Ze Starego Łupkowa na Wysoki Groń, czyli na końcu świata
Góra leży w paśmie granicznym, więc atak szczytowy zaplanowałem ze wsi Stary Łupków, gdzie zresztą miałem nocleg w klimatycznym schronisku Radosne Szwejkowo. Jest ono jedyne w swoim rodzaju, bo wszędzie motywem przewodnim jest dobry wojak Szwejk. Dojedziemy tam na samo miejsce kierując się z Komańczy na Cisną i odbijając w prawo w Nowym Łupkowie, jadąc aż za ostatnie zabudowania Starego Łupkowa, za dworcem kolejowym. Sam pobyt w tym miejscu, zwanym przez niektórych końcem świata dostarczy już nam niezapomnianych wrażeń!
Stary Łupków leży na pograniczu Beskidu Niskiego i Bieszczadów Zachodnich, u stóp przeł. Łupkowskiej. Znajduje się tam słynny tunel kolejowy wybudowany w 1874 pod Przełęczą Łupkowską, łączący polską i słowacką sieć kolejową. W połowie 1872 roku zbudowano trasę kolejową pod nazwą Pierwsza Węgiersko-Galicyjska Kolej Żelazna, która połączyła tutaj ówczesną Galicję z Węgrami. Pod Przełęczą wybudowano tunel o długości 416 m. Wieś obecnie jest mocno wyludniona, pozostał budynek stacji kolejowej, kilka starych domów oraz pewna liczba nowo wybudowanych niedawno.
Wędrując szlakiem obejrzałem ten słynny tunel za stacją kolejową w Starym Łupkowie. Linia kolejowa Medzilaborce – Nowy Zagórz została oddana do użytku 12 grudnia 1872 roku. Prace przy budowie tunelu w Łupkowie zostały zakończone 30 maja 1874 i od tego momentu tą linią kolejową można było podróżować bezpośrednio z Budapesztu do Przemyśla. Stacja w Łupkowie jest najdalej wysuniętą stacją na południe Polski. W dniu 19 września 1880 do stacji dotarł pociągiem dworskim podróżujący po Galicji cesarz Austrii Franciszek Józef I, gdzie został uroczyście pożegnany, opuszczając Galicję.
Prosto ze schroniska wyruszyłem na szlak przy cudnej wiosennej pogodzie, by zdobyć kolejny szczyt do KGS. Skierowałem się na niebieski szlak , który częściowo pokrywa się tu z przebiegiem ścieżki historycznej ” Śladami dobrego wojaka Szwejka”. To międzynarodowy szlak turystyczny, pieszy i rowerowy. Prowadzi z Czech przez Austrię, Węgry, Słowację, Polskę, na Ukrainę po miejscach opisanych przez Jaroslava Haška na kartach powieści „Przygody dobrego wojaka Szwejka”. Na pewno ciekawy dla turysty… Minąłem stary dworzec kolejowy, obok którego stoi wieża ciśnień, a na łące przy drodze pozostałość po pomniku poświęconym żołnierzom armii brandenburskiej.
Za dworcem jest mały parking i drogowskazy na krzyżówce szlaków oraz tablica z opisem szlaków frontu wsch. I wojny św. Skręciłem tu w prawo idąc dalej już tylko niebieskim szlakiem aż na zaplanowany wierzchołek. Zaraz po lewej stronie odwiedziłem cerkwisko i stary cmentarz w Łupkowie z kilkoma zachowanymi pomnikami i krzyżami. Dalej szedłem wzdłuż potoku Smolniczek przez czarujące tereny umajonych łąk. Rozlewiska potoku przekraczamy brodami lub po kładkach. Przy trasie jest też kilka starych kapliczek. I tak szybko dochodzimy do schroniska na końcu świata!
Chata na Końcu Świata położona jest w dolinie potoku Roztoka, na wysokości ok. 580 m n.p.m. Obiekt prowadzony jest przez Stowarzyszenie Miłośników Schroniska w Łupkowie. Obecnie budynek funkcjonuje cały rok i posiada 20 miejsc noclegowych, a obok znajduje się pole namiotowe. Budynek nie jest zelektryfikowany, a sanitariaty znajdują się na zewnątrz. Leży jednak w tak malowniczym miejscu, bardzo daleko od jakiejkolwiek odznak cywilizacji, że naprawdę można tu zapomnieć o wszystkim… Opiekunowie chaty zgromadzili ciekawą kolekcję staroci, a klimat tego miejsca jest niezapomniany!
Spacerowałem dalej wchodząc na bitą drogę pośród bajecznych krajobrazów, wkraczając już na teren Ciśniańsko- Wetlińskiego Parku Krajobrazowego. Główna droga wiedzie prosto doprowadzając do szosy do Cisnej, ale ja odbiłem wcześniej w prawo na rozwidleniu idąc za niebieskim szlakiem. Ścieżka wojaka Szwejka też pobiegła prosto, a moja trasa prowadziła teraz przez tereny nieistniejącej wsi Zubeńsko nadal bitą drogą. Przy skrzyżowaniu odnajdziemy schron dla turystów oraz miejsce po dawnej cerkwi. Nic tam więcej nie pozostało ze starych czasów, jedynie zauważyłem kilka domków letniskowych za potokiem.
Całkowicie odludne tereny towarzyszyły mi dalej podczas wędrówki lekko pod górę, ale ciągle wygodną drogą. Niebieski szlak długodystansowy Rzeszów – Grybów który przemierzałem pozwalał więc pasjonować się bez ograniczeń pięknem nieskażonej natury… Mijałem kolejne stare kapliczki oraz zarastającą młakę, by w końcu zejść w prawo na ścieżkę w las, którą już mocno pod górę przez wzniesienie Szczob dotarłem do granicy polsko – słowackiej. Odtąd miałem iść czerwonym słowackim szlakiem, który do wierzchołka Wysokiego Gronia pokrywał się z polskim niebieskiego koloru.
