Pierwszy raz w Alpach, czyli odnalezienie raju w regionie Saalbach-Hinterglemm
Marzenia jednak się spełniają… ledwo zaczął sie rok, a już jedno z największych moich pragnień zrealizowało się! Od dawna chciałem zobaczeć Alpy na własne oczy i ta nierealna do niedawna chęć teraz urzeczywistniła się. Niespodziewany dla mnie wyjazd związany był bardziej z sezonem narciarskim w pełni, bo w końcu mamy środek zimy, ale przy okazji nauki jazdy na nartach w jednym z najlepszych alpejskich kurortów, mogłem poznać też okoliczne góry i klimat małych austriackich miejscowości zagubionych pośrodku Alp.
Pojechałem w Alpy Kitzbühelskie, do jednego z największych centrów sportów zimowych; Saalbach -Hinterglemm. Ta położona w Dolinie Glemmtal gmina ma do zaoferowania olbrzymi areał narciarski, zwany pod nazwą Skicircus Saalbach Hinterglemm Leogang Fieberbrunn ( narciarski cyrk ). Położona jest w kraju związkowym Salzburg, w powiecie Zell am See, na wschodnim krańcu Alp Kitzbühelskich.
Jest znaną bazą narciarską i rozległym ośrodkiem sportowym, który swoją światową sławę zawdzięcza organizacji tutaj w 1991 r. Mistrzostw Świata w Narciarstwie Alpejskim. Od tego czasu rozwija się cały czas, modernizując infrastrukturę, by trzymać światowy poziom dla wymagających fanów zimowego szaleństwa.
Tereny narciarskie Saalbach-Hinterglemm połączone są przez tzw. schischaukel ( narciarską huśtawkę ) z terenami Schonleiten- Leogang w sąsiedniej dolinie. Należą one do dziesiątki najlepszych w całej Austrii i to nie tylko ze względu na ilość i rozmaitość tras zjazdowych, ale również niezwykle bogatą ofertę apres ski. Do możliwości dla narciarzy jeszcze powrócę, ale pora narazie wrócić do początku mej wycieczki…
Po przebyciu tysiąca kilometrów dotarłem do hotelu w centrum Hinterglemm korzystając z usług przewoźnika, który transferuje turystów z lotniska w Salzburgu. Na miejscu miała się rozpocząć moja szalona i niezwykła przygoda z Alpami. Pierwszy dzień przeznaczyłem na poznanie najbliższego regionu, a zwłaszcza szczytów okalających Dolinę Glemmtal oraz możliwości narciarskich.
Posłużyły mi w tym bardzo dziesiątki kolejek i gondoli, którymi mogłem się szybko i sprawnie poruszać dzięki karnetowi na cały dzień na wszystkie kolejki. Zwiedzanie miałem ułatwione przez obecność przewodnika, który zaplanował dla mnie trasę eskapady. Dodam tylko, że warunki do uprawiania turystyki pieszej są tu równie znakomite. A to dzięki utrzymaniu wielu kilometrów tras dla narciarstwa biegowego, które umożliwiają też wygodne spacery po górach i dolinach.
Wyciągi są w Hinterglemm na wyciągnięcie ręki, więc skorzystałem z najbliższego, czyli Reiterkogelbahn, by szybko dostać się na górską drogę prowadzącą u podnóża szczytów. Już po wyjeździe na wysokość 1451 m mogłem podziwiać pierwsze panoramy na okoliczne wierzchołki gór, okalające Saalbach-Hinterglemm. Przy górskich chatach Sportalm oraz Wieseralm przewodnik poprowadził mnie na wygodną drogę, którą spacerowym tempem, cały czas podziwiając nieziemskie widoki dotarliśmy do schroniska Rosswaldhütte.
