Odkrywanie Gór Lewockich – na Ihlę, Cierną Horę i Repisko
Góry Lewockie odkryłem w 2015 roku, a więc 10 lat po zamknięciu poligonu wojskowego, który istniał na tych terenach od lat pięćdziesiątych XX w. Mimo, że od roku 2011 dawni mieszkańcy zaczęli odzyskiwać swoje działki są one nadal dzikie, a sieć szlaków turystycznych znikoma. Właściwie poza głównym szlakiem oznakowanym na czerwono biegnącym po głównym grzbiecie tego pasma, innych jest śladowa ilość. Za to dużo w tych górach jest tras rowerowych, które wykorzystują dawne wojskowe drogi. Ponieważ ościenne gminy rozpoczęły tutaj prowadzić gospodarkę leśną dużo jest także nowych dróg, tzw. stokówek. Zatem mimo małej ilości znakowanych szlaków możliwości uprawiania turystyki mamy mnóstwo, choć raczej dla doświadczonych turystów, którzy poradzą sobie na leśnych ścieżkach bez oznaczeń.
Trzeba mieć dobrą mapę ze wszystkimi drogami leśnymi i posiadać orientację w terenie. Wędrówka przez to dzikie pasmo w ciszy i spokoju to czysta przyjemność. Przez cały dzień możemy nie spotkać żadnych turystów! Jakże to inne w stosunku do oblężonych polskich szlaków. A widoki z większości szczytów, nieraz całych grzbietów są fantastyczne, gdyż po huraganach kilka lat temu wierzchołki nie są często zalesione. A wiatrołomy są już uprzątnięte, więc śmiało możemy ruszać na podbój tych gór, położonych tak blisko granicy z Polską, bo położone są one między Starą Lubownią, Keżmarokiem, a Lewoczą, czyli miastami też wartymi zobaczenia ze względu na swoje historyczne zabytki. Tego lata zrobiłem właśnie ładną trasę przez trzy najwyższe szczyty Levockich Vrchov, jak nazywają je Słowacy. Ale po kolei…
Ze swoją ekipą Gorlickiej Grupy Górskiej dojechaliśmy do wsi Kolackov, niedaleko od Starej Lubowni. A dokładnie to przejechaliśmy całą wioskę, by zostawić auta na leśnej polanie tuż przed mostem na Kolackovym potoku, gdzie droga rozdzielała się na dwie. Przywitała nas stara tablica o poligonie wojskowym i kamery monitoringu! Z tego miejsca planowałem zrobić pętelkę i to się udało. Skręciliśmy w prawo w dolinę potoku Łomniczka idąc dobrą bitą drogą. Wypatrywałem cały czas wygodnej stokówki, która wyprowadziła by nas w prawo na boczny grzbiet Gór Lewockich, którym biegnie wspomniany czerwony szlak. Po kilku minutach spaceru to się udało i stromym podejściem znaleźliśmy się na szlaku. Jak się okazało prowadzi tam także wygodna szeroka trasa początkowo przez widokowe polany, skąd mieliśmy już pierwsze widoki na Tatry, niestety tego dnia schowane mocno w chmurach. Następnie droga przechodzi przez zalesiony wierzchołek Rysowej , by dotrzeć na przełęcz, którą przecina bita droga schodząca do Ihlan.
Od tej pory szlak stał się normalną górską ścieżką prowadzącą wśród pięknej przyrody. Był środek lata i wszędzie kwitły przeróżne kwiaty, poza tym był wysyp borówek i malin. Dlatego nasza wędrówką nie przebiegała zbyt szybko, ale przecież przyjechaliśmy tu by cieszyć się każdą chwilą przebywania tak blisko natury… W pewnym momencie znakowany szlak odchodził w prawo, a ja poprowadziłem grupę stromą ścieżką, ale dobrze wydeptaną na nasz pierwszy cel – popularny szczyt Ihla, ulubiony zwłaszcza przez słowackich cyklistów. Moja aplikacja, którą używam w słowackich górach, czyli mapy.cz, poprowadziła mnie bezbłędnie, polecam każdemu na telefon zamiast papierowych map, bo przecież Słowacja ma aż 56 pasm górskich. Góra jest bardzo widokowa, widać z niej Tatry, Pieniny, Cergov i wiele innych pasm beskidzkich. Możemy odpocząć na ławeczce i delektować się wyjątkowym pięknem tego miejsca. Albo poczytać o tych górach na tablicy informacyjnej. Jest też możliwość wpisania się do księgi wejść.
