W Górach Łużyckich
Jestem pasjonatem górskim „pełną gębą”. Ciekawią mnie wszystkie pasma górskie, nie tylko te najwyższe i najhorniejsze. Pragnę poznać jak najwięcej gór, odkryć jak najwięcej pięknych miejsc, zdobyć jak najwięcej szczytów. Ta moja górska włóczęga zaprowadziła mnie już nawet w tak mało znane i popularne tereny, jak Góry Łużyckie. To niewielkie pasmo górskie w Sudetach, leży na zachód od Gór Izerskich, na pograniczu czesko-niemieckim, między Ústí nad Łabą, Żytawą (Zittau) a Libercem. Najwyższym szczytem Gór Łużyckich (czes. Lužické hory, niem. Zittauer Gebirge, Lausitzer Gebirge) jest Luż (czes. Luž, niem. Lausche)- 793 m) i on był moim pierwszym celem. Leży dokładnie na samej granicy czesko-niemieckiej i postanowiłem odwiedzić podczas wędrówki oba te kraje.
Samochodem dojechałem do czeskiej wioski Horni Svetla. Tutaj znajduje się ośrodek narciarski – trzy trasy narciarskie z wyciągami. Wyciąg, stok narciarski oraz skocznia, znajdują się także po niemieckiej stronie powyżej miejscowości Waltersdorf. Jest więc w tej malutkiej, ale uroczej miejscowości dobra infrastruktura turystyczna, restauracje, pensjonaty, a tuż obok wielkiego parkingu stoi schronisko Horska Chata Luž. Stąd też wychodzą szlaki turystyczne. Poczytałem drogowskazy i wybrałem najkrótszą trasę na wierzchołek graniczny. W planie na ten dzień było przecież więcej atrakcji. Prowadził mnie czerwony szlak wygodną drogą, ale po kilometrze skręciłem na ścieżkę prowadzącą specjalnie na szczyt.
Idąc za czerwonymi trójkątami minąłem po drodze miejsce odpoczynku z ławeczkami i źródełkiem i po kilku minutach byłem na wierzchołku. Od schroniska jest tam bardzo blisko. Tego dnia było pochmurnie od rana, ale nie padało. Widoki były jednak trochę ograniczone przez niskie chmury. A przecież szczyt jest dobrym punktem widokowym, z którego rozciąga się pełna panorama na okoliczne szczyty i doliny Gór Łużyckich. Góra jest dawną kopułą wulkaniczną, o wyrazistym kopulastym kształcie i stromych zboczach. Na płaskim szczycie, częściowo porośniętym lasem mieszanym, znajduje się wieża telekomunikacyjna, miejsce do odpoczynku i ruiny po gospodzie.
Jak wyczytałem na tablicy informacyjnej na szczycie góry w 1823 roku Niemiec Karl Friedrich Mathäus zbudował małą gospodę, do której później dobudowano wieżę widokową. Na początku 1946 roku całość obiektów spłonęła i do chwili obecnej nie została odbudowana. Druga ciekawostką jest to, że w przeszłości przez szczyt przebiegała granica pomiędzy Czechami i Łużycami. Po dawnej granicy pozostały do dziś kamienie graniczne z napisami, które udało mi się odnaleźć. Jak już nadmieniłem na szczycie znajduje dobry punkt widokowy z widokiem okrężnym od Gór Łużyckich przez Czeskie Średniogórze aż po Góry Izerskie i wierzchołki Karkonoszy, na północy zaś na Łużyce Górne i miasta w Niemczech. Jest także tu skrzynka z księgą wpisów i znajdziecie tamże również mój z września 2016 r. Natomiast panoramy są ładnie opisane na tablicach za grafiką widocznych gór z dwóch stron wierzchołka.
Od strony niemieckiej z Waltersdorfu prowadzi tutaj serpentynami ścieżka oraz szlak turystyczny. Ja, żeby zyskać na czasie zszedłem stromo wzdłuż słupków granicznych do ośrodka narciarskiego Waltersdorf, leżącego przy samej granicy. Tu obok hotelu z restauracją i parkingu można znaleźć kamień upamiętniający operację wojskową III Rzeszy przeciwko Czechosłowacji w 1938 r. Mi bardzo spodobały się niemieckie drogowskazy zrobione w stylu regionalnym. Stąd wygodną rowerową drogą powróciłem na parking przy Chacie Luž. Dopiero teraz mogłem zajrzeć do środka, gdyż wcześniej była zamknięta. Wsiadłem w autko i wyruszyłem zdobywać kolejny szczyt Gór Łużyckich.
Mój wybór padł na Jodłową. Nastąpiło to po wieczornym przeglądaniu przewodników i map, jakimi obdarzył mnie gospodarz noclegu w Mařenicach. To zakwaterowanie w sercu tych gór posiada bardzo dobry standard w przystępnych cenach i następnym razem też z niego skorzystam. Nocleg jest w bliskim sąsiedztwie kościoła, więc łatwo tam trafić. Po przejrzeniu folderów zaciekawiła mnie bardzo kamienna wieża widokowa z jakich słyną Sudety i tam postanowiłem pojechać. Z Horni Svetla dojechałem do Jiřetína pod Jedlovou. To śródgórska miejscowość letniskowa położona w zachodniej części Gór Łużyckich, przy północnej granicy obszaru chronionego krajobrazu Gór Łużyckich CHKO Lužicke hory.
