Z Hali Rysianki przez Pilsko i Halę Miziową aż na Przeł. Klekociny
Po pięknych przeżyciach czwartego dnia beskidzkiej wędrówki i noclegu w schronisku na Hali Rysianka połączonego z przeżyciem niezwykłego wschodu słońca, o czym przeczytacie tutaj, razem z swym druhem Danielem ruszyliśmy rano w dalszą drogę. Naszym kolejnym celem było Pilsko, druga z najwyższych gór Beskidu Żywieckiego. Dotarliśmy tam szlakiem granicznym, pokonując po drodze Trzy Kopce, Palenicę i Munczolik. Szlak nie jest zbyt wymagający, dopiero końcowe podejście z Hali Cebulowej na wierzchołek Góry Pięciu Kopców wzdłuż słupków granicznych dało nam nieźle w kość. To niższa kulminacja masywu Pilska, dawniej przed otwarciem granic, tylko tutaj mógł dotrzeć polski turysta.
Poniżej znajdują się trzy polany, z najbardziej znaną Halą Miziową, z racji istnienia tam schroniska PTTK i wyciągów narciarskich. Ze szczytu roztacza się wspaniała panorama na Beskid Żywiecki, wspaniale prezentuje się zwłaszcza olbrzymi masyw Babiej Góry, który wydaje się być już całkiem blisko. Ze szczytu trzeba podejść jeszcze 200 m na słowacki wierzchołek Pilska, wyższy i rzadziej odwiedzany, a szkoda po z niego mamy lepsze widoki na Tatry, góry Słowacji czy Zalew Orawski, a przy dobrej widoczności zobaczyć można także wschodnie szczyty Sudetów.
Pilsko przez Słowaków zaliczane do Beskidu Orawskiego, to najwyższy szczyt całej Grupy Pilska i jedyny powyżej 1500 m na Żywiecczyźnie. Znajduje się tu ołtarz polowy i krzyż ustawione przez mieszkańców orawskiej wsi Mútne . Corocznie w lipcu proboszcz z Mutnego odprawia tutaj mszę świętą. Uważajcie jednak na te górę. Rozległa kopuła szczytowa Pilska podczas złej widoczności jest mylna orientacyjnie. Zimą 1980 we mgle zagubiła się tutaj grupa sportowców z trenerem, w wyniku czego trzech młodych ludzi zginęło z wyczerpania.
Po dłuższym postoju ruszyliśmy dalej, żeby zejść żółtym szlakiem na Halę Miziową. Na północno-wschodnim zboczu Góry Pięciu Kopców przy tym szlaku znajduje się krzyż upamiętniający jedną z pierwszych ofiar kampanii wrześniowej, poległego w tym miejscu 1 września 1939 roku żołnierza Basika. Hala Miziowa jest dużym ośrodkiem ruchu turystycznego i narciarstwa. W 1929 wybudowano tutaj Schronisko PTTK, które spłonęło w 1953, później w pobliżu wzniesiono tymczasowe schronisko PTTK, istniejące do 2003, kiedy to wzniesiono nowy murowany budynek. Znajduje się tutaj również budynek GOPR i stacja meteorologiczna IMGW. Z Hali prowadzą wyciągi orczykowe na Pilsko, jest ona również ważnym węzłem szlaków turystycznych. W pobliżu, przy zielonym szlaku znajduje się baza namiotowa na Hali Górowej. My zabawiliśmy tutaj również dobrą chwilę zajadając się smakołykami kuchni, po czym kontynuowaliśmy naszą wędrówkę.
Przed nami było zejście do wsi Korbielów, aby uzupełnić nasze zapasy. Dokonaliśmy tego zdobywając, przy okazji nastepny szczyt – Szlakówkę i mijając uroczą polanę Buczynkę. Stamtąd mieliśmy przeskoczyć już na szlaki w grupie Mędralowej. Przez wieś płynie potok Glinne, który kryje w sobie piękną kaskadę, prawie w samym centrum wioski. W pobliżu jest też schronisko PTTK „Chata Baców”, gdzie można awaryjnie przenocować. Jako, że czasu było jeszcze dużo postanowiliśmy dojść na nocleg do prywatnego schroniska Zygmuntówka, na Przełęczy Klekociny.
