Przez Płoskę na Borisov i dalej grzbietem „Turczańskiej” części Wielkiej Fatry

Przez Płoskę na Borisov i dalej grzbietem „Turczańskiej” części Wielkiej Fatry

Pobyt w górach Wielkiej Fatry to była odskocznia od codzienności, ucieczka od problemów tego świata, ale po to człowiek wyjeżdża z domu na długie weekendy. Mimo niepewnej pogody w czasie mego pobytu tam, nie marnowałem ani chwili, wychodząc z założenia, że w nowym miejscu zawsze jest coś do zwiedzania, zobaczenia, odkrywania. Drugi dzień rozpoczął się w naszej kwaterze w Wyżnej Revucy wcześnie rano, bo w planie było przejście długiej trasy, mającej zapoznać nas z kolejnym fragmentem tego pasma, tym razem z częścią „Turczańską”. Na początek wybrałem żółty szlak rozpoczynający się przy małej kaplicy w środku wsi, gdzie na małym placyku zostawiliśmy auto. Trasa prowadzi stamtąd zboczem Magury, wyprowadzając po krótkiej wędrówce na szczyt Magury. Już po kilku minutach podejścia i wzniesieniu się ponad wieś naszym oczom ukazały się ładne widoczki na Rewucką Dolinę i grań Niżnych Tatr, po drugiej stronie dna doliny. 

szałas pasterski na zboczach Magurki

szałas pasterski na zboczach Magurki

Podchodząc coraz wyżej rozległymi pastwiskami, na których powoli budziła się do życia przyroda po zimie napotkaliśmy szałas pasterski w dobrym stanie, gdzie można awaryjnie przenocować. W sezonie wypasu owiec jest zajety przez juhasów, ale w maju spotkalismy tam grupę Polaków  z Krakowa, którzy spędzili tam noc. Wyposażenie chaty jest ubogie, ale wystarczające, bo czegóż chcieć w górach do spania, jeśli nie tylko dachu nad głową i pryczy z siennikiem… Stąd już blisko mieliśmy ścieżką, która wiła się po zielonych łąkach na szeroką, trawiastą przełęcz w Płoskiej. Tu pojawił się zielony szlak, a w pobliżu stoi zadaszona wiata turystyczna, z solidnymi ławami, gdzie też można od biedy przenocować. Wspinając się coraz wyżej naszym oczom raz po raz ukazywał się potężny, skalisty masyw Czarnego Kamienia, bedący w całości objęty ochroną rezerwatową. Z siodła przełęczy prezentował się najpiękniej, jak król wśród łąk i polan szczytowych Płoski. Wielka szkoda, że ta góra przypominająca trochę tatrzański Kominiarski Wierch jest niedostępna turystycznie. „Čierny kameň”  leży już we wschodniej, „liptowskiej” odnodze głównego grzbietu Wielkiej Fatry. Spiętrzenie szczytowe Czarnego Kamienia ma klasyczną formę ostańca, budowanego z dolomitów i wapieni.  W kierunku południowo-wschodnim opada pionowymi ścianami i stopniami skalnymi, natomiast w stronę północno-zachodnią stromym, gęsto zalesionym stokiem. Masyw Czarnego Kamienia jest jednym z najcenniejszych przyrodniczo fragmentów Parku Narodowego Wielkiej Fatry, obejmującym dobrze zachowane zespoły roślinności piętra subalpejskiego i alpejskiego.

