Na Wielkiej Sowie i sztolniach Osówka
W czasie ostatniego pobytu w Sudetach, będąc w Górach Sowich odwiedziłem największy projekt górniczo-budowlany hitlerowskich Niemiec, rozpoczęty i niedokończony w latach 1943-1945. Chodzi o olbrzymi kompleks podziemnych sztolni, z których niektóre są obecnie udostepnione dla turystów. W czasie mej pierwszej wizyty w tym regionie zaliczyłem Walim, co opisałem tutaj. Tym razem wybór padł na kompleks Głuszyca- Osówka. W tym miejscu projekt „Riese”, bo o nim mowa kryje w podziemiach m.in. trzy sztolnie, z których najdłuższa ma ok. 450 metrów. Jedna z nich posiada tamy z cegły, które utrzymują wodę w tunelu. Całkowita długość tuneli wynosi 1700 m (6700 m²; 30 000 m³). Dwa obiekty są szczególnie interesujące: tzw. kasyno i tzw. siłownia. Są to duże naziemne obiekty o powierzchniach 680 m² i 900 m². Ale zwiedzanie nich to był mały przerywnik w mych górskich wycieczkach.
Potem udałem się na przełęcz Sokolą, gdyż było blisko i postanowiłem ponownie odwiedzić Wielką Sowę, najwyższy szczyt Gór Sowich. Znajduje się tu mały parking skąd wyruszyłem w kierunku szczytu. Otoczenie przełęczy zajmują obszerne górskie łąki i częściowo pola uprawne, więc po drodze towarzyszyły mi fajne widoki na okolicę. Przełęcz oddziela wzniesienie Sokolicy w masywie Wielkiej Sowy od wzniesienia Sokół w Masywie Włodarza. Podchodząc w górę właśnie stokiem Sokolicy mijałem po drodze dwa schroniska. Pierwsze z nich schronisko „Orzeł” posiada 90 miejsc noclegowych i prowadzi zarówno bufet jak i całodzienne wyżywienie. Przy schronisku funkcjonują także dwa wyciągi narciarskie. Schronisko powstało w roku 1931, a wybudował je mistrz krawiecki Julius Dinter.
Idąc dalej dotarłem do kolejnego schroniska – Sowa. To bardzo ciekawy obiekt, również z bogatą historią. Uruchomiony w 1897 przez Związek Towarzystw Górskich na Wielkiej Sowie (niem. Verband der Gebirgsvereine an der Eule) z inicjatywy fabrykanta Karla Wissena. Przetrwał do naszych czasów, m.in. dzięki Funduszowi Wczasów Pracowniczych, które zarządzało nim po wojnie. Wypiłem tutaj popołudniową kawę i żwawo udałem się w stronę pobliskiego już szczytu. Wybrana przeze mnie trasa jest najkrótszym wariantem wejściowym na szczyt, więc minęła zaledwie godzinka od opuszczenia samochodu. Kulminacja tegoż pasma górskiego wznosi się na wysokość 1015m i należy do Korony Gór Polski. Największą atrakcją szczytu jest oczywiście jedyna w swoim rodzaju 25-metrowa kamienna wieża widokowa, wybudowana w 1906r. Dzięki niej podziwiać możemy widoki od Śnieżnika po Śnieżkę oraz od Wzgórz Trzebnickich po Broumovské stěny. Przejrzystość powietrza tego dnia jednak nie pozwoliła mi na delektowanie się aż tak wyborną panoramą.
Żeby wyjść na wieżę należy oczywiście zakupić bilet wstępu w cenie 4 zł. Jest ona czynna od maja do października w godz. 9.30 – 19. Co ciekawe bileterem wtedy był Tadeusz Żurawek, pieszycko – sowiogórski poeta. Po zejściu posiliłem się na jednej z wielu turystycznych ławek i rozpocząłem drogę powrotną na przełęcz i parking, gdzie czekało autko. Postanowiłem schodzić leśną drogą, zwaną Cesarską Drogą, aby zdobyć też przy okazji kolejną górę, tym razem Małą Sowę. Tam skręciłem na szlak zejściowy w dół, w stronę siodła przełęczy. Następne cele i przygody czekały przecież na mnie w czasie tego sudeckiego urlopu. Na miejscu spotkała mnie też niespodzianka, ktoś rozstawił namiot handlowy i mogłem zakupić świeże owoce i warzywa na kolację. Na koniec jak zawsze zapraszam do obejrzenia fotorelacji z wycieczki. Z górskim pozdrowieniem
Marcogor
Miałem okazję zwiedzać te sztolnie, kawał historii. Dobrze, że to zachowali. Ciekawe jak duży teren gór sowich i stołowych jest przekopany i jeszcze nie odkryty. Niesamowita gratka dla fanów historii, tajemnic i przygód.
Dopiero w ubiegłym roku miałem okazję zobaczyć Góry Sowie przy okazji przejścia Głównego Szlaku Sudeckiego. Ciut przypominały mi Beskid Śląski z uwagi na dużą ilość schronisk i widokowych szlaków.