Spacer na Lysec, do ruin zamku Sklabinia i wieżę na Kalníku
Będąc na jesiennym urlopie na Słowacji przemierzałem ten kraj w poszukiwaniu kolejnych nie odkrytych jeszcze przeze mnie atrakcji. Głównie tych górskich, choć na odkrywanie tych zazwyczaj mam przygotowany plan. W trakcie pobytu zawsze jednak wyskoczy coś nowego, o czym dowiem się przypadkowo już na miejscu. We wrześniu 2020 roku zajechałem na płn.- zach. rubieże pasma Wielkiej Fatry. Miałem nocleg w pięknym uzdrowisku, czyli Turčianskich Teplicach, więc gdy pewnego dnia od rana było pochmurnie postanowiłem znaleźć sobie górski cel w pobliżu, by ewentualnie drugą część dnia wykorzystać na coś innego w razie poprawy pogody.
I tak trafiłem do wsi Belá-Dulice, która leży na wschodnim skraju Kotliny Turczańskiej, u podnóży grupy górskiej Wielkiej Fatry, ok. 11 km na południowy wschód od Martina. Łatwo więc dojechać tu słowacką autostradą, choćby z Popradu. W wiosce znajdziemy kościół pw. Bożego Ciała– gotycki z końca XIII w., przebudowany w stylu renesansowym w XVII w. Jadąc tam po drodze minąłem trzy wieże widokowe na wzgórzach. Postanowiłem odwiedzić jedną z nich na końcu wycieczki. Ostatnio taka moda nastała, że każda miejscowość chce mieć własną wieżę, choćby na jakimś wzniesieniu w okolicy…
W centrum wsi skręciłem w prawo w Dolinę Belianską podchodzącą aż pod potężny masyw Borisova, który kiedyś zdobywałem. Ale tylko na chwilę, bo zaraz odbiłem do kolejnej walnej doliny, krótkiej i krętej Jasenskiej doliny. Prowadzi nią szosa, gdyż postawiono tam pensjonaty oraz ośrodek narciarski. Podjechałem do samego końca drogi, aż do Chaty Lysec, gdzie pod najdłuższym wyciągiem w dolinie jest olbrzymi parking. Stąd miałem rozpocząć krótką wędrówkę górską na Lysec w Wielkiej Fatrze. Pogoda zrobiła mi miłą niespodziankę, gdyż wbrew zapowiedziom rozpogodziło się i zobaczyłem błękit nieba…
Dolina jest głęboko wcięta w wapienne skały otaczających ją szczytów. Zbocza porasta las, stosunkowo szerokie dno w dolnej części doliny jest bezleśne, zajęte przez pola i zabudowania ośrodka Kašová. Znajduje się tutaj centrum narciarskie Jasenská dolina z wyciągami i trasami zjazdowymi na północnych stokach grzbietu Babiej hory. Ok. 1,3 km dalej w górę doliny znajduje się schronisko turystyczne chata Lysec, które w 2020 r., w czasie moich odwiedzin było nieczynne (w przebudowie). Wyruszyłem zatem niebieskim szlakiem w turczańską część Wielkiej Fatry na niewielką pętlę.
Z węzła szlaków przy chacie Lysec niebiesko znakowana trasa prowadzi kawałek dnem doliny, by po około 500 m skręcić w prawo. Przechodzimy kładką nad potokiem Vôdky, by wznosić się stromą ścieżką bocznym ramieniem Lysca o nazwie Grúň. Idziemy najpierw przez las, potem polany i rozległą halę wierzchołkową. Na grzbiecie jest kilka zarastających lasem polan i resztki rozpadających się szałasów. Zatem już stąd możemy dojrzeć niektóre szczyty z leśnych przecinek. W górnej części zboczy Grúnia opadających do Hornojasenskiej doliny utworzono rezerwat przyrody Lysec.
