Dalsza wędrówka wokół Tre Cime di Lavaredo
Ostatnio pozostawiłem was podczas swej przygody z Dolomitami na przełęczy Lavaredo, gdzie dotarłem ze schroniska Auronzo. Pora dzisiaj na kontynuację mej wędrówki wokół Drei Zinnen, by zamknąć pętlę i powrócić do punktu wyjścia. Jak już pisałem to serce tych gór, które każdy powinien zobaczyć. Miejsce gdzie rzeczywistość miesza się z metafizyką. Trzy siostry: Cima Ovest, Cima Grande i Cima Piccola. Groźne, postrzępione i ostre jak brzytwa. Porównywane do wież, twierdz czy katedr stojących na straży włoskich Dolomitów. Jedne z piękniejszych skalnych ścian Europy, o których szwajcarski architekt Le Corbusier w wolnym tłumaczeniu napisał „najpiękniejsza architektura na świecie”.
Biegnąca u ich podnóży długa księżycowa dolina Lavaredo zachwyca swym krajobrazem. Być w Dolomitach i nie widzieć Trzech Sióstr, to jak być w Tatrach i nie zobaczyć Morskiego Oka. Jak już pisałem z Forcella Lavaredo roztaczają się wspaniałe widoki na drugą stronę. Widać jak na dłoni kolejne schronisko, czyli mój następny cel.
W tym miejscu zalecany szlak prowadzi właśnie do Rifugio Locatelli skąd mamy piękne widoki na Tre Cime w całym majestacie i dalej do schronu Langalm – cały czas mając do dyspozycji szeroką i łatwą ścieżkę. Omija ona jednak szerokim łukiem masyw Tre Cime di Lavaredo, dlatego wiele osób decyduje się na wybranie wydeptanych, wąskich i kamienistych ścieżynek u podnóża trzech szczytów. Są i tacy, którzy jako szlak po drugiej stronie Tre Cime wybierają wąską piarżystą ścieżkę, która służy jako droga podejściowa wspinaczom pod początek dróg wytyczonych na ścianach.
Ja wybrałem szeroką, wygodną drogę wprost do schroniska. Wiele turystów zawraca z przełęczy z powrotem do aut i to wielki błąd, gdyż widoki po tej stronie są równie urzekające. Ale dzięki temu zawsze jest tutaj mniejszy tłok. Do schroniska można również iść ścieżką górną, która trawersuje piarżyska prowadząc blisko ścian Monte Paterno. Jest to potężna ściana skalna. W skale tej w czasie wojny wykuto długi tunel, schodzący w pobliże schroniska Locatelli. Dzisiaj dolną część tunelu wykorzystuje się jako via ferratę Innerkofler. Na szczycie Monte Paterno znajduje się krzyż z twarzą Chrystusa, ufundowany przez rodzinę Seppa Innerkoflera (słynnego przewodnika i wspinacza), który zginał tutaj w czasie działań wojennych.
Sama końcówka dojścia do celu to lekkie podejście po kamiennych schodach. Krótki wysiłek zostaje wynagrodzony boskimi widokami na Drei Zinnen. Tym bardziej byłem usatysfakcjonowany, gdyż dopiero teraz zaczęła się robić pogoda i z minuty na minutę poprawiała się widoczność. Zwiedziłem klimatyczne, kamienne schronisko, zwane po niemiecku Drei Zinnen Hutte. W środku jest wystawa poświęcona działaniom wojennym w tych stronach! Stąd wychodzi szlak na cudną ferratę Torre di Toblin z „drogą drabin”. W czasie I wojny, góra zamieniona została w fortecę podziurawioną bunkrami wykutymi w skale. W ogóle schronisko jest świetną bazą wypadową na okoliczne turnie i ferraty, więc jest mocno oblegane w sezonie. Pięknie położone w centralnej części plateau „Tre Cime” , na przełęczy Forcella Toblin. Powyżej stoi ładna kaplica i charakterystyczny krzyż.