Stąd już łagodnym grzbietem szybko zdobyłem najwyższą kulminację Laboreckiej Vrchoviny, czyli Vysoký grúň ( Wysoki Groń ) mierzący 905 m. Szczyt tworzy grzbiet górski, będący częścią głównego grzbietu Karpat i granicą zlewiska Morza Czarnego i Bałtyku. W pobliżu wierzchołka znajdują się ślady cmentarza wojskowego z okresu I wojny światowej. Jest on zalesiony, ale idąc grzbietem z niektórych miejsc możemy zaobserwować głównie pobliskie góry, ale w kierunku południowym i południowo-zachodnim może się udać zobaczyć także odległe punkty jak Slanské vrchy, czy Vihorlatské vrchy.
Laborecká vrchovina to rodzaj fliszowego pasma górskiego o konstrukcji baldachimowej. Od wewnętrznej strony południowo-zachodniej zbudowana jest z elementów fliszu magurskiego. Wyżyna Laborecka jest chyba najbardziej klasycznym przykładem zespołu wyżynnego na terenie Słowacji. Powierzchnia jest intensywnie podzielona na system grzbietów i bruzd erozyjnych. Wysokość grzbietów wynosi zwykle od 500 do 700 m nad poziomem morza. Wyjątkiem jest wschodnia część grani granicznej, która wznosi się na wysokość ponad 700-800 m n.p.m. Tutaj znajduje się właśnie najwyższy punkt pasma – Vysoký grúň. Po zrobieniu kilku fotek zawróciłem znanym mi już szlakiem graniowym.
Bowiem, żeby wrócić na nocleg musiałem iść granicą na zachód. Minąłem rozdroże, gdzie niebieski szlak zbiegał z grzbietu, którym podchodziłem i pomaszerowałem dalej granicą czerwonym szlakiem. Z prawej strony pozostała niewysoka kulminacja Maślanki i po kilku minutach osiągnąłem wygodną leśną dróżką wierzchołek Głębokiego Wierchu ( 888m ). Następną kulminacją był Hojdov (809 m), potem Beskid (809 m) i w końcu Koszarka (794 m). Szło się sprawnie, gdyż przełączki między nimi były niezbyt głębokie, a odległości niewielkie. Później zbiegłem na „Sedlo pod Košiarkou” , by znowu pod górę wyjść na Szczołba (769 m), gdzie szlak ostro skręcał w prawo.
Szło się bardzo przyjemnie, bo przewyższenia między górkami były niewielkie. Tutaj dopiero spotkałem pierwszych ludzi tego dnia, to byli zbieracze staroci, tj. nabojów, hełmów, czy łusek pozostałych po wojnie. Pomagał im w tym wykrywacz metali… Ze Szczołba czekało mnie już tylko długie zejście cały czas granicznym szlakiem na Przełęcz Łupkowską. Uznawana jest ona jako granica między Karpatami Zachodnimi i Wschodnimi. Właśnie pod tą przełęczą znajduje się tunel kolejowy o długości 416 metrów na linii kolejowej Zagórz – Medzilaborce. Będąc tu zszedłem w dół na tory, by do niego zaglądnąć.
Na przełęczy oprócz drogowskazów stoi też schron turystyczny, w którym można od biedy przenocować. Stąd miałem już bardzo blisko do Łupkowa na nocleg, ale że zostało mi dużo czasu do zmroku postanowiłem iść dalej granicznym szlakiem. Zdobyłem jeszcze następny szczyt o dziwnej nazwie Siwakowska Dolina ( 689 m), a potem zawróciłem kawałek, by wejść na znakowaną na czarno ścieżkę „Śladami dobrego wojaka Szwejka”. A więc znowu wędrowałem tą trasą, a dokładnie wygodnym leśnym duktem. Prowadziła ona początkowo stromo lasem, a potem już łagodnie przez urocze łąki pełne pasących się koni, gdyż w pobliżu znajduje się gospodarstwo agroturystyczne ze stadniną koni.
Wcześniej odkryłem jeszcze sezonowy stawek w lesie, a już będąc na łące zapatrzony w cudowne konie okrążyłem wzniesienie Horodki, tak jak prowadził mnie szlak. Po kolejnym ostrym skręcie dotarłem do starej szosy w Starym Łupkowie i nią na nocleg w Radosnym Szwejkowie. Czasu starczyło idealnie na ten wydłużony nawet plan dnia. Zrobiłem ponad 27 km spokojnym tempem ciesząc się każdą chwilą samotnej wędrówki. Jednak suma podejść nie była zbyt wielka… Polecam każdemu tę spokojną i magiczną trasę, by się wyciszyć… Mapka trasy poniżej!
Na zakończenie jak zawsze zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć z wypadu i czytania innych wpisów o przeróżnych eskapadach w wielu górach Europy. Ten region, który odwiedziłem jest dla koneserów ciszy, spokoju i kontemplacji przyrody. Naprawdę można tu zapomnieć o świecie i delektować się pięknem dzikiej jeszcze natury. Ale odkryjemy tutaj też ciekawe historycznie miejsca. A więc na pewno nie będziemy się nudzić, nawet w samotności! Kto zechce może postawić mi także wirtualną kawę przez serwis Buycoffee. Dziękuję za każde wsparcie, dziś publikuję wpis nr. 1000 na blogu! A wkrótce minie 12 lat mojej pracy blogowej… Z górskim pozdrowieniem
Marcogor