Po drodze spotkałem ciekawą rzeźbę Berg-Kodoka, tj. miejscowego ducha gór. Przy bardzo ładnym schronisku, o typowym dla tego regionu góralskim wyglądzie dochodziła z góry nartostrada, którą sunął nieprzerwany sznur narciarzy. I fanów narciarstwa miałem tego dnia oglądać już bez końca, bowiem wszędzie pojawiały się kolejne trasy zjazdowe, a obok nich następne kolejki.
Z tego miejsca zeszliśmy skrajem nartostrady do przysiółka Kolling, gdzie wsiedliśmy w kolejną gondolę, tym razem Zwölferkogel-Nordbahn, która wywiozła nas na szczyt Zwölferkogel o wysokości 1983 m. Ten bardzo popularny wierzchołek posiada oczywiście na swoim czubku metalowy krzyż, przy którym odbyła się obowiązkowa sesja fotograficzna. Stoi tam interesujące urządzenie, zwane Snapshot, służące robieniu sobie samodzielnie fotek.
Jest też oczywiście zaplecze dla narciarzy. Po długiej obserwacji rozległych panoram, nie tylko Alp Kitzbühelskich, ale nawet masywu Wysokich Taurów, na czele z Großglocknerem zjechaliśmy kolejną gondolą do schroniska Die Winkler Alm na lunch. Ta górska chata na przełęczy na wysokości 1553 m oferuje bardzo smaczne jadło, jak też smakołyki, jest zatem oblegana przez aktywnych turystów i narciarzy.
Zjadłem tu pyszny strudel z jabłkami w sosie wanilowym z cynamonem jako dodatek do kawy i odzyskawszy energię postanowiłem zaliczyć kolejny szczyt. Po zjeździe, tym razem kolejką Zwölferkogelbahn do Hinterglemm pożegnałem się z przewodnikiem, Panem Hansem Ederem, którego serdecznie pozdrawiam i postanowiłem samodzielnie dostać się nastepną kolejką na wierzchołek Schattberga West, mierzący 2096 m.
Wykorzystałem tu kolej Westgipfelbahn, by zdążyć przed końcem dnia jeszcze raz podziwiać alpejską panoramę szczytów. Jako, że szczyt wyższy to i widoki były rozleglejsze. Dzięki bardzo dobrej tego dnia pogodzie zobaczyć mogłem góry w promieniu około trzydziestu kilometrów. Tylu wyniosłych, olbrzymich szczytów nie widziałem nawet w Tatrach. Ale to nic dziwnego, bo przecież Alpy są kilkukrotnie rozleglejsze od naszych największych gór.
Obowiązkowa była oczywiście sesja na szczycie z krzyżem i klimatyczną ławeczką nastrajającą do długiej delektacji niesamowitymi widokami. Była ze mną też dzielna towarzyszka mej eskapady Amelka. Do pobliskiego schroniska Westgipfelhütte nawet nie chciało nam się wchodzić, żeby nie uronić nic z boskich widoczków i zbliżajacego się zachodu słońca. Jako, że kolejka kursowała tylko do 16 godziny musieliśmy jednak zjechać z powrotem do Hinterglemm, ale to nie był jeszcze koniec naszej przygody. O następnych wydarzeniach, a także więcej o areałach narciarskich przeczytacie w kolejnej części mej alpejskiej opowieści.
Jednego byłem już pewien po tym pierwszym zetknięciu z Alpami, że trafiłem do raju… Na własne oczy przekonałem się o magii takich miejsc, alpejskich górskich dolin, z zagubionymi tam wioskami i morzem szczytów dookoła. A wszystko to okraszone wszystkimi wygodami i pełną infrastrukturą, jaką potrzebują narciarze, czy turyści, chcący przeżyć tu bajkowy urlop, nie martwiąc się o nic. Na koniec jak zawsze zapraszam do obejrzenia fotorelacji z wypadu. A tam mnóstwo alpejskich panoram i widoków nartostrad. Z górskim pozdrowieniem
Marcogor
Piękne widoczki,Alpy są naprawdę niesamowite.Raj na ziemi.Pozdrawiam