











Ta niedziela nie miała być zbyt pogodna, ale dla prawdziwego turysty to nie powód, by siedzieć w domu. Aktywny człowiek, który wie, że kto podróżuje, żyje dwa razy zawsze znajdzie dla siebie jakiś ciekawy cel. Nie trzeba od razu zdobywać K2, by miło i ciekawie spędzić dzień. Wybór tego styczniowego dnia padł na Hrebienok po słowackiej stronie Tatr Wysokich i Dolinę Zimnej Wody, która słynie z największego w Tatrach zgrupowania wodospadów, które zimową porą zamieniają się w lodospady. Od dawna chciałem je zobaczyć i w końcu wcieliłem w życie swoje zamierzenie. Na Hrebienok, czyli popularne Siodełko ciągła mnie również chęć obejrzenia lodowych rzeźb, które od pięciu już lat przyciągają rzesze turystów. Zobaczyłem je zatem i ja, ukryte w olbrzymich konstrukcjach typu igloo zwane Tatrzańskim Domem, ale wróćmy do początku wyjazdu…
Czytaj dalej»Każdy z nas ma marzenia i dąży do tego, by choć kilka z nich zrealizować. Warto starać się o to mimo upływu czasu. Niedawno korzystając z okna pogodowego i mega dobrych warunków w Tatrach udało mi się wejść na najwyższy szczyt będący w całości położony w Polsce. Czekałem na to wiele lat i nagle nastąpiła ta chwila triumfu i radości. Wszystko zagrało tak jak powinno i niespodziewanie dla samego siebie zrobiłem to. Nadmienię, że nie jestem jakimś taternikiem, ani wielkim turystą zimowym, więc dla mnie to było wyzwanie, zwłaszcza, że młody już nie jestem… Ale pogoda i warun był taki, że ostatniej niedzieli każdemu kto chciał udawało się zdobyć Kozi Wierch, bo o nim mowa. Tego pamiętnego dnia niebo było błękitne, mróz odpowiedni, by dobrze się szło, ludzi mnóstwo, którzy podobnie jak ja wylegli na szlak korzystając z wyjątkowej aury tego dnia. W ten sposób na wymarzony wierzchołek wydeptana była autostrada, a twardy, ubity śnieg dawał znakomite warunki do wspinaczki. Również zagrożenie lawinowe było nikłe, zatem idealne okoliczności dla zimowej wędrówki dla laika takiego jak ja…
Czytaj dalej»Na koniec tegorocznej kalendarzowej zimy, choć ta nie odpuszcza nadal w Wysokich Tatrach postanowiłem wejść na taternicki wierzchołek Świnicy. Mojemu planowi sprzyjała wyjątkowa pogoda jaka trafiła się w ostatnią niedzielę zimy i dzięki jej i dobrym warunkom śnieżnym na szlakach udało mi się to kolejne marzenie zrealizować. Długie okno pogodowe sprawiło, że w ten dzień działało w Tatrach wiele zespołów, także ekip kursantów z przewodnikami. Pewnie dlatego ścieżka na taternicki szczyt Świnicy, która w ostatniej fazie wspinaczki opuszcza znakowany szlak i trzyma się bliżej grani, była dobrze przedeptana. Na wierzchołek dotarłem więc bez większych problemów, choć trasa była z Kuźnic długa i męcząca. Towarzyszył mi kolega z GGG – Adrian. Ale po kolei…
Czytaj dalej»Łomnica, drugi co do wysokości szczyt Tatr był od dawna moim marzeniem. I w końcu nadszedł ten czas spełniania marzeń. Byłem już tutaj kiedyś kolejką, ale to nie to samo, co zdobyć szczyt od samego dołu, pokonując 1700 przewyższenia. Ten wybitny szczyt słowackich Tatr Wysokich o wysokości 2634 m do czasu przeprowadzenia dokładniejszych pomiarów ok. 1860 r. uchodził za najwyższy w Tatrach. Do 1870 r. Łomnica była najczęściej odwiedzanym szczytem Tatr Wysokich. Pisarka Jadwiga Łuszczewska przyjechała na Spisz tylko po to, by zobaczyć Łomnicę, prezydent Czechosłowacji Ludvík Svoboda był na niej kilkanaście razy pieszo. Łomnica odegrała ogromną rolę w dziejach zdobycia Tatr. Stanisław Staszic wyszedł na nią dla przeprowadzenia doświadczeń z magnetyzmem. Maksymilian Nowicki w 1867 r. pisał: „Kto pewny w nogach i wolny od zawrotu głowy, temu łatwo wejść na nią i zejść z niej.” Zdobycie jej w 1891 r. przez niemieckiego alpinistę Theodora Wundta w trudnych warunkach zimowych było ówczesnym rekordem pokonanych trudności.
