Jesienna wyprawa na Granaty w Tatrach Wysokich
Wrzesień to moja ulubiona pora na wycieczki w Tatry. Turystów wtedy jest trochę mniej, pogoda stabilna, a przyroda w jesiennych barwach cudowna. Jesienią 2021 roku odbyłem rodzinną wyprawę na Granaty w polskich Tatrach Wysokich. Ta olbrzymia grupa górska to część słynnej Orlej Perci, zatem emocji podczas wspinaczki nie brakowało. A że do tego pogoda tego dnia była wyborna, to ten niezwykły dzień pozostanie w mej pamięci na zawsze. Przeżyliśmy w górach prawdziwe misterium piękna…
Doszliśmy szybko i sprawnie na Halę Gąsienicową z parkingu w Brzezinach przez Dolinę Suchej Wody. To najłatwiejsze dojście do znanego schroniska Murowaniec. Trasa wynosi 7 km i wymaga pokonania 500 m różnicy wzniesień. Zatrzymaliśmy się tam na kilka minut na poranną kawę. Dalej droga prowadziła nas przez łożysko Suchej Wody, a następnie wśród świerczyn i kosodrzewiny pod grzbiet Małego Kościelca. Wygodny chodnik trawersuje pod jego zboczami, by później zakosami wydostać się na skalny próg zamykający od pn. kocioł Czarnego Stawu.
To jedno z największych jezior tatrzańskich, o wodach zielonych i przeźroczystych. Już sam spacer tutaj i przeleżenie nad nim połowy dnia rozkoszując się wyjątkowym widokiem na najostrzejsze granie Orlej Perci może być celem w samym sobie. Poszliśmy jednak dalej po długich chwilach kontemplacji tego nieziemskiego piękna tego miejsca. Szlak skręca tu w lewo i okrąża staw pośród bujnych kosówek. Przy dużej wancie od chodnika biegnącego wzdłuż jeziora odchodzi w lewo żółty szlak na Granaty- nasz cel.
Miła, naturalna ścieżka wiedzie w górę po złomach wśród kosodrzewin. Kierujemy się w prawo, a dróżka doprowadza nas do skałek w zboczu Żółtej Turni. Wchodzi tu w ukośne trawersy, przecinając piargi. Doszedłszy do żlebu opadającego spod Pańszczyckiej Przełęczy wspinamy się obramiającą go grzędą skalną, a następnie przekraczamy pas ruchomych piarżysk. Potem wchodzimy w ścianę ubezpieczoną łańcuchem. Następuje tu trawers pn.-zach. zboczem na żeberko, a potem wspinaczka ciągiem płyt, opadających ku zach. depresji.
Z depresji znaki wyprowadzają ponownie na pn.-zach. zbocze i nim pną się, głównie po skałach na wierzchołek Skrajnego Granata. Mierzący 2225 m szczyt to pierwszy z trzech w potężnym masywie Granatów. Od schroniska podchodzimy tutaj ponad 2 godziny pokonując około 730 m przewyższenia. Dzięki zwornikowemu usytuowaniu wierzchołek ten daje wgląd w trzy doliny, a panorama stąd jest bogatsza aniżeli z obu pozostałych kulminacji.
Widoki na Orlą Perć są niesamowite, zwłaszcza na pobliski Kozi Wierch, ale także na Kościelec, Czerwone Wierchy, czy Żółtą Turnię. W oddali widać także Rysy, Wysoką, czy Lodowy Szczyt, a nawet Tatry Bielskie. Genialnie w dole prezentuje się Czarny Staw, gdzie rozpocząłem wspinaczkę. Po długiej delektacji tym pięknem i zachwytem nad panoramą ruszyliśmy na kolejne wierzchołki, przechodząc część Orlej Perci. Najpierw czekało nas jednak niewielkie zejście na wcięcie Skrajnej Sieczkowej Przełączki.
