











Tego dnia zapowiadała się pogoda petarda i mega warunki w Tatrach. Decyzja była więc szybka, zbieram ekipę i jadę pożegnać zimę w Tatrach Zachodnich. W końcu tęskni się już za wiosną, ale w Tatrach zimowo najpiękniej. Pogoda się sprawdziła, zatem była to bardzo udana wycieczka, tym bardziej radosna dla mnie, że w ten sposób uczciłem swe kolejne urodziny. Trasę obrałem sobie wyrypiastą i okazało się, że ja czterdziestolatek wciąż mogę… Współtowarzysze z GGG także tryskali humorem i umilali mi moje święto. Ale największy prezent zrobiła mi natura! To co zobaczyłem w górach tego dnia było mistyczne. Majestat i niezwykłe piękno pozwoliło przeżywać metafizyczne przeżycia. Takie dni są wyjątkowe i cenne, gdy całym sobą, wszystkimi zmysłami odczuwamy wyjątkowość miejsca, w którym się znajdujemy. Cuda zimowych Tatr, cały czar dzieł Matki Natury wzbudzał mój zachwyt i długotrwałe zauroczenie, które trwa do dziś… Ale po kolei!
Czytaj dalej»Pora powrócić do mej opowieści z wędrówki przez słowackie Tatry Zachodnie, a konkretnie ostatnim mym pobycie na Siwym Wierchu podczas pokonywania drogi z Chaty Zwierówka na zachodnie krańce Tatr. Zostawiłem was na szczycie Siwego Wierchu, o czym przeczytacie tutaj, teraz pora wyruszyć dalej ze swoimi wspomnieniami. Pisałem już tam, że to jeden z najcudowniejszych szczytów Tatr, ale najwspanialsze piękno było dopiero przede mną. Idąc dalej na zachód musiałem przejść przez niezwykłe skalne miasto, prawdziwy raj pełen turniczek, wieżyczek, iglic, fantazyjnych wapiennych skałek o niesamowitych kształtach, z których wiele zostało nazwanych trafnie przez turystów. Przy słonecznej pogodzie, która dopisywała do pewnego momentu ten skalny raj ukazywał mi swe nieskalane piękno i czar. Czułem się tam niczym zagubiony książę w krainie baśniowego świata. Smaku memu wolnemu spacerowi wśród tych bajkowych formacji skalnych dodawał fakt, że prawie nie spotkałem tam ludzi! Po co tłoczyć się gdzieś na zatłoczonych polskich szlakach, gdy można odkrywać takie cuda natury i delektować się nimi w niezmąconej ciszy. Szedłem tą trasą drugi raz, po dziesięciu latach i znowu czułem się jak w raju…
Czytaj dalej»Lato w pełni, to i sezon na Tatry w pełni. Ten rok ustanowiłem dla siebie rokiem Tatr, więc staram się bywać tam więcej, niż w poprzednich latach, w których nastawiłem się bardziej na odkrywanie nowych pasm górskich. Mam jednak w Tatrach kilka brakujących ścieżek do przejścia, by móc powiedzieć, że przeszedłem wszystkie znakowane szlaki w całych tych górach. W tym roku na pewno to się stanie, brakuje mi przecież zaledwie kilka łącznikowych odcinków. Wszystkie dostępne szczyty i przełęcze mam zaliczone, niektóre po kilka razy, przeszedłem też już wszystkie tatrzańskie doliny i ich pomniejsze odnogi, jeśli prowadzą tam znakowane ścieżki. W tym celu wybrałem sobie powtórkowy szlak na Brestową od Chaty Zwierówka, by przejść brakujący mi odcinek, przez Małą Brestową do przełęczy Palenica i dalej na Siwy Wierch. Ten ostatni szczyt uważam za jeden z najpiękniejszych w całych Tatrach, więc atakowałem go już czwarty raz…
Czytaj dalej»Polowanie na krokusy kwietniową porą w Tatrach to już tradycja. Jeżdżę podziwiać te niezwykłe, fioletowe dywany tych kwiatów od kilku lat, w końcu zjawisko to zdarza się tylko raz do roku. Nie dziwią więc coraz większe tłumy turystów chcących również zobaczyć te kwiaty na własne oczy, w otoczeniu cudownej tatrzańskiej przyrody i pośród dumnych, przykrytych wciąż zimową kołderką szczytów. To wszystko razem prezentuje się wspaniale i z roku na rok przyciąga coraz więcej turystów, zwabionych też przez potężną promocję takiego sposobu spędzania czasu wolnego. Po prostu nagle stała się moda na krokusy i wypada tam być, więc przyjeżdżają ludzie z całej Polski, by je zobaczyć i pochwalić się, że byłem i ja… nie potępiam tego, bo każdy ma prawo do zachwytu nad pięknem natury i wzruszeń nad dziełami jakie tworzy Matka Natura. Głównym celem wycieczek jest oczywiście słynąca z fioletowych dywanów Dolina Chochołowska. Relacje z moich poszukiwań tam przeczytacie także tutaj lub tu.
Czytaj dalej»Tradycją już się stał mój wyjazd do Doliny Chochołowskiej w czasie wiosennego wysypu tam krokusów. Kolejny już raz z rzędu udałem się więc tam na polowanie na te piękne i wyjątkowe kwiaty. To jest zazwyczaj także pożegnalny wyjazd w Tatry przed nastaniem lata. W tym roku wypad ten pozostawił pewien niesmak z racji, że ta dolina stała sie tak komercyjna i modna, że w tę pierwszą ciepłą niedzielę, gdy tam zawitałem, uczyniło to również 25 tysięcy innych turystów. Pobity został zatem rekord wejścia na teren TPN w jednym miejscu. Te wszechobecne reklamy, zapraszanie ludzi przez media społecznościowe, telewizje i radio spowodowało, że pobyt tam i fotka z krokusem stało się trendy. A, że wielu Polaków idzie za modą to słynąca z tych kwiatów Polana Chochołowska stała się miejscem pielgrzymek tłumów ludzi. Auta praktycznie na każdym wolnym skrawku trawy, kolejki do wszystkiego itp sprawiły, że wycieczka tam w weekend przestała być dobrym pomysłem.
