Spacer na Kykulę, czyli w krainie Jablunkovskiégo medzihoria
Dziś opiszę Wam szybkie wejście na kolejny szczyt do Korony Gór Słowacji. Żeby ją zdobyć trzeba było zdobywać też małe górki w pasmach, które Słowacy zaliczają do pogórzy… Ale skoro w pewnym momencie rozszerzyłem mój autorski projekt KGS do listy najwyższych wierzchołków według podziału słowackich kartografów musiałem odbyć wycieczki do wszystkich tych miejsc. Wracając z kolejnego urlopu na Słowacji, już na granicy z Polską zrobiłem szybki wypad na Kykulę- najwyższą kulminację Międzygórza Jabłonkowsko-Koniakowskiego, czyli według Słowaków Jablunkovské medzihorie.
Deniwelacje osiągają tutaj wartości rzędu 100–300 m. Ważniejszymi kulminacjami poza słowacką Kykulą są tu polska Ochodzita (895 m, najwyższy szczyt regionu) i czeska Girowa (840 m). Ten region geograficzny o krajobrazie pogórza i niskich gór położony w Beskidach Zachodnich, w okolicy Koniakowa na pograniczu polsko-czesko-słowackim. Oprócz administracyjnych granic trzech państw zbiegają się tutaj także granice zlewni Wisły, Odry i Dunaju, a konkretnie Soły, Olzy i Kisucy. Polska część regionu leży w zasięgu otuliny Żywieckiego Parku Krajobrazowego.
Wracając ze Słowacji z miasta Czadca w kierunku Zwardonia zatrzymałem się na przejściu granicznym leżącym w przysiółku Zwardoń- Myto. Zostawiłem tam samochód i ruszyłem czerwonym szlakiem, który dochodzi tu ze słowackiej osady turystycznej Skalite. Wraz z nim przebiega tędy także trasa rowerowa, wygodną szutrową drogą. Początkowo prowadzi wzdłuż granicy, aby nieopodal samotnego krzyża odbić w lewo. Na drogowskazie tamże mamy podpis „Pod Kykulou”, a kawałek dalej drogowskaz informuje nas, że jesteśmy ” Za Kykulou”, bowiem trawersujemy jej wierzchołek.
Tak trafiłem na płaski, ale bardzo widokowy wierzchołek Polany (808 m). To właściwie rozległa łąką z panoramą na wszystkie strony… Kykula była z tyłu, a ja postanowiłem iść dalej za czerwonym szlakiem, aż do następnej kulminacji łagodnego grzbietu, czyli na Grúň (775 m). Jest to góra trzech, ciekawych monumentalnych krzyży. Postawiono też tutaj zadaszone ławeczki ze stołem dla turystów oraz tablicę informacyjną. Miejsce bardzo ładne i nie żałowałem, że nadłożyłem trasy, która i tak miała być bardzo krótka w tym paśmie. Potem rozpocząłem powrót po własnych śladach, by ze szczytu Polana zejść na polną drogę, prowadzącą wprost na Kykulę, widoczną już z daleka…
Droga jest wyraźna po zejściu ze szlaku, bo wjeżdżają tam autami terenowymi. Szczyt Kykuli to także obszerny płaskowyż, dobrze zagospodarowany turystycznie. W polskim nazewnictwie poprawna nazwa zarówno góry, jak i jej wierzchołka, to Kikula. Słowacy górę określają Kykula, natomiast szczyt Trojak (845 m n.p.m.). Nazwa Trojak pochodzi od historycznego trójstyku granic Polski, Czech i Węgier. Na górze znajduje się nadal stary słupek graniczny, który udało mi się odnaleźć. Tym samym kolejny szczyt do KGS był mój! Słowacy postawili tutaj genialną zadaszoną wiatę, gdzie można biwakować, czy urządzić piknik! Są stoły i ławeczki, nawet zabudowany grill… oraz stojak na rowery i tablica informacyjna.
Turystów i miejscowych cyklistów przyciąga również gigantyczna ławka. Ma ona długość 5,30 m i wysokość 3 m. Pełna nazwa ławki to Lavička lásky a rodiny (pol. Ławka miłości i rodziny). Słowackie media używają także określenia Lavička Zaľúbených (pol. Ławka zakochanych). Na ławce jest wyryty napis Pravá láska trvá večne (pol. Prawdziwa miłość trwa wiecznie). Oprócz tego góra oferuje ładne widoki, więc z racji bliskości od parkingu jest bardzo popularna. Odnalazłem stary słupek graniczny oraz tabliczkę szczytową w najwyższym punkcie wierzchołka, by zrobić zdjęcia i mogłem zrobić sobie przerwę na odpoczynek, w tym jakże uroczym miejscu! Pogadałem nawet z miejscowym Słowakiem, który wjechał tu na quadzie z dziećmi popołudniową porą. Majowa aura sprawiła, że było cudnie, a ja miałem czas…
Nigdzie mi się nie śpieszyło, gdyż kończyłem urlop i wracałem już do domu. Po kontemplacji magii tej miejscówki powoli zacząłem schodzić w dół, tym razem wzdłuż słupków granicznych, na parking. Jest tam wydeptana przez ludzi wyraźna ścieżka, odkryłem następny krzyż przy granicy i małą daczę i dotarłem ponownie do czerwonego szlaku, którym podchodziłem. Tak zamknąłem pętlę i już wygodną drogą zbiegłem do samochodu. Tak zakończyła się ta szybka i krótka przygoda. Takie miejsca, choć niewysokie i mało wybitne też mają swój urok i warto je odkrywać… Próbuję stale właśnie tak robić! Poniżej mapka tej łatwej wycieczki na niewiele ponad 6 km i 2, 5 h spaceru, chyba że pobiesiadujemy -:)
Słowacja wciąż zachwyca i zapewne niedługo się tam wybiorę na kolejny urlop jesienny. A Was zachęcam do odkrywania tego jakże górzystego kraju, a może nawet zdobywania korony górskiej. To aż 56 pasm na trasie wielkiej przygody. Osoby z okolic Gorlic mogą skorzystać ze zorganizowanych wyjazdów, które organizuje BT Gdzie Buty Poniosą. Stworzył je dobry druh i zrobił odznakę za zdobycie KGS, ale także wiele innych i wydaje również książeczki, oferując oczywiście weryfikację. Pomagam mu przy zdobywaniu tej słowackiej korony, więc gorąco zapraszam na wspólne wyprawy! A komu wpis się spodobał może postawić mi wirtualną kawkę przez serwis Buycoffee. Z górskim pozdrowieniem
Marcogor