Pierwotnie w planach mieliśmy spanie w bazie namiotowej na Przeł. Głuchaczki, ale okazało się, że zamknięto ją dwa dni wcześniej. Jak to dobrze, że miałem zapisane kontakty do wszystkich noclegowni po drodze. Z Korbielowa wyruszyliśmy czarnym szlakiem, żeby później na Przyborówce skręcić na żółty. Jak się okazało ten szlak istniał tylko na mojej mapie, w terenie był już zlikwidowany, a znaki na drzewach zamalowane. Błądziliśmy trochę, coraz bardziej zmęczeni po całym dniu wędrówki. W końcu poszliśmy na azymut, za cel obierając wieżę kościoła w Przyborowie. Dostałem nauczkę na całe życie, żeby na taką długą wędrówkę, zabierać tylko nowe, zaktualizowane mapy.
Po dojściu do cywilizacji zrobiło się na prawdę późno, że mieliśmy już szukać agroturystyki na nocleg, ale udało się złapać okazję i mili panowie podwieźli nas prawie na Przeł. Klekociny. Stamtąd już mieliśmy rzut beretem do naszej noclegowni. Zanim jednak zawekowaliśmy się na noc w Zygmuntówce, znowu mogliśmy podziwiać z przełęczy śliczny zachód słońca. W naszym schronie poznaliśmy fajnych turystów ze Śląska, szkoda tylko, że nie mają tam baru. A tak chciało nam się strasznie pić, najlepiej napój chmielowy, po całodziennej wyrypie w skwarze i błądzeniu z ciężkimi plecakami po lesie. No cóż, musiał nam wystarczyć rosół jaki został gospodarzowi na kolację! Tego wieczoru padliśmy jak muchy, zasypiając od razu. Rano miał nas czekać ostatni etap wycieczki, dojście przez Mędralową na Babią Górę. Ten ostatni, szósty dzień mieliśmy zakończyć ostatecznie na Krowiarkach, ale o tym przeczytacie w następnym odcinku mej opowieści.
Narazie zapraszam do obejrzenia krótkiej fotorelacji z przejścia tego odcinka Beskidu Żywieckiego. A graficzny opis znajdziecie jak zawsze tutaj. Kto chce poczytać od początku o naszej beskidzkiej sześciodniówce, niech zacznie tu. Z górskim pozdrowieniem
Marcogor
I jest moja ukochana beskidzka górka! 🙂
Zdjęcia rewelacyjne, jak zawsze zresztą.
Pozdrawiam i gratuluję tylu udanych dni wędrówki 😉
schronisko na Hali Miziowej ,jak nasza Andrzejówka w Dolinie trzech przełęczy.
Super relacja, piękne zdjęcia. Pozdrowienia 🙂
Witam, pozwolę sobie napisać kilka słów o wspomnianej „Zygmuntówce”. To miejsce nie powinno być wskazywane na mapach jako schronisko, bo wprowadza w błąd. Rok temu, ja i dwoje innych turystów z dziećmi szukaliśmy schronienia, by przeczekać ulewny deszcz i napić się ciepłej herbaty. Zostaliśmy przez właściciela Zygmuntówki zwyzywani od złodziei (gdy przyszliśmy drzwi „schroniska” było zamknięte, co było dla nas sporym zaskoczeniem, więc staliśmy grzecznie na ganku, gdy pojawił się pan właściciel z małżonką i zaczął wrzeszczeć). Kazano nam się wynosić. Na szczęście było to latem, w środku dnia, deszcz po pewnym czasie minął i skończyło się na zmoknięciu i ogromnym zniesmaczeniu. Dzieci się trochę wystraszyły, ale cóż… Odradzam wszystkim korzystanie z tego miejsca w trakcie górskich wędrówek. A już na pewno nie schodzić tam późną porą lub w trakcie niepogody.