
Na Łysicy, Łysej Górze i Św.Krzyżu czyli poznawanie Gór Świętokrzyskich

Góry Świętokrzyskie to masyw górski położony w południowo-wschodniej Polsce, w centralnej części Wyżyny Kieleckiej. Najwyższy szczyt to Łysica (612 m n.p.m.) w paśmie Łysogór. Nazwa gór pochodzi od relikwii Krzyża Świętego przechowywanych w klasztorze na Łysej Górze. Góry Świętokrzyskie, obok Sudetów, są jednym z najstarszych pasm górskich w Polsce. Charakterystyczne dla krajobrazu najwyższych partii Gór Świętokrzyskich są strome stoki, głęboko wcięte doliny, skałki ostańcowe i gołoborza. Są one porośnięte lasami jodłowymi (Puszcza Jodłowa) i bukowymi. Na ich terenie utworzono Świętokrzyski Park Narodowy. Najciekawszą krainą dla turysty jest Pasmo Łysogór, gdzie leżą najwyższe szczyty oraz Klasztor Święty Krzyż, w samym sercu tych gór.
Pasmo Łysogóry ciągnie się na długości 25 km, więc można go przejść w jeden dzień, poznając po drodze najciekawsze miejsca pod względem przyrodniczym, kulturowym i historycznym. Bo Góry Świętokrzyskie skrywają wiele relikwii przeszłości. Są więc bardzo ciekawym zakątkiem i turystycznie i krajoznawczo. Ich najwyższy szczyt należy do Korony Gór Polski i jest najniższy spośród wszystkich. Jako, że te góry są niewysokie i mają niewielkie przewyższenia, może po nich spacerować każdy. Ja swoje poznawanie tych gór rozpocząłem w Świętej Katarzynie, skąd prowadzi najkrótszy szlak na Łysicę. W samej miejscowości godny uwagi jest zespół klasztorny bernardynek z XV w. oraz kaplica cmentarna, zwana Kaplicą Żeromskiego. Nasz wybitny pisarz był wielkim zwolennikiem ochrony tych gór.
Ścieżka na Łysicę prowadzi przez Puszczę Jodłową wygodnym chodnikiem, zaraz na początku mijamy zbiorowe mogiły pomordowanych przez hitlerowców mieszkańców. Tego nawiązania do historii jest tutaj więcej, miejscowa ludność otacza należna pamięcią swoich bohaterów. Po drodze mijamy też drewnianą kapliczkę św. Franciszka, z cudownym źródełkiem nieopodal. Idąc dalej, bardzo szybko osiągamy wierzchołek Łysicy z niewielkim gołoborzem, znakiem firmowym tych gór. Z parkingu w ciągu godziny możemy być na szczycie, auto najlepiej zostawić przy kościele. Rozglądałem się dokładnie, czy nie spotkam tam jakiejś uroczej czarownicy, ale zobaczyłem tylko replikę pamiątkowego krzyża z 1930 roku i pozostałości wieży triangulacyjnej. Widok z wierzchołka jest ograniczony, tylko na stronę północną.
Zejście na dół zajmuje nie więcej jak 40 minut, po czym postanowiliśmy się przemieścić autkiem na drugą stronę Pasma Łysogóry, żeby zwiedzić jak najwięcej. Dojechaliśmy z kolegą Sławkiem do wsi Huta Szklana, skąd prowadzi droga jezdna do klasztoru benedyktynów na Św. Krzyżu. W samej Hucie warto zobaczyć pomnik Golgota Wschodu, upamiętniający ofiary Katynia, Miednoje i Charkowa oraz kapliczkę św. Barbary. Kolejną ciekawostką jest „Osada Średniowieczna” – składająca się z kilkunastu zrekonstruowanych chat wiejskich z wyposażeniem.
Jest tu także olbrzymi parking oraz postój oryginalnych dorożek, którymi można dostać się do klasztoru.W niedzielę droga jezdna do Św. krzyża zresztą jest otwarta w godzinach dopołudniowych. Ale my wybraliśmy oczywiście spacer na szczyt Łysej Góry, bo tam właśnie stoi słynny klasztor z relikwiami krzyża św., skąd właśnie wzięły nazwę te góry.
