Wypad na Gładki Wierch, czyli w poszukiwaniu zimy
Ledwo zrobiłem podsumowania starego roku, przeszłego sezonu górskiego, a tu przyszła pora otwierać kolejny. Obecnie, gdy postanowiłem także zimową porą odwiedzać ukochane góry sezon na nie nie kończy się tak naprawdę nigdy. Tegoroczna zima jednak nie nadchodzi, więc żeby jej posmakować postanowiłem z kolegą Arturem udać się na poszukiwania w najwyższe polskie pasmo górskie – Tatry. Po przejściu halnego i klęsce żywiołowej w tym regionie ciekaw byłem czy poznam jeszcze znane mi z niezliczonych wędrówek miejsca. Po przyjeździe na parking w Palenicy zadziwiła mnie ilość turystów, która chodzi zimowo po górach. W licznym towarzystwie jednak zawsze raźniej. Droga Balzera była w ten dzień, początkiem stycznia wolna od śniegu, dookoła jesienne klimaty. Większość ludzi jak zawsze poszła nad Morskie Oko, my skręciliśmy w Dolinę Roztoki, gdzie dopiero dało się zauważyć nikłe oznaki zimy. Cały czas towarzyszyły nam smutne obrazy śladów niedawnej wichury. Powalone drzewa już są pousuwane, poprzecinane na całej długości szlaku. Tak naprawdę widok na pobojowisko kończy się w dolnej części doliny. Potem wszystko po staremu.
Trasa doliną była łatwa, gdzie nie gdzie tylko ścieżka była oblodzona. Raki założyliśmy jednak dopiero po dojściu do rozstaju szlaków. Wcześniej nie było potrzeby. O dziwo szlak nad wodospad Wielka Siklawa nie był zamknięty, więc postanowiłem pierwszy raz zobaczyć jak wygląda skuty lodem. Widok troszkę rozczarował, gdyż lodospad był niewielki, a pod płatami śniegu sączyła się woda. Letni widok jest zdecydowanie bardziej ekscytujący. Przejście nad wodospadem po litych płytach były bardzo oblodzone i ryzykowne bez raków. Starszy pan, któremu rozpadły się raki przejechał się kilka metrów na tylnej części ciała. My bezpiecznie dotarliśmy na próg Doliny Pięciu Stawów Polskich.
Widok na jej otoczenie jakie ukazało się naszym oczom jest jednym z najpiękniejszych doznań piękna jakie może doświadczyć turysta. Każdy kto tu był wie o czym piszę i zapewne przeżywa zachwyt tym widokiem za każdym razem na nowo. Pogoda była cudna, nad nami błękit nieba, a za nami morze chmur, które wdzierało się w Tatry Doliną Roztoki, widoczne aż po krańce horyzontu. Szliśmy w tym białym mleku wcześniej z nadzieją na wydostanie się ponad to i nasze marzenie się spełniło. Doznania jakie towarzyszą wtedy są mega odlotowe, być ponad chmurami, to jedno z najprzyjemniejszych przeżyć górskich. Sama myśl, że tam na dole jest pochmurnie i szaro, a my jesteśmy ponad tym, w raju…z widokiem na niekończące się morze mgieł i obłoków daje duże zadowolenie.
Po długim upajaniu się nieskazitelnym widokiem piękna, jakiego nie można spotkać na nizinach ruszyliśmy w dalszą drogę. Naszym celem był Gładki Wierch, jeden ze szczytów zamykającą dolinę od południa. Krajobraz „Piątki” był zgoła niezimowy. Wszędzie jesienne trawki, kamienie, nawet nasz szlak bez lodu, czy śniegu, raki można było zdjąć. Dopiero bliżej północnych, zacienionych stoków Kotelnicy pojawił się ciągły śnieg. Ludzie szli na Zawrat, Szpiglasową Przełęcz, Kozi Wierch, a my do prosta, w kierunku Gładkiego Wierchu. Postanowiliśmy wejść trudniejszym wariantem, ładnie zaśnieżonym żlebem, który wyprowadzał wprost na szczyt. W ruch poszły więc czekany, muszę przyznać, że górna część wspinaczki przez wypiętrzający się żleb dała mi spory zastrzyk adrenaliny. Z dołu nie wyglądało to tak stromo. Ale wysiłek nie poszedł na marne. Widoki z wierzchołka na szczyty otaczające Dolinę Pięciu Stawów Polskich zapierały dech w piersiach.
