Historyczną drogą na Łomnicę, czyli spełnienie marzeń
Łomnica, drugi co do wysokości szczyt Tatr był od dawna moim marzeniem. I w końcu nadszedł ten czas spełniania marzeń. Byłem już tutaj kiedyś kolejką, ale to nie to samo, co zdobyć szczyt od samego dołu, pokonując 1700 przewyższenia. Ten wybitny szczyt słowackich Tatr Wysokich o wysokości 2634 m do czasu przeprowadzenia dokładniejszych pomiarów ok. 1860 r. uchodził za najwyższy w Tatrach. Do 1870 r. Łomnica była najczęściej odwiedzanym szczytem Tatr Wysokich. Pisarka Jadwiga Łuszczewska przyjechała na Spisz tylko po to, by zobaczyć Łomnicę, prezydent Czechosłowacji Ludvík Svoboda był na niej kilkanaście razy pieszo. Łomnica odegrała ogromną rolę w dziejach zdobycia Tatr. Stanisław Staszic wyszedł na nią dla przeprowadzenia doświadczeń z magnetyzmem. Maksymilian Nowicki w 1867 r. pisał: „Kto pewny w nogach i wolny od zawrotu głowy, temu łatwo wejść na nią i zejść z niej.” Zdobycie jej w 1891 r. przez niemieckiego alpinistę Theodora Wundta w trudnych warunkach zimowych było ówczesnym rekordem pokonanych trudności.
Również obecnie należy do najpopularniejszych szczytów tatrzańskich. Związane jest to ze zbudowaniem w latach 1936–1940 napowietrznej kolejki linowej z Tatrzańskiej Łomnicy. W górnej stacji kolejki umieszczono Instytut Hydrometeorologiczny, w latach 1957–1962 dobudowano obserwatorium astronomiczne „Lomnický štít”. W 1957 umieszczono tamże telewizyjną stację przekaźnikową. Ze szczytu Łomnicy roztacza się bardzo rozległa panorama widokowa. W 1962 r. słowacki znawca Tatr Ivan Bohuš pisał o niej: „Około 300 wyraźniejszych szczytów i turni wystercza z grzbietów tatrzańskich, a gdy się na nie patrzy z drugiego co do wysokości wierzchołka całego pasma – wyglądają jak fale wzburzone wiatrem i nawałnicą.” I na tą wspaniałą i sławna górę miałem i ja się wspiąć samodzielnie.
Trasy piesze prowadzą nań ze schroniska nad Zielonym Stawem Kieżmarskim, Schroniska Téryego w Doliny Pięciu Stawów Spiskich -słynna Droga Jordána i z Doliny Łomnickiej, od Łomnickiego Stawu (Skalnaté pleso), czyli drogą którą i ja podchodziłem. Oficjalnie wejścia piesze dozwolone są tylko w towarzystwie uprawnionego przewodnika. Ale ta ostatnia historyczna trasa Staszica jest na tyle łatwa, że w możliwościach każdego doświadczonego, wytrawnego turysty, obytego ze stromizną i ekspozycją, oczywiście w dobrej kondycji. Dawniej szczyt nazywano też Królową Tatr lub Królową Tatrzańską, zdobycie go to cenna zdobycz dla każdego tatromaniaka, jedno z najhorniejszych moich trofeów tatrzańskich. Moje zdanie jest takie, że całe Tatry powinny być otwarte dla turystyki, coś w stylu Alp, a zakazy i ograniczenia to wymysł takich organizacji jak TPN, czy TANAP, które wraz z przewodnikami i właścicielami skiparków stworzyły sobie układ biznesowy, żeby ciagnąc kasę z turystów na różne sposoby. Patrząc na działania choćby przy budowie nartostrad w rejonie Łomnicy na pewno nie mają one na celu ochrony przyrody!