Po długiej sjeście i podziwiania panoramy z wierzchołka ruszyliśmy dalej wygodną ścieżką ściśle granią. Cały czas towarzyszyły nam kapitalne widoki i pola borówek oraz malin… po krótkim zejściu na przełączkę wspięliśmy się szybko na następny szczyt, czyli Czarną Górę mierzącą 1289 m. Po słowacku Cierna Hora to kulminacja tego pasma. Postawiono tu krzyż, jest też tablica informacyjna i książka wpisów. Panorama na mnogość wierzchołków Lewockich Wierchów była wyśmienita, ale również na inne słowackie góry. Dlatego bardzo powolutku schodziliśmy w dół na rozległe łąki za siodłem przełęczy. Stoi na nich myśliwska ambona, a trawa była wykoszona i zbalowana. W lewo odchodzi stąd leśna droga zwózkowa do Ciganskiej Doliny, którą mieliśmy wrócić do aut. Ale była tak cudnie, a dzień jeszcze długi, że postanowiłem przedłużyć wycieczkę i zdobyć trzeci z pięciu najwyższych szczytów tych gór, mierzących ponad 1250 m., czyli Repisko.
Dobrą drogą leśną szliśmy nadal przez polany lub las, by zbliżyć się do szczytu. Tutaj musiałem trochę kombinować, by zdobyć górę jakimiś śladami perci, zapewne używanej przez zwierzęta. Panorama z Repiska była trochę inna, lepiej było widać polskie graniczne pasma z Beskidem Sądeckim zwłaszcza, a także świetna była perspektywa na zdobyte wcześniej przez nas szczyty Ciernej Hory, Ihli oraz Rysovej. Później musieliśmy wrócić do wygodnej drogi leśnej i pokluczyć trochę, by znaleźć właściwy kierunek marszu. Na mapie było tu troszkę dróg, a ta najszybsza do zejścia okazała się zawalona drzewami, więc musieliśmy nadłożyć drogi, by zacząć obniżać się do Cyganskiej doliny. Tam czekał na nas stary asfalt wzdłuż Kolackovego potoku. Jak się okazało w dolinie wybudowano już kilka prywatnych chat letniskowych. Trasa dojściowa do samochodów dłużyła mi się niemiłosiernie, ale chyba nikt nie lubi asfaltów!
W końcu doszliśmy do polany z autami i mogliśmy wracać do domów. Przed wioską Kolackov jest spora osada Cyganów, zatem należy zachować ostrożność, bo dzieci lata tam dużo. Tak zakończyła się moja kolejna przygoda z tymi dzikimi i spokojnymi od zgiełku i tłumów górami. Dziekuję towarzyszom z GGG za wspólny wypad, zawsze to łatwiej w grupie odstraszać różne zwierzaki. Polecam to ciche i urokliwe pasmo każdemu górskiemu koneserowi. Dróg tam tyle, że zawsze gdzieś dojdziecie… Na koniec jak zawsze zapraszam do obejrzenia fotorelacji z eskapady i komentowania artykułu. Zachęcam też do czytania innych wpisów z gór Słowacji, na pewno znajdziecie jakąś inspirację na jesień lub zdobywanie Korony Gór Słowacji. Z górskim pozdrowieniem
Marcogor
Szukam szlaków w górach lewockich. Ale mało ich jest opisanych. Już myślałam, że pójdę twoim śladem ale końcówka mnie trochę wystraszyła…. chodzę sama i takie spotkania mnie przerażają… 🙁 Ale masz tu tyle innych inspiracji, że na pewno coś znajdę dla siebie
to było lato i upał, wiosną nie ma żmiji, także smiało polecam