udało mi się tym razem wejść do środka, dzięki uprzejmości pań dbających o to miejsce. Obok postawiono trzy drewniane krzyże. Zrobiłem tutaj sobie ostatni odpoczynek przed trasą powrotną do auta. Jednak najpierw zszedłem po dróżkach drogi krzyżowej, aż do kapliczki św. Huberta na skraju lasu. Tam wzdłuż linii lasu złapałem drogę, która doprowadziła mnie do trasy rowerowej, której początek widziałem rano w Poloriece.
Ta wygodna ścieżka rowerowa miała prowadzić mnie do samochodu, by zamknąć zaplanowaną pętelkę. Warto po kilku minutach zboczyć w prawo, by obejrzeć ładne wyrobisko po starej kopalni. Idąc dalej mijamy staw rybny, a trasa cały czas wiedzie skrajem lasu. Zatem mamy ciekawe widoki na lewo na pobliskie masywy Luczańskiej Mały Fatry. Jednak najefektowniej prezentują się pozostawiane za sobą grzbiety górskie Żaru. Im dalej tym wspanialej widać grupę Sokola, ze Znievem, Žiarem, Bukovcem i najwyższym Chlieviska. Na koniec dnia jak zwykle zrobiła się najlepsza pogoda, więc zachwycałem się pięknem otaczającego świata na maxa!
W końcu dojrzałem wieże kościoła „svätých Kozmu a Damiána” w przysiółku Abramovej – Laclavie. To był znak, że już blisko do zakończenia jakże pięknej wędrówki. Laclavá została założona na terenie, który w 1250 roku został podarowany przez króla Węgier i Chorwacji Belę IV. Pierwsza wzmianka o wsi pochodzi z 1326 r. Może była tu jego córka Malgorzata Węgierska i stąd miejsce kultu na zboczach Znievu? W Laclavej są dwa zabytki: Kościół rzymskokatolicki św. Kosmy i Damiana – jest to jednonawowa budowla wczesnogotycka z prostokątnym zakończeniem prezbiterium i wieżą z końca XIII wieku oraz dwór ziemiański rodziny Országh, obecnie bardzo zaniedbany.
W ten sposób po siedmiu godzinach spokojnego spaceru dotarłem do punktu startu w Poloriece, gdzie na skraju osady zostawiłem auto. To już był koniec tego kwietniowego wypadu. Za drugim podejściem zdobyłem najwyższy szczyt pasma Żar (słow. Žiar). Ale nie zawsze wszystko się nam udaje, tak jak pragniemy. Cieszę się, że odbyliście tę wycieczkę dziś ze mną… Miło jest powspominać i podzielić się radością z tej wyprawy z innymi pasjonatami. Zachęcam do zdobywania Korony Gór Słowacji, bo to fantastyczna przygoda. Możemy odkryć wiele niesamowitych miejsc, niejako przy okazji. Na zakończenia jak zawsze zapraszam do obejrzenia fotorelacji z tej eskapady. Z górskim pozdrowieniem
Marcogor