Ale wracając do wycieczki, rozpoczęła się ona w Tatrzańskiej Łomnicy, jednej z większych podtatrzańskich osad, a dokładnie na zapomnianym parkingu przy dawnym budynku dolnej stacji kolejki do Łomnickiego Stawu, w pobliżu hotelu „Praha”. Dojechać tu można skrecając w prawo z Drogi Wolności tuż po wjeździe do miejscowości. Obecnie stacja jest nieczynna, gdyż w centrum wybudowano nowe budynki wraz z nowoczesną kolejką gondolową do stawu.
Istotny wzrost znaczenia turystycznego osada datuje w końcu lat 30. XX w., kiedy to ukończono budowę niezwykle nowoczesnej w tamtych czasach kolei linowej na Łomnicę ze stacją pośrednią nad Łomnickim Stawem. Odcinek końcowy kolejki pokonuje na jednym przęśle do szczytu różnicę wysokości 850 metrów, zaś wagonik kolejki znajduje się około 300 metrów nad ziemią.
Ja wraz ze swoją ekipą wyruszyliśmy z tego cichego parkingu już przed szóstą rano, zeby uniknąć choć trochę upałów, który i tak dał nam popalić, z powodu rekordowej fali ciepła w Europie. Szybko podeszliśmy zielonym szlakiem nad Łomnicki Staw, gdzie zrobiliśmy pierwszy postój. Jak się okazało ulokowała się tutaj ekipa z telewizji Discovery, która miała kręcić paralotniarzy w akcji. Znajdująca się powyżej Łomnicka Przełęcz należy do ulubionych miejsc startu miłosników tego sportu. Nie byłem tu kilka lat, zrobiłem więc mały rekonesans i odkryłem, że budynku pośredniej stacji kolejki, na piętrze otworzono miejsca noclegowe, pod nazwą Chata Encian. Jest tamże wieża widokowa, ale to chyba nietrafiony pomysł. W okolicy stawu od 1936 r. było stopniowo rozbudowywane niewielkie osiedle – oprócz stacji kolejki z hotelem mieści się tu obserwatorium astronomiczne, Schronisko Łomnickie, które obecnie już nie udziela noclegów, dolna stacja wyciągu pod Łomnicką Przełęcz i inne budynki, jak restauracja i bufet. Dolina Łomnicka jest tłumnie odwiedzana przez cały rok – jest to jedno z miejsc najbardziej obciążających tatrzańską przyrodę. W okolicach stawu istnieją też dwie naturalne koleby, które dawały schronienie pierwszym turystom.
Sam staw wskutek czynników klimatycznych, a także działalności człowieka zaczął wysychać. Woda pojawia się w stawie okresowo – szczególnie wiosną i po obfitych opadach. Wody dostarcza także potok Łomnica (Skalnatý potok), ale on również często wysycha. Kiedyś jak tu byłem, wody nie było wogóle. Z lewej strony stawu, w pobliżu stacji kolejki krzesełkowej na przełęcz rozpoczyna swój bieg stary zielony szlak na Łomnicką Przełęcz. Wyraźna ścieżka znika po chwili w kosodrzewinie, a potem prowadzi pięknymi zakosami na siodło przełęczy, tuż poniżej górnej stacji kolejki. Na siodle zielony szlak odnajduje się i prowadzi dalej Łomnicką Granią, aż na szczyt Wielkiej Łomnickiej Baszty. Wspaniale z tego miejsca prezentuje się Dolina Pięciu Stawów Spiskich wraz z otoczeniem, na czele z poszarpanym grzbietem Pośredniej Grani.
