Zimowe przejście przez Górę Krzyżową i Runek na Jaworzynę Krynicką

Zimowe przejście przez Górę Krzyżową i Runek na Jaworzynę Krynicką

Jeszcze kilka lat temu było tak, że nie lubiłem zimy i raczej unikałem zimowych wyjść w góry. Nadal jestem ciepłolubny, a gdy zimowa aura daje codziennie w kość, to wypatruję jak najszybszego końca tej zimnej pory roku. Ale odkąd spróbowałem kilka razy zimowych przejść po górach, polubiłem to i spodobało mi się, przede wszystkim z powodu niezwykłych form wyrazu, jakie zima tworzy w zimowej przyrodzie. Baśniowe scenerie jakie można zobaczyć właśnie zimą, stworzone niczym wysublimowane dzieła sztuki przez matkę naturę zachwyciłyby z pewnością każdego. Piękno zimowego krajobrazu rośnie, wraz ze wzrostem wysokości. Po prostu im wyżej tym i mroźniej, a wiatr ma większe pole do popisu, tym samym napotykamy na coraz to cudowniejsze pejzaże.

Góra Krzyżowa…

Końcem  grudnia udało się wybrać, korzystając z pięknej zimowej pogody w Beskid Sądecki. Już od dawna chodził za mną pomysł zmierzenia się w zimie z pasmem Jaworzyny Krynickiej. Udało się namówić kolegę Daniela i we dwóch wyruszyliśmy na podbój Jaworzyny. Żeby nie było za łatwo postanowiłem wejść na jej wierzchołek trochę okrężną drogą, od północnego – zachodu. Dojazd do Krynicy Górskiej to tylko godzinka jazdy moim krążownikiem szos i tam zaczęła się nasza przygoda. Wystartowaliśmy trochę niefortunnie szukając z pól godziny wejścia na mieście na żółty szlak na Górę Krzyżową. Zdeptaliśmy trochę lodu na chodnikach, który aż zaczął topnieć od naszego biegania tam i  z powrotem. Od razu zdradzę sekret, że należy szukać przy budynku PTTK. Jak już poczuliśmy szlak pod nogami to  w ekspresowym tempie zdobyliśmy naszą pierwszą tego dnia górkę, Górę Krzyżową, z której roztacza się ograniczony widok na uzdrowisko, a w oddali można zobaczyć masyw Lackowej, najwyższej góry, bliskiego mi Beskidu Niskiego. Stoi tu metalowy krzyż i czekają ławeczki na turystów. Ludzi zazwyczaj tu wielu, bo to jedno z ulubionych miejsc spacerowych kuracjuszy.

Przełęcz Krzyżowa…

Tym razem nie spotkaliśmy nikogo i szybko dotarliśmy dalej na Przełęcz Krzyżową, która jest ważnym węzłem szlaków. Tutaj spotkaliśmy sympatyczną grupę narciarzy, aż z Gdańska, których chciałem pozdrowić. Ruszyliśmy dalej, ale nie na Jaworzynę, tylko w kierunku Drabiakówki, aby dalej okrążać nasz główny cel. Na razie oddalaliśmy się od niego, ale chciałem, żeby wędrówka trwała do wieczora. Po drodze mijaliśmy areały narciarskie Słotwin, balansując nie raz między narciarzami, którzy zawłaszczyli letni szlak. Po drodze mogliśmy podziwiać już widoki na na nasz dzisiejszy cel końcowy oraz na majaczące w oddali szczyty Gór Leluchowskich. Fajnie było z blisko obejrzeć szusujących narciarzy, ale do tej pory jakoś nie dałem się namówić na ten sport. Po minięciu Drabiakówki, na kolejnym rozstaju – Bukowinkach skręciliśmy na niebieski szlak, którym po pokonaniu następnego wzniesienia, tj. Przysłopu dotarliśmy na Czubakowską. Szło się dobrze, śnieg był twardy, zmrożony i zbity, więc nie zapadaliśmy się w ogóle.

Czubakowska i Runek…

Dopiero teraz znaleźliśmy się na głównym grzbiecie pasma Jaworzyny Krynickiej. Czubakowska to zarastająca już niestety polana, z ławeczką dla zmęczonych turystów. Z niej przeszliśmy jeszcze kawałeczek na północ zdobywając Runek, ważny punkt zwornikowy, niestety całkowicie zalesiony i pozbawiony widoków. Z niego odchodzi w kierunku południowo – zachodnim najdłuższa boczna grań pasma Jaworzyny Krynickiej, którą przeszedłem na wiosnę, co opisałem tutaj. Ciekawostką jest fakt, że przed wojną niedaleko od Runka istniał schron turystyczny, zwany „Zochną”. Niestety przetrwał tylko dziesięć lat. Dopiero z tego miejsca zaczęliśmy zawracać w kierunku naszego głównego celu, czyli Jaworzyny. Okrążanie miało dobiec końca już wkrótce.