Czytaj dalej»Tatry to małe pasmo górskie. Chodząc tyle lat po nich co ja nadchodzi taki moment, że wszystkie szlaki są przedeptane. Pozostaje wtedy zdobywanie szczytów na dziko lub powtarzanie już zdobytych. Lubię powracać w piękne miejsca, ale zawsze staram się coś zmienić na trasie. Najważniejszą sprawą jest upływ czasu. Jeśli nie pamiętam już szczegółów poprzedniej wędrówki to znaczy się można tam powracać. Nie zawsze tak się da, bo nasze kochane Tatry można przedeptać w miesiąc. Dlatego często odwiedzam także inne góry, choć Taterki to miłość największa i pierwsza. Podobnie było w ostatni weekend, gdyż postanowiłem po dwunastu latach odwiedzić ponownie Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem. Nowością miało być wejście również na Mięguszowiecki Szczyt Czarny i to się udało. Miałem zamiar schodzić dodatkowo z przełęczy na stronę słowacką, starym, zamkniętym szlakiem, ale pogoda pokrzyżowała te plany.
Czytaj dalej»Mijający sezon zimowy w Tatrach wypadł dla mnie kiepsko. Może dlatego, że zima była do niczego, a jak już się zrobiła, to przeważnie w weekendy lubiła się pogoda wybitnie zepsuć. Jeden z weekendów w czasie ferii spędziłem w Zakopanem. Był to ten tragiczny weekend, gdy śmierć zebrała swoje żniwo wśród górołazów. Wiał wtedy bardzo mocny halny, więc po przyjeździe do zimowej stolicy Tatr i zobaczeniu na własne oczy jak łamią się drzewa w centrum miasta i poczuciu, że wiatr przewraca wszystko na ulicach, wiedziałem, że swój górski plan będę musiał zweryfikować. Sobotni dzień spedziłem więc na mieście oraz zrobiłem sobie wyjazd na Gubałówkę, żeby choć z daleka poobserwować bajeczne widoki na ukochane Tatry. Potem była integracja z grupą w lokalnej karczmie, bo jak zwykle nie pojechałem tam sam, tylko z całą swoją ekipą. Na niedzielę prognozy były już lepsze, więc postanowilismy wspólnie, że spędzimy ją już typowo wysokogórsko.
Czytaj dalej»Właśnie wpadł mi w ostatnim czasie w ręce wspaniały album – książka Wydawnictwa Tatrzańskiego Parku Narodowego pt. ” Morskie Oko – przyroda i człowiek”. Książka pod redakcją Adama Choińskiego i Joanny Pociask-Karteczki dedykowana jest Józefowi Nyce na dziewięćdziesiąte urodziny. Minęło ponad pół wieku, gdy ten genialny znawca Tatr napisał pierwszą publikację na ten temat. Nowe dzieło to ponad pięćset stron fascynującego tekstu o tym rejonie Tatr, pełnego ciekawostek, historii i rzetelnej wiedzy, ubarwionego dziesiątkami wspaniałych fotografii. Ciężko będzie oderwać się od tego albumu każdemu miłośnikowi gór. Tak fascynująca jest ta prawie epopeja o najbardziej znanych zakątkach Tatr, które rocznie odwiedza kilka milionów turystów. Każdy zakochany w Tatrach pasjonat powinien mieć ją w swojej biblioteczce i wracać do niej nieraz. Ja właśnie tak robię, bo trudno na raz wchłonąć całą wiedzę zawartą na kartach tej książki!
