Spacer na Osnicę w Małej Fatrze, czyli powrót do raju
W tym roku udało mi się powrócić w pasmo Małej Fatry, najpiękniejsze góry Słowacji według mnie. Jako, że zdobyłem już prawie wszystkie ważne szczyty na głównym grzbiecie i jego ciekawszych odnogach, tym razem zrobiłem sobie krótki spacer na ostatni frapujący wierzchołek, który przy okazji oferuje najlepszy widok na najcudowniejszą górę jaką znam, tj. Wielkiego Rozsutca ( mierzący 1610 m, słow. Veľký Rozsutec ). Pewnie dlatego byłem na nim o każdej porze roku. Tym brakującym szczytem była mająca 1363 m Osnica, leżąca jakby na uboczu, na bocznej grani opadającej na południe. I z racji tego oddalenia panorama z wierzchołka zapiera dech w sercach! Co zresztą zobaczycie na zdjęciach…
Ten dzień w górach miał być sielankowy, sentymentalny powrót pod ukochane Rozsutce i napatrzenie się na nie dowoli. Bowiem Małego i Wielkiego Rozsutca zdobywałem z każdej strony i to nie raz. Tym razem postanowiłem tylko leżeć w trawie i podziwiać to niezmierzone piękno natury! Najpierw jednak musiałem się wspiąć na wspomnianą miejscówkę, czyli wierzchołek Osnicy, który właśnie zwieńczony jest okazałą łąką. Pogoda dopisała wyśmienicie dopasowując się do moich planów, a wczesnojesienne trawy też czekały na mnie już wysuszone. Gdyż jesień w górach nadchodzi o wiele szybciej niż w dolinach… Miało być szybko i przyjemnie, więc wybrałem najkrótszy szlak prowadzący z Lučivnej. To taki niewielki przysiółek Parnicy.
Przez wieś Parnica przebiega główna droga Dolny Kubin – Turany, tamże musimy odbić na trasę do Terchovej i jechać kilka kilometrów przez malowniczą scenerię fatrzańskich lasów, które w dolinie Zazrivki są wyjątkowo bujne. Aż po lewej stronie ujrzymy ratrak na dachu przystanku… Tak tak, nie pomyliłem się, to swoista reklama małego ośrodka narciarskiego leżącego kilometr dalej. Skręcamy właśnie tam, pokonując most na potoku, ale nie jedziemy dalej do hotelu Smrecina, tylko zostawiamy auto na małym placyku na wprost za mostem. Bo stąd wyrusza do góry żółty szlak na przełęcz Strungový Príslop. Mamy do przejścia 650 metrów przewyższenia pokonując 3, 6 km trasy. Szlak najpierw przechodzi przez wykaszaną polanę, by tam ostro odbijać w prawo, w las, trzeba zachować czujność! Ja poszedłem dalej prosto drogą leśną, którą co jakiś czas szlak przecina.
Sprawdziłem w aplikacji Mapy.cz , że ta droga prowadzi łagodnymi zakosami, aż do wielkiej polany poniżej siodła przełęczy. Zatem postanowiłem spokojnie i bez wysiłku tak podchodzić, a szlak zostawić sobie na zejście, gdyż i tak miałem w planie wrócić tą samą trasą. Ale skoro to miał być dzień wypoczynkowy, to wszystko dobrze się układało… Droga wznosiła się wraz z doliną zwaną Velka Lucivna. Dwugodzinne podejście zleciało szybko i wyszedłem na wspomnianą olbrzymią wypasaną polanę, skąd już zobaczyłem zbocza Osnicy, a nad nią księżyc. Wyglądało to magicznie, a do tego na hali pasło się chyba ze sto sztuk bydła, które cały czas dzwoniły przypiętymi u szyi dzwoneczkami. Zrobiło się iście sielankowo, jak na pocztówce ze szwajcarskich Alp, ale tak miało być. I wszystko tego dnia mi sprzyjało…Na środku łąki stała pasterska chata, a obok wodopój, ale psów pasterskich nie było na szczęście, ani nawet bacy!
Ruszyłem dalej pod górę, a jedyną przeszkodą były krowie placki, więc musiałem uważać na przysłowiowe miny… Poszedłem wzdłuż linii lasu, by je minąć i dopiero potem odbiłem w stronę przełęczy. Okazało się potem, że szlak prowadził na wprost przez łąkę w kierunku szczytu, ale z powrotem już nim wracałem jak należy… i tak dotarłem na Strungový Príslop. Miejsce jest tak piękne, że już to mógłbym pozostać nie idąc nigdzie dalej! Magiczne widoki na Wielkiego Chocza i resztę Gór Choczańskich oraz szczyty Tatr i Niżnych Tatr na drugim planie oraz pobliskie wierzchołki Małej Fatry były majestatyczne. Walnąłem się w trawie i pewnie, bym tak leżał do wieczora, gdyby nie brakowało mi w panoramie Wielkiego Rozsutca. Zatem zebrałem się i zacząłem ostrą wspinaczkę, najpierw lasem, a potem po skałkach, aż na wypłaszczenie Osnicy pokrytej cudowną, kolorową łąką. Do szczytu miałem niecały kilometr, ale ponad 200 metrów przewyższenia… odtąd prowadził mnie niebieski szlak, który wchodzi tu z Parnicy.
