
Góry przepuśćcie

Woda jest czarna. Niebo jest czarne.
Ziemia jest czarna i zła.
Świat się przewrócił do góry nogami.
Zmarzły wydźwiga się z huku.
Skała wybucha i pęka.
Świnica zapada się w mgłach,
Zawrat się miota w kurzawie,
Kościelec zwarł się z Granatami.
Woda się wzdyma, wzbiera w Czarnym Stawie.
Kozi Wierch leci, upada w czeluście.
Wichrze halny – zmiłuj się nad nami!
Góry – przepuśćcie!
Nieulękłe w sklepieniach
po stopniach wkraczając w niebo
ścianami płyną miasta.
Na grzywie Lodowego okrakiem siedzi słońce,
odwala ciągle nowe skiby skał.
Szliśmy do ciebie, Jastrzębia Turnio,
niebieskomleczna pani,
wieżo iglasta, pozbawiona grani!
Zielony Stawie Kiezmarski,
wodo natchnienia!
W październikowym wietrze
rozlega się wasz płacz z dna kamiennych jezior.
Książę Trzech Granatów!
Panie na Zamarłej Turni!
Pięciostawiański Generale!
Słyszę wasze biadanie
w rozpękłej skale, w poświstnym huraganie,
dusznym i halnym.
Nawalnym.
Krywań słania się w śniegu,
jakby mu nogi podcięto.
Płynie Niewcyrką
czerniawą lasów ku wstępującym piętrom.
Ku przełęczom. Ku wierchom. Ku graniom.
Ja za nią.
Jalu Kurek, Wysoka Gerlachowska, fragmenty
świetny blog 😉
SZACUNEK