Cuda Niskiego Jesionika – Resowskie wodospady
Byłem kiedyś w czeskim paśmie Jesionika, ale tylko na jeden dzień, zdobywając charakterystyczny, najwyższy szczyt Pradziad, z widoczną z daleka wieżą widokową, a potem obejrzałem cudowne wodospady Białej Opawy. Stąd wiedziałem, że region ten jest pełen dzikich potoków, z dużym spadkiem wód, co gwarantuje liczne atrakcje wodne w postaci kaskad, bystrzyc i całkiem sporych wodospadów. Będąc kolejny raz w tym rejonie zahaczyłem o pasmo Niskiego Jesionika, a więc niższą podgrupę tych gór, by odnaleźć znane z opowieści Resowskie wodospady. Miały być cudne, o wyjątkowej urodzie i rzeczywiście tak jest, o czym się przekonałem kilka dni temu.
Niski Jesionik to mezoregion wchodzący w skład Sudetów Wschodnich i pasma Jesioników (czes. Jeseníky). Znajduje się całkowicie w Czechach – na pograniczu Moraw i Śląska. Najwyższym szczytem jest Slunecna mierząca tylko 800 m, zatem to nie ona była moim celem, a wodne sekrety tego pasma. Najlepiej dojechać tutaj A4 zjeżdżając z autostrady na węźle w Krapkowicach, by kierować się na Prudnik i przejście graniczne Karniów. Dalej jedziemy przez czeskie miasta Bruntal i Rymarov, by skręcić na Horni Mesto, a potem do wsi Resov. Stąd wychodzi znakowana ścieżka do Resowskich wodospadów. To krótka wycieczka, zatem połączyć ją można ze zwiedzaniem innych miejsc, jak ja to uczyniłem.
Dojeżdżamy do restauracji o nazwie przypominającej największą atrakcje tego rejonu, gdzie jest mały parking z tyłu budynku i można śmiało zostawić auto. Naprzeciw, po drugiej stronie drogi stoi drogowskaz wskazujący kierunek marszu. Mamy do przejścia tylko 2,5 km i z powrotem, choć można też zrobić pętelkę idąc szlakiem dalej za wodospady do miejscowości Skaly, ale później trzeba asfaltem wrócić do auta. Ten drugi wariant wymaga przejścia 10 km. Ja wybrałem pierwszy, gdyż czas miałem ograniczony. Najpierw schodzi się łagodnie w dół drogą obok miejscowych domostw, a potem coraz stromiej wąwozem nad rzekę Huntava. W miejscu obok ruin młyna, zwanym Faluv Mlyn skręcamy ostro w prawo, idąc od tej pory wzdłuż dzikiej rzeki nadal szeroką leśną drogą. Szlak jest dobrze oznakowany, więc nie zginiemy. Po kilometrze, gdy ścieżka podnosi się w górę zaczynają się pierwsze kaskady, widoczne jednak z góry, w pewnym oddaleniu.
W końcu schodzimy do rzeki i od razu mamy przed sobą największy wodospad. Pojawia się on nagle i dlatego robi kolosalne wrażenie na turystach. Ja również krzyknąłem aż z zachwytu. Żeby do niego dojść trzeba się trochę nagimnastykować, skacząc po mokrych kamieniach. Ja po wcześniejszych mocnych opadach miałem jeszcze trudniej, gdyż połowa ich była pod wodą, więc trzeba było się poświęcić i zamoczyć buty. Po przejściu tej przeszkody dochodzi się na drewniane kładki, pomosty, które wprowadzają nas w bajkowy świat dzikiej i nieokiełznanej wody. Idziemy jeszcze pół kilometra podziwiając kolejne kaskady, to z góry, to z dołu. Wąski kanion obrośnięty lubiącą wilgoć roślinnością także wygląda niesamowicie.
Po dojściu do drewnianej kładki, gdzie potok ewidentnie się uspokaja, a teren wypłaszcza zrozumiałem, że to koniec atrakcji. Stąd właśnie możemy iść dalej szlakiem do wsi Skaly, albo zawrócić na parking, co jest szybszym wariantem i można wtedy jeszcze raz podziwiać szybko spływającą wodę pośród głazów, szczelin, przez progi skalne, uskoki, czy naturalne przeszkody w postaci powalonych drzew. Reasumując w górnym biegu rzeki Huntava wpływa w wąski i głęboki kanion najeżony progami skalnymi, na których tworzą się mniejsze kaskady i całkiem spore wodospady. Zwiedzanie najbardziej niedostępnych części kanionu ułatwią drewniane kładki, pomosty i schody. W ciekawych miejscach podziwianie przyrody ułatwiają nam platformy widokowe. Najwyższy z wodospadów ma wysokość 10 m.
Cała dolina 71,6 ha od 2013 roku objęta jest ochroną w ramach rezerwatu – Národní přírodní rezervace „Rešovské vodopády”. Najbardziej efektowny odcinek doliny jest naprawdę przepiękny i zrobi niezwykłe wrażenie na każdym miłośniku natury. A co dopiero na takim pasjonacie bystrej wody i jej wytworów jak ja… Kraina jest zupełnie jak z bajki! Cały opis trasy można by zawrzeć w słowach „pięknie’, „urokliwie”, „spokojnie”. Tak właśnie odbiera się spacer tym szlakiem. Nie trzeba się tu nigdzie śpieszyć. Woda po nocnych, intensywnych opadach była brudna, ale było jej mnóstwo, więc tym bardziej magia tego miejsca powalała.
Trakt jest dość krótki, dlatego należy się wręcz delektować jego walorami stosując częste przystanki. Mi zwiedzanie zajęło niecałe dwie godziny, ale gorąco polecam jako dodatek do jakiejś górskiej wycieczki, np. na popołudniowy spacer. Nie spotkacie tu tłumów turystów, bo miejsce jest na uboczu wszelakich popularnych szlaków turystycznych. Na pewno kiedyś tu powrócę, jadąc znowu w ten region Czech. Na koniec jak zwykle zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć, która pewnie mocniej przemówi niż słowa! Wkrótce opisy kolejnych atrakcji, jakie odwiedziłem podczas czerwcowego urlopu. Z górskim pozdrowieniem
Marcogor