Czytaj dalej»Rysy – korona gór Polski, najwyższy szczyt w kraju jest marzeniem każdego turysty przyjeżdżającego w Tatry. Ja mam takie szczęście, że udało mi się go zdobyć pięć razy, za każdym razem przy dobrej pogodzie. Mogłem więc cieszyć się niezwykłymi widokami. Rysy słyną z panoramy, określanej jako jedna z najlepszych w całych Tatrach. Widać z wierzchołka przecież sto szczytów i przełęczy. Wszystkie najważniejsze miejsca w Tatrach. Lubię zawsze przejść cały masyw Rysów, z Polski na Słowację, lub odwrotnie. Średnio raz na pięć lat robię sobie taką próbę kondycyjną. Tym razem padło na podejście z polskiej strony, gdzie do pokonania jest ponad 1500 m różnicy poziomów! Wyrypa niezła, to wszystko w czasie niewielu ponad 25 km wędrówki jakie robi się z parkingu w Palenicy Białczańskiej do Szczyrbskiego Jeziora, bo taką trasę przeszedłem.
Czytaj dalej»W lutym 2009 roku wpadłem na pomysł, żeby zebrać całą naszą miejscową ekipę górołazów i wyjechać wspólnie na weekend w Tatry. Postanowiłem zrealizować ten plan w dzień św.Walentego. To miało więc być zarazem spotkanie zakochanych w górach ludzi, we własnym gronie, z górami. Zima tego pamiętnego roku była taka, że hej…śniegu nigdzie nie brakowało, a w Tatrach pokrywa śnieżna nawet w dolinach miała metr grubości. Chciałem na własne oczy zobaczyć uroki prawdziwej, śnieżnej zimy w górach i przeżyć wspólnie ze współtowarzyszami kolejną przygodę. Zebrałem zatem naszą grupę i dwoma autami dojechaliśmy na parking w Palenicy Białczańskiej. Wcześniej sprawdziłem jak zawsze pogodę na portalu meteovista.pl. Od dawna korzystam z ich prognoz, gdy wyjeżdżam w góry. Tym razem spojrzałem na pogodę dla Zakopanego. Dobrze jest zawsze skorzystać z kilku źródeł, ale to nie zawodzi!
Czytaj dalej»Ledwo zrobiłem podsumowania starego roku, przeszłego sezonu górskiego, a tu przyszła pora otwierać kolejny. Obecnie, gdy postanowiłem także zimową porą odwiedzać ukochane góry sezon na nie nie kończy się tak naprawdę nigdy. Tegoroczna zima jednak nie nadchodzi, więc żeby jej posmakować postanowiłem z kolegą Arturem udać się na poszukiwania w najwyższe polskie pasmo górskie – Tatry. Po przejściu halnego i klęsce żywiołowej w tym regionie ciekaw byłem czy poznam jeszcze znane mi z niezliczonych wędrówek miejsca. Po przyjeździe na parking w Palenicy zadziwiła mnie ilość turystów, która chodzi zimowo po górach. W licznym towarzystwie jednak zawsze raźniej. Droga Balzera była w ten dzień, początkiem stycznia wolna od śniegu, dookoła jesienne klimaty. Większość ludzi jak zawsze poszła nad Morskie Oko, my skręciliśmy w Dolinę Roztoki, gdzie dopiero dało się zauważyć nikłe oznaki zimy. Cały czas towarzyszyły nam smutne obrazy śladów niedawnej wichury. Powalone drzewa już są pousuwane, poprzecinane na całej długości szlaku. Tak naprawdę widok na pobojowisko kończy się w dolnej części doliny. Potem wszystko po staremu.
Czytaj dalej»
Najnowsze komentarze