Z widokiem na Tatry

Jaworzyna Krynicka…

Na głównym grzbiecie Jaworzyny, ciągnącym się od tego szczytu w stronę Hali Łabowskiej lub Bacówki nad Wierchomlą zaobserwowałem wzmożony ruch turystyczny. Szlak był przedeptany, jakby ruch był tu ciągły. Ale nie dziwiłem się, przecież na szczyt Jaworzyny można wyjechać kolejką, a potem spacerować sobie po Głównym Szlaku Beskidzkim, aż do któregoś z nieodległych schronisk i  z powrotem. Że też wcześniej na to sam nie wpadłem! Mijaliśmy więc wędrowców pieszych, na rakietach śnieżnych i nartach. Musieliśmy pokonać ponownie Czubakowską, żeby w końcu przez Bukową dotrzeć do celu. Po jakichś czterech godzinach zdobyliśmy okrężną drogą wierzchołek Jaworzyny Krynickiej. Jako, że szczyt to centrum olbrzymiego kompleksu narciarskiego ludzi była tu cała masa. Mogliśmy do woli napatrzeć się na narciarzy, pędzących na złamanie karku. Dlatego też zobaczyliśmy również w akcji goprowców, którzy udzielali pomocy poszkodowanym. Na szczycie stoi mnóstwo karczm, barów i bufetów, co zmieniło nieodwracalnie przeznaczenie tego miejsca na komercyjny. Wizerunku dopełnia przekaźnik radiowo – telewizyjny, oraz górna stacja kolejki gondolowej. Szczyt jest jednym z największych ośrodków narciarskich w Polsce, więc silne zagospodarowanie tego miejsca nie może dziwić.

Panorama ze szczytu…

Ale nas interesowało co innego. Z racji dużego, płaskiego obszaru na szczycie jest Jaworzyna także doskonałym i masowo odwiedzanym punktem widokowym. Panorama widokowa z różnych miejsc obejmuje cały horyzont. Miałem to szczęście, w końcu za którymś tam razem udało mi się zobaczyć doskonałą panoramę Tatr. Mroźna, wyżowa pogoda spowodowała, że przejrzystość powietrza tego dnia była idealna. Równie dobrze było widać pobliskie szczyty Gór Leluchowskich, Lubowelskich, Beskidu Sądeckiego, czy Niskiego, z olbrzymim masywem Lackowej. Ale przebiło wszystko to co zobaczyłem za nimi. Hen daleko, za Lackową i Buszowem , całym Beskidem Niskim było widać wyższe, ośnieżone szczyty Bieszczad i Karpat Ukraińskich. Własnym oczom nie wierzyłem, ale co to mogło być innego w tym kierunku, znacznie wyższego od bliższych gór. Toż to ponad sto kilometrów w linii prostej!

Schronisko PTTK na Jaworzynie

Nasyciwszy oczy tymi wszystkimi cudami zeszliśmy do pobliskiego schroniska PTTK leżącego na północnych stokach góry. Obiekt ten oficjalnie jest nazywany obecnie hotelem górskim. Po ostatniej generalnej przebudowie zatracił stary klimat górski i oferuje komfortowe, ale drogie noclegi tylko z wyżywieniem, co się nie spodobało części wytrawnych turystów górskich. Nieopodal znajduje się stacja GOPR i Muzeum PTTK w miejscu dawnego schronu. Nowością jest pomnik Jana Pawła II w osobnej altanie. Przy goprówce co roku odbywają się polowe msze sylwestrowe, połączone z procesją z Krynicy. Oddziały PTTK specjalnie organizują rajdy sylwestrowe do tego miejsca. Kiedyś uczestniczyłem w takim zakończeniu roku, można poczuć prawdziwą jedność ludzi gór, a potem wychodzi się na szczyt przed północą.

