Przez Smreka i Połoninę Wetlińską głównym szlakiem beskidzkim
Bieszczady odwiedzam często i o każdej porze roku, bo mam blisko i zawsze tam pięknie. Czy to wiosną, kiedy przyroda budzi się do życia, czy to latem jak wszystko bujnie rozkwita, czy jesienią jak kolory są najładniejsze, a wiatr fantastycznie przeczesuje bieszczadzkie trawy, czy w końcu zimową porą, gdy śniegowa pierzynka wszystko otuli swoją pokrywą. Każdy z nas turystów był tam choć raz, żeby zasmakować w najdzikszych górach w Polsce, choć to pewnie już przeszłość. Ale jedno jest pewne; klimat tych gór jest niespotykany, gdzie indziej. Dlatego wędrują tam ciągle i bez przerwy całe masy turystów i wydaje się, że moda na te góry szybko nie przeminie, bo musiała by ulecieć uroda tychże gór, niepowtarzalna gdzie indziej, przez swoje pasmo połonin, a to wydaje się nierealne.
Tym razem wypadło mi tam jechać w lecie, lipcową porą, gdy przyroda bieszczadzka rozkwita najpiękniej, bo byli chętni, żeby ze mną zobaczyć te cuda. Postanowiłem przejść się głównym szlakiem beskidzkim koloru czerwonego rozpoczynając ze wsi Smerek. Tam też przy wejściu na szlak jest duży parking, oczywiście kasa biletowa BPN z bufetem nawet. Jadąc z Cisnej parking jest jeszcze przed wsią po lewej stronie, więc trzeba uważać, żeby go nie przeoczyć. Z tej strony na Smreka, który był pierwszym celem wędrówki jeszcze nie szedłem. Trasa jest bardzo lajtowa, nikomu nie powinna przysporzyć kłopotów, po drodze stoi nowo wybudowana wiata turystyczna, gdzie można odpocząć. Po wyjściu z lasu na grzbiet połonin robi się bardzo ciekawie, nie sądziłem, że już tutaj będzie tak pięknie. Mimo, że przejrzystość nie była najlepsza, to Bieszczady prezentowały się wspaniale. Szybko zdobyliśmy szczyt na którym stoi metalowy szczyt i rzeźba Jezusa, oczywiście w otoczeniu mnóstwa turystów, którzy też wybrali ten szlak. Stąd już zobaczyliśmy kolejne połoniny przed nami, w tym na pierwszym planie Wetlińską, która była naszym kolejnym celem. Wcześniej musieliśmy jednak obniżyć się na przełęcz Orłowicza, gdzie tłumy ludzi wypoczywały korzystając z ciepłej i bezwietrznej jak na Biesy pogody. Dalsza droga całym grzbietem Połoniny Wetlińskiej należy do najwspanialszych tras turystycznych w naszym kraju i każdy szanujący się górołaz powinien ją przejść. Zapewne dlatego jest jednym z najbardziej obleganych miejsc w Polsce.
Z siodła wznosimy się łagodnie trawersując skalistym miejscami grzbietem podziwiając najwyższe kulminacje połoniny – Roha i Osadzki Wierch oraz nieco z boku Hnatowe Berdo. To moje ulubione miejsce, gdzie szczyty tworzą u-kształtną dolinę, między swoimi zboczami. Stąd widać już jedyne schronisko na naszym szlaku – Chatkę Puchatka, który już tam niestety nie mieszka. Kiedyś moja siedmioletnie córka dzielnie tam szła z własnym śpiworem licząc na spotkanie bohatera z bajki…
Na tym odcinku drogi cudownie falują trawy, a to jak wiatr je układa należy do moich ulubionych obserwacji. Na szlaku , jak i przy schronisku w dalszym ciągi tłumy turystów, wycieczek szkolnych, ale to nie przeszkadza, gdyż wszyscy gdzieś nikną wśród wybujałych traw. Nad schroniskiem wznosi się Hasiakowa Skała, skąd roztaczają się niesamowite panoramy, zwłaszcza pobliskiej Połoniny Caryńskiej, jak także gniazda Tarnicy, czy Rawki. Spotkałem tutaj turystę z Włoch co mnie troszkę zdziwiło, że dotarł tu, na koniec Polski. Pogoda zaczęła się psuć, więc postanowiłem ze swoją ekipą zejść najkrótszym szlakiem w kierunku Przełęczy Wyżniej, jednak po drodze odbiliśmy na camping w Górnej Wetlince, gdzie nigdy nie byłem, choć bywałem w tej okolicy nie raz. Chmury deszczowe przeszły bokiem, a z dołu ciekawie prezentowały się szczyty i grań, którą niedawno szliśmy. Po dojściu do głównej bieszczadzkiej drogi złapaliśmy busa, które w sezonie letnim w miarę regularnie kursują między Wetliną, a Ustrzykami Górnymi.