Czytaj dalej»Jaką mamy zimę tego roku wszyscy widzimy już od samego początku, czyli od grudnia 2015. Korzystając z dobrych warunków i niewielkich ilości śniegu postanowiłem wybrać się ze swoją górską ekipą zaraz po świetach na wypad w Tatry Zachodnie. Zaplanowałem przedreptać cały masyw Czerwonych Wierchów, zaczynając od Doliny Kościeliskiej. Trzeba było przecież spalić gdzieś poświąteczne kalorie. Co prawda ta długa wycieczka wymagała bardzo wczesnego wstania z łóżka, ale dla takiej przygody, w takim towarzystwie i wreszcie dla takich widoków warto było zarwać noc. Uwielbiam takie długie spacery, w wyśmienitych warunkach, gdy stabilna pogoda pozwala delektowac się tylko górami i chłonąć je wszystkimi zmysłami.
Czytaj dalej»Wyjazd na krokusy w Tatry to już obowiązkowa część sezonu górskiego. Powracam tam regularnie, prawie co roku, żeby polować na te piękne widoki, cudne polany pełne fioletu. Konfiguracja wyjazdu jest różna, tym razem wypad odbył się w licznej ekipie, wraz ze wspaniałymi przyjaciółmi z Gorlickiej Grupy Górskiej. Termin też był inny niż rok wcześniej, bo niespodziewane ataki zimy przedłużyły czas oczekiwania na wysyp tych niezwykłych kwiatów do drugiej połowy kwietnia. Więc dopiero 26 kwietnia nasza wielka i wyśmienita ekipa GGG pięcioma autami udała się na spotkanie przygody w Tatry Zachodnie. Pogoda dopisała, aż do powrotu na parking na Siwej Polanie o 18h, kiedy rozlało się na dobre. Oprócz przeżyć duchowych w jednej z najpiękniejszych dolin tatrzańskich przewidziane były dla grupy także doznania ekstremalne podczas wejścia w zimowych warunkach, przez mokry i miejscami zapadający się śnieg na szczyty okalające Dolinę Jarząbczą. Całą ekipą, czyli w 21 osób weszliśmy na Trzydniowiański Wierch, niektórzy również na Czubik, a kilku śmiałków nawet na Kończysty Wierch.
Czytaj dalej»Grudzień to miesiąc niezbyt zachęcający do górskich wędrówek. Dookoła szaro, buro, wszyscy czekają na piękną zimę. Ja ze swoją grupą miejscowych górołazów przygotowaliśmy się do nowego sezonu zimowego poprzez zakupy sprzętu na zimę i postanowiliśmy wypróbować go korzystając z nieco lepszej aury. Zaplanowałem na ten pierwszy prawie zimowy wypad, no bo zima tylko wysoko w Tatrach, łatwą trasę dla bezpiecznej nauki chodzenia w rakach dla nowicjuszy. Za cel obraliśmy sobie wyjście z Kuźnic na Kasprowy Wierch poprzez Myślenickie Turnie. A dalej graniczną granią przez Goryczkowe Czuby i Suchy Wierch Kondracki, aż do zejścia Doliną Kondratową z powrotem do auta. Plan udało się wykonać w stu procentach, mimo pewnych perturbacji ze sprzętem, gdyż jak się okazało w trakcie wycieczki to moje raki odmówiły współpracy. Ale jakoś udało się mi bezpiecznie zejść na dół. Wyprawa ta uświadomiła mi jak ważny w wysokich górach jest sprawny sprzęt do turystyki zimowej. Moje raki się rozpadły nagle i niespodziewanie, przez co przy schodzeniu po lodzie nabawiłem się niegroźnej na szczęście kontuzji. Nie wyobrażam sobie jednak, co by się stało, gdyby awaria sprzętu wydarzyła się np.na Rysach. Dało mi to dużo do myślenia, o bezpieczeństwie zimowych wypraw bez pewnego sprzętu z wyższej półki.
Czytaj dalej»Jesienią góry są najpiękniejsze. To truizm, ale taka jest prawda. Jeśli chodzi o Tatry to najcudowniejsze są o tej porze roku Tatry Zachodnie. Tam kolorki są najfajniejsze. Trawy przybierają kolory czerwieni, rudości i wiele innych barw. Wszystko, cała przyroda w swym kolorycie jest genialna. Korzystając z najlepszej chyba pogody tej jesieni, tej październikowej, w czasie ostatniego tygodnia wyruszyłem na wymarzoną wycieczkę razem ze swoją wspaniałą ekipą górołazów. Jako cel obrałem grań Otargańców z kulminacją w Jakubinie ( 2194 m.), rozdzielającą doliny Jamnicką i Raczkową. Szedłem już kilka lat temu tą trasą, ale jako, że to jeden z najwspanialszych szlaków w całych Tatrach, postanowiłem go powtórzyć. Przejście całym grzbietem Otargańców jest niezwykle widokowe i dostarcza mnóstwo emocji, z powodu wędrówki eksponowanymi nieraz miejscami, pośród mnóstwa malowniczych skałek, turni, turniczek. Czasami można poczuć się jak w labiryncie skalnym.
Czytaj dalej»
Najnowsze komentarze