Po pół godzinnym spacerku dotarliśmy na Łysą Górę. Pierwsze co się rzuca w oczy, to olbrzymi maszt radiowo-telewizyjny. Ale atrakcji na tym drugim, co do wysokości szczycie jest cała masa. Na szczycie znajdują się: skalne rumowisko, tzw. gołoborze, ścisły rezerwat przyrody obejmujący las jodłowo-bukowy, Radiowo-Telewizyjne Centrum Nadawcze, pozostałości pogańskiego wału kultowego, klasztor Misjonarzy Oblatów M.N. oraz muzeum parku narodowego (w jednym ze skrzydeł opactwa pobenedyktyńskiego) i cmentarz jeńców radzieckich. Żeby zobaczyć gołoborze i wał kultowy trzeba zejść trochę w dół na metalową platformę widokową. Łysa Góra stanowiła w okresie wczesnego średniowiecza prawdopodobnie ośrodek kultu religii Słowian, stąd ten niezwykły mur otaczający prawie cały szczyt. Do dziś istnieją również legendy o odbywających się na szczycie góry sabatach czarownic.
Największe wrażenie robi jednak opactwo benedyktyńskie, według legendy założone w 1006 r. przez Bolesława Chrobrego. Od XIV w. nazywane Św. Krzyżem, jako że przechowywane są tu relikwie drzewa krzyża świętego. Odtąd stało się jednym z najważniejszych polskich sanktuariów i celem licznych pielgrzymek. W XIX i początkiem XX w. istniało tu ciężkie więzienie, do dziś możemy obejrzeć cele więzienne. Widok i historia tego miejsca jest przygnębiająca. W krypcie kaplicy Oleśnickich złożone jest natomiast zmumifikowane ciało, które przypisywano przez długi okres Jeremiemu Wiśniowieckiemu. Szczątki są dostępne do oglądania. W podziemiach na uwagę zasługują, również eksponowane, zmumifikowane zwłoki nieznanego powstańca styczniowego z 1863 r.
Sama świątynia jest piękna, historia tego miejsca niezwykła, na zwiedzenie wszystkiego trzeba przeznaczyć minimum dwie godziny. Dodam jeszcze, że w niedziele jest bardzo oblegane przez okolicznych mieszkańców, którzy przychodzą tu na msze niedzielną. Trudno wtedy też o miejsce na przyklasztornym parkingu. Interesujące może być także, że istnieje na terenie opactwa restauracja z kawiarenką, gdzie można się posilić. My tak zrobiliśmy po trudach zwiedzania najstarszego polskiego sanktuarium i zbiegliśmy do Nowej Słupi, drugiego ważnego centrum turystycznego w regionie. Znajdziemy tu Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego, Centrum Kulturowo-Archeologiczne – w którym znajdują się rekonstrukcje chat wiejskich, dymarek i fragment umocnień wykonanych na wzór Wału Hadriana oraz Kamienny pielgrzym – figura klęczącego mężczyzny usytuowana nieopodal głównego wejścia do Świętokrzyskiego Parku Narodowego, przy drodze na Święty Krzyż. Według legendy to pełen pychy, pielgrzymujący ongiś na Święty Krzyż rycerz, który skamieniał po tym, gdy oświadczył, że bijące na szczycie klasztorne dzwony biją na jego cześć. Od tego czasu ma przesuwać się co rok o ziarenko piasku, a kiedy dotrze na szczyt nastąpi koniec świata.
Jak na jeden dzień mieliśmy mnóstwo wrażeń i poznaliśmy wiele fascynujących miejsc i kawałek historii naszego kraju. Pozostało nam tylko powrócić do samochodu i wrócić szczęśliwie do domku. To była taka górsko – krajoznawcza wycieczka, które tez lubię czasem odbywać. Góry Świętokrzyskie to niewielkie górki, ale kryją w sobie wiele tajemnic, dlatego są atrakcyjne turystycznie i każdy powinien zajrzeć tu choć raz. Dziękuję Sławkowi za towarzystwo i zapraszam do obejrzenia fotorelacji z najciekawszych miejsc regionu. Kto ma ochotę może postawić mi kawkę, bym nie zasnął podczas długo godzinnych prac nad każdym artykułem. 🙂 Z górskim pozdrowieniem
Marcogor
To niesamowite jakie wrażenie robi na mnie Twój tekst no i zdjęcia…wszystkie te miejsca, wszystkie znam tak dokładnie….Choć na chwilkę dzięki Tobie wróciłam do mojego Świętokrzyskiego..Dzięki…
Moje rodzinne strony… Super fotki 🙂
To moje rodzinne strony. Góry te to po prostu magia i niekończaca się historia geologiczna i wydarzeń, historia ludowa. koniecznie należy je „zdobyć”. Gdy jesteś fascynatem wspinaczek i zdobywania szczytów górskich oraz samych gór – top jest obowiązkowe nawet jeśli nie ma tam stromych podejść.
