Samotnicy
Na wysokich szczytach, wokół nas, przejrzystość dali,
chłód wichrów, które zapomniały miast.
Nie ujrzymy w noc świateł, gdy w chatach się palą,
lecz dojdzie nas wołanie najdalszych gwiazd.
Będziemy je nieść z sobą ścieżkami wśród głazów,
nie przez równiny zielone.
Nie chcemy schodzić z wyniosłych skał,
ani tęsknić za swoją oazą,
za domem.
Przez sen kiedyś w lesie pod namiotem
ktoś głośno łkał. Dlaczego? Pytać nie trzeba,
bo jeśli z własnej woli daleko odszedł,
nie dla niego – doliny i równin ziemia.
Razem z nami wędrują obłoki,
białe skrzydła wysoko unoszą;
czasem jeno pod nasze stopy
upadają, zieleń łąk płosząc.
Wówczas oczy otwieramy śmiało
i radujemy się ciszą zawsze jednakich złudzeń:
wydaje się nam przez chwilę, że serce w piersiach nieczułe się stało
na szczęście –
bo powracać nie chcemy do ludzi.
Janina Brzostowska
„Nie ujrzymy w noc świateł, gdy w chatach się palą,
lecz dojdzie nas wołanie najdalszych gwiazd.”
Bardzo głębokie Marku!
ciekawy wiersz. a góry skłaniają do refleksji. ich ogrom i poczucie tego, iż jest się takim małym i samotnym pośród wysokich szczytów
Świetny tekst.