Po drugiej stronie morze chmur poniżej nas zalewało Słowację, wystawały tylko czubki szczytów Tatr Zachodnich, majestatycznie też prezentował się Krywań i ogromny mur Hrubego, ale najpiękniej wyglądał horny Mięguszowiecki Szczyt. Sesja zdjęciowa w tym cudownym otoczeniu musiała potrwać długo, w końcu ruszyliśmy dalej w stronę Gładkiej Przełęczy. Szybkie zejście i kolejne focenie bombowych panoram Tatr Wysokich, a w dole widoczne wszystkie stawy. Tuż poniżej przełęczy w nawisie śnieżnym czekała na nas niespodzianka, jama śnieżna z wiatrochronnym murem, w której znalazła by schronienie trójka osób. To pewnie kursanci, których mijaliśmy nieopodal schroniska zmajstrowali ten schron. Na dół zeszliśmy do prosta podziwiając nadal przepiękne widoki, tym razem w ostatnich promieniach słońca. Doszliśmy do schroniska na ciepły posiłek i wzmacniającą przed powrotem kawkę praktycznie tuż przed zachodem słońca. W środku jak zawsze gwar i wesołe towarzystwo uczestników kursu zimowego.
Zejść w dół do Doliny Roztoki udało się nam jeszcze przed zmrokiem. Czarny szlak był bardzo oblodzony, a śnieg wśród kosodrzewiny twardy i wyślizgany. Trzeba było bardzo uważać, nawet w rakach. Dalsze zejście przez las, po ciemku, mimo oblodzeń nie nastręczyło już większych trudności. Choć były miejsca, gdzie musieliśmy przechodzić przez wodę, czy po kamieniach, tępiąc raki. Zejście drogą od Wodogrzmotów to już spacerek w towarzystwie licznych turystów powracających znad Morskiego Oka. A na parkingu, który nadal kosztuje 20 zł na dobę czekało moje autko. Mimo wieczorowej pory kursowały jeszcze busy do Zakopanego. Dzień nadal krótki, ale busiarze jeżdżą do ostatniego klienta. Tak zakończył się kolejny niezapomniany górski dzień. Przyznaję, że zimowe wędrowanie i wspinaczka po śniegu podoba mi się coraz bardziej. Na koniec zapraszam do obejrzenia fotorelacji. Nie zawsze fotografowanie sprawia tyle radości, jak w czasie tego wypadu, bo było mega nieziemsko pięknie. Oceńcie zresztą sami oglądając zdjęcia. Zagłosujcie też w ankiecie poniżej. A tu znajdziecie graficzny opis wyprawy. Zachęcam też do przeczytania o grudniowej wycieczce na Halę Gąsienicową, którą opisałem wcześniej. Z górskim pozdrowieniem wasz
Marcogor
Tatry są przepiękne! Zimą na pieszych wędrówkach byłam tylko w Karkonoszach – Tatry do zdobycia 🙂 Piękne zdjęcia.
Piękne warunki miałeś, gratuluję 🙂
Fantastycznie pokazałeś urok pięknej zimy w górach. Fotki śliczne i bardzo zachęcają do powrotu w nasze ukochane górki, choć mało śniegu i dużo lodu. Mam nadzieję,że to niebawem zmieni się.
Ech… potrafisz rozmarzyć… Nigdy w górach zimą nie byłam, ale wiem jedno: muszę to zmienić, koniecznie!! 🙂
Świetna galeria 🙂
przepiękne fotki,pogoda super i wyprawa udana ,pozdrawiam
Mieliście świetne warunki, piękna wycieczka – gratuluję 🙂
„ledwo zrobiłem podsumowania starego roku, przeszłego sezonu górskiego, a tu przyszła pora otwierać kolejny.” – skąd ja to znam.
Pozdrawiam! 🙂
pięknie… byłem tam lutym 1992 roku… była bardzo śnieżna zima, słonecznie choć mroźno…. zejście mieliśmy o tyle komfortowe że zjechaliśmy na tyłkach z Przełęczy 🙂
…Aż dech zapiera, a serce się uśmiecha…
Dziękuję za relację i zdjęcia!
To nie kursanci robili ta jamke 😉
rozumiem…pozdrawiam pracusiów!