masyw Czarnego Kamienia widziany znad przełęczy w Płaskiej

masyw Czarnego Kamienia widziany znad przełęczy w Płaskiej

Po zjedzeniu drugiego śniadania szybko dotarliśmy na wierzchołek Płoski. Będąc tam zrozumiałem, skąd wzięła się nazwa tej góry. Po prostu rozległa kopuła szczytowa jest tak płaska, że ciężko wyłapać najwyższy punkt. Słowacka nazwa szczytu (w tłumaczeniu na język polski: Płaska) doskonale oddaje charakter góry. Zamiast ostrego wierzchołka mamy tu do czynienia z rozległym, bardzo łagodnie zaokrąglonym, prawie płaskim plateau szczytowym. „Ploská” leży w środkowej części Wielkiej Fatry. Stanowi północne zakończenie głównego grzbietu południowej części tej grupy górskiej, tzw.„Halnej”, którą szliśmy dzień wczesniej i jednocześnie jest ważnym punktem zwornikowym, z którego rozchodzą się dwa potężne ramiona Wielkiej Fatry, część „Liptowska” i część „Turczańska”, którą mieliśmy dzisiaj dalej wędrować. Rozległość wierzchowiny powoduje, że panorama ograniczona jest głównie do dalszych planów. Na wierzchołku znajduje się też mogiła słowackiego żołnierza poległego w czasie ostatniej wojny.

nasza trójka na szczycie "Płoski", w tle mogiła

nasza trójka na szczycie „Płoski”, w tle mogiła

Po dłuższej sesji zdjęciowej zbiegliśmy szybko i łatwo czerwonym szlakiem na siodło Mocidla, gdzie zaczyna się właściwa droga na „Turczańską” odnogę Wielkiej Fatry. Ale wcześniej zaplanowałem zdobycie najwyższego szczytu tej części gór, czyli Borisova. Jego potężny masyw należy już do zachodniej, tzw. „turczańskiej” gałęzi Wielkiej Fatry, ale leży w bocznym, chociaż długim grzbiecie, biegnącym na północny zachód. Niejako po drodze musieliśmy zajść do Chaty pod Borišovem, jedynego z prawdziwego zdarzenia schroniska turystycznego w Wielkiej Fatrze. To miejsce kultowe i zarazem magiczne, nic dziwnego, że licznie oblegane przez turystów spragnionych górskiego klimatu chaty, które może dziś przyjąć jednorazowo 30-40 turystów. To miejsce modne także wśród rowerzystów, których wielu tu spotkaliśmy. Po zjedzeniu solidnego obiadku i wpisie do księgi pamiątkowej ruszyliśmy jedynym możliwym wariantem, czyli żółtym szlakiem na wierzchołek.

autor przy Chacie pod Boryszowem

autor przy Chacie pod Boryszowem

Borišov (pol. Boryszów) leży w centralnej części grupy górskiej, dlatego oferuje wspaniałe widoki zwłaszcza na wszystkie części tego olbrzymiego pasma górskiego. Doskonale widać było również „Halną” część, którą zdeptaliśmy dzień wcześniej. Wiem, że miejsce to tak bardzo mnie zauroczyło, że kiedyś tu powrócę. Po długiej delektacji widokami rozpoczęliśmy odwrót, z powrotem do schroniska, żeby potem ruszyć dalej w „Turczańską” część tych gór. Z rozwidlenia szlaków w górnej części doliny Mocidla skręciliśmy na grzbiet północny, wybiegający z rozstaju ścieżek w miejscu zwanym ” Nad Studennym”. Stamtąd nasza trasa biegła przez malownicze łąki, ściśle granią, aż na szczyt „Šoproň”. Spod szczytu mieliśmy oryginalne widoki na potężne masywy Płaskiej i Boryszowa, zdobyte wcześniej. Szoproń stanowi formalnie pierwszy szczyt w głównym grzbiecie zachodniej (tzw. „turczańskiej”) odnogi Wielkiej Fatry, biegnie nią czerwono znakowany szlak turystyczny z Płaskiej na Kľak, będący fragmentem tzw. Magistrali Wielkofatrzańskiej. Nim właśnie podążaliśmy dalej, aż na wierzchołek Javoriny.