Po dotarciu do samochodu podjechałem jeszcze do nieistniejącej już wsi Jaworzec, z drugiej strony masywu Smereka, żeby po krótkim spacerze zwiedzić jeszcze Bacówkę pod Jaworzcem. To najstarsza z bieszczadzkich bacówek, która oferuje wędrowcom prawdziwy bieszczadzki klimat. Stąd wybiega szlak na Przełęcz Orłowicza, jak również ma swój początek ścieżka historyczna „Bieszczady Odnalezione” po nieistniejących już wsiach Jaworzec, Łuh i Zawój. W ramach wytyczonej i oznakowanej trasy, tablice informacyjne wskazują granice wsi, miejsca po cerkwiach, cmentarze oraz garść zebranych przez Stowarzyszenie Rozwoju Wetliny i Okolic relacji żyjących jeszcze, starych mieszkańców tych wsi, przymusowo wysiedlonych w latach 1945-1947. Na zobaczenie tego brakło już czasu, gdyż trzeba było jeszcze wrócić na noc do domu, a po drodze goniły nas burze, które odpuściły nam w Bieszczadach.
Tutaj zobaczycie graficzny opis szlaku przez Smreka i Połoninę Wetlińską, a na koniec zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć z wyprawy, myślę, że nie będziecie rozczarowani. Dziękuję jeszcze za wspólną wędrówkę Madzi, Ani, Arkowi i Danielowi. Wspólnie spełniamy swoje marzenia, do następnego razu. Jeśli się podobało to zachęcam na zakończenie na kliknięcie „Lubię to” lub „Fajne” z prawej strony bloga oraz pisania komentarzy i wpisywania się do księgi gości. Będzie mi bardzo miło. Pozdrawiam serdecznie wszystkich górołazów i do zobaczenia na szlaku.
Marcogor
Wow-widoki lak w bajce!!!!!
Jak zwykle piękna, ale jesiennej Wetlińskiej wciąż mi brakuje do kolekcji. Mam trochę daleko do Bieszczad, ale to nic… nic mnie nie powstrzyma, aby jeszcze kiedyś do nich przyjechać, nie sam oczywiście, ale z moją towarzyszką wędrówek górskich i przez życie.
Śliczności – moje ukochane miejsca. Zawsze pobyt w Bieszczadach zaczynam właśnie tutaj, a potem mogę iść dalej! Piękne, cudowne, wspaniałe! Pozdrawiam 🙂
To była świetna wyprawa, oby takich więcej !
Jak to dobrze czasem poczytać, nie tylko posty ale i komentarze, właśnie z jednego z nich dowiedziałam się, że mąż szykuje mi jesienną wycieczkę w Bieszczady. Już się cieszę.
jak mam to rozumieć -chatka na Połoninie już nikt nie mieszka??????????????????????????????????
to jest żart w tekście, że Puchatek już tam nie mieszka…schronisko oczywiście działa!
Niezwykle klimatyczna kraina…
Przepiękna fotogaleria 🙂 Dzięki, Mareczku, za ten balsam dla oczu i duszy!! 🙂
Jeszcze niedawno tylko podziwiałam te cudne obrazki na fotkach. Dziś już nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę je na żywo!! Już niedługo… 🙂
Pozdrawiam, Marku!