Wejście na Chleb przez Dolinę Sutowską

Wejście na Chleb przez Dolinę Sutowską

Góry Małej Fatry to najpiękniejsze zakątki Słowacji, o czym nieraz już pisałem. Być może to tylko moje odczucie, choć podparte wiedzą, bo zwiedziłem już wiele spośród tych najciekawszych miejsc. Jednak mnie ciągnie tam jak nigdzie indziej poza Tatrami. Spędziłem tam już dwa długie weekendy, poznając prawie całe to pasmo górskie. Tym razem postanowiłem wybrać się w te góry od południa. a więc od tej mniej znanej strony. Na północy każdy zna Terchową, dolinę Wratną, czy Diery. Ja to miałem już za sobą, więc wybrałem się wraz z towarzyszami Arashem i Sławkiem inną drogą, żeby poznać nowe zakątki tych gór. Pojechaliśmy z Polski do Popradu, aby tam wjechać na autostradę i szybko przemieścić się do Rużemberoka. Stamtąd już mieliśmy blisko do wioski Sutowo, leżacej w pobliżu zapory i zbiornika wodnego w Kyrpelianach na rzece Wag. Zaparkowaliśmy samochód nad kąpieliskiem w Sutowskim kamieniołomie. To wyjątkowo piękne i urocze miejsce, zarazem bardzo popularne wśród Słowaków w sezonie letnim.

Uroda i niezwykłość tego miejsca zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Warto wybrać się tam nawet tylko po to, żeby to zobaczyć na własne oczy i spędzić leniwie czas nad wodą. Nad białymi skałami kamieniołomu wybijają się z daleka widoczne szczyty Małej Fatry. W miejscu tym można pobiwakować we własnym namiocie, ale przyznać trzeba obiektywnie, że ludzi jest tam masa. Ja należę jednak do ludzi aktywnych, więc ruszyliśmy z kolegami dalej. Z przysiółka Rieka udaliśmy się w głąb doliny Sutowskiej, która miała nas doprowadzić do kolejnego słowackiego cudu natury, jakim jest Sutowski wodospad. To najwyższy na Słowacji wodospad i naprawdę robi wrażenie. A prowadzi do niego łatwa, spacerowa droga dla każdego. W pobliżu znajduje się Chata przy wodospadzie, w lipcu tego roku była jednak nieczynna. Podziwia ten wspaniały zakątek zawsze mnóstwo ludzi, nawet ci bierni turyści znad wody, którzy potrafią dojść tutaj nawet w klapkach. Po długiej sesji fotograficznej ruszyliśmy dalej, tym razem ostro pod górę.

Tu pozostali już tylko prawdziwi miłośnicy gór. Przyznać trzeba, że na szlaku turystów nie brakowało, Słowacy także kochają te góry, co potwierdza moje słowa. Po niezłej przeprawie pod górę wyszliśmy ponad piętro lasu, gdzie naszym oczom ukazały się pierwsze widoki na jakże malownicze szczyty Małej Fatry. Krótki odpoczynek przy Mojżeszowych źródłach zaowocował poczęstunkiem od miłej Słowaczki, która w niewinnej butelce po wodzie mineralnej podała mi słowacką śliwowicę! Dobrze, że siedem źródeł było w pobliżu, bo mogliśmy nie przeżyć. Tak posileni dotarliśmy do rozdroża pod Hromowym. Widoki były coraz lepsze, zwłaszcza w stronę pobliskiego Stoha, Chleba i Hromowego. W końcu naszym oczom pokazał się Wielki Rozsutec – najpiękniejsza góra Słowacji. A w dole jakże teraz mały kamieniołom i zbiornik wodny Krpelany na Wagu. Nad nim roztaczała się lekko zamglona panorama Gór Choczańskich i Wielkiej Fatry. W końcu dotarliśmy na przełęcz w Hromowym, a stąd już szybko na szczyt Chleba, najwyższego punktu dzisiejszej wycieczki.

Panorama jaką ujrzeliśmy wynagrodziła nam wszystkie trudy wedrówki. W zasięgu wzroku były wszystkie szczyty Małej Fatry z najwyższym – Wielkim Krywaniem Fatrzańskim,a w dole Dolina Wratna, ze skalną bramą oddzielającą ją od Terchowej, miasta Janosika. W oddali majaczył majestatyczny Wielki Chocz. Byłem tu już po raz drugi, tak samo szczęśliwy jak kiedyś. Podziwiałem z daleka wszystkie miejsca, które już wcześniej odwiedziłem. Ze szczytu szybko zbiegliśmy na Snilowską przełęcz, gdzie dotrzeć można także kolejką gondolową z Doliny Wratnej. Stąd już blisko na Wielki Krywań, ale my skierowaliśmy się do najbliższego schroniska, czyli Chaty pod Chlebem. To bardzo klimatyczne miejsce, gdzie można nawet wymoczyć zmęczone nogi w specjalnej bali. Zejście stąd na dół do Sutowa jest dość długie, ale łatwe. Po ośmiu godzinach marszu i wielu wspaniałych przeżytych chwilach dotarliśmy na koniec z powrotem do wioski. Droga na dół obfitowała w fantastyczne widoki na Sutowski kamieniołom z góry, w miarę schodzenia jednak coraz bliżej i bliżej…

A nad nim górowały już szczyty Gór Choczańskich. Ten rejon Słowacji jest niesamowity, z każdej strony otaczają nas jakieś góry, wszędzie blisko, możemy zwiedzać co sobie zamarzymy, a do tego mnóstwo zbiorników wodnych, gdzie można wypocząć i nabrać sił przed dalszą wędrówką. Po dojściu na parking okazało się, że nad wodą wypoczywa tyle ludzi, że ciężko było nam odnaleźć auto. Podjechaliśmy jeszcze na zaporę w Kyrpelianach i powróciliśmy tą samą trasą do domu. Kolejne spotkanie z górami Małej Fatry utwierdziło mnie znowu w przekonaniu, że to najpiękniejsze góry Słowacji, choć Tatry są jedyne w swoim rodzaju, to te łączą w sobie piękno Bieszczad, Tatr, Pienin, czy Słowackiego Raju. Wszystkiego jest tu po trochu i każdy znajdzie coś dla siebie. Więcej poczytacie w opisach wcześniejszych wypraw w te góry, opowieściach z Małej Fatry. Na koniec jak zawsze zapraszam do obejrzenia fotorelacji z wycieczki, która najpełniej odda, że to nie puste słowa, tylko prawdziwe piękno tychże gór.

Marcogor

 

 

O autorze

marcogor

Bloger z Gorlic, górołaz opisujący swoje górskie wyprawy, zakochany w Tatrach, miłośnik górskich wędrówek i wszystkiego piękna natury. Góry to moja pasja i mój drugi dom.

1 komentarz

  1. Mati

    Przez te zdjęcia to aż mam ochotę się tam wybrać 🙂 Super ^^

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TURYSTYKA – GÓRY – PODRÓŻE – BLOG ISTNIEJE OD II.2012

POSTAW KAWĘ MARKOWI

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pasma Górskie

Translate »