Jest to stara miejscowość, położona w dolinach w kształcie litery T, nad „Starą Praską Drogą” – dawnym szlakiem handlowym. Większość zabudowań stanowią zabytkowe budynki położone wzdłuż rzek i dróg. Miejscowość stanowi punkt wyjściowy dla turystycznych wycieczek w góry, tj. właśnie na Jodłową (Jedlová, 774 m) lub do ruin zamku Tolštejn oraz na Křížova horę, gdzie stoi kaplica Bożego Grobu w stylu rokoko z 1759 roku. W 1992 roku ze względu na dużą ilość zabytków i pamiątek, a przede wszystkim architektury ludowej miasto i okolica zostały uznane za strefę zabytkową. Obecnie miasto jest cenionym ośrodkiem wypoczynkowym zachodniej części Gór Łużyckich, odwiedzanym przez cały rok. W 1999 udostępniono dla zwiedzających starą zabytkową sztolnię św. Jana Ewangelisty. Warte zobaczenia są też zabytkowe kapliczki kalwaryjne na drodze pątniczej na zboczu Křížovej hory.
Ja na takie dokładne zwiedzanie nie miałem czasu, skupiłem się więc na górskich atrakcjach. Podjechałem autem do osady Jedlová, skąd było już bardzo blisko na szczyt. Zostawiłem samochód na małym placyku nieopodal kaplicy i ruszyłem pod górę. Moja trasa prowadziła częściowo po stoku narciarskim, a wyznacznikiem kierunku był olbrzymi maszt telekomunikacyjny. Szybko wszedłem na wierzchołek i moje oczy od razu skupiły się na przepięknej, kamiennej wieży widokowej, przypominającej bardziej latarnię morską. Góra, jak większość tutaj to dawna kopuła wulkaniczna porośnięta lasem mieszanym. Na południowych zboczach zachowało się jednak rumowisko skalne i gołoborza, które mijałem. Szczyt jest zalesiony, więc na widoki musiałem poczekać, dopiero po wejściu na wieżę widokową.
Kamienna wieża ma wysokość 23 m, obok jest miejsce do odpoczynku z ławkami i stołami, a w lesie obok park linowy. Znajduje się tu także restauracja ze schroniskiem turystycznym, pomnik niemieckiego poety Friedricha Schillera oraz dwie metalowe wieże przekaźnikowe: telewizyjna i telekomunikacyjna. Szczyt jest dobrym punktem widokowym, z którego rozciąga się pełna panorama na okoliczne szczyty i doliny Gór Łużyckich. Na szczyt prowadzi również wyciąg narciarski wzdłuż którego przebiegają dwie trasy zjazdowe. Mnie pierwszy na wierzchołku przywitał pies gospodarzy schroniska. Był dość duży, więc przez chwilę poczułem się nieswojo. Jednak później, gdy zasiadłem do jedzenia kanapek przy jednym ze stołów okazało się, że jest przytulaśnym łakomczuchem, który czekał tylko na dokarmianie. Chcąc, nie chcąc musiałem się z nim podzielić jedzeniem.
Potem udałem się do restauracji na kawę, gdyż tam należy kupić bilet wstępu na wieżę. Bez karty czipowej nie przejdziemy przez bramkę, która broni dostępu na schody. Wąskie i kręte schody wyprowadzają ostatecznie na platformę widokową, skąd możemy podziwiać widoki na wszystkie strony świata. Obserwować możemy panoramę, począwszy od Gór Łużyckich przez Czeskie Średniogórze, Czeski Raj, aż po Góry Izerskie i wierzchołki Karkonoszy, na północy na Łużyce Górne i miasta w Niemczech. Wydawało mi się nawet, że było widać wcale nie tak odległe Drezno. Nazwa góry pochodzi od lasu jodłowego, który nie wytrzymał jednak działania szkodliwych emisji przemysłowych oraz licznych pożarów. W latach 70. i 80. XX wieku jodły zastąpiono drzewostanem liściastym, przede wszystkim bukiem, ale nazwa Jedlova pozostała.
Ciekawy jest fakt, że we wcześniejszych latach na wieży była latarnia, której światło służyło w nocy jako punkt orientacyjny w okolicy. Z tablicy informacyjnej dowiedziałem się również, że wokół pomnika Schillera umieszczono głazy z 19 okolicznych miast i wsi, które w 1905 roku wniosły swój wkład w budowę pomnika w setną rocznicę śmierci poety. Po zobaczeniu tego wszystkiego, na co pozwalały warunki pogodowe pozostało mi tylko zejść po własnych śladach do auta. To nie był jeszcze koniec mojej przygody tego dnia, ale o dalszych mych perypetiach przeczytacie już w kolejnym wpisie na blogu. Na koniec zapraszam jak zawsze do obejrzenia galerii zdjęć z wycieczki. A tu znajdziecie szczegółowe dane o profilu trasy. Z górskim pozdrowieniem
Marcogor
Ciebie to już na poważnie wzięło ! 🙂 Ale wcale się nie dziwię… pierwsze skojarzenie, jakie miałam, zobaczywszy jedno ze zdjęć z Jedlovą ; ”’fale oceanu”. Może dlatego, że Łużyckie wyglądają tu bardzo płynnie, delikatnie, ale kolorytem na szczęście dobywają więcej tej górskiej ”srogości” 🙂 To oczywiście odczucie po Twoim artykule, bo mnie tam jeszcze nie było. Gdyby nie Ty, chyba nawet nie wpadłabym na pomysł, żeby się wybrać… ale na szczęście tym artykułem URATOWAŁEŚ MNIE 😀
jeśli szukasz ciszy i spokoju oraz braku turystów to jest dobre miejsce…pozdrawiam
Byłam.. i bardzo mi się podobało… taki spokój…