Wędrówka przez Sľubicę i Rajtopiky na przeł. Branisko
Uwielbiam wędrować po dzikich, mało znanych i prawie nie odwiedzanych przez turystów górach. Tam mogę odnaleźć spokój i ukojenie myśli oraz oderwać się od szaleństwa naszego świata. Dlatego często powracam w Rudawy słowackie, zapomniane góry na południu tego kraju. Początek czerwca i upalnej pogody zwiastował, że trzeba będzie przenieść się w wyższe pasma, bo chodzenie po lasach będzie już ciężkie. Ale chwilowe ochłodzenie pierwszej niedzieli tego miesiąca sprawiło, że wybrałem się na spacer po małym, ale uroczym Branisku. Góry te położone są w pobliżu Preszowa i ciągną się z północy na południe od miasta Lipany do Krompachów. Chciałem tego dnia przejść południową ich część, leżącą między przełęczą Branisko a wsią Vojkovce.
Zatem przez Preszów dojechałem drogą nr.18, która przecina te góry w kierunku Lewoczy, aż do parkingu Motorest Branisko, który znajduje się 2,5 km poniżej przełęczy Branisko. Jest tam duży plac, kilka letniskowych domków i drogowskazy, gdyż rozchodzi się stąd kilka szlaków. Można iść żółtym wygodną drogą leśną na przeł. Humenec, odszukując po drodze finezyjne skały w lesie, jak Jazvečia skala, czy „podobizeň medveďa”. Jednak ja wybrałem niebieski, by zrobić fajną pętlę na 17 km. Musiałem więc wrócić się najpierw kawałek asfaltem jak prowadziły znaki do miejsca zwanego Peklisko, by tam wejść na drogę leśną, która wiła się łagodnie wieloma zakolami na rozłożyste siodło przełęczy Predky. Po drodze mamy jeden punkt widokowy na Slanske Vrchy. Polana Predky jest dużym węzłem szlaków, stoi tu też zadaszona wiata turystyczna.
Stąd miałem jeszcze 40 minut na szczyt Sľubicy, mój pierwszy cel. Jednak odtąd szedłem już zielonym szlakiem, który wznosi się po stromym zboczu na wierzchołek Cˆola, a potem na główny szczyt Sľubicy, mierzący 1129 m. Postawiono tu ławki i stoły, krzyż oraz maszt ze słowacką flagą. Jest także książka wejść na słupku szczytowym oraz tablica upamiętniająca zmarłych turystów, związanych z tym regionem. Największą atrakcją jest oczywiście genialna panorama i startujący stąd paralotniarze. Olbrzymia, lekko nachylona polana szczytowa umożliwia im wygodne przygotowanie do lotu i start, więc jest ich tu całe mnóstwo śmiałków. Całą godzinę przesiedziałem obserwując tych szczęściarzy, którzy mogli się wzbić w przestworza i podziwiać piękno natury z lotu ptaka… A dodatkowo przeleciał nad nami prywatny, mały helikopter!
Wspaniała panorama z wierzchołka obejmuje wschodni Spisz z górującym nad Kotliną Hornadzką zamkiem spiskim, a po przeciwnej stronie pagórkowate Pogórze Szariskie z Preszowem. Widać też w oddali Góry Slanskie, a z drugiej strony nad grzbietem Gór Lewockich można zobaczyć wierzchołki Tatr. I ja miałem to szczęście, które umożliwiła dobra pogoda, że zobaczyłem te cuda… Wyruszyłem w końcu dalej zielonym szlakiem przez przepiękną widokową polanę z krzyżem, skąd nadal mogłem podziwiać zaśnieżone Tatry. Krzyż jest z prawej strony, prowadzi do niego odnoga drogi i poszedłem nią dalej, by zobaczyć ładną kapliczkę z wiatą turystyczną obok. Świetnie z tej łąki podszczytowej widać kopce Sariskiej Vrchoviny z Szariskim zamkiem oraz Góry Slanskie.