Po dojściu na rozległą halę wierzchołkową Lysca mamy już rzut beretem na wierzchołek mierzący 1381 m. Trudy podejścia wynagradza nam widok ze szczytu, szczególnie na Kotlinę Turczańską i otaczające ją góry. Nazwa szczytu „Łysiec” (bo tak ją należy tłumaczyć na język polski) oddaje dobrze charakter tej góry, której dość kształtna i zupełnie wylesiona piramida stanowi charakterystyczną dominantę tej części Wielkiej Fatry. Trawiasta kulminacja zapewnia nam doskonałą panoramę, o czym mogłem się naocznie przekonać… Radość moja była tym większa, że tego dnia nie spodziewałem się dalekich obserwacji!
Panorama ze szczytu obejmuje prawie całą Wielką Fatrę: nie tylko ramię „turczańskie” z Klakiem i cały odcinek głównego grzbietu Halnej Fatry na południu, ale również większość szczytów ramienia liptowskiego, jak Rakytov, Smrekovicę, Šiprúň, Czarny Kamień i inne. Z wierzchołka widoczne są także sąsiednie grupy górskie: Niżne Tatry, Góry Choczańskie i Mała Fatra, a z grzbietu opadającego ku zachodowi – większa część Kotliny Turczańskiej i góry za nią, jak Żiar, czy luczańska odnoga Małej Fatry.
Kontemplowałem te widoczki bardzo długo, gdyż pogoda zrobiła się bardzo fajna, a wiele szczytów, które rozpoznawałem zdobyłem wcześniej, co bardzo radowało moje serce… Na górze jest drogowskaz z tabliczką szczytową oraz puszka z księgą wejść i metalowa tablica z opisem panoramy. Po odpoczynku i nasyceniu oczu tym niczym nie zmąconym pięknem, bo byłem tam zupełnie sam ruszyłem dalej. Schodziłem żółtym szlakiem dość stromą dróżką przez obszerną halę szczytową w kierunku szczytu Jeżovej (słow. Pol’ka, 1084 m), a potem pomiędzy grupami buków. Cały czas delektując się genialnymi widokami na pobliskie góry… lekko osnute mgiełkami tu i ówdzie! To tylko dodawało im czaru…
W połowie tej hali spotkamy duży turystyczny schron o ciekawym kształcie. Później wszedłem w las, gdzie pod drzewem napotkałem krzyż i zdjęcie młodej turystki, która zapewne zginęła w tym miejscu od uderzenia piorunem! Kawałek poniżej minąłem górną cześć nartostrady, którą można szybko zejść na dziko do Chaty Lysec. Jednak kontynuowałem spacer, bo pogoda cały czas dopisywała. Dotarłem ostatecznie do rozejścia szlaków pod szczytem Medzijarky i tu skręciłem na zielono znakowaną trasę.
Stąd już szybko zszedłem na parking przy wspomnianym ośrodku narciarskim Kašová. Potem pozostało mi tylko podejść szosą trochę w górę doliny, by dotrzeć do auta. Poniżej zostawiam mapkę mej eskapady, która wyniosła 11 km. Tak zakończyła się górska część dnia, ale że miałem jeszcze dużo czasu pojechałem autem do kolejnej pobliskiej zresztą wioski, a mianowicie do Sklabinskiego Podzámoku, gdzie chciałem zwiedzić ruiny zamku. Zostawiłem auto przy szosie pod zamkiem i musiałem podejść kawałek na zamkowe wzgórze.
Ruiny zamku Sklabinia (słow. hrad Sklabiňa) wznoszą się na szczycie wzgórza na zachód od wsi Sklabińskie Podzamcze, na wschodnim skraju Kotliny Turczańskiej. Zamek sklabiński był największym założeniem obronnym Turca, tj. krainy historycznej w środkowej Słowacji. Jego początki sięgają I połowy XIII w. (pierwsza wzmianka: 1242 r.), lecz wzniesiono go na miejscu znacznie starszego grodziska obronnego o drewniano-ziemnych obwałowaniach. Dominantą zamku był potężny, czworoboczny donżon, pełniący rolę wieży „ostatniej obrony”.
Plan zamku jest bardzo dobrze czytelny: mury zachowane są miejscami do wysokości kilku metrów. W murach dawnej kaplicy do naszych czasów zachowało się sporo późnogotyckich detali architektonicznych, a w murach pozostałych części zamku – fragmenty detali renesansowych (portal, obramienia okien, gzymsy). Obecnie latem na podzamczu odbywają się liczne imprezy, m.in. pokazy średniowiecznej szermierki w wykonaniu bractw rycerskich, pokazy tresury sokołów itp.