My ubraliśmy tu kaski i uprzęże i zwróciliśmy się w przeciwnym kierunku, by związani liną ruszyć wydeptaną ścieżką w kierunku doskonale widocznego szczytu. Droga wzdłuż grani jest ewidentna i prosta, później po ominięciu garbu Łomnickiej Kopy prowadziły nas dalej kopczyki, zawsze ustawione blisko siebie, w zasięgu wzroku. Trasa od tego miejsca skręca w prawo i wiedzie pod stromą ścianę, a właściwie do szerokiego żlebu, którym podchodzimy na sam szczyt. Nastromienie jest duże, ale wejście ułatwiają liczne łańcuchy i klamry, tak więc przy dobrej pogodzie asekuracja liną nie jest konieczna. Nie ma już śladu po kradzieży żelastwa, tak głośnego rok temu, widać, że przewodnicy założyli nową „biżuterię”, nawet w nadmiarze. Wspinaczka tą ubezpieczoną dobrze trasą dała mi wiele satysfakcji, to jedna z najpiękniejszych dróg, jakie robiłem w Tatrach.
Na końcu dotarliśmy na grań szczytową i po kilku metrach byliśmy już na wierzchołku. Wraz z nami tego upalnego dnia wspinało się mnóstwo innych grup, więc utwierdziłem się w przekonaniu, że to bardzo popularny wśród wytrawnych turystów szczyt. Przewodnika zaś spotkaliśmy tylko jednego… Kolejne me wielkie tatrzańskie marzenie spełniło się! Mogłem wraz ze swoją ekipą delektować się szczęściem i świętować. Weszliśmy do najwyżej położonego budynku w Tatrach, by napić się kawy, a potem wypić szampana na promenadzie widokowej, która zabezpieczona balustradami prowadzi po grani szczytowej. Oczywiście nie obyło się bez mnóstwa fotek dokumentujących naszą radość, od dawna polowałem zwłaszcza na ujęcie na krańcu krótkiej platformy widokowej, z przepaścią pod nogami.
Spotkała nas jeszcze jedna niespodzianka. Przypadkiem zauważyłem, że jest dzień otwarty w obserwatorium i dzięki temu wpuszczono nas do środka. Mogliśmy zatem obejrzeć teleskopy i sprzęt potrzebny do obserwacji nieba i kosmosu. Widoki ze szczytu obejmują większość najważniejszych szczytów Tatr. Pięknie zwłaszcza prezentują się pobliskie wierzchołki Lodowego, Durnych, Kieżmarskich, Sławkowskiego, Pośredniej Grani, czy Tatr Bielskich. Panoramy ze szczytu miałem lepsze niż podczas pierwszej mej wizyty tutaj kolejką. Wielki wysiłek włożony w wejście opłacił się mimo chmur, które pojawiały się raz tu, raz tam. Po ponad godzinnym radowaniu i nacieszeniu widokami rozpoczęliśmy zejście tą samą trasą w dół. Jako, że było sucho zeszliśmy sprawnie bez asekuracji liną. Dopiero na przełęczy odetchnęliśmy z ulgą, że cali i zdrowi wszyscy wracamy jako zdobywcy do domu! I przez nikogo nie niepokojeni dotarliśmy do schroniska Łomnickiego, żeby zjeść ciepły posiłek.
Obecnie gospodarzem schroniska jest były tragarz, sławny Laco Kulanga. Do niego należy rekord tragarzy: wniósł on do Schroniska Zamkovskiego ładunek o masie 207 kg, zaś w sumie przez kilkanaście lat swojej kariery nosicza wniósł do różnych schronisk ponad 1000 ton ładunków. To miły starszy Pan, który do pomocy ma oczywiście młodą załogę w kuchni i za barem. Posililiśmy się na tyłach chaty, obok koleby i zeszliśmy z powrotem szlakiem do auta w Tatrzańskiej Łomnicy. Jak dobrze, że miałem w plecaku lekkie i niskie http://www.butydobiegania.pl/. Dzięki temu, po przebraniu tu obuwia moje nagrzane stopy mogły odpoczywać już wcześniej. Dopiero na parkingu jednak dotarło do mnie tak na dobre, że zdobyłem tego dnia Łomnicę – jeden z najhorniejszych szczytów Tatr. To była wspaniała przygoda i mega wspinaczka. Zrobiliśmy 22 km, pokonując w czasie dwunastogodzinnej wyprawy 1700 m przewyższenia w obie strony.