Idąc za czerwonymi znakami w urozmaiconej wspinaczce omijamy zęby w grani i pokonujemy słynną szczelinę… ( można ją obejść dołem). I tak w parę minut zdobywamy Pośredni Granat (2234 m), który od pn. rozcięty jest głębokim kominem. Wędrujemy dalej na Pośrednią Sieczkową Przełączkę, a potem schodząc przez ściankę przewijamy się na wsch. stronę grani. Następnie podchodzimy w górę, by wejść na Zadni Granat, mający 2240 m, a więc najwyższy ze wszystkich. Pogoda nas rozpieszczała cudownym słoneczkiem, więc rozsiedliśmy się tu na dłużej, bo czekało nas już tylko zejście…
Wierzchołki Granatów mają duże walory widokowe, gdyż prezentują z jednej strony granitowy krajobraz Tatr Wysokich, a z drugiej zaś zielone kopy Tatr Zachodnich. W końcu rozpoczęliśmy zejście, najpierw przez spłaszczenie skalistego żeberka, a potem długim skosem do trawersu przez piarżysko. Później schodzimy zakosami po trawiastej grzędzie, a następnie stromo po stopniach w skale, wzdłuż piarżystego żlebu. Kolejno znowu zakosami dochodzimy do Koziej Dolinki.
„Alpejskie” widoki na Dolinkę Kozią i ściany Koziego Wierchu na zejściu, pod którym leżą trzy piękne stożki piargu są niezapomniane… Zdawać by się mogło, wymarła dolinka robi piorunujące wrażenie na każdym, kto trafi tutaj pierwszy raz. Z doliny kierujemy się w dół na zwał bloków skalnych, tarasujący najwyższe piętro dolinki. Następnie schodzimy po 4-metrowym prożku na dolne piętro doliny. Wędrujemy przez rumowiska i skałki przekraczając wypływ potoku ze Zmarzłego Stawu.
Kolejno idziemy przez skalny parów potoku, dochodząc tym żółtym łącznikiem do niebieskiego szlaku zbiegającego tu z przełęczy Zawrat. Z mrocznej i chłodnej komory skalnej szlak wydostaje się skośną rynną i trawersem doprowadza na skraj progu zamykającego kocioł Zmarzłego Stawu. Stąd obniżamy się przez skalisto- piarżyste piętra progu i przekraczając potoczek nad pd. zatoką docieramy z powrotem nad Czarny Staw. Pozostało nam ponownie okrążyć staw, by na morenie progu zamykającej go od północy zrobić sobie zasłużony odpoczynek po wyczerpującym zejściu, które wyniosło 5 km do schroniska z góry.
Pozostało nam powrócić po własnych śladach na Halę Gąsienicową do schroniska Murowaniec, gdzie mogliśmy zjeść coś ciepłego, by potem szybkim krokiem zbiec na parking w Brzezinach, przez Dolinę Suchej Wody, gdyż do zmroku zostało nam niewiele czasu. Ale udało się dotrzeć do samochodu przed nocą i to był koniec tego jakże magicznego dnia! Oby takich więcej w górach… tego nam wszystkim życzę! Poniżej zostawiam mapkę naszej trasy, która miała ponad 21 km i prawie 1250 m sumy podejść.
To był jeden z takich dni, które utwierdzają mnie w przekonaniu, że nie ma nic piękniejszego w Polsce niż nasze ukochane Tatry – moja pierwsza górska miłość, która trwa do dziś! A na koniec zachęcam Was jak zawsze do obejrzenia galerii zdjęć z tego mega udanego wypadu, bo warunki sprawiły, że było bardzo fotogenicznie… Zapraszam także do czytania mych innych opowieści tatrzańskich na blogu lub artykułów o innych górach, które odwiedziłem. Kto zechce docenić moją pracę może postawić mi wirtualną kawę przez serwis Buycoffee. Z góry dziękuję za każde wsparcie! Z górskim pozdrowieniem
Marcogor