Na podejściu spotkałem sympatycznego turystę z Rzeszowa, który był pierwszą napotkaną tego dnia osobą, a dzień był cudny! Na skałkach odnalazłem krzyż i tabliczkę poświęconą jakiemuś turyście, który zapewne gdzieś tutaj zginął. Po tej stromej wspinaczce końcówka trawiastą dróżką już była łagodniejsza i w końcu dotarłem na upragniony szczyt Osnicy! I zobaczyłem go – Wielkiego Rozsutca w całej swej okazałości, który od tej strony ukazywał całą swoją potęgę! Masyw Rozsutców to jakby kawałek skalistych Tatr rzuconych na fatrzańskie łąki. Dlatego cały czas robi na mnie piorunujące wrażenie, gdyż nie pasuje do otoczenia…. wystarczy popatrzeć na masyw Stoha po lewej, obły, trawiasty, jak kopa siana! Majestat i potęga Rozsutca to jest coś co będę opiewał najbardziej ze wszystkich zdobytych gór! Po polsku nazwę tłumaczy się czasem jako Wielki Rozszczepieniec….
Spotkałem tu sympatyczną parę starszych turystów z Niemiec, którzy zrobili mi fotki, a potem już oddałem się wyczekiwanej sielance! Rozłożyłem się na malowniczej łące, tylko miałem problem w którą stronę patrzeć… zatem obracałem się na wszystkie kierunki świata! Bo masyw Rozsutców to nie wszystko, widać także szczyty głównego grzbietu Małej Fatry, aż po Wielki Krywań oraz wiele innych pasm górskich po horyzont. Grzbiet Osnicy oddziela dolinę Zázrivki, którą przyjechałem od doliny Bystrička. Osnicę budują skały wapienne – wapienie margliste i margle serii križniańskiej. Trawiasty wierzchołek to pozostałości dawnej hali pasterskiej otrzymanej przez cyrhlenie. Dzięki temu Osnica jest dobrym punktem widokowym w kierunku północnym, wschodnim i południowym. Widoczne z niej są Tatry, Wielka Fatra i Wielki Chocz z resztą Gór Choczańskich, szczególnie dobrze prezentuje się stąd Wielki Rozsutec i Białe Ściany w grani Małego Rozsutca. Tylko widoki na zachód przesłania masyw Małej Fatry i W. Rozsutca.
Delektowałem się tymi wspaniałymi panoramami przez dobre dwie godziny. Sceneria dookoła mnie, którą stworzyła Matka Natura urzekała swym pięknem tak, że byłem jak zahipnotyzowany… Pogoda, pora roku wczesnojesienna, kolorowe trawy, świetna przejrzystość powietrza, wszystko siadło doskonale. Po zejściu Niemców i przebiegnięciu obok mnie młodego Polaka miałem górę i ten mistyczny krajobraz tylko dla siebie! Kocham ciszę i spokój w górach, wtedy możemy prawdziwie poczuć ich majestat. Wrześniowe słońce przygrzewało, a ja trwałem w tej uroczej sielskiej scenerii starając się zapamiętać każdy szczegół pejzaży dookoła mnie. To co wyryło mi się w sercu na pewno pozostanie ze mną na zawsze… Dopiero uciekający czas zmusił mnie rozpoczęcia powrotu po własnych śladach na parking.
Schodziłem tą samą trasą, przez znaną mi już przełęcz, a potem rozległą halę z krówkami, cały czas chłonąc niecodzienne piękno. Później zagłębiłem się w las schodząc już ściśle szlakiem. Jak się okazało jest on wzorowo poprowadzony, wieloma zakosami i poprzez długie łagodnie opadające trawersy obniżałem się sprawnie i szybko, aż do dolnej polany, gdzie zboczyłem rano ze szlaku. Żółty szlak wychodzi na jej środek, naprzeciw olbrzymiego, samotnego drzewa i biegnie dalej już leśną drogą, najpierw do leśnej zapory, po czym osiągamy parking nad potokiem. Autko czekało na mnie w cieniu, więc zerknąłem jeszcze raz na kaskadę na Zazrivce i mogłem powrócić na nocleg. Czasu do wieczora miałem jeszcze mnóstwo, więc postanowiłem zajechać nad Liptowskie Morze i poopalać się trochę korzystając z wyśmienitej pogody tegorocznej końcówki lata.
Tak zakończyła się ma kolejna górska przygoda. Napisać by można, że idealna, bo wszystko dopisało, nawet się nie zmęczyłem i jeszcze czas pozostał na bierny wypoczynek! Do odwiedzenia pasma Małej Fatry chyba nie muszę Was przekonywać, bo odnajdziecie tam takie cuda, że zakochacie się w słowackich górach na zawsze. A na koniec zapraszam do obejrzenia fotorelacji z wycieczki oraz czytania innych mych opowieści, których ilość zbliża się powoli do tysiąca… A jeśli moja praca Was zainspirowała lub się podoba to możecie postawić mi wirtualną kawę poprzez serwis Buycoffee. Wkrótce następne artykuły o mych słowackich eskapadach. Z górskim pozdrowieniem
Marcogor