Obok ruin stoi gospodarstwo, dawna stajnia zamkowa, obecnie ” Múzeum hradu Sklabiňa”, gdzie zakupimy bilety wstępu na zamek oraz pamiątki, Można też kupić tutaj kozie sery… Najwygodniejsze dojście na zamek mamy ścieżką z centrum wsi po południowych stokach wzgórza zamkowego lub też polną drogą, odchodzącą od szosy do Sklabini, którą ja wybrałem, gdyż w okolicy krzyżówki zostawiłem samochód. Ruiny niestety niszczeją, a wszelkie remonty do tej pory robiono tylko społecznie. Ale warto się tu wybrać, choćby dla dalekich widoków na otaczające góry…
Pozwiedzałem i wróciłem do auta, by wyruszyć w drogę powrotną na nocleg. Zatrzymałem się jednak jak wspomniałem przy jednej z wież widokowych przy mojej trasie. A konkretnie przy „Rozhľadňa na Kalníku”, która znajduje się na wzniesieniu między wsiami Belá-Dulice, a Sklabiňa. Postawiono tam tablice informacyjne o regionie Turec, krzyż, są też ławy i stoły. Zaparkowałem auto przy szosie obok, gdyż na wieżę mamy kilkanaście metrów. Ładnie z niej widać tereny, które poznawałem od rana, więc to była przyjemne zakończenie dnia… Choć czekał mnie jeszcze jeden punkt programu!
Dojechałem na nocleg do miasta Turčianske Teplice i postanowiłem je trochę zwiedzić przed całkowitym zapadnięciem nocy. A ten kurort prezentuje się wspaniale wieczorową porą… To miasto powiatowe leży w kraju żylińskim, w historycznym regionie Turiec. Znajduje się w południowej części Kotliny Turczańskiej nad rzeką Turiec, u zachodnich podnóży Wielkiej Fatry. Już samo położenie między wieloma pasmami górskimi, które otaczają kotlinę z każdej strony czyni je bardzo atrakcyjnym dla turystów.
Przez Turčianske Teplice przebiega słowacka droga krajowa nr 65 z Martina do Żaru nad Hronem. Pierwsza wzmianka o miejscowości pochodzi z 1281 r. i już wtedy wiedziano o istniejących tu ciepłych źródłach wód mineralnych. Obecnie miasto jest centrum Górnego Turca i nadal pełni rolę uzdrowiska. Miałem to szczęście, że zakwaterowanie miałem prawie przy początku promenady uzdrowiskowej, więc mogłem zwiedzać kurort do późna, przy nocnym świetle dodającym jeszcze uroku budynkom…
Turčianske Teplice są jednym z najstarszych uzdrowisk w Europie. Wspominane było już w roku 1402. Stało się popularne już w XV wieku, korzystał z niego między innymi cesarz Zygmunt Luksemburski. Większość zabytkowej zabudowy została niestety rozebrana w okresie komunistycznym. Zachowały się m.in. tzw. Modrý kúpeľ z 1885 r., główny dom zdrojowy im. J. Kollára z końca XIX w. czy sanatorium „Veľká Fatra” (zrekonstruowane w 2004 r.). Dzisiaj w dzielnicy uzdrowiskowej dominuje zabudowa współczesna, w tym obiekty „Aqua” i „Malá Fatra”. W 2006 r. w zespole uzdrowiskowym uruchomiono aquapark, który przyciąga rzesze chętnych relaksu i wypoczynku.
Po wieczornym zwiedzaniu pozostało mi tylko udać się na zasłużony odpoczynek. Dzień był nad wyraz udany, choć rano obawiałem się, że będzie pod znakiem parasola, to złe prognozy nie sprawdziły się, jak to często w życiu bywa… -:) Następnego dnia czekały na mnie kolejne przygody na słowackiej ziemi, ale o tym przeczytacie już w innym artykule. Zachęcam do czytania o różnych górach i podróżach na tym blogu. A na koniec jak zawsze zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć z wycieczki. Z górskim pozdrowieniem
Marcogor