Pozdrówcie ode mnie Góry Świętokrzyskie, magiczne lasy Siekierzyńskie.
Oo byłeś tam ? Mieszkam w okolicy, miejsce na prawdę piękne.
łał jeszcze nigdy nie byłam na łysicy ale łał
Dziękuję za wpis i widoki. To rodzinne strony moich rodziców. Oni już nie żyją, ale moje serce się rwie. Lubię tam wracać. Cudne i nader patriotyczne okolice.
Ja nadal szukam grobu mamusi brata, Józefa Strachowskiego ze Wzdołu Rządowego. Był w AK, zginął pod koniec wojny i nigdy mamusia się nie dowiedziała, gdzie spoczywa. Na „Barbarce”, jest pamiątkowa płyta, ale tam wpiasny jest Staszek Strachocki. Może ktoś z Was mi pomoże.Pozdrawiam ukochane góry Swiętokrzyskie.
You have an incredibly nice layout for your blog, i want it to utilize on my site also . gefkeeddeekd
Po przeczytaniu tej relacji jestem już w pełni zdecydowany na rozpoczęcie sezonu wycieczkowego, właśnie w Górach Świętokrzyskich, a dokładniej na Św Katarzynie, gdyż w poprzednim roku byliśmy z żoną i ze znajomymi na Św Krzyżu co nie oznacza, że nie moglibyśmy odwiedzić tego miejsca jeszcze raz (przy okazji ;-)). Była by to świetna rozgrzewka przed Bieszczadami do, których wybieramy się gdzieś na przełomie maja bądź czerwca :-).
Wybieram się do jaskini raj i na swięty krzyż i łysicę w jeden dzień, jak to zrobić najlepiej, jaka kolejność.
Pomóżcie proszę
Łysicę i św.Krzyż zrobisz za jednym zamachem, trasa jest krótka, np.z Nowej Słupi do św.Katarzyny, potem wracasz do punktu wyjścia busem, w dni powszednie to bezproblemowe, a potem podjeżdzasz pod jaskinię..pozdrawiam
Dziękuję, za podpowiedź. Czy w sobotęt eż jest szansa wracać busem?
proszę sprawdzić na http://www.e-podroznik.pl/
Te góry to cudo. Pozdrawiam 🙂
Lubię Góry Świętokrzyskie ten blog jest super 😉
Hmm ja zapraszam do nas po raz kolejny. Sanktuarium św. Krzyż zostało wzbogacone o wierzę widokową, co prawda Tatr nie zobaczymy ale zadowalajmy się tym co jest 🙂
wybieram się za tydzień w niedziele! swietna sprawa ta wieża!
Góry Świętokrzyskie i okolice najpiękniejsze są jesienią, kiedy lasy mienią się wszystkimi barwami. Widok naprawdę niesamowity, co szczególnie widać w okolicy Chęcin.
Uwielbiam Góry Świętokrzyskie, szczególnie teraz – jesienią, kiedy wszędzie jest kolorowo i pięknie 🙂
Wstyd się przyznać ,ale na Św Katarzynie jeszcze nie byłem !!Jutro z żoną tam się wybieramy!Pozdrawiamy!
Baaardzo dziękuję za dokładne i praktyczne opisy zwiedzanych miejsc 🙂 wybieram się jutro i po przeczytaniu czuję, że nie tylko się nie zgubię, ale przede wszystkim, że czeka mnie cudowny weekend 🙂
Na pewno zostanę stałą czytelniczką Twojego bloga 🙂
Pozdrawiam!
Ładny, bogato ilustrowany opis. Trasa ze Świętej Katarzyny do Nowej Słupii (18 km) dla wprawnego biegacza górskiego zajmuje 2 godz. 15 minut. tempem treningowym, a znaki na szlaku turystycznym wskazują, że powinniśmy iść aż 6,5 godz. ze Św. Katarzyny do Świętego Krzyża na Łysej Górze (16 km). Dwa razy przebiegłem tej zimy czerwonym szlakiem ten odcinek, a szczególnie piękny przyrodniczo wydaje mi się zbieg z Łysicy przez Przełęcz św. Mikołaja do Kakonina. Nie potrzeba żadnego specjalistycznego sprzętu, np. raków, by uprawiać trekking w tych górach, jakkolwiek sam byłem świadkiem, jak rodzice zabrali niemowlę w zimie w nosidełku na szczyt Łysicy. W ich przypadku – dla bezpieczeństwa dziecięcia – założenie raków było jak najbardziej uzasadnione. 😉