Okazało się, że z tego miejsca biegnie droga powracająca do zielonego szlaku trochę poniżej, więc już nie musiałem się wracać do krzyża. Doprowadziła mnie ona do niego w pobliżu przełączki z kolejną wiatą, których Słowacy pobudowali ostatnio mnóstwo w górach. Potem ścieżka opadała stromo, by trawersem minąć od wschodu skalisty wierzchołek Suchego hrba. Następnie prawie poziomo doprowadza przez las na przełęcz Humenec, skąd wybiegają niebieski i żółty szlak, którym można zejść do Motorestu Branisko. Z przełączki czekało mnie bardzo ostre podejście na najeżony wapiennymi skałami wierzchołek Rajtopiky, mierzący 1036 m. Ze względu na ciekawe formy skalne i rzadką wapieniolubną roślinność najbliższe okolice szczytu objęte są rezerwatem przyrody. Tutaj też znajduje się słynne skalne okno Rajtopiky, a poniżej mała jaskinia.
To jedno z największych okien skalnych Słowacji, wygląda imponująco z obu stron. Równie piękne widziałem tylko na Ohnistym w Niżnych Tatrach. Schodząc kawałek dalej w dół po lewej spotkamy zaś wychodną skalną z kapitalną panoramą na Tatry, czy na szczyty Braniska ze Sľubicą na czele. Natomiast z zalesionego wierzchołka Rajtopików możemy zboczyć na boczny grzbiet, gdzie biegnie znakowana żółtymi trójkątami ścieżka do skalnego miasta zwanego Sokolica. Oczywiście poszedłem tam, jednak kilka skał w lesie nie zrobiło na mnie większego wrażenia, a punkty widokowe są mocno ograniczone. Za to na widokowej skale poniżej Rajtopików oddałem się długiej delektacji piękna natury!
Zielony szlak dosłownie przechodzi przez skalne okno, a potem idzie w dół ciekawą skalną granią i w końcu opada na płytką trawiastą przehybę. Potem znów pnie się stromo po grani na szczyt Rudnika (1025 m). Po drodze mijamy po lewej jeszcze dwie widokowe wychodnie skalne. Cały ten grzbiet, który obrałem sobie za cel tego dnia jest właśnie przez to niesamowicie atrakcyjny. Trochę przypomina słynny Janosikowy Chodnik w Małej Fatrze koło Terchowej. Idąc dalej schodzi się już łagodnie leśną dróżką koło przekaźnika telewizyjnego, który omija się z prawej strony. Odtąd schodzimy asfaltową drogą, lub dalej szlakiem, który ścina jej serpentyny. W pewnym momencie przechodzimy nad tunelem Branisko, gdzie poprowadzono autostradę z Preszowa do Popradu.
Pod koniec zejścia napotkamy domek myśliwski, a obok niego zadaszoną wiatę z miejscem na ognisko, gdzie dałem trochę odpocząć zmęczonym nogom. Kawałek dalej osiągamy przełęcz Branisko, przez którą przechodzi droga nr.18 z Preszowa do Lewoczy. Tą drogą musimy na koniec zejść 2,5 km na parking przy motorescie Branisko, gdyż tak prowadzi niebieski szlak. Na siodle przełęczy, zwanej także jako sedlo Chvalabohu stoi opuszczony dom, krzyż i cudowna kapliczka, od której wzięła się ta nazwa. Postawiono tutaj też tablicę upamiętniającą budynek gościńca istniejący tu przed wojną, gdzie zginęli partyzanci pod gruzami wysadzonej budowli. Schodzenie w dół do samochodu przebiegło już szybko i tak zakończyła się moja kolejna, słowacka eskapada.
Powyżej zostawiam mapkę mej trasy, którą bardzo polecam, bo pozwala odkryć cudowne miejsca. Kolejne niezwykłe magiczne cuda Słowacji odkryłem dzięki wycieczce w ten piękny niedzielny dzień. Ciągle twierdzę, że to moja druga ojczyzna, gdyż tak wiele gór tam mają… Na koniec jak zawsze zapraszam Was do obejrzenia fotorelacji z wypadu i czytania innych mych opowieści górskich. A komu ten artykuł okazał się pomocny lub zainspirował do wyjścia z domu może postawić mi kawę klikając w ikonkę poniżej… Z górskim pozdrowieniem
Marcogor