Select Page

Zimowo na Kopie Kondrackiej i prawie jesiennie na Giewoncie, czyli jaką mamy zimę w lutym

Zimowo na Kopie Kondrackiej i prawie jesiennie na Giewoncie, czyli jaką mamy zimę w lutym

Na początku lutego po przerwie spowodowanej chorobą znowu udało mi się zorganizować wypad w Tatry. Wypatrzyłem okno pogodowe, zebrałem ekipę i jak zawsze wcześnie rano wyruszyliśmy w kochane Taterki. Do Zakopanego dotarliśmy na ósmą godzinę, autko zostawiliśmy na parkingu w pobliżu Kuźnic i ruszyliśmy na spotkanie kolejnej górskiej przygody. W planach były Tatry Zachodnie, przejście odcinka Czerwonych Wierchów. Skierowaliśmy się do Doliny Bystrej, gdzie znajduje się znane wywierzysko, z którego czerpie wodę Zakopane. Szliśmy wygodną Drogą Brata Alberta, wybrukowaną granitowymi kamieniami. Po lewej minęliśmy klasztor Albertynek na Kalatówkach i wkrótce doszliśmy na Polanę Kalatówki. To urocze miejsce, bardzo popularne wśród turystów, gdzie na wiosnę kwitną krokusy. Ładnie stąd widać Kasprowy Wierch, Myślenickie Turnie, czy Nosal. Stoi tu olbrzymi hotel górski PTTK, posiadający 86 miejsc noclegowych w wysokim standardzie. 

HALA KONDRATOWA

Śniegu  w tym miejscu tydzień temu było zero, poszliśmy dalej w stronę Doliny Kondratowej, dopiero tu miejscami w lesie szlak był zalodzony. Bez większych problemów dotarliśmy więc na Halę Kondratową, gdzie naszym oczom ukazał się nasz pierwszy dzisiejszy cel, czyli Kopa Kondracka. Znajduje się tutaj schronisko PTTK, będące najmniejszym w polskich Tatrach. Ciekawostką jaka się wiąże z tym miejscem jest wydarzenie z 26 kwietnia 1953. Schronisko zostało wtedy zniszczone przez kamienną lawinę, która zeszła ze stoków Długiego Giewontu. Głaz o masie 30 ton wbił się w narożnik jadalni, dwa inne zatrzymały się kilka metrów od budynku. Hala tej niedzieli była prawie cała wolna od śniegu, bardziej przypominało to późną jesień niż środek zimy. Następnym interesującym faktem jest to, że na hali w okresie międzywojennym powstała skocznia narciarska. W 1936 roku z powodu braku śniegu na Wielkiej Krokwi odbyły się na niej Mistrzostwa Polski, w których zwyciężył Stanisław Marusarz. W 1956 roku skakano na tej skoczni podczas zgrupowań przed Igrzyskami Olimpijskimi. Obecnie nie pozostały po niej żadne ślady.

KOPA KONDRACKA

Oddalone szczyty przed nami  były zaśnieżone, więc napawało to nadzieją na zimowe chodzenie. Dopiero tu założyliśmy raki, obierając kierunek na Długi Żleb, obok którego prowadzi szlak na Przełęcz pod Kopą Kondracką. Dopiero tutaj były fajne warunki śniegowe. Podejście żlebem po twardym śniegu dawało dużą frajdę. Wyjście na przełęcz było męczące, ale łatwe, to już była wysokość 1863 m. Kiedyś przełęcz była jednym z najbardziej popularnych przejść przez Tatry. Widok z niej mimo, że jest ograniczony, jest wspaniały, w stronę południową obejmuje szczyty od Hrubego Wierchu po Małołączniaka, a na północy w całej swej krasie przedstawia się nasza narodowa góra, czyli Giewont.  Po sesji zdjęciowej i krótkim odpoczynku  szybko dotarliśmy na nasz główny cel wędrówki, czyli Kopę Kondracką. To najniższy ze szczytów Czerwonych Wierchów, ale panorama na Tatry Wysokie i Zachodnie jest polecana przez piewców Tatr już od dawna. Szczególnie pięknie prezentuje się stąd dostojny Krywań, czy wyniosła Świnica.

