Droga Krzyżowa na Tarnicę

Droga Krzyżowa na Tarnicę

Byłem tam wiele razy, o różnych porach roku, przy różnorodnej pogodzie, z różnymi ludźmi. Tym razem miało być inaczej… nie liczyły się widoki, które i tak spowiła gęsta mgła, ani warunki atmosferyczne, które nie rozpieszczały tego dnia. Na dole deszcz, u góry opady śniegu i porywisty wiatr! Liczyła się jednak tylko droga do celu, przejście w ciszy i skupieniu, rozważając i myśląc nad swoim życiem. Ludzie, którzy szli obok byli ważni, bo wspieraliśmy się nawzajem w drodze do celu. Był pot, zmęczenie i zwątpienie, ale większość z nas dała radę i przeszła swoją pokutną drogę krzyżową. Mimo błota na dole i lodu w lesie dałem radę i ja. Nie było panoramy ze szczytu, co się nieraz zdarzało, ale były piękne cuda natury w zimowym lesie i była w końcu nagroda, czyli niesamowity, zjawiskowy krzyż na szczycie Tarnicy ubrany cały śniegiem i lodem, jako doskonałe dzieło Stwórcy.

zimowy krzyż na Tarnicy

Każdy kto wytrwał i zobaczył ten cud przyrody wracał na dół z wyrytym w sercu tym niezapomnianym widokiem. Wyruszyliśmy na najwyższą kulminację Bieszczad z parkingu w Wołosatem, by najkrótszym, niebieskim szlakiem wspinać się mozolnie na górę. Dokładnie dziesięć dni temu na dole były tam roztopy i błoto na łące,a potem prawdziwa śnieżna zima w lesie i na grani. Ekipa z gorlickiej parafii okazała się mocna i wytrwała i wszyscy bez kontuzji powrócili do domów. Zawsze szedłem w góry z nadzieją na ładne widoki, choć już od dawna najważniejsza stała się dla mnie droga… obcowanie z przyrodą, podziwianie cudów natury, zachwyt nad każdym wytworem dzikiej przyrody, żywej, czy też nieożywionej. Cieszy mnie tam po prostu każdy kamień, skała, czy łan kosodrzewiny…

drogowskaz na siodle Tarnicy

Tym razem znałem prognozy, więc nie oczekiwałem niczego, tylko spokoju i czasu na rozmyślanie nad swoim życiem. Człowiek wierzący w Boga potrzebuje czasami wyciszenia i możliwości porozmawiania sam ze sobą. Wędrowcy obok nie przeszkadzali mi w tym, każdy szedł swoim tempem i miał do załatwienia swoje sprawy… Wkrótce czeka mnie ekstremalna droga krzyżowa, a to było preludium. Obcowanie z Matką Naturą i podziwianie dzieł Stwórcy było równie ważne jak modlitwa. Takie zachowanie nie było mi obce, przecież to naturalne, że będąc bliżej nieba szukamy odpowiedzi na wiele pytań, które nas dręczą. Taka duchowa wędrówka pozwala poczuć mistykę gór, którą staram się usilnie odkrywać, a klimat tych gór jest tu bardzo pomocny. Prawdziwą sztuką jest zamknąć oczy i zobaczyć morze szczytów w każdej pogodzie. A widoki z królowej Bieszczad znam przecież doskonale…

krzyże pątników na szczycie

Wycieczka była krótka, ale pełna treści, po raz kolejny dotarło do mnie, że sama DROGA, smak przygody i wędrowanie wśród dzikiej przyrody jest nie mniej ważne i atrakcyjne, niż zdobywanie szczytów, by tylko na chwilę poczuć się wyjątkowym zdobywcą… Uduchowiony i jeszcze bardziej utwierdzony w przekonaniu, że moja droga życiowa jest słuszna wróciłem do domu. Może nie każdy jest religijny, ale polecam to przeżycie dla każdego, jako próbę samego siebie. Krzyż na Tarnicy, czekający na nas, strudzonych wędrowców był nam nagrodą i nadzieją, że nie jesteśmy sami… Wyglądał niebotycznie pięknie, jak wielka monstrancja z lodu i śniegu.Tak się zdarzyło, że dwa dni później dyrekcja parku zamknęła ten szlak na miesiąc na czas remontu. Przeznaczenie, ślepy los? Czy ciąg zdarzeń…

mistyczny motyl, który okazał się latawcem

Bo podczas zejścia zobaczyłem olbrzymiego motyla! I jak tu nie wierzyć w dziwne, prawie metafizyczne sploty wydarzeń? Piękny motyl nad mą głową okazał się z bliska kolorowym latawcem jednego z turystów! Również na siodle Tarnicy było tak cudnie, że poczułem się jak w raju. Mimo, że nie widziałem nic więcej ponad pięć metrów przed sobą, uważam to wyjście na szczyt za najpiękniejsze spośród wielu bieszczadzkich wypadów. A poczytacie o nich tutaj, albo tu, lub nawet w innych wpisach. Wierzę, że każde wydarzenie, każda spotkana osoba, zwycięstwo i porażka nadają sens naszemu życiu! Na koniec zapraszam do obejrzenia fotorelacji w pielgrzymki. Z górskim pozdrowieniem

Marcogor

partie szczytowe wierzchołka Tarnicy

PS. Przy okazji polecam też http://www.centrumtlumaczen.pl/. Firma oferuje profesjonalne tłumaczenia przysięgłe w ponad 40 językach. Ich biuro zlokalizowane w Warszawie to miejsce, w którym wykonacie Państwo najważniejsze rodzaje tłumaczeń. Oferują profesjonalne tłumaczenia przysięgłe zgodne z obowiązującymi przepisami prawa, tłumaczenia specjalistyczne oraz tłumaczenia zwykłe.

O autorze

marcogor

Bloger z Gorlic, górołaz opisujący swoje górskie wyprawy, zakochany w Tatrach, miłośnik górskich wędrówek i wszystkiego piękna natury. Góry to moja pasja i mój drugi dom.

3 komentarze

  1. Ajkub

    Byłem w Bieszczadach, a pogoda popsuła nam wejście na Tarnicę. Tak się rozpadało, że odpuściliśmy. Kiedyś na pewno tam wrócę i zmierzę się z górką 🙂

    Ze zdjęć wygląda na bojowe warunki 😉

    Odpowiedz
  2. Karina

    Byłam 3 razy i 3 razy chciało mnie zdmuchnąć ze szczytu:)

    Odpowiedz
  3. Anonim

    Niesamowita fotorelacja, ale Wam zazdroszczę;)

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TURYSTYKA – GÓRY – PODRÓŻE – BLOG ISTNIEJE OD II.2012

POSTAW KAWĘ MARKOWI

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pasma Górskie

Translate »