autor na szczycie z Danielem

Po zregenerowaniu sił podczas schroniskowego posiłku pozostało nam tylko zejście zielonym szlakiem do Czarnego Potoku, gdzie stoi dolna stacja kolejki gondolowej i liczne hotele i restauracje. Jest też olbrzymi parking. My musieliśmy jeszcze przejść ponownie przez Przełęcz Krzyżową i z niej zejść już do Krynicy Górskiej, gdzie czekało nasze autko. Ten ostatni odcinek pokonaliśmy już w ciemnościach, dlatego zawsze mam przy sobie czołówkę, bo nigdy nie wiadomo kiedy się przyda. Różne przypadki zdarzają się w górach, sam przeżyłem trochę przygód, więc nabrałem doświadczenia. Nasze okrężne zdobywanie Jaworzyny trwało w sumie 9 godzin, więc wyszła z tego całkiem niezła trasa, no ale z tego 3 godzinki to podziwianie, focenie i błogie lenistwo oraz napełnianie brzuchów.  Mimo zimowych warunków szło się świetnie, przeszkadzał czasami tylko lód na oblodzonych zboczach. Jednak nie taka zima straszna jak ją nie raz malują. W sumie przeszliśmy ponad 18 kilometrów, jak na warunki zimowe to nieźle. A sumy podejść nazbierało się 890 metrów.

z widokiem na Busov i Lackową

Powrót do domu to było już przeżywanie na nowo naszych niedawnych przygód, podczas przypominania sobie zabawnych scenek na szlaku i poznanych ludzi.  Dziękuję niezawodnemu kumplowi Danielowi za wędrowanie ze mną. O innych zrobionych trasach w Beskidzie Sądeckim przeczytacie tu, albo tutaj. Jak zawsze graficzny opis wyprawy znajdziecie tutaj. Na koniec zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć z wycieczki. Zagłosujcie także w ankiecie, po jakich górach lubicie najbardziej dreptać, to wyboru dwie odpowiedzi. Z górskim pozdrowieniem

Marcogor

Po jakich polskich górach lubicie wędrować najbardziej?

Zobacz wyniki

Loading ... Loading ...

O autorze

marcogor

Bloger z Gorlic, górołaz opisujący swoje górskie wyprawy, zakochany w Tatrach, miłośnik górskich wędrówek i wszystkiego piękna natury. Góry to moja pasja i mój drugi dom.

7 komentarzy

  1. Małgorzata

    Fajna,barwna opowieść o kolejnej wędrówce :)Podoba się:)))no i fotki jak zwykle wspaniałe:)

    Odpowiedz
  2. Robert

    Zimowe wędrówki. Kiedys tez nie lubiłem, a nawet wręcz bałem się tej pory roku w górach. Któregoś roku w końcu marca prawie bym został w śniegach w okolicy..Baraniej Góry. Doceniłem uroki zimowej wędrówki gdy przesiadłem sie na narty turowe. Nie ma porównania- tam gdzie pieszy brnie przez cały dzień, naturach podejdziesz w 2-3 godziny, by później w kilkanaście minut zjechać po mniej lub nieco bardziej puszystym śniegu. Jeszcze zanim powrócisz masz czas na spokojne podziwianie widoków, herbatkę w schronisku, pogaduszki itp. Sama radość. Polecam. Pozdrawiam

    Odpowiedz
  3. Wiktor

    Próbowałem już Marka namówić w tym roku aby na starość spróbował jeszcze nart biegowych ale póki co bez skutku. Mamy tuż za rogiem niemal 100km oznakowanych bajkowych tras Beskidu Niskiego.
    Mam jednak nadzieję, że do końca lutego zbierzemy całą ekipę, w szczególności nasze wszystkie piękne dziewczyny 🙂 i zrobimy wyrypę przez śnieżne trasy Łemkowyni.

    Odpowiedz
    • Robert

      Pięknie! Ładniej niż u mnie na Jurze. 🙂

      Odpowiedz
  4. marcogor

    oj kusisz Wiktor kusisz…coraz bardziej!

    Odpowiedz
  5. Mariusz /włóczęga/

    Ja też późno zobaczyłem góry zimą. Jako, że większość wyjazdów w góry, to wyjazdy w Tatry, gdzie zimy boję się naprawdę, więc korzystam i chodzę nie za wysoko. Odczuwam jednak takie zadowolenie jak ty. To coś nowego, coś innego, a równie pięknego. Pozdrawiam Marku i do ponownego spotkania na jakimś szlaku.

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź Małgorzata Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TURYSTYKA – GÓRY – PODRÓŻE – BLOG ISTNIEJE OD II.2012

POSTAW KAWĘ MARKOWI

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pasma Górskie

Translate »