











Pora na dalszą część opowieści z pobytu w ukraińskich Bieszczadach. Początek przeczytacie tutaj. Popołudnie po zejściu z grani Połoniny Bukowskiej upłynęło na zdobywaniu kolejnego szczytu. Wcześniej musieliśmy zejść całą grupą wraz z naszymi „opiekunami” do wsi Serbin, gdyż przekraczaliśmy granicę obwodu wojskowego i nasz wopista został zamieniony przez innego. Takie tam biurokratyczne przepisy wciąż królują…więc chcąc, nie chcąc musieliśmy od nowa podchodzić na pas graniczny. Tym razem naszym celem był Opołonek, czyli najbardziej na południe wysunięty punkt terytorium Polski. Dotarliśmy tam bardzo szybko wygodną ścieżką, po drodze podziwiając dorodne okazy grzybów, najwięcej muchomorów, które upodobały sobie wysoką trawę na szlaku. Tuż przed szczytem mogłem obejrzeć pozostałości dobrze zachowanego stalowego płotu z drutu kolczastego o wysokości około 2 metrów (tzw. sistiema), mającego uniemożliwić w przeszłości przekraczanie granicy. W latach 70.XX wieku był on podłączony do prądu o niskim natężeniu. Każde dotknięcie drutów wyzwalało szybką reakcję radzieckich wopistów. To taki ciekawy relikt przeszłości.
Czytaj dalej»
Najnowsze komentarze