ekipa na szczycie Boryszowa

ekipa na szczycie Boryszowa

W tym miejscu opuściliśmy znakowaną ścieżkę, aby przez wypasane do tej pory pastwiska zejść do dna doliny Mocidla. Tam złapaliśmy inną czerwoną trasę biegnącą dnem potężnej Doliny Lubochniańskiej, która wyprowadziła nas bardzo stromym podejściem, po mokrych, zjeżdżających spod nóg liści do kolejnego rozwidlenia szlaków, zwanym Gruń. Ta ostatnia droga wykończyła nas totalnie, po całodziennym marszu mielismy już serdecznie dość… chłopaki karcili mnie, że wymyślam takie wyczerpujące trasy, ale jakoś lubię się zmęczyć. Taka prawdziwa górska wyrypa pozwala poczuć, że się żyje naprawdę, a życie ma swój smak. Z Gruna pozostało nam na szczęście tylko zejście zboczami Czarnego Kamienia w dół, aż do Doliny Małej Tureckiej, która doprowadziła nas z powrotem do Wyżnej Revucy. Widok pięknych skał „Čiernego Kameňa” od drugiej strony dodawał nam sił. Na przeciwko mieliśmy przed oczami ośnieżone wciąż szczyty Niżnych Tatr. Sam wylot doliny był używany przez miejscowych do wypasu bydła, więc musieliśmy uważać na „miny”.

widok na Rakytov, czyli nasz jutrzejszy cel z łąk poniżej Czarnego Kamienia

widok na Rakytov, czyli nasz jutrzejszy cel z łąk poniżej Czarnego Kamienia

W końcu doszliśmy do pierwszych domostw wioski, gdzie mieszkaliśmy. Przy jednym z domów trwała majowa impreza i gospodarz wybiegł do nas, zapraszając na kieliszek becheróvki! Jakże mili są ci Słowacy… dowiedziałem się tam przy okazji, że w domach, gdzie są panny na wydaniu, organizowane są właśnie w maju imprezy z muzyką, coś a’la nasze grilowanie. Natomiast znakiem rozpoznawczym takich domów z pannami są wiechy umieszczane na wysokich palach! Ciekawa autopromocja wolnych dziewczyn. To taka ciekawostka tego regionu Słowacji, bardzo mi się spodobała zresztą. Po wypiciu drugiego kielicha, na drugą nogę, trafiliśmy ostatecznie do kaplicy, gdzie obok czekało na nas autko i wróciliśmy do naszej bazy. Ten kolejny dzień wspaniałej wyprawy był możliwy dzięki małej wygranej w lotto. Jutro czekały nas kolejne przygody, ale o tym już w nastepnej opowieści o tej uroczej krainie, którą poznacie tu. Z górskim pozdrowieniem

Marcogor

O autorze

marcogor

Bloger z Gorlic, górołaz opisujący swoje górskie wyprawy, zakochany w Tatrach, miłośnik górskich wędrówek i wszystkiego piękna natury. Góry to moja pasja i mój drugi dom.

7 komentarzy

  1. Magda

    Ciekawa trasa! Jeszcze tam nie byłam!

    Odpowiedz
  2. Patrycja F.

    Bardzo lubię wracać na Magurę

    Odpowiedz
  3. Jacek_Kw

    W Wielkiej Fatrze nie byłem jeszcze (w Małej już byłem).
    Świetna relacja i ciekawe zdjęcia.
    Aż trochę zazdrość bierze ile Ci Słowacy mają ciekawych pasm górskich 🙂
    Pzdr.

    Odpowiedz
  4. ela

    Super relacje. Właśnie planuję wyjazd do Wielkiej Fatry i zainspirowały mnie te relacje. Czy dałoby radę prosić o namiary na kwaterę? Czy parkingi z których korzystaliście były płatne? pozdrawiam 🙂

    Odpowiedz
    • marcogor

      parkingi były bezpłatne,a kwatere mielismy w Wyznej Revucy u inż. Josefa Blahy , tel.+421 905 182 559

      Odpowiedz
  5. Grzegorz

    witam
    Czy jak schodziliście z Grunia do średniej rewucy byla po drodze chata? (szlak czerwony)
    Masz może jej zdjęcie?
    Pozdr

    Odpowiedz
    • marcogor

      wiesz co, obejrzałem nawet zdjecia i rzeczywiście była gdzieś chata pasterska po drodze, ale z boku szlaku i nie zagladałem tam, ale to już dośc nisko, na łakach na wsią

      Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TURYSTYKA – GÓRY – PODRÓŻE – BLOG ISTNIEJE OD II.2012

POSTAW KAWĘ MARKOWI

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pasma Górskie

Translate »