Nie namawiam, bo każdy ma poczucie własnych możliwości, ważne, żeby je nieprzeceniać i być cierpliwym jak ja. Najważniejsza to pewna, stabilna pogoda, bo w razie jej załamania trudności się potegują. Ale szczyt jest warty grzechu, a najłatwiejsza trasa, którą szedłem godna polecenia. Satysfakcja i zadowolenie gwarantowane na długie tygodnie. Dziękuję także świetnej ekipie, która była ze mną, bo razem możemy wiele zdziałać. No cóż, marzenie spełnione, trzeba się oglądać za kolejnym… Jednym z nich jest zapewne nocleg na szczycie Łomnicy, w czteroosobowym apartamencie, ale szczególy znajdziecie na stronach kolejki. Na koniec jak zawsze zapraszam do obejrzenia fotorelacji zdjęciowej z wyprawy. Z górskim pozdrowieniem
Marcogor
Gratulacje! Ja jeszcze na Łomnicy nie byłam. Naprawdę ta góra robi wrażenie.
Gratuluję wejścia o własnych siłach na ten szczyt, bo warto jak sam zauważyłeś 🙂
Ja byłem na Łomnicy dwa razy, raz zimą tak jak Ty oraz w tym roku w lipcu od drugiej strony. I pewnie jeszcze na nią wrócę 🙂
już na facebooku się zachwycałam przepięknymi zdjęciami, tutaj także robią wrażenie. 🙂
Łomnica jest jednym z moich celów, ale mój chłopak koniecznie chce się tam wybrać, żeby zanocować właśnie na szczycie, także jeszcze trochę czasu minie, zanim się tam wybierzemy. może w przyszłym roku. 🙂
ale zdjęcia naprawdę piękne, ogromną przyjemność robi ich oglądanie. 🙂
pozdrawiam.
Gratuluję zdobycia szczytu Łomnickiego, też mi się to marzy ale muszę do tego dojrzeć 😉 z relacji wnioskuję że byliście tam tego samego dnia co ja ( tyle że na szczyt wjechałem kolejką ) 8 sierpnia 😉 , jedną rzecz chciałbym tylko sprostować, z tego co wiem to Laco Kulanga nosił towar do schronisk przez około 45 lat ( od 1968 do 2014) nie przez kilkanaście lat jak to napisałeś
Strasznie zazdroszczę, bo wejście na Łomnicę marzy mi się od dawna, tylko ja tchórz jestem. Trasy się nie boję (łaziło się w trudniejsze miejsca), ale co się stanie, jeśli ktoś na szlaku na Łomnicę spyta się gdzie jest mój przewodnik? Co mi wtedy grozi? Co zrobić, żeby zminimalizować szansę na spotkanie z panem strażnikiem?
grozi Ci mandat tylko i zawrócenie,a szanse na spotkanie z filancem, jak się uda, to się uda, mandat niższy niż wynajęcie przewodnika,ja mam szczęście…pozdrawiam
Czy rzeczywiście Łomnica jest tak bardzo pilnowana przez filanców? Ile wynosi ewentualny mandat, na przewodnika i tak mnie nie stać. 😉 Gratulacje że Wam się udało. Moje marzenie!
PS> Zaciekawiła mnie wspomniana kiedyś przez kogoś możliwość wejścia granią od początku- od Skrajnej Łomnickiej Czuby- od tzw. łomnickiej vyhliadki na czerwonym szlaku magistrali- czy wiesz coś na ten temat??? Mapa pokazuje potężne obszary kosówki, ale gdyby było to możliwe, byłoby ciekawą opcją.
Ja nie spotkałem filanca, więc nie mogę potwierdzić, wszystko podobno zależy od przygotowania sprzetowego, jak jesteś odpowiednio i widocznie wyposażona to traktują cie jak wspinacza…mandat nie wiem, bo nie płaciłem, sprawdz na stronie TANAP-u, ta podana przez Ciebie trasa nie mam pojęcia…pozdrawiam