KONDRACKA PRZEŁĘCZ

W czasie wędrówki poznaliśmy sympatycznych turystów, jak Ola z Torunia, czy chłopaki z Krakowa, którzy wyszli na wierzchołek Kopy w rakietach śnieżnych. Pozdrawiam wszystkich serdecznie. Ciekawych ludzi na szlakach nigdy nie brakuje, to jedna z przyjemności wędrówek górskich, poznawanie interesujących górołazów jak ja. Pogoda była cudowna, widoki niesamowite, towarzysze wycieczki uroczy, czegóż chcieć więcej? Dalszą trasę chciałem obrać w kierunku kolejnych szczytów Czerwonych Wierchów, ale wiedziałem, że aura ma się zacząć psuć popołudniu. Było już widać pierwsze tego oznaki, więc ruszyliśmy w stronę Przełęczy Kondrackiej. Zbiegliśmy tam szybko północną granią Kopy, korzystając z twardego, zbitego śniegu. Jednak im niżej tym śniegu było coraz mniej i tak na samej przełęczy na wysokości 1725 m. już go nie było wogóle. Wspaniale z tego miejsca prezentuje się kopuła szczytowa Giewontu, a zwłaszcza moje ulubione Siodło w Giewoncie. Jako, że czasu jeszcze mieliśmy dużo do zmroku, postanowiliśmy wejść jeszcze na Wielki Giewont.

GIEWONT

Dla mnie to było już piąte wejście na ten popularny szczyt, jednak pierwsze zimowe. Zimowe to może na wyrost, bo śnieg to widziałem tylko do Wyżniej Przełęczy Kondrackiej, ale luty to jednak środek zimy. Na szczycie byliśmy o godzinie 14 zupełnie sami, więc góra należała tylko do nas: Amelki, Artura, Mariusza i mnie, więc teraz dziękuję im za wspólny wypad. Pogoda zaczęła się psuć na dobre, więc długo tam nie posiedzieliśmy. Widok na Zakopane był genialny, ale Tatry spowiła już śnieżyca i zamieć, więc rozpoczęliśmy odwrót. Nie było sensu ryzykować, lepiej zawsze zejść za dnia w dół.  Wielki Giewont jest rekordzistą pod względem liczby wypadków śmiertelnych w Tatrach – zginęło na nim ponad 50 turystów, głównie w wyniku uderzeń pioruna i upadków w przepaść, były jednak także przypadki zasłabnięć i samobójstw. Największą tragedią była ta sprzed wojny, 15 sierpnia 1937 r., podczas procesji w Święto Wniebowzięcia NMP zginęły tam porażone piorunem 4 osoby, 13 zostało ciężko rannych.

WIELKI GIEWONT

Główny wierzchołek, Wielki Giewont, jest najwyższym szczytem w Tatrach Zachodnich położonym w całości na terenie Polski. Znajduje się na nim 15-metrowy żelazny krzyż, obiekt pielgrzymek religijnych, ale również niezwykle niebezpieczne miejsce w czasie burzy. Lepiej wtedy jak najszybciej zejść na dół w bezpieczne miejsce. Krzyż został zamontowany  19 sierpnia 1901 r. na pamiątkę urodzin Chrystusa. Dwa razy do roku organizowane są pielgrzymki na szczyt. Dzieje się to 19 sierpnia (w rocznicę postawienia krzyża) i 14 września (w Święto Podwyższenia Krzyża Świętego). Wyjście rozpoczyna się z kościoła św. Krzyża w Zakopanem. Ciekawostką jest fakt, że od 2007 roku istnieje replika krzyża, która stoi w miejscowości Pustkowo nad Bałtykiem oraz także na polach lednickich, gdzie przypuszczalnie Mieszko I przyjął chrzest.  Giewont to również góra-symbol, której zarys często kojarzony jest z sylwetką śpiącego rycerza. Jedna z wersji legendy o rycerzach śpiących pod Tatrami, którzy obudzą się, gdy Polska znajdzie się w wielkim zagrożeniu, umiejscawia ich właśnie pod Giewontem. Związane jest to z tym, że w ścianach Giewontu znajdują się liczne jaskinie.

POLANA KONDRATOWA

Przy silnym wietrze i zadymce śnieżnej zeszliśmy z Giewontu z powrotem na przełęcz, gdzie wszystko ucichło. Szlak na szczyt jest jednokierunkowy i trasa zejściowa była niebezpiecznie oblodzona, ale daliśmy radę, choć było trochę emocji. Z Kondrackiej Przełęczy dość stromo, ale w rakach zupełnie bezpiecznie zeszliśmy ponownie na Halę Kondratową. Szlak prowadzi tu Doliną Małego Szerokiego, czyli górną odnogą Doliny Kondratowej. Tak dotarliśmy na powrót do schroniska im.W.Krygowskiego na zarastającej Polanie Kondratowej. Zrobiliśmy tutaj dłuższy odpoczynek, żeby nacieszyć się odbytą wyprawą i posilić. Nasze koło się zamknęło, pozostało tylko niezbyt wymagające zejście do Kuźnic. W schronisku poznaliśmy kolejnych fajnych ludzi, chłopaków, aż z Wrocławia, których pozdrawiam. Na Polanie Kondratowej stoi odremontowana bacówka, której nie widać jednak ze szlaku turystycznego. Natomiast w schronisku warto poczytać na ścianach piękne myśli Władysława Krygowskiego o górach, człowieka który serce zostawił w górach, jak ja.