Z tego miejsca widać w dole dwa stawy, to Laghi dei Piani o niezwykłej seledynowej barwie. Z tarasu jest fantastyczny widok na północne ściany Tre Cime di Lavaredo, a z lewej na Monte Paterno, które z tej strony wygląda jak iglica i masyw Popera. Tego wrześniowego dnia wspinało się tam mnóstwo ludzi, żałowałem mocno, że mam tak ograniczony czas. Niestety tego dnia nasz autokar miał wyruszyć już do Polski. Ale kawa z taką panoramą smakowała wybornie. Po nasyceniu oczu i serca niezapomnianymi widokami ruszam powoli w dół, w górne partie doliny Val Rinbon. Śmieje się sam do siebie mijając nieporadną Włoszkę, która wybrała się tu w nieodpowiednim obuwiu i nawet dwóch kolegów ma problem by ją bezpiecznie prowadzić.
Na samym dole, na polanie Pian da Rin spotykam kolejne Włoszki z parą ślicznych słodkich piesków pokojowych. Nie potrafię sobie odmówić sweet foci z nimi! Z tego miejsca ciekawie prezentuje się groźna rozpadlina doliny Rinbon. Ale ja skręcam w lewo i dość ostre pnę się na wzniesienie Col Forcellina. Po drugiej stronie odkrywam kilka małych jeziorek, a dalej stoi alpejska chata Malga dei Pastori (Malga Langalm) zwanej też Kaplicą Pastorów. Niedawno zmodernizowana chata oferuje piękny taras słoneczny i tyrolską restaurację Stube, w której serwowane są dania typowe dla Południowego Tyrolu. Niestety wrześniową porą już pozamykana na cztery spusty.
Pozostaje mi ostatnie łagodne podejście na siodło Forcella Col di Mezo. Tutaj łapę ostatnie genialne widoki na oświetlone ściany Trzech Sióstr i pomniejszych turni oraz Monte Paterno, Torre di Toblin, czy Sasso di Sesto. Zresztą wszystkie szczyty z tej grupy Dolomiti di Sesto wyglądały bajecznie, gdy wreszcie oświetliło je słońce. Bardzo byłem zszokowany, gdy większość naszej grupy pognała tu do przodu, jakby piwo w schronisku Auronzo było najważniejsze. Ja spędziłem tutaj dobre pół godziny robiąc setkę bajecznych zdjęć. Nie śpieszyło mi się nigdzie, przecież byłem w samym środku raju… Czekałem, aż zobaczę w dole jezioro Misurina i masywy Cristallo i Piz Popena, ale aura nie była aż tak łaskawa…
Stąd pozostało tylko krótkie dojście na parking przy Rifugio Auronzo, gdzie czekał nasz transport i kończyła się około 10 km pętla. Pozostały ostatnie spojrzenia na groźną dolinę Val de L’Aga, której górne piętro trzeba było przetrawersować. Cały przyjemny spacer z wieloma postojami na fotki i zachwyt oraz dożywianie trwał cztery godziny. Pozostało tylko przepakowanie przed powrotem do domu i smutne pożegnanie z najpiękniejszymi górami, jakie poznałem do tej pory. Majestat i nieskazitelne piękno Dolomitów urzekło mnie na zawsze i będę tu powracał, jak do utraconego raju… Te góry są zjawiskowe, o oszałamiającej wprost urodzie. Czarujące każdego swym powabem i niemożliwym do opisania urokiem. Kto jeszcze nie był niech już planuje wakacyjne spotkanie z tym pasmem. Na koniec zapraszam do oglądania zdjęć z wycieczki oraz czytania wszystkich części mego zbioru siedmiu opowieści o baśniowym świecie Dolomitów. Bo tu jest magia zaklęta w skałach i mistyka poruszająca serce każdego turysty. Z górskim pozdrowieniem
Marcogor
Ależ tam pięknie! Nie mogę się napatrzeć na te fotografie!