Na trójstyku trzech granic: Polski, Czech i Słowacji oraz w Cieszynie
Tegoroczny majowy weekend miał na celu poznanie nowych pasm górskich. Wybór padł na czeski Beskid Śląsko-Morawski, będący naturalnym przedłużeniem naszych Beskidów. W drodze do Czech postanowiłem zobaczyć miejsce, gdzie łączą się granice trzech państw, Polski, Słowacji i Czech. Przyznam szczerze, że do poznania tego miejsca zainspirowało mnie obejrzenie fotorelacji na zaprzyjaźnionym blogu. W końcu w polskich górach mamy tylko trzy takie punkty, gdzie stykają się granice więcej niż dwóch krajów. Byłem już na bieszczadzkim Krzemieńcu, teraz przyszła pora na zwiedzenie styku granic trzech bratnich narodów.
W tym celu dojechałem do miejscowości Jaworzynka leżącej powyżej wsi Istebna, niedaleko od Wisły. Tam można dojechać na mały parking za kościołem, prawie na końcu wsi, gdzie rozpoczyna się szlak na Trójstyk. Właściwie jest to wąska asfaltowa droga, a potem wygodny chodnik do samego celu. Wszystko to powstało dzięki wspólnej inwestycji trzech państw. Dawniej w tym miejscu był tylko głęboki graniczny wąwóz i potok, a obecnie wszystko wygląda ładnie i zadbane. Do chwili przystąpienia tychże państw do układu z Schengen istniało w tym miejscu potrójne przejście graniczne: Jaworzynka-Hrčava-Černe. Na trójstyku znajdują się trzy jednakowe trójgraniaste grafitowe obeliski, po każdej ze stron. Napis na obelisku mówi w jakim aktualnie państwie się znajdujemy. Są też ławeczki, wiaty turystyczne, a nawet miejsce na grilla. Przez dziki jar rozdzielający Polskę od Słowacji przerzucono ładną drewnianą kładkę. Z racji łatwego dostępu turystów jest tutaj mnóstwo. Było tak nawet mimo fatalnej pogody tego dnia.
Co prawda w południe przestało padać, ale było bardzo pochmurnie. Prym wśród zwiedzającym wiedli oczywiście Polacy. Wymyśliłem sobie, żeby nie kończyć na tym wycieczki, tylko zrobić sobie kilku godzinny spacer przez terytorium trzech państw, co umożliwiają znajdujące się w okolicy szlaki. Tak więc ruszyłem z Trójstyku asfaltową drogą wzdłuż żółtego, granicznego szlaku, a potem zielonego, który doprowadził mnie przez las do słowackiej wsi Czarne ( Cierne ). Najbardziej z tego miejsca utkwiła mi w pamięci potężna metalowa kładka nad linią kolejową, przez którą biegł bardzo wysoko nad torami mój kolejny szlak w stronę Gołego Wierchu i Czech, ciągle koloru zielonego. Z polan podszczytowych widoki ograniczały nadal niskie chmury. Tak doszedłem do pasa granicznego, który został w całości zaorany, a mój szlak znikł bezpowrotnie. Na czuja przeszedłem więc granicę czesko-słowacką, przez to nieszczęsne zaorane pole i odnalazłem zielone znaczki już w czeskim lesie. Przyznam szczerze, że nigdy w mojej ponad dwudziestoletniej karierze nie miałem okazji wędrowania po zaoranym szlaku!
Tak doszedłem do drogi biegnącej do czeskiej wioski Herczawa ( Hrcava ). Miałem zamiar ruszyć jeszcze do górskiej chaty na Girowej, ale wtedy rozlało się znowu na dobre i najkrótszą drogą dotarłem do tej wioski. Stoi tu bardzo ładny drewniany kościół katolicki z 1936 r. W lesie kilkaset metrów przed wsią znajduje się kaplica – „Grota z Lourdes”, zwana również „U Panenky”. Ma formę kamiennego, leśnego ołtarza z figurą NMP z Lourdes. Zbudowana została w 1937 r. z nadwyżek kamienia, pozostałych po budowie miejscowego kościoła. Woda cieknąca w „grocie”, doprowadzona ze źródła, znajdującego się na stoku powyżej ołtarza, ma mieć właściwości lecznicze (wg miejscowych – „leczy oczy”). W dolnej części wsi znajduje się natomiast restauracja ” U Sikory „, będąca jednym z najstarszych budynków wioski.
W centrum skręciłem w lewo na żółty szlak i koło kościółka dotarłem z powrotem do polskiej Jaworzynki. Dopiero teraz, popołudniową porą zaczęła opadać mgła i było troszkę kłopotu z dotarciem do auta, ale wszystko dobrze się skończyło. Dalszy plan dnia zakładał dojazd do polskiego Cieszyna i wieczorne zwiedzanie miasta. Stamtąd miałem wyruszyć na podbój czeskich gór. I udało się troszkę pozwiedzać, przynajmniej centrum miasta. Na szczęście w polskiej części miasta znajduje się większość cieszyńskich zabytków, skupionych w zespole przestrzennym Starego Miasta oraz na Górze Zamkowej. Do najbardziej rozpoznawalnych należą Rotunda św. Mikołaja i Kościół Jezusowy. Tu właśnie dotarłem i zobaczyłem co chciałem.
Jako, że następnego dnia pogoda nadal nie rozpieszczała, dokończyłem zwiedzanie, również czeskiej części już przy świetle dziennym. Największe wrażenie robi XI w. Rotunda św. Mikołaja na Zamku Cieszyńskim, którą widzimy na co dzień na banknocie dwudziestozłotowym oraz panorama miasta z Wieży Piastowskiej. Ciekawostką jest Kościół Jezusowy będący największą świątynią ewangelicką w Polsce. Będąc na wzgórzu zamkowym i wchodząc na widokową wieżę piastowską warto wziąć klucz od kasjerki do rotundy, wtedy możemy ją zwiedzić od środka.
Tam minął pierwszy dzień trzydniowej eskapady oraz poranek drugiego. Byli ze mną moi bliscy oraz niezawodny kumpel Daniel. Resztę zobaczycie w fotorelacji, do obejrzenia której na koniec zapraszam. Wkrótce kolejne części mej opowieści z tegorocznej wielkiej majówki. Kto lubi Beskid Śląski może poczytać o wcześniejszych mych wizytach w tych górach tu albo tutaj. Z górskim pozdrowieniem
Marcogor
Przy okazji zagłosujcie drodzy czytelnicy w krótkiej ankiecie…
Trójróg graniczny 🙂 Lekcje geografii sa świetne .lubię to !
Artykuł tematycznie dobrze opisany to dla mnie najważniejsze, Naprawdę dziękuję.