KUŹNICE

Udało się nam dotrzeć przed zmrokiem do Kuźnic, gdzie zakończyła się nasza jakże udana eskapada. Kuźnice to dzielnica Zakopanego, położona w dolnej partii Doliny Bystrej na wysokości ok. 1010 m n.p.m. Znajduje się ona całkowicie na obszarze Tatr. Stoi tu dolna stacja kolei linowej na Kasprowy Wierch, zarazem to centrum ruchu turystycznego i jedno z największych skrzyżowań szlaków. Stanowi też jeden z najpopularniejszych punktów wyjścia dla wycieczek w wyższe partie Tatr Zachodnich i Wysokich. Wjazd samochodem jest tutaj zabroniony. I tym sposobem kolejny cudowny dzień spędzony w górach przeszedł do historii. Zimowe Tatry odsłoniły przed nami swoje kolejne tajemnice. Jakże one są inne, bardziej niebezpieczne, ale równie fascynujące i piękne. To już trzeci wypad tej niby-zimy w Tatry, mam nadzieję, że wkrótce będą moim udziałem następne wycieczki w to najpiękniejsze polskie pasmo górskie. Na koniec zapraszam do obejrzenia jak zawsze galerii zdjęć z wyprawy. A tu znajdziecie graficzny opis naszej trasy. O wcześniejszych zimowych wypadach poczytacie tutaj, albo tu. Z górskim pozdrowieniem

Marcogor

 

About The Author

marcogor

Bloger z Gorlic, górołaz opisujący swoje górskie wyprawy, zakochany w Tatrach, miłośnik górskich wędrówek i wszystkiego piękna natury. Góry to moja pasja i mój drugi dom.

5 komentarzy

  1. Mirka

    Kolejna piękna opowieść i cudowne zdjęcia.
    Ja na Giewoncie byłam tylko raz, trzy lata temu. Niestety, na szczycie przywitała mnie taka mgła, że widoki miałam zerowe 🙂 Nie pozostaje nic innego, jak to powtórzyć 🙂
    Serdecznie pozdrawiam, Przyjacielu !!

    Odpowiedz
  2. Ela

    Całe serce i pół duszy włożyłeś w ten opis 😉 Dobrze się czytało a jeszcze lepiej oglądało…
    Mnie osobiście oblodzone i zaśnieżone góry przerażają. Lawiny brrr, oblodzone ścieżki tuż nad przepaścią…takie to ryzykowne. Ja raczej preferuję zimą niziny bądź niewielkie wzniesienia 😉 za to latem Tatry jak najbardziej 🙂 W każdym razie życzę kolejnych udanych zimowych wypadów wszak zima nas w tym roku rozpieszcza 😉

    Odpowiedz
  3. Natalia

    widoczki i pogodę mieliście super!! 🙂

    Odpowiedz
  4. ela_m

    Witam. Jak myślisz, dlaczego goszczę u Ciebie? Kocham góry, pokochałam 8 lat temu i wpadłam jak sliwka…..Pisze komentarz nie bez przyczyny po tym właśnie postem. Właśnie tu, w 2006r. wyruszyłam na swój pierwszy szlak z Kuźnic na Polane Kondratową a następnie na Kopę K. i ponownie w dół…..W następnym roku w kwietniu była powtórka tym samym szlakiem ale powrót był z Kopy K. na Kasprowy , he he to było prawdziwe wyzwanie dla Nas. Następnie było 3 lata przerwy bo, dopadł mnie ten co chodzi do tyłu…..walka, walka, walka. Jestem, wracamy w Tatry co roku i ” pozwalamy” sobie na coraz więcej 🙂 Dziękuje za Twój blog, za to co piszesz i za to że jestes pozytywnie zakręconym Tatro_maniakiem 🙂 Obiecuję tu gościc często i podczytywac o twoich wyprawach.
    Ela.

    Odpowiedz
  5. Artur

    Faktycznie, nadal dziwna ta zima w Tatrach.
    Kiedy odbyła się ta wycieczka?

    Odpowiedz

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TURYSTYKA – GÓRY – PODRÓŻE – BLOG ISTNIEJE OD II.2012

POSTAW KAWĘ MARKOWI

Postaw mi kawę na buycoffee.to

UBEZPIECZENIE W GÓRY- NA SZYBKO

Pasma Górskie

Translate »